Muzyka w Muzeum

2 marca w stołecznym Muzeum Etnograficznym odbył się koncert z cyklu "Muzyka w Muzeum" w bardzo urozmaiconym składzie. Zagrali i zaśpiewali:Widymo, Jarek Adamów z wiejskim zespołem śpiewaczym Sami swoi z Kopyłowa oraz Żywiołak.

Na rozgrzewkę zaśpiewały dziewczęta z sanockiego Widymo, 10-osobowego chóru, który prowadzi Marianna Jara. Zespół śpiewa głównie pieśniłemkowskie, ale i kilka polskich się czasem zaplącze, jak "W moim ogródeczku" (po łemkowsku byłaby to "Wysoka bereza"). Utwory wykonywanesą w aranżacjach a cappella i jedynie w jednej czy dwóch wspomagane tamburynem. Bose i haftowano odziane dziewczęta śpiewają ładnie, swobodnieczują się na scenie, żartując między sobą i z publicznością. Nie zabrakło mrocznej ballady "A w nidziele", przyśpiewek z serii "Boże, Boże",czy żartobliwego "Żuczka". Na bis - wywołany gromkimi brawami niezbyt licznej publiczności - dziewczyny zaśpiewały łemkowski hicior "Tycha woda",do którego przyłączyła się widownia. Brawa były więc tym większe, ale jakoś w końcu udało im się zejść ze sceny, którą zajęli Sami swoi z JarkiemAdamowem.

Trzy panie i jeden pan "ludowi" oraz Adamów z akordeonem i tupaniem w podłogę. Rzecz warta podkreślenia - tupanie odbywało się do mikrofonui niejeden widz zapuszczał żurawia, żeby zobaczyć, "jakiż to bęben ma taki fajny dźwięk". W repertuarze przeważały utwory liryczne o nieszczęśliwejczy szczęśliwej miłości, ale największe emocje wśród publiczności wzbudziły wyznania o dziadku, który "może" lub "nie może". Pieśni z okolicHrubieszowa mają już bardzo wschodnie brzmienie, a wśród polskich znalazła się również piosenka ukraińska. Część utworów była wykonywana zespołowo,część solowo. Szkoda jedynie, że towarzyszącym instrumentem był akordeon, który czasem nie pasował do subtelnych melodii, jednak podobno wybórtego instrumentu był podyktowany 30-letnim przyzwyczajeniem wykonawców. Zapamiętałam jedną ze zwrotek przyśpiewki - "Nie masz, panie, nie masz jaku chłopa na wsi - świni ogon utnie, kapustę omaści". Ciekawe, jak dalej rozwinie się ten interesujący projekt?

Zgodnie z nazwą i przewidywaniami, po części mocno śpiewnej, najwięcej żywiołu wniósł ze sobą zespół ostatni. Trochę trzeba było na niego poczekać,bo się gdzieś zawieruszył w zakamarkach muzeum, ale dziurę programową łatał z właściwym sobie wdziękiem Maciej Szajkowski (z organizatorów), podającrozmaite "ogłoszenia parafialne". W końcu zespół się znalazł, popodpinał wszystkie kable i kabelki i zaczął grać. Żywiołak to formacja młoda -tworzą ją muzycy znani z innych grup okołofolkowych, którzy zebrali się, by, jak wieść gminna niesie, "powyciskać bardziej dziwaczne i niepodobnedo niczego brzmienia ze swoich instrumentów". Efekt był zdumiewający - trochę psychodelii, wyraźna inspiracja folklorem i dużo mocnych brzmień,doprawione tytułowym żywiołem wykonawców, stworzyły ciekawą mieszankę i nową jakość w polskim folku. Po raz pierwszy zespół widziałam na "MikołajkachFolkowych" 2005 w Lublinie (gdzie zdobył nagrodę publiczności) i był to jeden z jego pierwszych koncertów w ogóle. Teraz upłynęło zaledwiekilka miesięcy i widać, że grupa rozwija się w dobrym kierunku. W repertuarze znalazły się zarówno utwory śpiewane, jak i tylko instrumentalne,przy czym na szczególną uwagę zasługują mocne i ciekawie współbrzmiące wokale Anny Piotrowskiej i Izabely Byry. W piosence o Pietrze, którąfantastycznie i po wschodniemu wywodzi Piotrowska, człek się wprost przenosi na dzikie pola, z których natychmiast powraca, by zanurzyć sięw ponure sadzawki i jeziora, kiedy zaczyna się psychodeliczna pieśń o utopcach. Warto podkreślić, iż po tych paru miesiącach widać, że repertuarsię różnicuje - są i żywsze, i bardziej wytonowane kawałki; całość jest zróżnicowana i zarazem bardzo spójna w odbiorze. Ostre brzmienia gitaryelektrycznej, swoistej perkusji, a także "elektrycznych" skrzypiec czy liry Roberta Jaworskiego, jak również chrapliwy wokal Roberta Wasilewskiegosprawiają, że Żywiołak jest porządnym zespołem gotyckim polskiego folku.

Mimo że publiczność nie dopisała szczególnie tłumnie (nie wiedzieć czemu), atmosfera całego koncertu była serdeczna i swojska. Bez sztucznejbariery zespoły-publiczność wszyscy sobie gawędzili i żartowali między piosenkami. Ostatniego zespołu publika wypuścić nie chciała. Kto nie był,niech żałuje!

Skrót artykułu: 

2 marca w stołecznym Muzeum Etnograficznym odbył się koncert z cyklu "Muzyka w Muzeum" w bardzo urozmaiconym składzie. Zagrali i zaśpiewali:Widymo, Jarek Adamów z wiejskim zespołem śpiewaczym Sami swoi z Kopyłowa oraz Żywiołak.

Dział: 

Dodaj komentarz!