Na wszystko jest sposób

Płodność

Fot. Jacques Callot, La mère et ses trois enfants, akwaforta, 1622–1623, Polona

W polskiej kulturze dziecko symbolizuje początek, a jego pojawienie się w rodzinie jest łączone z błogosławieństwem. Miało i ma również wymiar ekonomiczny. Dzisiaj młodzi rodzice zastanawiają się nad warunkami bytowymi, jakie są w stanie zapewnić swoim pociechom, dawniej myśleli nad tym, jakie warunki zapewnią im ich dzieci, czego pogłosem jest powiedzenie, że bezdzietnemu nie będzie miał kto szklanki wody podać na starość.

Chyba szczególnie na wsi dzieci traktowano jako darmową siłę roboczą. Aby uchronić się od braku potomstwa, małżonkowie starali się więc (niekiedy na wszelkie sposoby), by rodzina była duża. Niestety, nie zawsze los im sprzyjał. Wówczas zgodnie z ludowymi zaleceniami starano się sięgnąć po sprawdzone metody. Za skuteczne uważano, o czym opowiadała mi moja babcia, zjedzenie przez kobietę kurzego jajka z dwoma żółtkami. Inne mające zapewnić kobiecie płodność „potrawy” to organy płciowe intensywnie mnożących się zwierząt (koguta, zająca, wieprza). Sądzę, że wizja powiększenia rodziny wynagradzała walory smakowe tych magicznych dań. Również krew zdobyta podczas porodu, od świeżo upieczonej matki, miała mieć magiczną moc... Doświadczenie na pewno pozostawało w pamięci przyszłych rodzicielek do końca życia, szczególnie jeśli przyniosło oczekiwany efekt. Były i mniej dramatyczne sposoby radzenia sobie z problemami z płodnością. Zalecano na przykład kobiecie zdobycie (i spożycie) śliny z resztkami wody, które wypływały z pyska śnieżnobiałego ogiera podczas pojenia. Koń przecież symbolizuje męską potencję, biały – wesele i rodzinę, a jego ślina... Właściwości wspomagające płodność miały mieć również napary z barwinka i kokornaka. Gorzej, jeśli przyczyna kłopotów z poczęciem leżała po stronie mężczyzny, czego oczywiście zwykle nie brano pod uwagę. Wtedy i tak wszelkie stosowane przez kobietę „niezawodne” środki były bezskuteczne.
Poczęcie dziecka to jeden problem, drugi to sprowadzenie na ten świat potomka określonej płci, najlepiej syna. Dominujący w polskim społeczeństwie patriarchat powodował, że syn był zdecydowanie bardziej pożądany niż córka, pogardliwie nazywana dziurawcem. Przedłużał życie rodziny, był silniejszy do pracy w polu, nie wnosił posagu… no same zalety! Zatem, by szczęście dopisało rodzinie i pojawił się chłopiec, zalecano podejmowanie działań, które niejako „prowokowały” zaistnienie pożądanego stanu. Związanymi z męskością rekwizytami były bat i cep – narzędzia gospodarza. Zalecano więc, by znajdowały się w otoczeniu potencjalnej matki w trakcie poczynania potomka i by były przez nią używane we wczesnym stadium ciąży.
A kiedy już się udało osiągnąć stan brzemienny, pół wsi znało „prawdę”. Czym zatem ciąża się objawiała? Sam zanik menstruacji mogła zauważyć początkowo jedynie główna zainteresowana. By potwierdzić stan błogosławiony, skrapiała ona własnym moczem posiany jęczmień i pszenicę. Kiedy zboża wzeszły wcześniej niż te podlane wodą, „test ciążowy” był pozytywny. Nie tylko tempo wzrostu roślin skropionych moczem miało znaczenie, ale także kolejność plonów poddanych testowi. Kiedy pszenica wykiełkowała pierwsza, zapowiadała córkę, a gdy najpierw pojawił się jęczmień, wróżył syna. Zmiany na twarzy matki były widoczne znacznie wcześniej niż zaokrąglenia ciała. Z tych oznak wprawione osoby były w stanie, niczym USG, odczytać płeć dziecka. Matki miały tracić urodę, gdy nosiły pod sercem dziewczynkę, a zyskiwały piękno, gdy na świat miał przyjść syn. Również zachcianki smakowe wskazywały na stan brzemienny i płeć dziecka. Ochota na słodkie potrawy wróżyła dziewczynkę, zaś wytrawne pokusy świadczyły o chłopcu. Wnikliwa, wzajemna obserwacja, zazwyczaj kobiet, była szybsza niż jakiekolwiek symptomy zauważone przez samą brzemienną. Widoczna chęć na różne smaki lub wrażliwość na zapachy, a także występujące w tym okresie mdłości wskazywały na to, że rodzina się powiększy. O zgrozo, gdy któraś z panienek najzwyczajniej w świecie się zatruła i wymioty nie dawały jej spokoju przez dłuższy czas. W chwili, gdy kształt ciała przyszłej matki zmieniał się i pojawiały się wyraźne krągłości, nie dało się już utrzymać dłużej w tajemnicy dobrych wieści. Wtedy kształt brzucha miał wskazać płeć dziecka. Ten bardziej szpiczasty zapowiadać miał narodziny syna, zaś bardziej okrągły i rozłożony na boki – córkę. Na szczęście, obecnie kobiety nie muszą czekać, aż zboże urośnie, by sprawdzić, czy są w ciąży, a ultrasonograf mimo rzadkich pomyłek jest w stanie określić płeć dziecka zdecydowanie bardziej precyzyjnie niż wnikliwa obserwacja sąsiadki za płotem.

Małgorzata Słowik

 

Sugerowane cytowanie: M. Słowik, Na wszystko jest sposób, "Pismo Folkowe" 2021, nr 154 (3), s. 33.

Skrót artykułu: 

W polskiej kulturze dziecko symbolizuje początek, a jego pojawienie się w rodzinie jest łączone z błogosławieństwem. Miało i ma również wymiar ekonomiczny. Dzisiaj młodzi rodzice zastanawiają się nad warunkami bytowymi, jakie są w stanie zapewnić swoim pociechom, dawniej myśleli nad tym, jakie warunki zapewnią im ich dzieci, czego pogłosem jest powiedzenie, że bezdzietnemu nie będzie miał kto szklanki wody podać na starość.

Fot. Jacques Callot, La mère et ses trois enfants, akwaforta, 1622–1623, Polona

Dział: 

Dodaj komentarz!