Wielkanocne zwyczaje Serbołużyczan

Łużyce

Serbołużyczanie posiadają interesujące tradycje wielkanocne, z których wiele odnajdziemy w niektórych regionach Polski, a inne będą nam zupełnie nieznane. Dzięki zaangażowaniu wielu instytucji i osób prywatnych przetrwały do dziś. Część z nich stanowi niemałą atrakcję turystyczną. Warto jednak pamiętać, że coś, co dla osób z zewnątrz może być barwnym widowiskiem, to głębokie przeżycie dla Serbów Łużyckich, dla których stanowi ono część ich tożsamości narodowej.

Obyczajem, który jest wciąż szeroko rozpowszechniony na Łużycach jest tzw. wielkanocny prezent od chrzestnego. Kiedyś był to tradycyjnie piernik oraz słodka bułka, dzisiaj może to być kilka pięknie ozdobionych jajek, niewielka suma pieniędzy czy słodycze.
W przeszłości, ale często i dziś, dzieci bawią się w tzw. walkowanje jajow, czyli dosłownie kulanie jajek. Jajka są spuszczane np. z niewielkiego, porośniętego trawą pagórka. Dziecko, któremu podczas tej zabawy uda się trafić jajko innego uczestnika gry, otrzymuje niewielką nagrodę. Pierwotnie zwyczaj ten był powiązany z przywoływaniem urodzaju. Wierzono, że dzięki toczeniu jajek przez łąki i pastwiska, urośnie później bujna trawa.
Inną praktykowaną do dziś tradycją jest tzw. jatšowne spiwanje, czyli śpiew wielkanocny. Jeszcze w latach 50. XX wieku w ewangelickiej części Łużyc zwyczaj ten był praktykowany w bardzo wielu miejscowościach. Dziś jest on nieco rzadszy, jednak nie zaginął. Śpiew wielkanocny rozpoczyna się na cztery tygodnie przed Niedzielą Wielkanocną. Jego punkt kulminacyjny przypada na Wielki Piątek, zaś koniec w dzień Zmartwychwstania. Grupa kobiet w tradycyjnych strojach przechodzi przez daną miejscowość, śpiewając pieśni religijne, co ma chronić jej mieszkańców przed złem, a także przynieść w nadchodzącym roku dobre zbiory.
Jeszcze innym zwyczajem jest tzw. jatšowy wogień, czyli ogień wielkanocny. Tą tradycję możemy znaleźć jednak nie tylko u Serbołużyczan, ale i u Niemców czy w niektórych regionach Polski. Obyczaj ten ma swoje źródło w znanym wśród wielu społeczeństw wierzeniu, że ogień ma siłę oczyszczającą. Opracowania podają, że rozpalanie ognia wielkanocnego wciąż ma miejsce w ponad stu łużyckich wioskach. Wierzono, że im wyżej sięgał blask ognia, tym większe i bardziej urodzajne miały być nadchodzące zbiory.
Najbardziej popularną tradycją wielkanocną jest niewątpliwie zdobienie jaj. Najstarsza znana wzmianka o łużyckich jajkach wielkanocnych pochodzi z roku 1700. Popularne na Łużycach są techniki wydrapywania, ozdabiania wydmuszek gorącym woskiem, tzw. rysowanki i skrobanki, wytrawianie (dawniej przy użyciu soku kapuścianego) czy barwienie jaj barwnikami naturalnymi (głównie gotowanie w łupinach cebuli, lecz także przy użyciu buraków ćwikłowych i ziemniaków). Wzory zdobnicze były wcześniej przekazywane w poszczególnych rodzinach z pokolenia na pokolenie, jednak nie były tak misterne jak dzisiaj. Istniały również pewne uniwersalne ornamenty, powtarzające się w konkretnych regionach Łużyc. Wracając do tematu samego zdobienia jajek, czynność tą wykonywano najprawdopodobniej w Wielki Piątek, być może również w Wielką Sobotę. Warto przypomnieć, że wcześniej ludzie nie mieli zbyt wiele wolnego czasu na tego typu zajęcia, choć nie można zaprzeczyć, iż przykładano dużą wagę do estetyki pisanek. Pomalowane jajka wręczano chrześniakom, o czym krótko wspomniałam wyżej, uważano je bowiem za podarki, a nie pamiątki czy ozdoby.
Istnieje jeszcze jeden szczególnie ciekawy, a moim zdaniem mało znany zwyczaj, który chciałabym krótko przybliżyć. Przybiera on na katolickich Łużycach tak spektakularną formę, że co roku gromadzi tłumy ciekawskich, nie tylko miejscowych, ale i turystów, często z bardzo odległych zakątków Europy, a nawet świata. Tej formy świętowania Wielkanocy nie zniszczył nawet ustrój byłego NRD, możemy więc mówić o jego ciągłości od 1541 roku. Mowa tutaj o tzw. wielkanocnej kawalkadzie jeźdźców (głuż. křižerjo, niem. Osterreiten), procesji konnej, która wędrując od wioski do wioski w Niedzielę Wielkanocną, ogłasza wszystkim dobrą nowinę – Zmartwychwstanie Jezusa. Nie jest to jednak typowo łużycki zwyczaj religijny, jest bowiem praktykowany do dziś również w Austrii, Tyrolu, niektórych regionach Szwajcarii oraz w Polsce, na Śląsku. Tradycyjna, znana już w średniowieczu, trasa procesji na Łużycach wiodła z miejscowości Wittichenau (głuż. Kulow) do Ralbitz (głuż. Ralbicy) i liczyła ok. 11 km. Współcześnie istnieje kilka tras, którymi podąża procesja, zaś liczbę wszystkich biorących w niej udział jeźdźców szacuje się na około 1,5 tys. Mimo że zarówno stroje, wyposażenie i utrzymanie koni leży w gestii prywatnej jeźdźców, na podstawie statystyk można stwierdzić, że ich liczba od lat 90. XX wieku stale rośnie.

Trasy przejazdu
Ralbitz – Wittichenau (głuż. Ralbicy – Kulow)

Do XVI wieku procesja kierowała się nie do Ralbitz, lecz do miasta Hoyerswerda (głuż. Wojerecy). Później, z powodu przejścia wspomnianego miasta pod religijny wpływ protestantów, zmieniono trasę. Warto wspomnieć, że Ralbitz przyciąga turystów nie tylko kawalkadą jeźdźców, lecz także swoim cmentarzem obok kościoła św. Katarzyny. Mówi się, że jest to jedyny taki cmentarz w całej Europie. Charakteryzują go białe, proste krzyże na każdym nagrobku, bez względu na pochodzenie czy zawód zmarłego. Mają one symboliczne znaczenie – przed Bogiem wszyscy są równi i od tej zasady nie ma żadnych wyjątków.

Crostwitz – Panschwitz-Kuckau (głuż. Chrósćicy – Pančicy-Kukow)
Crostwitz to miejscowość nazywana sercem łużyckiego obszaru językowego i miejsce, gdzie na co dzień mówi się po serbołużycku. Jako ciekawostkę dodam, że w 1790 roku ksiądz proboszcz zabronił, z nieznanych przyczyn, wielkanocnej kawalkady i odmówił wydania sztandarów z zakrystii. Nie przeszkodziło to jednak wiernym w uszyciu własnych sztandarów i zorganizowaniu procesji mimo protestów proboszcza. Od tego czasu tradycją w Crostwitz stało się, że pierwsza para jeźdźców trzyma dwa sztandary.

Nebelschütz – Ostro (głuż. Njebjelčicy – Wotrow)
Nebelschütz stanowi terytorialnie najmniejszą serbołużycką parafię. Tradycja wielkanocnej kawalkady jeźdźców istnieje tutaj od XVI wieku, została zaniechana tylko raz, w czasie trwania wojny trzydziestoletniej. W Ostro możemy zaobserwować pewien ciekawy zwyczaj, a mianowicie z samego rana w Niedzielę Wielkanocną jeźdźcy objeżdżają pola, należące do parafii, i modlą się o urodzaj. Dopiero później, w południe rozpoczynają procesję.

Radibor – Storcha (głuż. Radwor – Baćoń)
W miejscowości Radibor doszło w 1623 roku do tzw. wojny jeźdźców wielkanocnych. Władca ziemski Radiboru, Christoph von Minkwitz, zabronił bowiem procesji, chcąc na siłę nawrócić ludność na protestantyzm. Jak donoszą źródła historyczne, doszło do rękoczynów między jeźdźcami a poddanymi Christopha von Minkwitz, zatrudnionymi w jego posiadłości. Później, z bliżej nieznanych przyczyn, zaniechano procesji konnej aż do 1882 roku, kiedy ponownie się odbyła. W Storcha procesji musiano zaprzestać z powodu niedoboru koni w latach 1973–1977, jednak już od 1978 roku mieszkańcy miasteczka mają także swoich jeźdźców na procesji. Tradycja partnerstwa między miastami istnieje od 1892 roku.

Bautzen – Radibor (głuż. Budyšin – Radwor)
Do końca XVIII wieku Budziszyn co roku świętował zmartwychwstanie Chrystusa procesją konną. Potem zaniechano tego zwyczaju aż do 1927 roku, kiedy to jedynie siedmiu jeźdźców wzięło udział w kawalkadzie. W roku następnym Budziszyn miał już dużo liczniejszą grupę reprezentantów. Niestety końcówka lat 60. XX wieku przyniosła ze sobą kolejną przerwę. Z jednej strony chodziło o niedobór koni, z drugiej o brak szerszego zainteresowania społeczeństwa. W 1993 roku wznowiono tradycję i od tego czasu jeźdźcy udają się co roku w Niedzielę Wielkanocną do Radibor.

Co ważne, przy planowaniu tras procesji zadbano o to, aby się nie krzyżowały. Jest to jedna z głównych zasad organizacyjnych, której korzenie sięgają początków tej tradycji. Jeźdźcy ubrani są na czarno, noszą białą koszulę, często czarną muszkę, obowiązkowo czarny cylinder oraz białe rękawiczki. W czasie pochodu wszyscy uczestnicy śpiewają pieśni kościelne, odmawiana jest też modlitwa błagalna o dobre zbiory. Niesione są również sztandary, które zachwycają kunsztem wykonania. Wiele z nich jest przeznaczonych wyłącznie na tę okazję, można je więc podziwiać tylko raz w roku, właśnie w Wielkanoc. Wszystkich, którzy pragną świętować Zmartwychwstanie w ten uroczysty sposób, zapraszam na Łużyce Górne (katolickie). Dokładne godziny rozpoczęcia procesji różnią się w zależności od trasy, wiele miejscowości umieściło dokładne informacje w internecie już na początku roku. Ponieważ, jak już wspomniałam, kawalkada przyciąga tłumy turystów, warto rezerwować noclegi w okolicznych wioskach i miasteczkach z dużym wyprzedzeniem.

Korzystałam z wiedzy własnej zdobytej podczas wieloletniej kwerendy na Łużycach Górnych oraz poniższych publikacji.
H. Fascyna, J. Matschie, Sorbische Bräuche, Budziszyn 1992.
S. Dietrich, H. Löttler, Wir Osterreiter: über den religiösen Brauch in der Oberlausitz, Budziszyn 1992.

Justyna Michniuk

Skrót artykułu: 

Serbołużyczanie posiadają interesujące tradycje wielkanocne, z których wiele odnajdziemy w niektórych regionach Polski, a inne będą nam zupełnie nieznane. Dzięki zaangażowaniu wielu instytucji i osób prywatnych przetrwały do dziś. Część z nich stanowi niemałą atrakcję turystyczną. Warto jednak pamiętać, że coś, co dla osób z zewnątrz może być barwnym widowiskiem, to głębokie przeżycie dla Serbów Łużyckich, dla których stanowi ono część ich tożsamości narodowej.

Fot. J. Michniuk: Serbskie jajka wielkanocne

Dział: 

Dodaj komentarz!