Czas do wyśpiewania...

"Często przypisuje się nam, że gramy liryczne, a może i niełatwe dla odbiorcy utwory... Rzeczywiście tak jest. Mam słabośc do rzeczy smutnych, sporo w naszym repertuarze utworów o miłości albo śmierci. Może po prostu muszę to wyśpiewać? Ale wesołe, żywe utwory też się pojawiają! To muzyka bardziej akustyczna, w której sporo przestrzeni i improwizacji - może i niełatwa w odbiorze w porównaniu do muzyki, którą słyszymy w mediach" Z Angelą Gaber rozmawiala Monika Koziołek-Sulima.

M.K.-S.: Zacznijmy od początku - Angela Gaber Trio... To był dla Was pierwszy i zarazem bardzo intensywny czas wspólnej pracy?
AG: Gramy razem od ponad półtora roku. Choć to stosunkowo niedługi czas, było według nas intensywnie i owocnie. Kilka ważnych konkursów, koncerty i wydanie płyty "Opowieści z Ziemi" czyli współczesna interpretacja muzyki Karpat. Spotkałam chłopaków w 2011 r. w czasie, jak jeszcze prowadziłam Bazar Sztuki czyli miejsce / galerię rzeczy i wydarzeń rozmaitych. Łukasz Sabat właśnie wrócił do rodzinnego Sanoka z Trójmiasta, a Aleksander przyjechał na stypendium muzyczne do Krakowa z dalekiego Kazachstanu... Taki był początek. Dziś jednak towarzyszą nam małe zmiany i nowe plany. Dotyczy to także nowego składu, który zapewne będzie miał wpływ na charakter i brzmienie naszej muzyki. Postanowiliśmy się nie ograniczać do żadnej stałej liczby, ale o tym oficjalnie niebawem. Zapraszam do śledzenia nowych poczynań Angeli Gaber.

Wyrastacie z różnych tradycji...
Prawie 10 lat śpiewałam z Widymo - zespołem pieśni karpackiej. Muzyka tradycyjna jest mi bardzo bliska od młodzieńczych lat.. Uczestniczyłam w projektach z różnych kręgów kulturowych. Moje spotkanie z Maciejem Harną to już muzyka orientalna, arabska, później muzyka sefardyjska. Spotkanie z Lechem Dyblikiem pozwoliło mi przybliżyć rosyjską piosenkę, a wspomniane Widymo - pieśni Karpat.

Sasha wychował się, rzec można, na rock & rollu i klasyce, ale interesował się muzyką folkową. Natomiast Łukasz Sabat to energia wywodząca się z rozrywkowo-jazzowych klimatów muzycznych.

Łukasz przez kilka dobrych lat mieszkał w Trójmieście, w którym scena funkowo-rozrywkowa jest bardzo prężna. Po powrocie do Sanoka i po naszym pierwszym spotkaniu zaczął zgłębiać temat. Pojawił się duduk, sopiłki, fujarki, wszystkie dęte instrumenty, które Łukasz pokochał.

Jesteśmy takim miksem osobowości z różnych środowisk i tradycji muzycznych. Początkowo niezobowiązujące spotkanie oparło się na tym, że wszyscy chcieliśmy grać. Zamknęłam Bazar Sztuki, o którym kiedyś już opowiadałam Gadkom, Sasha zmienił życie, kraj, osiadł tu. No i Łukasz, który wrócił w swoje rodzinne strony, taki trochę powrót do korzeni.

Wasz repertuar to prawdziwa mieszanka stylistyczna...
Bazujemy na tradycyjnych pieśniach głównie z terenów Karpat - choć nie tylko. Pojawiają się także utwory autorskie - to kierunek, w którym chcemy iść. Tematem wyjściowym jest muzyka folkowa, interpretujemy ją na swój własny wewnętrzny sposób. Aranżujemy, przerabiamy. Nie jesteśmy zespołem odtwarzającym w tradycyjny sposób, wyciągamy z muzyki tradycyjnej to, co nas urzeka. Wszystko to z wielkim szacunkiem dla tradycji. W naszych aranżacjach można usłyszeć trochę elektroniki, samplingów, przetworników na gitarze i zabaw wokalnych. Intryguje mnie świat i przestrzeń improwizacji, ten stan umysłu, w którym się człowiek może znaleźć . I ta wolność interpretacji, opowieści, i fakt że nie zawsze trzeba słów..

Gracie liryczne, niełatwe utwory...
Rzeczywiście coś w tym jest. Mam słabość do rzeczy smutnych, sporo tu o miłości albo o śmierci. Może po prostu muszę to wyśpiewać? Wesołe, żywe utwory też się pojawiają :). To muzyka bardziej akustyczna, w której sporo przestrzeni i improwizacji - może i niełatwa w odbiorze w porównaniu do muzyki, którą słyszymy w mediach.

Scenie folkowej i konkursowej objawiliście się z powodzeniem podczas Mikołajek Folkowych 2012. Teraz Nowa Tradycja...
Konkursy to dla mnie wyzwanie. Ta forma prezentacji muzyki / konkurencji nieco mnie paraliżuje, a nie lubię tego uczucia, rywalizacji. Wiem jednak, że to bardzo potrzebne doświadczenie dla mnie jako wokalistki i dla zespołu. Taki sprawdzian z emocji i doświadczenie grania w różnych warunkach. Dużym wynagrodzeniem jest możliwość spotkań muzycznych z innymi wykonawcami. W jednym miejscu i w jednym czasie znajdują się muzycy o podobnej pasji. Mogą się spotkać, pomuzykować, wręcz zaprzyjaźnić. Takie właśnie doświadczenie przywiozłam z kilku konkursów folkowych, na których poznaliśmy się i zaprzyjaźniliśmy się z zespołem Lesja Folk. No i często bardzo dobre koncerty festiwalowych gwiazd.

Opowiedz jeszcze o Waszej ostatniej płycie "Opowieści z Ziemi".
Nagranie płyty zawsze było moim marzeniem, które po prostu się spełniło :). Stworzyliśmy repertuar, koncertowaliśmy i pojawiła się możliwość zorganizowania funduszy na ten cel. Zarejestrowaliśmy materiał w kościele pod Sanokiem, w Mrzygłodzie. Kościół z bardzo dobrą akustyką m.in. dzięki kolebkowemu sklepieniu. Spędziliśmy tam kilka dni, a w zasadzie nocy… Zdarzyło się tam kilka wyjątkowych rzeczy, które miały wpływ na charakter i atmosferę płyty. Cała praca nad płytą to współdziałanie z przyjaciółmi, którzy nam pomagali w różny sposób. Za pośrednictwem portalu Polak Potrafi zaprezentowaliśmy nasz pomysł, naszą muzykę i tak właśnie rozwiązał się problem finansowy. Dało nam to możliwość wydania płyty i opłacenia masteringu. To była dla nas wielka radość! W projekt i wsparcie zaangażowała się prawie setka ludzi. Dzięki im wielkie raz jeszcze.

Czy płyta jest celowym podsumowaniem jakiegoś etapu czy raczej naturalnym efektem Waszego spotkania?
Nagranie płyty było naturalnym następstwem i zarazem spontanicznym działaniem. Postanowiliśmy wykorzystać taką możliwość. Nie było to jednak priorytetem w naszej działalności muzycznej. Bardziej skupialiśmy się na chęci koncertowania. Ale "Opowieści z Ziemi" to rzeczywiście zapis i podsumowanie spotkania w tym składzie.

Jaka jest wizja dla AGT?
Myślę, że przede wszystkim robić swoje - kontynuować muzyczną pasję, choć droga to niełatwa i niszowa. Jestem bardzo ciekawa nowego repertuaru, nowego składu a w związku z tym nowej muzycznej energii. Czekam na to, co przyniosą zmiany i nowe decyzje. Taka jest wizja, tak podpowiedział los.

Wspominałaś o nowej płycie - czy możesz czytelnikom "Gadek" uchylić rąbka tajemnicy?
Na to pytanie mam nadzieję odpowiedzieć przy następnym miłym spotkaniu z Tobą (uśmiech).

Co chciałabyś jako głowa AGT przekazać czytelnikom "Gadek"?
Wszystkim, którym nasza muzyka przypadła do gustu, a chcieliby usłyszeć nas na żywo - dajcie znać, przyjedziemy do Was. Otwarci na wszelkiego rodzaju wyzwania pozdrawiamy wszystkich miłośników tradycji. Ukłony.

Dziękuję za rozmowę.
Również dziękuję.

Skrót artykułu: 

"Często przypisuje się nam, że gramy liryczne, a może i niełatwe dla odbiorcy utwory... Rzeczywiście tak jest. Mam słabośc do rzeczy smutnych, sporo w naszym repertuarze utworów o miłości albo śmierci. Może po prostu muszę to wyśpiewać? Ale wesołe, żywe utwory też się pojawiają! To muzyka bardziej akustyczna, w której sporo przestrzeni i improwizacji - może i niełatwa w odbiorze w porównaniu do muzyki, którą słyszymy w mediach" Z Angelą Gaber rozmawiala Monika Koziołek-Sulima.

Dział: 

Dodaj komentarz!