Piosenka francuska kojarzy się nam i słusznie z takimi artystami, jak Edith Piaf, Juliette Greco, Charles Aznavour, Gilbert Becaud, Jacques Brel czy Joe Dassin (dobra, dobra, wiem, że dwaj ostatni to Belg i Kanadyjczyk). Z tego kręgu pochodzą też jednak i wykonawcy mniej znani (a to „mniej znani” często oznacza po prostu „znani polskiemu słuchaczowi z jednego tylko utworu”), których pojedyncze piosenki nie odbiegają kompozycją i poziomem artystycznym od tych wykonywanych przez największych. Kimś takim jest Charles Trenet, którego hipnotyczne „Morze” „La Mer” trafiło nawet do serialu „Zagubieni”. Kimś takim jest Lucienne Boyer („Parlez-moi damour” „Proszę mi mówić o miłości”). Kimś takim są względnie młodsi wykonawcy: Michel Sardou, kontrowersyjny jako człowiek, ale jednak mający w dorobku takie przeboje jak „Maladie dAmour” („Choroba miłosna”) czy „Les Lacs de Connemara” („Jeziora Connemary”) Leo Ferré („Cest extra” „To ekstra”) czy przedstawicielki stylu ye-ye: Françoise Hardy („Tous les Garçons et les Filles” „Wszyscy chłopcy i dziewczęta”) i France Gall („Poupée de Cire, Poupée de Son” „Lalka z wosku, lalka z otrębów”), a także Marie Laforet („Ivan, Boris et Moi” „Iwan, Borys i ja”). Kimś takim są Jacques Dutronc („Les Playboys” „Playboye”), Boris Vian („Je suis snob” „Jestem snobem”) czy Belg Salvatore Adamo („Vouz permettez, Monsieur” „Pozwoli pan”). Kimś takim jest wreszcie Georges Moustaki.