Jest we mnie Lubelszczyzna...
Po raz kolejny, o północy, okrążam nieistniejący dom, w którym słynny Dziadek Brandenburski ukrywał partyzantów AK w okolicach Urzędowa. Niedaleko stąd rozwidlają się wiosenne drogi. Jedna z nich zaprowadzi mnie do samego Annopola, skąd wrócę z workiem jabłek, lekkim jak opowieści Singera dla dzieci. Każde tych jabłek potoczy się kolejno na gościniec, rozwijając z przyprószonej złotem skórki, a okoliczne wróble uniosą je w górę na niteczkach i serpentynach w ten karnawałowy czas.