Muzykant

Z satysfakcją - i skruchą, że dopiero teraz - informujemy, iż od kilku już miesięcy działa w Internecie lista dyskusyjna o nazwie Muzykant. Założył ją Karol Ejgenberg, znany również jako "Karol", który jej tematykę określił ogólnie jako "muzykowanie ludowopodobne". Jak wypowiada się w jednym ze swoich listów muzykowanie ludowopodobne to "SKRZYŻOWANIE PEWNEGO RODZAJU MUZYKI Z PEWNYM SPOSOBEM PODEJŚCIA DO NIEJ, spotykania się z nią, otwarte na "sąsiadów" w obu wymiarach tego "skrzyżowania", z zachowaniem pewnego środka ciężkości, który chciałbym ustawić, w pew-nym uproszczeniu, między autentyczną muzyką etniczną, a np. tzw. folk'n'rollem, przy czym osobiście za prądem i hałasem nie przepadam".

Co to jest lista dyskusyjna? Jest to rodzaj dystrybucji elektronicznej poczty, zwanej z polska "imejlem" (od angielskiego skrótu "e-mail"; electronic mail). Najpierw trzeba zapisać się na listę, co oznacza, że adres naszej e-mailowej skrytki będzie dodany przez program obsługujący listę do adresów innych abonentów, którzy zapisali się na nią wcześniej. Jeżeli teraz napiszemy jakąś wiadomość i wyślemy ją na adres listy, zostanie ona doręczona wszystkim abonentom. Każdy z nich będzie mógł ją przeczytać i wysłać odpowiedź, przy czym jeżeli zaadresuje ją na listę, dotrze ona także do wszystkich abonentów. Do każdej przesyłki program obsługujący pocztę dołącza informacje, z jakiego adresu została ona wysłana, więc po zapisaniu się na listę można wysyłać do jej abonentów także listy prywatne, zwykłym "imejlem", "w tajemnicy" przed innymi abonentami.

Można powiedzieć, że lista dyskusyjna jest rodzajem dobrze zorganizowanego "słupa ogłoszeniowego", który służyć może do upubliczniania swoich poglądów, jak również skrzynki kontaktowej, dzięki której można zdobyć kontakt z ludźmi o podob-nych zainteresowaniach. W przypadku Muzykanta jest to szczególnie ważne z uwagi na rozproszenie osób zainteresowanych muzykowaniem ludowopodobnym. Sama dyskusja na liście nie jest łatwa, jeżeli chce się ją prowadzić konsekwentnie. Zabiera bowiem dużo czasu, wymaga regularnego dostępu do terminalu sieci, osobistej determinacji i motywacji. Jeśli komuś tego wszystkiego brakuje, nie musi się jednak martwić - dyskusja na liście dyskusyjnej nie jest obowiązkowa. Jeżeli chodzi o Muzy-kanta, duża część listów dotyczy przede wszystkim pojedynczych spraw, ogłoszeń, pytań, sugestii, itp. Dzięki aktywności jego abonentów, a szczególnie "dobrego ducha" listy, Karola "Karola", Muzykant jest obecnie najsprawniejszym źródłem informacji o wydarzeniach i działaniach z kręgu ludowopodobnego w Polsce.

Szczegóły techniczne:

  1. Aby ZAPISAĆ SIĘ na listę, trzeba zaadresować list: listserv@plearn.edu.pl, nie podawać tematu w nagłówku, a w pierwszym wierszu listu napisać: subscribe muzykant imię nazwisko (lub nazwa organizacji, redakcji, zespołu, itp.), czyli np "subscribe muzykant Jan Kowalski". Po wysłaniu otrzyma się prośbę o potwierdzenie. Odpowiedź na nią adresuje się tak samo, nie umieszcza się tematu w nagłówku, a w pierwszym wierszu listu pisze się: OK. Zaraz potem powinien przyjść "liścik powitalny" od Karola. I jest się na liście.
  2. Aby NAPISAĆ COŚ na listę, trzeba zaadresować list: muzykant@plearn.edu.pl. Po wysłaniu przyjdzie list od "listserva" z informacją o doręczeniu listu aktualnej liczbie odbiorców-abonentów listy.
  3. Aby ZOBACZYĆ SKŁAD abonentów listy, trzeba zaadresować list: listserv@plearn.edu.pl, nie podawać tematu w nagłówku, a w pierwszym wierszu listu napisać: rev muzykant. W odpowiedzi przyjdzie wykaz z nagłówkiem in-formującym krótko o liście i jej parametrach technicznych.
  4. Aby ZOBACZYĆ chronologiczny ZAPIS wszystkich LISTÓW, które trafiły na listę w danym roku i miesiącu, trzeba za-adresować list: listserv@plearn.edu.pl, nie podawać tematu w nagłówku, a w pierwszym wierszu listu napisać: get muzykant log9706 albo get muzykant log9707, itd. W odpowiedzi, po paru minutach, przyjdzie plik "wszystkie listy w jednym" z danego miesiąca danego roku.
  5. Lista ma także swoje archiwum. Aby ZOBACZYĆ ZASOBY jej ARCHIWUM trzeba zaadresować list: listserv@plearn.edu.pl, nie podawać tematu w nagłówku, a w pierwszym wierszu napisać: get muzykant filelist. Aby OTRZYMAĆ wybrany PLIK z archiwum, trzeba postąpić analogicznie, a w pierwszym wierszu napisać: get nazwa pliku.

Wszystkie operacje z punktów 2-5 można przeprowadzać NIE BĘDĽC ZAPISANYM NA LISTĘ. W takiej sytuacji warto tylko pamiętać, aby pisząc list (punkt 2) dodać, żeby odpowiedzi były kierowane także na adres prywatny, bo inaczej się ich nie otrzyma. Po każdym liście do "listserva" uczestnik listy dostaje dodatkowo wiadomość o wykonaniu lub nie wykonaniu zadania oraz zacytowany w całości swój własny list, nie trzeba więc go dodatkowo zachowywać. List do "listserva" może za-wierać od razu po kilka poleceń napisanych w kolejnych wierszach listu, np.:

To: listserv@plearn.edu.pl
Subject:
subscribe muzykant Jan Kowalski
rev muzykant
get muzykant log9706
get muzykant log9707

Jeżeli ktoś może pisać listy z polskimi literami, niech lepiej ich nie używa, bo u wielu uczestników Muzykanta przybierają one formę spacji lub dziwnych znaczków, czasem zupełnie uniemożliwiających czytanie. Takie to już są cienie komputeryzacji. Zamiast znaków ż, ą, ć, ł itd. należy używać z, a, c, l itd. Zapewniam, że można się przyzwyczaić, tak do pisania jak i czytania tego typu tekstów. Dobrze, jeżeli długość listu jest minimalna. Praktyczniej jest wysyłać na listę kilka listów monotematycznych niż jeden "o wszystkim". Na liście obowiązuje forma towarzyska "ty", ale prywatnie można, wedle uznania, wrócić do "Pan/i". O bliższe informacje prosimy zwracać się do Karola na adres kke@plearn.edu.pl.

Na zakończenie proponujemy lekturę kilku listów z Muzykanta, które napisane zostały jeszcze na początku wakacji na temat Festiwalu Kultury Żydowskiej (program festiwalu zamieszczony był w czerwcowym numerze "Gadek"). Treść listów została nieco skrócona. Użyte w ostatnim z nich znaczki typu :-) należą do internetowej "grypsery" i oznaczają emocjonalne podejście autora do tego, co pisze, a więc sugerują także odbiór tekstów czytelnikowi. Aby zrozumieć znaczenie tego symbolu i nauczyć się go twórczo przekształcać wystarczy wyobrazić sobie, że :-) to po prostu przechylona w lewo uśmiechnięta "buźka", :-))). Pytanie zamykające ten wybór listów pozostawiamy bez odpowiedzi.


@@@
Subject: festiwal żydowski w Krakowie

... zaczął się w niedzielę, 29.06 znakomitym koncertem w synagodze Tempel. Trzech kantorów śpiewało, z Izraela, Pe-tersburga i Brooklynu. Pierwszy (Israel Rand), niesamowicie sprawny technicznie, był w stanie zaśpiewać najdziwniejsze i najbardziej nieprawdopodobne konfiguracje dźwięków, ale ducha w jego śpiewaniu nie było. Dwaj pozostali natomiast, Boruch Finkelstein z Rosji, a zwłaszcza Ben Zion Miller z USA, byli znakomici. Miller, mocno zaokrąglony starzec z siwą brodą, śpiewał pięknie i z taką lekkością i radością jak się oddycha czystym powietrzem. Wspólne śpiewanie trzech kantorów było piękną, wspaniałą, podniosłą formą rozmowy pomiędzy nimi. To warto było przeżyć.

Następnym koncertem był koncert zespołu Kroke. Rozczarowanie. Zespół ten znam z lepszych wykonań. Na poniedział-kowym koncercie najwyraźniej chcieli się popisać. Techniczne sztuczki, zabawy z instrumentami, w których zresztą wykazali ogromna sprawność i oryginalność, zdominowały ich występ. W ich muzyce nie było melodii, nie było boga. Były natomiast, i to w dużej ilości, olśniewające popisy instrumentalne. Może ktoś właśnie to lubi, ale mnie brakowało melodii żydowskich, które Kroke potrafi zagrać z ogromnym kunsztem, delikatnością, przejmująco.

Wczorajszy występ Szury Lipowsky wypadł z programu z powodu choroby piosenkarki, a szkoda. Szura L. ze swym delikatnym, kruchym głosem potrafi wyczarować nastrój. Jej interpretacje znanych piosenek żydowskich, oryginalne i mocno naznaczone jej osobowością, łatwo się przyjmują, uwodzą.

Dziś Andy Statman. Bardzo jestem ciekawa tego koncertu.

Pozdrawiam wszystkich muzykantów i muzykantki.

Sławka Walczewska
@@@
Helou, muzykantki i muzykanci!

Gorąco pragnę podzielić się z wami wrażeniami z ostatnich wydarzeń muzycznych festiwalu żydowskiego. Nadmieniam, że nie zgadzam się z opinią Sławki, jakoby Kroke było nie bardzo. Owszem, akordeonista i kontrabasista momentami grali coś w rodzaju wirtuozerskich wprawek na guziczkach i na strunach rodem z zajęć na Akademii Muzycznej, ale poza tym koncert był bardzo bardzo, jak zwykle u Kroke. Skrzypka, który grał na altówce można by słuchać do rana i prosić jeszcze o przedłuże-nie do wieczora. Czy ktoś z was zna Kroke?"

Wczoraj grał The Andy Statman Quartet. Niezbyt wiele chasydzkich melodii można było wysłyszeć z tego, co roz-brzmiewało ze sceny - mnie się to kojarzyło raczej z free jazzem, który wywołuje u mnie drgawki. Jak słusznie zauważyła Sławka, lider zespołu Andy Statman śmiał się od ucha do ucha, kiedy Kenny Werner zaczynał wygrywać na fortepianie coś bardziej zbliżonego do chasydzkich melodii. A może po prostu tak bardzo mu się podobało, kto wie. Po raz kolejny przekona-łam się, że klarnet to jeden z najcudniejszych instrumentów, jakie istnieją na świecie - jego dźwięk jest ------ (jeśli ktoś umie to określić, to proszę bardzo!). Zapowiadano Statmana jako wirtuoza klarnetu i mandoliny: co do pierwszego to rzeczywiście, ale co do mandoliny, to nie było tego słychać. Nadstawiałam uszu, bo sama gram na mandolinie, ale moje oczekiwania na tym "odcinku" nie zostały spełnione. Za to spełniły się oczekiwania dziennikarki Wyborczej, która napisała o "mistycznym osłupie-niu". No i dobrze, że chociaż prasie podobało się wygranie "nostalgii i uporu muzyki żydowskiej kilku wieków w brawurowych improwizacjach jazzowych". Może publiczność jest niedokształcona i niewyrobiona muzycznie, psia jej mać? Sporo ludzi pospiesznie opuszczało salę przed zakończeniem i przed bisem. Ja, wstrząsana raz po raz drgawkami, wytrwałam do końca, dumając nad swoim brakiem entuzjazmu, boską istotą klarnetu i niedopieszczeniem mandoliny.

Dziś wieczorem gra Vurma ze Szwecji.

Z serdecznymi szalomami Beata Kozak


@@@

Wczoraj grała Vurma, 3 chłopaków i 2 dziewczyny ze Szwecji. Panie grały na akordeonie i na saksofonie, a panowie na puzonie, gitarze i klarnecie. Vurma akompaniuje Leonowi Blankowi, który na festiwalu prowadzi warsztaty tańca chasydzkiego, a na ich koncercie zadziałał jak dobry duch, bo pojawił się na scenie w momencie, kiedy Vurma pogrywała coraz anemiczniej, a publika zaczynała popadać w melancholię. Zatańczył chasydzki taniec ze wznoszeniem rąk do nieba itp, na co publika oszalała - i od tego momentu było już żywiej i weselej. Leon Blank porwał ludzi do tańca, głównie tych, którzy brali udział w jego warsztatach, i zaczęło się tańcowanie wokół widowni teatru Bagatela - około 40 osób ujęło się za ramiona i długim sznurem przetupywało naokoło reszty, która klaskała i wydawała z siebie odgłosy zachwytu i entuzjazmu. Były bisy i ogólna szczęśli-wość.

Jako ostatni w cyklu 5 koncertów występuje White Bird. Lassen wir uns ueberraschen, jak mówią Niemcy, czyli - dajmy się zaskoczyć.

Szalom! Beata Kozak


@@@

Wczoraj jako ostatni w cyklu koncertów grał White Bird, żydowsko-arabski duet. Arab Taiseer Elias grał na arabskiej lutni i na skrzypcach, a Żyd, Miguel Herstein, na klasycznej gitarze i banjo. Swoim wspólnym graniem chcą pokazać, że zgoda między Palestynczykami i Żydami na Bliskim Wschodzie jest możliwa. Bardzo ładnie ze sobą dialogowali. To chyba już trady-cja w teatrze Bagatela, że po przerwie jest zawsze ciekawiej niż przed; tak było też w przypadku Białego Ptaka. Arabska lutnia pobrzmiewała pustynnie, orientalnie, ma przyjemny chrapliwy dźwięk. Może się czepiam, ale wydaje mi się, że jednak impro-wizacja to ogromna sztuka i kiedy się tej sztuki nie ma opanowanej niemal perfekcyjnie, wtedy improwizowanie przypomina ćwiczenie karkołomnych (palcołomnych) kombinacji na strunach albo popisywanie się sprawnością techniczna, albo prezentacje możliwości instrumentu. Trochę to było nużące. Na koniec panowie zagrali energiczną kołysankę i dali bis.

Koncerty, koncerty i po koncertach. Wszystkie 4, na których byłam, różniły się od siebie wyraźnie. Jako druga miała grać Shura Lipowsky z zespołem, ale zamiast grać, leżała chora w hotelu. Nie ma jej też wśród grających na finałowym koncercie na Kazimierzu dziś wieczorem. Ciekawe, jaką muzykę gra - gdyby nie to, że widziałam ją na obrazku, można by podejrzewać, że Shura Lipowsky w ogóle nie istnieje. Organizatorzy koncertu mogliby sobie zażartować, w końcu, dlaczego nie. Tak jak ongiś Gałczyński, który napisał kilkusetstronicową pracę doktorską o wymyślonym przez siebie angielskim poecie. Szacowna komisja egzaminatorska była już w komplecie, kiedy jednemu z profesorów zachciało się przeczytać fragment dzieła omawianego poety w oryginalnym wydaniu - i sprawa się rypła.

Z tradycyjnym szalom z Krakowa Beata Kozak


@@@

... mam też do Niej [Beaty] i do Sławki inne pytanie, związane z krakowskim Festiwalem Kultury Żydowskiej, który tak barwnie opisują. Chodzi mi o związki programu i atmosfery festiwalu z wąsko rozumianą kulturą ludową. Miejsce festiwalu, dzielnica Kazimierz, jest nieprzypadkowe, ale to nie tylko, jak się często podkreśla, XVI-wieczne synagogi i kirkut, ale przede wszystkim sztejtl, w którym od wieków do II wojny światowej żyli ludzie, w tym "prości", i ich muzyka. Nigdy nie byłem na tym festiwalu (od lat bardzo rzadko ruszam się z Warszawy :-((( ) i go bezpośrednio nie znam, a spośród zapowiadanych wykonawców tylko wspominaną tu grupę Kroke i kantora z Łodzi, Symche Kellera. Czy festiwal był naprawdę, jak pisała ta "osłupiała" recenzentka "Gazety Wyborczej", jakąś wędrówką w czasie? Czy muzyka i nastrój miały coś wspólnego z życiem, jakie toczyło się na tamtych uliczkach przed pół wieku i wcześniej? Czy ktoś śpiewał lub grał melodie towarzyszące codzienne-mu życiu tamtych "prostych" ludzi w sposób bliski oryginałowi, niestylizowany lub przynajmniej nie nazbyt aktorsko lub pre-tensjonalnie? Nie jest to przytyk do żadnego ze znanych mi wykonawców, ale w całym pejzażu polskiej muzyki ludowej muzy-ka polskich Żydów i w ogóle cała kultura języka jidysz jest tą, o której najbardziej można mówić wyłącznie w czasie przeszłym - mam tu na myśli ciągłość przekazu tradycji i formę wykonania (w porównaniu np. z muzyką etnicznie polskich chłopów, polskich Cyganów, Łemków, Ukraińców, Litwinów, Białorusinów, czy Niemców, choć 3 grupy tych ostatnich, które poznałem, z tradycyjna forma też nie mają wiele wspólnego:-( ). Czy festiwal ten był jakimś spotkaniem się tamtych byłych mieszkańców krakowskiego Kazimierza ze śpiewającymi, grającymi, tańczącymi i słuchającymi tam muzyki obecnie, czy też, czego, sądząc po innych "imprezach", się obawiam (chodź to nic złego, ale szkoda zmarnowania okazji), tylko pretekstem do zaprezentowania współczesnej muzyki Żydów z całego świata, w tym nawiązującej śladowo do tego, co rozbrzmiewało niegdyś na Kazimierzu??? Blajb gezund mir Kroke ...

Skrót artykułu: 

Z satysfakcją - i skruchą, że dopiero teraz - informujemy, iż od kilku już miesięcy działa w Internecie lista dyskusyjna o nazwie Muzykant. Założył ją Karol Ejgenberg, znany również jako "Karol", który jej tematykę określił ogólnie jako "muzykowanie ludowopodobne". Jak wypowiada się w jednym ze swoich listów muzykowanie ludowopodobne to "SKRZYŻOWANIE PEWNEGO RODZAJU MUZYKI Z PEWNYM SPOSOBEM PODEJŚCIA DO NIEJ, spotykania się z nią, otwarte na "sąsiadów" w obu wymiarach tego "skrzyżowania", z zachowaniem pewnego środka ciężkości, który chciałbym ustawić, w pew-nym uproszczeniu, między autentyczną muzyką etniczną, a np. tzw. folk'n'rollem, przy czym osobiście za prądem i hałasem nie przepadam".

Dodaj komentarz!