Rok zdalnego folkloru i folku

Felieton. Maria Baliszewska

Warto spojrzeć na ten przedziwny rok 2020. Tyle przeżyć, tyle wydarzeń, które nie zdarzyły się, tyle starań, by było normalnie, nawet w kwestii kultury ludowej. Dziedziny, która ucierpiała mocno tak jak wiele innych dziedzin kultury, bo absolutna większość zaplanowanych festiwali, warsztatów, koncertów, spotkań została odwołana, ale jednak nie wszystko zostało stracone. A życie torowało sobie drogę mimo przeszkód.
Odbyło się więc, choć w skromnej formie i opóźnione, przyznanie i wręczenie Nagród im. Oskara Kolberga. W gronie nagrodzonych znalazły się ważne postaci szeroko pojętej kultury ludowej, a wśród nich m.in. Lech Śliwonik, teatrolog i twórca Sejmiku Wiejskich Teatrów, kapela Mogilanie, Antoni Malczak, którego działania spowodowały ożywienie folkloru ziemi sądeckiej, czy dudziarz Antoni Gluza. I „Pismo Folkowe”. Wymieniłam tylko małą grupę nagrodzonych, ale widać wachlarz różnorodnych dziedzin. Nagroda ma znaczenie, bo nie tylko docenia dokonania wybitnych osób, ale też wskazuje kierunki działania dla ochrony tej cennej dziedziny, jaką jest kultura ludowa.
Kolejnym ważnym wydarzeniem, które odbyło się mimo pandemii, jest Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu. Miał miejsce nie w czerwcu, a pod koniec sierpnia, nie w całym mieście, a w specjalnym namiocie, za to z internetową transmisją koncertów – po raz pierwszy i pewnie nie ostatni. Festiwal, choć tak ograniczony, gościł wielu świetnych wykonawców, co znaczy, że folklor muzyczny wciąż ma się dobrze mimo licznych przemian i ogłaszania jego śmierci. Także przeze mnie lata temu. Jak dobrze jest się pomylić! Z tego festiwalu zapamiętałam przede wszystkim liczny udział młodej generacji muzyków i śpiewaków. Wśród nich świetną kapelę trzynastolatków z Jabłonki na Orawie, kapelę Huzary z Gronia, którą tworzyli dwudziestoparolatkowie, dziewiętnastoletniego górala z Bańska Niżnego, który wspaniale grał na złóbcokach. Byli też młody mistrz Michał Umławski z jeszcze młodszymi uczniami na dudach, młodzieżowa kapela z Dynowa, której rozległy repertuar pochodzi od sławnej kapeli Sowów. Przeglądam zeszyt z notatkami i widzę, jak wiele dziesiątek (najwyższych ocen) postawiłam! Jest moc, przekaz i ciągłość. Tę ciągłość było także widać na ostatnim w tym roku festiwalu Mikołajki Folkowe, gdzie w konkursie startowało wielu bardzo dobrych wykonawców (Wernyhora, Zołotar, Amirova Trio, Traditune, Emigrah i inni), choć muzyka nie była grana na żywo, a przekazywana zdalnie. I nie tradycyjna, a folkowa. Odbywały się – też zdalnie – konferencja i ciekawa sesja naukowa „Folk – folklor – folkloryzm”. Ten optymistyczny felieton będący rzutem oka na folklor w pandemii na podstawie obserwacji kilku wydarzeń, boć przecie było ich więcej, zakończę rzutem oka na parę płyt. Już niezwiązanych stricte z folklorem, ale po prostu świetnych muzycznie. Premiery tych płyt odbyły się jesienią.
Rok zdalnego folkloru i folkuPowstawały już w pandemii, przy ograniczeniach spotkań, koncertów, muzykowania. „Sukoterapia” Marii Pomianowskiej jest właśnie prostą odpowiedzią na epidemię COVID-19, próbą leczenia muzyką, a muzykoterapia ma długą historię, aż do starożytnej Grecji nawet się cofając. Muzyka tej artystki koi zszargane nerwy, pozwala wyciszyć się, rozpłynąć w dźwiękach. Dźwiękach granych na suce biłgorajskiej i fideli płockiej – ulubionych instrumentach Pomianowskiej, zrekonstruowanych dla niej przez nieżyjącego już warszawskiego lutnika Andrzeja Kuczkowskiego. Pod koniec roku ukazały się też dwie znaczące płyty „Uwodzenie – melodie z Urzecza” Kapeli ze Wsi Warszawa i dziesiąty album Jarosława Bestera „Bajgelman. Get to tango”. Źródłem inspiracji tej ostatniej płyty jest muzyka przedwojennego kompozytora Dawida Bajgelmana, który pisał szlagiery, tanga, a w czasach Zagłady przejmujące pieśni. Aranżacje Jarosława Bestera, znakomitego akordeonisty i kompozytora, utrzymane są we własnym, Besterowskim, nowatorskim i poruszającym stylu. Poruszająca jest też płyta Kapeli ze Wsi Warszawa. „Uwodzenie” uwodzi muzyką, której źródłem jest muzyczna tradycja mazowieckiego mikroregionu nadwiślańskiego Urzecza. Jest ponadczasową opowieścią snutą przez utalentowanych artystów. Nawet ponad czas pandemii.

Maria Baliszewska

Sugerowane cytowanie: M. Baliszewska, Rok zdalnego folkloru i folku, "Pismo Folkowe" 2020, nr 151 (6), s. 23.

Skrót artykułu: 

Warto spojrzeć na ten przedziwny rok 2020. Tyle przeżyć, tyle wydarzeń, które nie zdarzyły się, tyle starań, by było normalnie, nawet w kwestii kultury ludowej. Dziedziny, która ucierpiała mocno tak jak wiele innych dziedzin kultury, bo absolutna większość zaplanowanych festiwali, warsztatów, koncertów, spotkań została odwołana, ale jednak nie wszystko zostało stracone. A życie torowało sobie drogę mimo przeszkód.

Dział: 

Dodaj komentarz!