Nawet psy przestały haukać Felieton. Grzegorz Józefczuk
Pogrzeb odbył się we wsi Stopczatiw położonej w centrum Huculszczyzny, gdzieś między Kołomyją na północy, Jaremczem i Worochtą od zachodu i niedalekim Kosowem od południa. Żegnano dziewięćdziesięcioczteroletniego Dmytra Pawłyczkę, nie w stołecznym Kijowie przy dźwiękach orkiestry reprezentacyjnej i ze stosowną salwą oraz z ekspozycją orderów na specjalnych poduchach, co się jak nic należy działaczowi, politykowi, posłowi, dyplomacie i wielkiemu poecie, lecz w małym rodzinnym domu na wsi, gdzie się wychował, w starej już, lecz od zawsze solidnej małej chacie, na stoku wzgórza, skąd widok na pobliskie kotliny i skąd hymn Ukrainy śpiewany spokojnymi głosami tutejszych, a nie oficjeli ze stolicy, którzy nie przyjechali, niósł się delikatnie po okolicy, aby pozostać w pamięci. Nawet psy przestały haukać.