Merak Sound
W warszawskiej "PraCoVni" 23 grudnia zagrał zespół Merak Sound. Projekt, będący także rozbudowanym sound-systemem, który powstał na bazie zespołu Balkan Sevdah, jest kompilacją brzmień klubowych i bałkańskich.
W warszawskiej "PraCoVni" 23 grudnia zagrał zespół Merak Sound. Projekt, będący także rozbudowanym sound-systemem, który powstał na bazie zespołu Balkan Sevdah, jest kompilacją brzmień klubowych i bałkańskich.
Józef Wilkoń to artysta niepospolity. Urodził się 12 lutego 1930 roku w Bogucicach koło Wieliczki. Studiował malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w pracowni prof. Adama Marczyńskiego (dyplom w 1955) oraz historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim (dyplom w 1954). Jest także cenionym ilustratorem książek dla dzieci.
Nowością na tegorocznym krakowskim Festiwalu Muzyki Tradycyjnej "Rozstaje" (27-29 lipca) były projekcje filmów. Od nich właśnie zaczął się festiwal. Podczas odbywających się codziennie pokazów można było obejrzeć interesujące dokumenty poruszające tematykę zderzenia kultur. Poza koncertami przygotowano też warsztaty tańców węgierskich i słowackich. Mimo upalnej aury, która nie sprzyjała wysiłkowi fizycznemu, cieszyły się one całkiem sporym zainteresowaniem. "Rozstaje" to jednak przede wszystkim gratka dla miłośników dobrej muzyki, której w tym roku nie brakowało.
Było to w czasach, których nie pamiętają nawet najstarsi żyjący ludzie. Na łąkach między wsiami Staje i Korczmin pastuszkowi objawiła się Matka Boska. Dalej wersje przekazywane współcześnie rozchodzą się. Jedni twierdzą, że "piękna Pani" poprosiła chłopca o wstążkę z kapelusza, inni opowiadają o towarzyszącej wydarzeniu wielkiej łunie, jeszcze inni o tym, że Matka Boska zapowiedziała wtedy ciężkie czasy - wysiedlenia i bratobójcze walki. Miejsce objawienia otoczono kultem, wybudowano kapliczkę, odbywały się tam odpusty, chodzono na msze. Wszystko to skończyło się wraz z wybuchem II wojny światowej. "Przepowiednia" - niestety - spełniła się. Polacy uciekli w strachu przed Ukraińcami. Ukraińcy zostali wysiedleni w ramach Akcji "Wisła". Wcześniej, do wojny, ludzie ci żyli obok siebie, po sąsiedzku - w Korczminie i okolicznych wsiach (dziś gmina Ulhówek w woj. lubelskim).
W każdy piątkowy wieczór lipca i sierpnia, w samym sercu warszawskiej starówki, w Lapidarium (dziedziniec Muzeum Historycznego Miasta Stołecznego Warszawy), odbywał się cykl koncertów pod hasłem "Muzyka Świata". Grały tam przede wszystkim rodzime składy wykonujące muzykę różnych stron świata, ale gwiazdą okazała się legenda węgierskiej sceny folkowej, grupa Teka.
W Jaworniku koło Komańczy - na pograniczu Bieszczadów i Beskidu Niskiego - odbył się widpust. Nie mogło być to zwykłe święto. W 1947 roku ta parafialna wieś w wyniku Akcji "Wisła" przestała istnieć. Dzisiaj jest tylko malowniczą, dziką doliną pełną starych studni, pozostałości po zabudowaniach i innych tajemnic, które od czasu do czasu zagadkowo wynurzają się z morza zarośli.
"Herbatnik" to stara, zabytkowa barka, która może chwilowo tylko utknęła na dawnej pochylni stoczni rzecznej, w warszawskim porcie czerniakowskim nad Wisłą. Żywiołak to muzyka żywiołów - ostra, energetyczna, nawiązująca do klimatu słowiańskich wierzeń, baśni i pogańskich zwyczajów. Nic dziwnego, że takie połączenie dało niezwykle ekscytujący efekt.
Obecna 23 września na Placu Wolnica w Krakowie włoska grupa "Le Arti per Via" to jednocześnie zespół muzyczny, wędrowne muzeum i teatr uliczny. Ukazane przez nią widowisko przedstawiło pracę różnego rodzaju rzemieślników i handlarzy z przełomu XIX i XX wieku - tradycje regionu Veneto.
Festiwal "Silmarillion - Muzyka Śródziemia" zagrał w Ostródzie 5 sierpnia. Impreza wystartowała folkowo - morawską Tomá Kočko & Orchester. Łagodny, a przejmujący do szpiku kości folk pieścił uszy nielicznej jeszcze publiczności. Formacja Kočki w nowym, odmłodzonym składzie zagrała dużo muzyki inspirowanej staromorawskimi legendami.
W Warszawie, od 4 do 6 sierpnia, odbywała się druga edycja Międzynarodowego Festiwalu Folklorystycznego "Warsfolk". Wszystkie grupy biorące udział w imprezie można było zobaczyć pierwszego dnia, podczas koncertu w amfiteatrze Parku im. Generała Józefa Sowińskiego na Woli.
Między 25 a 27 sierpnia, w Ryni, odbył się IV Międzynarodowy Festiwal Historyczny "Wikingowie i Wenedzi". Hasło tegorocznej edycji brzmiało "Między Starymi Bogami a Białym Chrystusem" i było adekwatne do jej programu - pierwszego dnia nad uczestnikami czuwali pogańscy germańscy i słowiańscy bogowie (między innymi Świętowit, Perun, Thor, Odyn, Mokosz i Freja), a drugiego i trzeciego sprzyjał im "biały Chrystus".
Do stolicy, w dniach od 13 do 15 października, po raz kolejny zawitała huculska formacja Czeremosz z niezmordowanym, jak zawsze, Romanem Kumłykiem. Piątkowy koncert w nowo otwartym Bemowskim Centrum Kultury "Art.Bem", to tchnienie wschodniokarpackich połonin w warszawskie blokowisko, gdzie właśnie powstał nowy punkt na muzycznej folkowej mapie stolicy (niedługo potem zagrały tam znakomity koncert Rimead i Sarakina). Tuż przed innym - niedzielnym, koncertem Hucułów na Ursynowie spadł rzęsisty deszcz, jednak nie przeszkodziło to publiczności, nie tylko tej młodej, szczelnie wypełnić przytulną salę koncertową.
W połowie września, w wielkim namiocie koncertowym ustawionym w centrum Warszawy, tuż obok szpiczastego gmachu zwanego Pałacem Kultury i Nauki, miało miejsce wyjątkowe muzyczne skrzyżowanie wielu kultur i tradycji. Festiwal Warszawski "Skrzyżowanie Kultur", to druga już edycja imprezy poświęconej kulturze, muzyce, sztuce teatralnej, filmowej i literaturze z różnych stron świata. A przyznać trzeba, że było to niezwykle ekscytujące, ruchliwe i wielopoziomowe skrzyżowanie. Festiwal trwał dziewięć dni, od 10 do 17 września. Muzycznie zaczął się jak filmy Hitchcocka - od razu od mocnego uderzenia. Później napięcie już tylko rosło.
W Krakowie "za głosem trembity" można było udać się na Festiwal Kultury Huculskiej, który zagrał tam w dniach od 7 do 10 kwietnia (a właściwie już6 kwietnia, gdyż wtedy miał miejsce pierwszy wykład na temat muzyki huculskiej). Propozycje poznawania tej kultury były rozmaite - od możliwościwysłuchania wykładów o Huculszczyźnie, po wzięcie udziału w warsztatach malowania pisanek czy nauki huculskich tańców pod okiem, znanego jużdoskonale w Polsce, Romana Kumłyka.
W ramach projektu warszawskiego Domu Tańca "Korzenie - tradycje muzyczno-taneczne naszych dziadów", w lutym i w marcu odbywały się (między innymi)warsztaty taneczne prowadzone przez Piotra Zgorzelskiego. Zajęcia i większość innych działań z projektu zlokalizowane są w miejscu zwanym "ScenaLubelska" - przy ulicy Lubelskiej na Pradze. Sala na trzecim piętrze, nad siedzibą straży miejskiej jest wygodna i przestronna, a nikomu w okolicynie mogą przeszkadzać potencjalne hałasy.
4 marca. Był to dzień "Metalmanii" w Katowicach (na którą niestety nie dałem rady pojechać) oraz zwykły, szary dzień na warszawskim Ursynowie,gdzie jednak (w Domu Sztuki) zagrały wieczorem Ogrody Alamut.
Wieczorem, 9 marca, w pastelowych odcieniach czerwieni i fioletu, przybyła do warszawskiego klubu "Skład Butelek" "Wiasna krasna".Niespodziewanie dla niektórych, "wiasna" przybyła ze wschodu, nieśmiało, eterycznie, kameralnie... w postaci przedwiosennych, ledwoco rozkwitających pąków, malutkich listków i ździebełek.
W marcu, w Akademickim Centrum Kultury "Chatka Żaka" UMCS w Lublinie, prezentowano film "Rok diabła" Petera Zelenki. Określany jako fabularyzowanydokument, film nagrodzony ośmioma czeskimi Lwami zachwyca wielością interpretacji, cudownymi zdjęciami Czech, porywającą muzyką, a przede wszystkimniesamowitą, niemal bajkową fabułą.
12 marca w warszawskiej "PraCoVni" zagrała białoruska Altanka. Koncert ten nieco zaginął w ogólnobiałoruskiej zadymce tego dnia -imprezę (będącą wyrazem solidarności ze wschodnimi sąsiadami) na starówce odwiedziły tłumy, natomiast w "PraCoVni" było kameralnie.
"Kiedy będzie grała Werchowyna na Polibudzie?", "Będzie w tym roku koncert Werchowyny?" - pytano na mieście. No i był - wprawdzie niew styczniu (jak zazwyczaj), lecz 7 marca, ale za to w repertuarze znalazły się piosenki wiosenne, a nie, jak zazwyczaj, kolędy.