Wśród określeń, jakie usłyszałem po tegorocznej edycji Festiwalu Muzyki i Przyrody "Tam gdzie biją źródła", najbardziej przykuło mą uwagę to, że ma on charakter misyjny. Gdy trzy tygodnie potem uczestniczyłem w teatralno - plastycznej prezentacji Słonecznego Kasztelu z Przecznicy usłyszałem o powrocie na scenę obrzędu i celebracji, która wydaje mi się być jedną z sensowniejszych propozycji dla współczesnego teatru.
Myślę, że ruch folk powoli zaczyna u nas przybierać formy instytucjonalne. Wojtek Ossowski napisał encyklopedię o całym świecie folku, jaki mu się przedstawił w jego oczach i uszach. Włodzimierz Kleszcz zaprezentował swoją wizję w Sopocie. Czyż nie jest to duch Oświecenia i Pozytywizmu? Czy trzeba go od razu nazywać komercją, zamiast potraktować jako przykład, wzór i algorytm dla własnych projektów i propozycję dla Nowej Epoki? I choć są to przedsięwzięcia osobiste i prywatne, to czy ktoś świadomy i mądry określi je mianem przykładu "new age"? Choć nie są to przykłady odosobnione, gdy autentycznie nowe myślenie przedstawiane jest jako ponowne odkrywanie tego, co już było dawniej i gdzie indziej, to czy nie lepiej zając się tym, co jest, co spotykamy i co stoi nam na drodze? Może wtedy byłoby łatwiej nam uświadomić sobie, że jest i istnieje w każdym z nas i Odrodzenie i Barok i Romantyzm Wieków Średnich i współczesna Inkwizycja i polirytmia i Polihymnia, gust wykształcony i nieuzasadnione upodobanie.