Muzyka zmusza czasem do wędrówki. Jednych po to, by, okruch za okruchem, zbierać natchnienia, zachwyty, oczarowania, by budować "swój muzyczny świat". Budować - dzięki spotkaniom z innymi ludźmi, także z tymi, którzy sami "dzielą się muzyką". Ci ostatni - muzykanci - też muszą zazwyczaj pokonać pewną drogę, by dotrzeć ze swym przekazem, ze swą opowieścią do słuchaczy.
Przeczytałem gdzieś brzmiące jak aforyzm zdanie, że życie muzyka jest jak życie Cygana - ciągle w drodze. Tak jest to zadomowione w naszej kulturze, wyobraźni, frazeologii. "Cygańskie życie" - a więc magiczne, tajemnicze i fascynujące, a zarazem pełne trudu, w nieustannym ruchu. Półżartem można by powiedzieć, że jak najbardziej pasujące do opisu postmodernistycznej kultury czy cywilizacji, również pozostającej w nieustannym "poruszeniu", ciągłej zmianie. A jednak to tylko pozór, bo "cygańska wędrówka" (w przeciwieństwie do "labilnej, chwiejnej postmoderny") jest jednak powolnym, rytualnym smakowaniem życia, a nie chaotycznym ruchem kuli bilardowej.