Melodia Mgieł nocnych

Debiut tego zespołu odbił się głośnym echem w rodzimym środowisku folkowym. Alne zaintrygowało niekonwencjonalnym podejściem do starych wierzeń, bajań, opowieści, ale też na wskroś nowatorską wizją folk metalu, granego bez żadnych instrumentów ludowych, bez charakterystycznych galopów i bez cytatów z kanonu. Z Klimorhem - gitarzystą oraz głównodowodzącym grupy, spotkał się Marcin Puszka.

M. P.: Wywodzisz się ze środowiska blackmetalowego, od lat jesteś związany z blackowym Non Opus Dei. Czy nie wydaje Ci się, że mimo sporych różnic muzycznych, black metal jest bardzo bliski - chociażby ideologicznie - muzyce folkowej?
K.: Nie umiem za bardzo odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie przywiązuję zbytniej wagi do sztywnych terminów, etykietek i opisów. Nie mam ochoty na rozważania, gdzie kończy się black metal, a zaczyna folk metal, itd. Wydaje mi się, że taki podział istnieje tylko w umyśle obserwatora. Patrząc przez pryzmat wspomnianego przez Ciebie Non Opus, na niektórych wydawnictwach tego zespołu faktycznie pojawiały się muzyczne odloty w folkowy klimat, ze względu na użyte instrumenty. Również z pozamuzycznego spektrum, w Non Opus przewijały się teksty związane z, nazwijmy to, "pogaństwem" czy jak kto woli "rodzimowierstwem", choćby w tekstach utworów "Kolejny Obrót Koła", "21. XII 2004", czy "Sa?li's Journey". Być może jest tak jak mówisz. Lecz powiedzmy jasno na samym początku, Alne pokazuje to wszystko z zupełnie innej strony i w zupełnie innej jakości. Na pewno nie można w Alne znaleźć żadnego, podkreślmy - żadnego punktu stycznego z tym, co gramy w blackowym Non Opus. Ani muzycznie, ani w kwestii idei - to dwa zupełnie inne światy!

Alne zbiera ostatnimi czasy bardzo pochlebne recenzje. Jak myślisz, co takiego jest w Waszej muzyce, że tak bardzo interesuje ona zarówno słuchaczy jak i dziennikarzy?
Wszyscy zgodnie twierdzą, że zostali pozytywnie zaskoczeni naszym materiałem, że czegoś takiego się nie spodziewali, że jest to świeże i nieszablonowe. Codziennie otrzymuję od ludzi wiadomości, że Alne to coś zupełnie nowego i zaskakującego w polskiej muzyce folk metal. Ponadto bardzo dobrze materiał ten jest odbierany również za naszą wschodnią granicą! Wiadomo jak ważnym elementem w taktyce wojennej jest zaskoczenie, a właśnie ten element udało nam się zastosować perfekcyjnie.

Opowiedz o muzykach, których dobrałeś do kapeli. Jak ich znalazłeś i w jakich składach dotychczas grali?
Znamy się wiele lat i od dość dawna wiedziałem, że Alne to coś, co zrobimy razem. Gonzo - to mój przyjaciel z Non Opus. Jego gra na bębnach sprawiła, że te kawałki przybrały taką właśnie formę. Szymon Czech, na co dzień realizator, udzielający się w wielu projektach i zespołach, tym razem zajął się również nagraniem partii gitary basowej.

Wasza wokalistka ma bardzo charakterystyczną barwę głosu. Czy myślałeś o niej tworząc muzykę Alne, dopasowując kompozycje do jej umiejętności. Czy było odwrotnie - ona musiała dopasować się do muzyki, która była już gotowa?
Większość utworów przygotowaliśmy razem, mogę śmiało powiedzieć, że udzielała się w nich od początku do końca. Kasia sama miała spory wpływ na to, jak te piosenki brzmią w ostatecznej wersji. Co więcej, w takich utworach jak "Latawica", "La Belle Dame sans Merci", czy "Melodia Mgieł Nocnych", to ona wymyśliła część motywów gitarowych, które później aranżowałem razem z resztą muzyków. No i oczywiście sama ułożyła wszystkie swoje partie wokalne. Kasia jest współtwórcą muzyki z naszego debiutu.

Dla mnie Alne to muzyczny monolit, w którym wszystko współgra ze sobą niemalże w idealny sposób. Zawsze w takich przypadkach zastanawiam się, czy najpierw były teksty, do których tworzona była pasująca, klimatyczna muzyka, czy to do istniejącej muzyki dobierano teksty tak, aby tworzyły współgrającą całość?
Znalezienie lub napisanie tylu tekstów zajęło nam kilka lat, choć z drugiej strony, nigdzie się z tym nie śpieszyliśmy. Cały ten, nazwijmy to, "proces twórczy", próbowaliśmy zgrać ze sobą. Kiedy tylko mieliśmy kilka dźwięków, próbowaliśmy znaleźć lub napisać jakiś tekst, bądź do istniejącego już tekstu szukaliśmy odpowiedniej muzyki. Wszystko szło naturalnie, bez żadnego napinania się. I wydaje mi się, że właśnie taki jest ten album. Naturalny, bez sztucznej potrzeby podpięcia się pod jakikolwiek styl, gatunek muzyczny. Tak jak mówisz - monolit, spójny, niezależny byt sam w sobie.

Z tego co wiem, Alne póki co pozostaje jedynie projektem, a nie regularnie grającym zespołem. Dlaczego tak jest? Nie kusi Was, żeby na fali popularności debiutanckiej płyty zagrać kilka koncertów i trochę zarobić?
Zarobić? Dopóki nie masz za plecami ogromnej wytwórni, która pompuje w to pieniądze, to granie na żywo jest raczej kwestią dorzucenia kilku stów z własnej kieszeni. Nie zmienia to faktu, iż kiedyś pogramy na żywo, ale teraz pochłaniają nas inne plany.

Waszym pierwszym wydawnictwem była płyta z trzema utworami - "Perunowy Kamień", opakowana w tekturkę i opatrzona ciekawymi zdjęciami. Kto wpadł na pomysł, żeby wydać to właśnie w takiej formie?
Mój przyjaciel - Bartek Rogalewicz (hellywood.net). On właśnie zaproponował takie niezwykłe opakowanie. W sumie to chciałem, żeby pełna płyta również miała taką niecodzienną formę, co najmniej dorównującą promocyjnej, ale niestety, pomysł nie wypalił. Może jakaś limitowana reedycja w przyszłości zmieni tą sytuację...

Gdzie można zaopatrzyć się w Wasz debiutancki album? Na której półce w EMPiKu szukać?
Póki co w Polsce można kupić go przez naszą stronę internetową. Natomiast już niebawem będzie do nabycia za pośrednictwem takich wytwórni, jak Eastside oraz Pagan Records.

Życzę sukcesów i mam nadzieję, że kiedyś jednak będzie dane mi Was usłyszeć na żywo!
Myślę, że to się spełni, jednak musisz dać nam na to naprawdę dużo czasu!

Skrót artykułu: 

Debiut tego zespołu odbił się głośnym echem w rodzimym środowisku folkowym. Alne zaintrygowało niekonwencjonalnym podejściem do starych wierzeń, bajań, opowieści, ale też na wskroś nowatorską wizją folk metalu, granego bez żadnych instrumentów ludowych, bez charakterystycznych galopów i bez cytatów z kanonu. Z Klimorhem - gitarzystą oraz głównodowodzącym grupy, spotkał się Marcin Puszka.

Dział: 

Dodaj komentarz!