Z Krzysztofem Ćwiżewiczem, muzykologiem mieszkającym na stałe w Londynie i współorganizatorem sesji Nimbusa, rozmawia Marcin Skrzypek.
Czytając artykuł Simona Broughtona w "FolkROOTS" zaskoczyło mnie, że w nagraniach Nimbusa pomagał polski muzykolog mieszkający na stałe za granicą i specjalizujący się w folklorze Podhala. Było to dla mnie dość dziwne zestawienie.
Sam mój wyjazd do Londynu wziął się po prostu z chęci zobaczenia Anglii i nauczenia się czegoś, ale pierwotnie miał to być zaledwie kilkumiesięczny pobyt. Plany te jednak musiałem zmienić, jak zresztą wielu innych Polaków, którzy byli za granicą pod koniec 1981 roku. Trzynastego grudnia czekałem na teściową na lotnisku Heathrow, ale samolot z Polski nie przyleciał i w ten sposób dowiedziałem się o stanie wojennym. Potem, w osiemdziesiątym drugim czy trzecim rozważaliśmy z żoną możliwość powrotu do kraju, ale mieliśmy już swoje sprawy w Anglii, urodziło się dziecko i tak zostaliśmy tam na stałe. Etnomuzykologia to też do pewnego stopnia była sprawa przypadku. Będąc już w Anglii interesowałem się różnymi rzeczami, między innymi kompozycją, dzięki której trafiłem do uniwersytetu londyńskiego, do Goldsmith's College. Tam spotkałem profesora Stanley'a Glassera, kompozytora angielskiego, i on, znając mnie i moje zainteresowania muzyką świata, poradził, abym zajął się właśnie etnomuzykologią. Magisterium robiłem z muzyki arabskiej, w Maroku i Egipcie.