Susannę Jarą-Małecką poznałam kilkanaście lat temu, nie pamiętam jak i gdzie. Córka Marianny Jarej, jednej z moich pierwszych mentorek wokalnych, dzięki której odkryłam swoje korzenie i stało się dla mnie jasne, dlaczego ciągnie mnie do muzyki Wschodu. Zuzia współtworzyła pierwszy skład Widyma. W tym zespole rozumiałyśmy się bardzo dobrze, sporo nas łączyło, trochę dzieliło, ale najważniejsze, że nasza współpraca muzyczna układała się. Lubiłam odwiedzać Susannę. W tych wizytach było coś mistycznego. Najpierw przekraczało się bramę okalającą posiadłość cerkwi, żeby pokonać kilka schodów plebanii i zejść bardzo nisko, jakby do podziemia. A tam, był po prostu dom. Dom ludzi, którzy przyjechali do nas ze Wschodu, dom pełen muzyki, ukraińskich zwyczajów, ozdób, dom gościnny i otwarty. Żywy folk. Zuzia jest jednym z trójki dzieci Antona Jarego (protodiakona, dyrygenta, śpiewaka), który dzisiaj służy w sanockiej katedrze prawosławnej oraz Marianny Jarej (dyrygentki, teololożki, muzyka, społecznika, tłumacza...). Z Susanną Jarą-Małecką rozmawia Angela Gaber