Muzyczne podsumowanie roku Folk 2023
Rok 2023 niestety nie był tak bogaty w wydawnictwa płytowe jak poprzedni – przynajmniej w moim odczuciu. Tyczy się to zarówno płyt folkowych, jak i płyt ogólnie.
(Marcin Puszka)
Rok 2023 niestety nie był tak bogaty w wydawnictwa płytowe jak poprzedni – przynajmniej w moim odczuciu. Tyczy się to zarówno płyt folkowych, jak i płyt ogólnie.
(Marcin Puszka)
Odkrycie zawsze pozostaje kwestią subiektywną. Odkrywane jest coś, przez kogoś i dla kogoś. Na przykład Jadwiga Sobieska odkryła kozła białego, a Jarosław Lisakowski basy kaliskie i bęben osznurowany. Badacze ci odkryli te instrumenty zarówno dla siebie, jak i dla nauki, etnomuzykologii, ale wszak wielkopolskim muzykom tradycyjnym były one znane od dawna. Zatem odkrycie często bywa osobiste, a przynajmniej nie jest pozbawione relacyjności. Dlatego odpowiadając na pytanie niniejszej sondy, napiszę o moich odkryciach z 2022 roku.
(Ewelina Grygier)
Folkowy rok 2021 w Polsce… Co najmniej kilkanaście etnoperełek udało mi się znaleźć i nimi zachwycić. Duże koncerty na żywo widziałem tylko... dwa, ale były to muzyczne diamenty: rosyjski („z pitera”) Otava Yo w warszawskiej Progresji (gig przesunięty z 2020 roku z powodów COVID-owych) i słowacką Hrdzę na plenerze Dnia Słowackiego na Ursynowie. Resztę folkowego grania na żywo zaliczyłem albo bardzo lokalnie (głównie były to muzyczne spacero-plenery w wykonaniu niezmordowanej Grupy Śpiewu Tradycyjnego Osiedla Przyjaźń i zaproszonych gości) lub po prostu online – w tym m.in. tegoroczny Trifon Zarezan (i niestety już ostatni raz zagrany w stołecznym OKO), reaktywowany Księżyc i akustyczny Merkfolk. Na pewno ci, którzy widzieli na żywo Dirty Shirt na Poland Rock, też nie żałują – gig można obejrzeć udostępniony przez zespół na YT.
(Witt Wilczyński)
Marzyliście kiedyś o czymś co wydawało wam się zupełnie nierealne, a w pewnym momencie sprawy przybrały taki obrót, że nagle wasze marzenie stało się to faktem? Ja miałem tak właśnie z Molly Malone's. Marzyłem o kapeli, która zagra celtic-punk po polsku, ale na światowym poziomie. Kapeli, która szantowy klimat z mazurskich jezior i nadmorskich portów połączy z ostrym riffem i bogatą spuścizną rodzimej rebelii. I w końcu doczekałem się. W ręku trzymam przepięknie wydany album - w efektownym digipacku, z ciekawą grafiką i bogato ilustrowaną książeczką z tekstami.
17 lat na scenie, 7 płyt studyjnych i dwie płyty koncertowe, kilka hitowych singli, garść ciekawych klipów i tysiące koncertów na całym świecie. Dropkick Murphys to zespół, który z małej, street punkowej kapelki wyrósł na wielką gwiazdę i zyskał sobie rzeszę fanów w najrozmaitszych zakątkach ziemskiego globu. Mimo wciąż rosnącej sławy, ta siedmiosobowa załoga z Bostonu pamięta doskonale o swoich korzeniach. Dobitnie potwierdza to ich najnowszy, siódmy już studyjny krążek, "Signed & Sealed In Blood".
2. września 2012 r. świat folk-metalu odniósł wielką, niepowetowaną stratę. Odszedł człowiek, który muzykę miał w sercu, przez nią wyrażał swoje emocje i uczucia. Człowiek, który miał przed sobą jeszcze mnóstwo do zagrania i napisania, który wierzył w potęgę muzyki i w jej słuszność. Kiedy z naszych odtwarzaczy popłyną dźwięki płyty „RocknTroll” nie zapomnijmy, komu zawdzięczamy to wspaniałe, soczyste brzmienie.
Debiut tego zespołu odbił się głośnym echem w rodzimym środowisku folkowym. Alne zaintrygowało niekonwencjonalnym podejściem do starych wierzeń, bajań, opowieści, ale też na wskroś nowatorską wizją folk metalu, granego bez żadnych instrumentów ludowych, bez charakterystycznych galopów i bez cytatów z kanonu. Z Klimorhem - gitarzystą oraz głównodowodzącym grupy, spotkał się Marcin Puszka.
Przez lata swego istnienia pismo stało się kroniką rodzimego folku. W zamieszczonych poniżej urywkach tekstów z poszczególnych numerów można prześledzić jego narodziny i rozwój, najważniejsze wydarzenia i płyty. Fascynacje i definicje.
Ciężko oceniać własne dziecko w sposób obiektywny, ale skoro jest przyzwolenie - spróbuję.
Na początek chciałem napisać, że to co działo się przez te dwa festiwalowe dni, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Niesamowity tłok pod sceną, szalenie entuzjastyczne reakcje zgromadzonej w Muszli Koncertowej publiczności, te wszystkie ściany śmierci, mosh-pity, stage-diving... Wygląda trochę jak opis jakiegoś punkowo - metalowego festiwalu, ale nic bardziej mylnego. HelloFolks! to festiwal nowej muzyki folkowej, gdzie królują dudy, skrzypce, liry, mandoliny, łączone z gitarami elektrycznymi i nierzadko z podwójną stopą.
Prawie 4 lata. Tyle właśnie przyszło nam czekać na nowy krążek od legendarnych Dropkick Murphys. Czy było warto? Już po pierwszym przesłuchaniu "Going Out In Style" wiedziałem, że tak...
Łotewski zespół Auli to w tej chwili jeden z najbardziej znanych przedstawicieli muzyki dudziarsko-bębniarskiej na świecie. Łotysze zbierają pochwały nie tylko za energiczne i widowiskowe koncerty, ale również za oryginalność prezentowanej przez nich muzyki. Ze swoim show dotarli nawet do Chin, gdzie zostali bardzo ciepło przyjęci przez miejscowych fanów. Polska publiczność mogła na żywo docenić smak i kunszt Łotyszów podczas koncertu, który grupa dała na XX Mikołajkach Folkowych, organizowanych co roku w Lublinie. Po koncercie udało mi się porozmawiać z Kasparsem, Normundsem i Mikusem - dwoma dudziarzami i bębniarzem tej łotewskiej formacji.
Eluveitie to już w tej chwili ekstraklasa folk metalu. W krótkim czasie zespół podbił serca fanów łączeniem ciężkich brzmień z tradycyjną muzyką ludową. Pewnego październikowego, słonecznego popołudnia, na zapleczu krakowskiego klubu "Studio", udało mi się porozmawiać z lirniczką i wokalistką Eluveitie, przesympatyczną Anną Murphy.
Wyd. Fat Wreck Records 2010
Z początku pomyślałem że świat się kończy - celtic-punkowa kapela wydaje album akustyczny. Jednak kiedy posłuchałem pierwszych taktów otwierającego "Shine Not Burn" utworu "Nessie" już wiedziałem na czym ten cały żarcik kanadyjskich piwo-żłopów polega. Zamiast punkowego łojenia dostajemy bluesowo-rockowe, klimaciarskie, knajpowe granie - jakże charakterystyczne dla szkockich pubów. |
Mówiąc wprost - prochu w muzyce średniowiecznej już się raczej nie wymyśli. Utarty schemat ma już swoje lata, a ilość zespołów, które biorą się za odtwarzanie muzyki swoich pradziadów ostatnimi czasy również urosła do zatrważającej wręcz liczby. Generalnie wytrwali słuchacze mogą wybierać i przebierać, ale niestety znalezienie ideału nie jest łatwe.
Jarmark Jagielloński, odbywający się w połowie sierpnia już od 4 lat, rozrósł się do ogromnej imprezy, której wszystkie atrakcje aż trudno ogarnąć. Wystarczy wymienić tylko liczne kramy, miasteczko rycerskie, działania związane z muzyką tradycyjną, zabawy dla dzieci, koncerty. Zawsze oczekiwaną gwiazdą, kojarzoną z tym wydarzeniem jest węgierska grupa Holloenek Hungarica.
Napalm Records 2009
Rosyjska Arkona to zespół cieszący się sporym uznaniem w środowisku pogańskiego folk-metalu. Postrzegana jako dojrzały kolektyw, konsekwentnie realizuje obrane wcześniej cele. "Goi, Rode, Goi!" to album, który niejako potwierdza wysoką pozycję Rosjan w świecie folku. |
Paddy And The Rats to zespół, na który nie jeden z Was da się nabrać. Wyobraźcie sobie, że dostajecie do rąk płytę, na której okładce nieco kiczowate szczury w śmiesznych fatałaszkach sterują pirackim okrętem podczas ostrego sztormu. Mało tego, wszystkie kawałki mają angielskie tytuły, a nazwiska muzyków są do bólu wyspiarskie. Załogą dowodzi Paddy OReilly, na skrzypcach gra Sam McKenzie. Kiedy odpalamy płytę wszystko się zgadza: „The Six Rat Rovers” to kawałek, który zewsząd atakuje nas piracko-celtyckimi melodiami, wspartymi mocną sekcją rytmiczną i punkującą gdzieniegdzie gitarą. Tekst, jak to się mówi, trochę o picu, a trochę o życiu, zdradza nam luźne podejście zespołu do profesji jaką się zajmują.