Werchowyna politechniczna

"Kiedy będzie grała Werchowyna na Polibudzie?", "Będzie w tym roku koncert Werchowyny?" - pytano na mieście. No i był - wprawdzie niew styczniu (jak zazwyczaj), lecz 7 marca, ale za to w repertuarze znalazły się piosenki wiosenne, a nie, jak zazwyczaj, kolędy.

Aula Politechniki Warszawskiej to wielka przestrzeń na środku budynku otoczona kilkoma piętrami krużganków, po których przepięknieroznoszą się echa pieśni. Granie na instrumentach wypada tam słabo, lecz śpiewy wielogłosowe brzmią pięknie, najlepiej chyba na wysokościpierwszego piętra. A oświetlony jedynie światłem świec, poustawianych wokół chóru, koncert nabiera specyficznego klimatu.

Werchowyna zaśpiewała kilka wesnianek - czyli piosenek śpiewanych na nadejście wiosny, kilka pieśni kupalnych, jak "Jak posiju rożu", byłyteż trawnice od słowackich Łemków, czyli pieśni śpiewane w czasie sianokosów i najwięcej - jak to w muzyce nie tylko ludowej bywa - piosenekmiłosnych. W większości repertuar stanowiły pieśni ukraińskie, przeplatane białoruskimi czy słowackimi. Koncert trwał około godziny i zostałnagrodzony gromkimi brawami, a na bis Werchowyna zaśpiewała przepiękne, sześciogłosowe "Woły".

Skrót artykułu: 

"Kiedy będzie grała Werchowyna na Polibudzie?", "Będzie w tym roku koncert Werchowyny?" - pytano na mieście. No i był - wprawdzie niew styczniu (jak zazwyczaj), lecz 7 marca, ale za to w repertuarze znalazły się piosenki wiosenne, a nie, jak zazwyczaj, kolędy.

Dział: 

Dodaj komentarz!