Wieczorem, 9 marca, w pastelowych odcieniach czerwieni i fioletu, przybyła do warszawskiego klubu "Skład Butelek" "Wiasna krasna".Niespodziewanie dla niektórych, "wiasna" przybyła ze wschodu, nieśmiało, eterycznie, kameralnie... w postaci przedwiosennych, ledwoco rozkwitających pąków, malutkich listków i ździebełek.
"Wiasna krasna" przybyła w osobach Maszy i Nataszy, czyli duetu Jar z Mińska na Białorusi (taki też tytuł nosi ich pierwsza płyta).Przybyła z wiolonczelą, fletem i dzwoneczkiem, i raz to kameralnym szeptem, raz dynamicznym krzykiem, raz cichą nutą, wyśpiewała zasłyszanepiosenki i melodie z białoruskiego Polesia - świetlistych lasów, bezkresnych, dzikich bagien, zagubionych, drewnianych wiosek. Wystarczyłwysoki, dziewczęcy głos i niskie dźwięki wiolonczeli, aby spleść słowiańską melodykę ze szczyptą jazzowej awangardy. Jak miły, wiosenny powiewze wschodu, popłynęły znane, ludowe melodie poleskie - "Ja skakała, ja pliasała", "Hej, loli", "Oj, upał komar z duba", czy "Wiasna krasna" właśnie.
Wszystko nie wyglądałoby tak wiarygodnie, gdyby nie rewelacyjne, fotograficzne makra wiosennej przyrody w pierwszym rozkwicie, autorstwanadwornego fotografa i wizualisty "Składu Butelek" Rymka Błaszczaka. Slajdy puszczane na ekran za sceną stworzyły niesamowitą oprawę zarównodźwięków jak i samych wykonawczyń. Po takim spektaklu, brudny, zimowy śnieg mógł się już ze wstydu zupełnie rozpuścić. Przyszła "wiasna krasna"!
Wieczorem, 9 marca, w pastelowych odcieniach czerwieni i fioletu, przybyła do warszawskiego klubu "Skład Butelek" "Wiasna krasna".Niespodziewanie dla niektórych, "wiasna" przybyła ze wschodu, nieśmiało, eterycznie, kameralnie... w postaci przedwiosennych, ledwoco rozkwitających pąków, malutkich listków i ździebełek.