Artykuły autora: Grzegorz Józefczuk

Zupą pomidorową w Kolberga i Brachę Felieton. Grzegorz Józefczuk

170 (1 2024) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Felieton To jest pełna wersja artykułu!

Lista wyczynów aktywistek klimatycznych budzi niekłamany podziw, imponuje upór i pomysłowość tych kobiet, a medialny wymiar podejmowanych akcji zapiera dech w piersiach. Jakże nie docenić ambitnej idei atakowania w Luwrze powszechnie rozpoznawalnego obrazu świata, czyli „Mona Lisy” Leonarda da Vinci! Oblewano go zupą, obrzucano ciastkami z kremem. Czy można zapomnieć niedawną akcję, kiedy dwie młode panie zmyliły czujność strażników londyńskiej National Gallery i oblały zupą pomidorową sławne „Słoneczniki” Vincenta van Gogha? Natomiast obraz Claude’a Moneta „Stogi siana” w muzeum w Poczdamie otrzymał cios w postaci purée ziemniaczanego.

Muzyka jest wszędzie Grzegorz Józefczuk

169 (6 2023) Autor: Grzegorz Józefczuk, Autor: Agnieszka Góra-Stępień Dział: Rozmowa

O wielokulturowości, relacjach polsko-ukraińskich, willach w Drohobyczu i Schulzu – rozmowa Agnieszki Góry-Stępień z Grzegorzem Józefczukiem, dziennikarzem i publicystą, autorem książki Jeżeli molfar jest po jego stronie, felietonistą „Pisma Folkowego”.

fot. K. Kordulski: Spotkanie autorskie z Grzegorzem Józefczukiem, Mikołajki Folkowe 2023

Baj nad Bugiem, czyli magia Dołhobrodów Felieton. Grzegorz Józefczuk

169 (6 2023) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Felieton To jest pełna wersja artykułu!

Od kilkunastu lat znam Stanisława Baja, malarza niezwykłego i wielkiego, którego sztuka ma zmysłowo-duchową siłę poruszania w nas delikatnych strun, ukrytych przed kakofonią dnia codziennego oraz natłokiem ważnych, życiowych spraw bieżących, strun dających znać o swoim istnieniu wtedy, kiedy odkrywamy, że umiemy pytać o sens sensów, co nie każdemu jest dane, a nawet są tacy, którzy zdecydowanie twierdzą, że w takie wędrówki w poszukiwaniu źródeł zapuszczają się doprawdy nieliczni. Obrazy Baja kuszą, wciągają, jak te, na których maluje rzekę Bug. Z jednej strony – są one właśnie obrazami, mianowicie realistycznymi i ekspresyjnymi obrazami natury, po prostu pejzażami, malarsko syntetycznymi i oszczędnymi, a z drugiej – są zaproszeniem do wejścia, jak w zaczarowane lustro, w świat inny, ustanowiony z materii mitycznej, skryty za pejzażem – na ścieżkę w nieznane, do pytań o to, skąd się wzięliśmy i dlaczego istniejemy, o czas, zmienność i wieczność.

Jeden kieliszeczek nie doleci do kiszeczek Felieton. Grzegorz Józefczuk

168 (5 2023) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Felieton To jest pełna wersja artykułu!

Wędrowaliśmy kiedyś po zakamarkach Lublina – ja z trzema zacnymi kolegami, osobowościami oryginalnymi, znanymi w mieście. Jeden był profesorem, drugi artystą, trzeci dyrektorem. Chodziliśmy śladami przeszłości, starając się dotrzeć do miejsc, w naszym mniemaniu, historycznych, ale co ważniejsze legendarnych – by je zobaczyć, dotknąć oraz puszczać wodze fantazji o tym, co kiedyś musiało się tutaj dziać. Tak dotarliśmy pod mur zakonu sióstr urszulanek, dawnej brygidek, od strony ulicy Dolnej Panny Marii – pod tak zwaną basztę wodną. Czworokątną, kamienną wieżę wzniesiono około roku 1564 w najwyższym wówczas miejscu Lublina. Dziś jest jedynym zachowanym artefaktem staropolskiego wodociągu miejskiego, dostarczającego niegdyś wodę do centrum miasta drewnianymi rurami z oddalonego o prawie cztery kilometry stawu Wrotkowskiego. U podnóża baszty działał rurmus, urządzenie pompujące wodę do znajdującej się wysoko skrzyni, z której, dzięki sile grawitacji, spływała ona do studzien na Starym Mieście i przy okolicznych kościołach. Rzecz jasna, nie ma już śladu po rurmusie, ale on przecież tam był. Dla nas ważne było, że w roku 1928 basztę wodną sfotografował sam wielki poeta Józef Czechowicz. Przypomniało mi się wtedy, że dawno temu jeździłem z mamą do ogrodu urszulanek (w których szkole się uczyła) po kwiaty i warzywa, jednak wieży nie pamiętałem.

Przełamywanie ciszy wojny Felieton. Grzegorz Józefczuk

167 (4 2023) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Felieton To jest pełna wersja artykułu!

Ostap Sływynski przygotował niezwykły Słownik wojny. Nie napisał go, a właśnie – ułożył jako autor idei książki, słuchacz historii i konstruktor struktury tych lapidarnych opowieści. Publikacja ukazała się kilka miesięcy temu w charkowskim wydawnictwie Vivat, a już Pogranicze Sejny wydało polski przekład autorstwa Bohdana Zadury.

W Iwaniwce sprzedają mężczyzn na bazarze Felieton. Grzegorz Józefczuk

166 (3 2023) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Felieton To jest pełna wersja artykułu!

„Biegnę na próbę. To psychoterapia” – zawołała Tamara, drohobycka muzykolożka i pianistka, przystając na chwilę na Rynku. Kiedy po ataku Sowietów z terenów bombardowanych ruszyła na zachód fala uchodźców, kilkanaście tysięcy ludzi zatrzymało się w Drohobyczu, wielu w akademiku nr 5 uniwersytetu. Tamara wymyśliła własną formę pomocy dla nich, a dokładniej – dla dzieci. Najpierw wszystkie wpisała do specjalnego zeszytu, a łatwe to nie było, bo ludzie się ciągle przemieszczali. Potem sprawdzała w zapisach, które z dzieci jakiego dnia ma urodziny i przygotowywała z tej okazji prezenty, przede wszystkim słodycze oraz przedmioty służące zabawie i rozwijaniu zamiłowań. Sam widziałem takie urodzinowe wydarzenie: chłopiec był zaskoczony i niezmiernie zadowolony, że ktoś o jego urodzinach w takiej chwili i w obcym miejscu pamięta.

Nawet psy przestały haukać Felieton. Grzegorz Józefczuk

164-165 (1-2 2023) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Felieton To jest pełna wersja artykułu!

Pogrzeb odbył się we wsi Stopczatiw położonej w centrum Huculszczyzny, gdzieś między Kołomyją na północy, Jaremczem i Worochtą od zachodu i niedalekim Kosowem od południa. Żegnano dziewięćdziesięcioczteroletniego Dmytra Pawłyczkę, nie w stołecznym Kijowie przy dźwiękach orkiestry reprezentacyjnej i ze stosowną salwą oraz z ekspozycją orderów na specjalnych poduchach, co się jak nic należy działaczowi, politykowi, posłowi, dyplomacie i wielkiemu poecie, lecz w małym rodzinnym domu na wsi, gdzie się wychował, w starej już, lecz od zawsze solidnej małej chacie, na stoku wzgórza, skąd widok na pobliskie kotliny i skąd hymn Ukrainy śpiewany spokojnymi głosami tutejszych, a nie oficjeli ze stolicy, którzy nie przyjechali, niósł się delikatnie po okolicy, aby pozostać w pamięci. Nawet psy przestały haukać.

Jaskółka i dzwonki, czyli misja „Szczedryka” Felieton. Grzegorz Józefczuk

163 (6 2022) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Felieton To jest pełna wersja artykułu!

Ukraińska poczta zamknęła rok 2022 emisją znaczka poświęconego setnej rocznicy amerykańskiej premiery ukraińskiej pieśni świąteczno-noworocznej „Szczedryk”, inspirowanej dawnymi, prostymi wiosennymi śpiewami obrzędowymi zwanymi szczedriwkami, z czasem też popularnie kolędami. Znaczek ten symbolizuje pewną przesyłkę: został intencyjnie naklejony na adresowaną do nas – tak to sobie komentuję – pasjonującą historię, pełną emocji i dramatów, opowieść bardzo współczesną z folklorem w roli głównej i z zaskakującą, że och!, niespodzianką w finale, o czym Drogi Czytelnik zaraz się przekona. Zdradzę ten finał: każdy z Was zna „Szczedryka”!

Pies Patron i wyszywanki Felieton. Grzegorz Józefczuk

162 (5 2022) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Felieton To jest pełna wersja artykułu!

Niewiarygodne, jak różne wydarzenia, zdawałoby się, niezwiązane ze sobą, nieoczekiwanie wchodzą w relacje i związki wzajemne, dosłowne, a co najmniej mgławicowe lub pozorne. Dla felietonisty to młyn na wodę, ponieważ może budować zaskakujące narracje, co poniżej Drogim Czytelnikom spróbuję praktycznie zilustrować.

fot. z arch. aut.: Znaczek „Russkij wojennyj korabl, idi…!”, Ukrposzta

Nasza muzyka jest naszym domem

161 (4 2022) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Felieton To jest pełna wersja artykułu!

Zrobiliśmy ten Festiwal – lecz nie opuszcza mnie wrażenie, że był on i wciąż jest czymś nierealnym. Jubileuszowy, bo już dziesiąty, organizowany w cyklu dwuletnim Międzynarodowy Festiwal Brunona Schulza miał najpierw swoją lipcową część lubelską. Po raz pierwszy część polską, część bezpieczną – a następnie część drohobycką, również lipcową: część niebezpieczną. W mieście nie widać wojny, poza uzbrojonymi patrolami i powszechnym respektowaniem godziny policyjnej (po ukraińsku: komendanckiej) oraz nocnym wygaszaniem świateł miasta. Wrażenie, że wojna nie jest tutaj, burzyły alarmy bombowe, syreny wyjące co jakiś czas w całym Drohobyczu, w obwodzie lwowskim i nie tylko. Ludzie nie reagowali – przecież nigdy nic tutaj „nie przyleciało”, chociaż do tych syren nie można się przyzwyczaić, ich traumatyczna presja zapowiada coś nieludzkiego.

Jeżeli molfar jest po jego stronie

160 (3 2022) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Felieton To jest pełna wersja artykułu!

Kilka lat temu zostałem zaproszony na krótką wycieczkę po Huculszczyźnie. Nie analizowałem, co kryje się za poszczególnymi topograficznymi punktami programu. Autokar zapełniali przede wszystkim austriaccy naukowcy i badacze kultury. Nie miałem wątpliwości, że będzie ciekawie, znałem zaangażowanie w takie przedsięwzięcia liderów drohobyckiej Biblioteki Austriackiej, działającej przy tamtejszym uniwersytecie, organizatorów tej wyprawy. W czasie tej podróży mit Huculszczyzny nabrał dla mnie zaskakująco konkretnych wymiarów oraz zmysłowych, realnych konotacji.

Tak mało o nim wiedziałem Grzegorz Józefczuk

158-159 (1-2 2022) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Felieton To jest pełna wersja artykułu!

Uwiodła mnie kiedyś urokliwa piosenka ukraińska „Hucułka Ksenia”. Zacząłem zbierać różne jej wykonania, wsłuchiwać się w interpretacje, domyślać się powodów takich czy innych aranżacji, domniemywać, czy wykonawców bardziej interesowała sama muzyka, czy tekst, a szczególnie jego warstwa erotyczna. Na połoninie Hucuł gra na trąbicie melodię o miłości… Oczywiście, szukałem informacji o rodowodzie „Hucułki Kseni” – i tu czekało mnie rozczarowanie. Są dwie wersje, każda podaje inną osobę jako autora tej stylizowanej piosenki i odmienne, rozliczne okoliczności jej powstania (przywoływane są nawet kobiety, którym miałaby być dedykowana). Jednakże nie mogłem oprzeć się wrażeniu, iż niektóre z tych informacji wpisują się wzorowo w strategię stylu „jedna pani drugiej pani…”.

Niedziela we Lwowie

157 (6 2021) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Felieton To jest pełna wersja artykułu!

W niedzielne, słoneczne, piękne południe wybieram się z Drohobycza do Lwowa. Dzień wcześniej wieczorem w miejscowym teatrze obejrzałem bardzo dobre przedstawienie „Nocy Helvera” Ingmara Villqista, mocny, przejmujący spektakl o mrocznym, lecz realnym apokaliptycznym zagrożeniu i granicach człowieczeństwa. Wracając z teatru, zauważyłem zmianę przed drohobyckim magistratem. Powiewają tam cztery plagi: ukraińska, z herbem miasta, Unii Europejskiej i... jeszcze wczoraj flaga ONZ ze słowem „pokój” w wielu językach. Tę ostatnią zastąpiła flaga czarno-czerwona.

Wtedy tchnął mnie Duch

156 (5 2021) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Felieton To jest pełna wersja artykułu!

Czy muzyka ludowa jest polityczna? Przepraszam etnomuzykologów za takie nierozsądne i toporne pytanie, lecz czy nie jest ono uzasadnione, skoro postmodernistyczne filozofie badawcze kultury takie jak chociażby dekonstrukcjonizm, neopragmatyzm czy postkolonializm potrafią przenicować każdy „tekst kultury”, podważyć ustalone i uwewnętrznione intelektualnie encyklopedie. Nie chcę wywoływać żadnej dyskusji, po prostu takie uogólniające pytanie przychodzi mi ostatnio do głowy co jakiś czas po pobytach na Ukrainie – ale ta lokacja (destynacja) jest tu tylko pretekstem.

Kariera Daisy z ulicy Królewskiej Felieton. Grzegorz Józefczuk

155 (4 2021) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Felieton To jest pełna wersja artykułu!

Ta historia, a może po prostu sekwencja różnych zbiegów okoliczności, ma początek przy ulicy Królewskiej w Lublinie. Jeszcze trzydzieści lat temu pod numerem szóstym był tam wyjątkowy sklep: antykwariat muzyczny i jednocześnie komis z instrumentami oraz przedziwnymi przedmiotami, jakie obecnie chyba trudno znaleźć nawet na targach staroci. Wchodziło się po kilku stromych schodkach, niczym do jakiegoś sanktuarium. A szarość wiekowej farby na łukowych sklepieniach wnętrza oraz postać gospodarza – pamiętam go jak przez mgłę – współtworzyły aurę magiczności tego miejsca.

Noe w ukraińskim kontekście. Żadan i DachaBracha Felieton. Grzegorz Józefczuk

154 (3 2021) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Felieton To jest pełna wersja artykułu!

Serhij Żadan? Wybitny ukraiński poeta i prozaik – wie o tym każdy w Polsce, kto czyta książki i kulturę rozumie jako przestrzeń duchowego spotkania (ponad granicami, niezależnie od tego, jak je nazwiemy), a nie styl robienia zakupów. Jego nowe dzieła są szybko tłumaczone na polski. Kto chciałby dzięki Żadanowi nastroić „wewnętrzne oko”, powinien wziąć pod uwagę, że ukraiński twórca jest niebywale aktywny nie tylko na polu literatury. Tak to już jest, że w kulturze naszych wschodnich sąsiadów słowo przenika się z muzyką chyba bardziej niż u nas.

Pandemiczne wspomnienia. Kobieta z bazyliki w Zapopanie Felieton. Grzegorz Józefczuk

152-153 (1-2 2021) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Felieton To jest pełna wersja artykułu!

Dziesięć tysięcy kilometrów od Lublina „zobaczyłem” magiczną moc śpiewu. Powidoki tej chwili sprzed lat ciągle do mnie wracają. Myślę sobie dzisiaj, jak bardzo pandemia przekreśliła szanse doświadczania takich emocji spotkania w świecie gdzieś indziej, skazując nas na pośrednictwo internetowego oka i ucha.

W Drohobyczu festiwal schulzowski w realu Festiwal Brunona Schulza

151 (6 2020) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Festiwale To jest pełna wersja artykułu!

Koncert zespołu Linia Mannerheima z Charkowa otworzył IX Międzynarodowy Festiwal Brunona Schulza w Drohobyczu na Ukrainie. Mimo pandemii, w zgodzie z ograniczeniami, festiwal odbył się w listopadzie 2020 roku nie wirtualnie, a realnie.

fot. I. Feciak / SchulzFest 2020 Drohobycz: Od lewej: Ewgen Turczynow, Serhij Żadan, Oleg Kadanow, koncert projektu Linia Mannerheima, 15.11.2020, Drohobycz

Postnik Post Festiwal

142 (3 2019) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Festiwale To jest pełna wersja artykułu!

Druga edycja Post Festiwalu odbyła się w dniach 14 marca – 18 kwietnia 2019 roku przede wszystkim w gościnnych salach Hades Szerokiej przy Grodzkiej 21 w Lublinie.

Fot. K. Kuzko

Jedyne takie świętowanie postu Post Festiwal w Lublinie

134-135 (1-2 2018) Autor: Grzegorz Józefczuk Dział: Festiwale To jest pełna wersja artykułu!

Pomysł Post Festiwalu, który przez sześć wielkopostnych czwartków odbywał się w Hades Szerokiej w Lublinie, okazał się pionierski i niebywale trafiony. Niezależnie od stosunku do religii i światopoglądu Wielki Post jest zjawiskiem kulturowym, które w jakiś sposób dociera do wszystkich, nawet jeżeli niektórzy kojarzą je jedynie z posypywaniem głowy popiołem. Dlatego pomysł redaktora Waldemara Sulisza, przywódcy Kresowej Akademii Smaku, aby nieco głębiej zbadać, o co z tym postem chodzi, spotkał się z tak dobrym przyjęciem i komplementami. Nie od rzeczy będzie od razu dodać, że znakomici goście, którzy współtworzyli wydarzenia Post Festiwalu, czynili to społecznie i nikt o gratyfikację nie pytał.

Fot. M. Sulisz: Waldemar Sulisz i Męska Grupa Śpiewacza Ryki