Z biegiem Bystrzycy

Lubelszczyzna

,,Cudze chwalicie swego nie znacie’’ – często można usłyszeć lub przeczytać, że tylko jeżdżąc po świecie, można coś ciekawego przeżyć lub zobaczyć, bo u nas nie ma nic interesującego. Nic bardziej mylnego. Nie tylko Polska, ale i nasza Lubelszczyzna jest bardzo ciekawym terenem do wędrówek i odkrywania wielu zaskakujących historii.

W tym artykule przedstawię kilka miejsc wartych odwiedzenia, leżących w niewielkiej odległości od Lublina. Nie będę opisywał ich historii, ale ciekawostki, które przeważnie umykają przy ich zwiedzaniu lub nie są odpowiednio wyeksponowane. Pierwsza miejscowość, do której zapraszam, to Jastków znany wszystkim z bitwy Legionów Piłsudskiego. Przy drodze do Warszawy jest cmentarz i pomnik poległych legionistów, o którym wszyscy wiemy, ale tuż obok znajduje się szkoła (jej stara część), która została otworzona 4 czerwca 1931 r. przez prezydenta Mościckiego jako Pomnik Czynu Legionowego. Z boku głównej drogi znajduje się również zespół dworsko-parkowy, obecnie siedziba gminy.
W leżącym opodal Garbowie widoczny jest z daleka neogotycki kościół Przemienienia Pańskiego, którego wnętrze skrywa oprócz zabytkowych sprzętów i ornatów taką ciekawostkę jak ponad 40-letnia ruchoma szopka bożonarodzeniowa, wykonana przez artystę ludowego A. Fijałkowskiego. Wart odwiedzenia jest również dawny cmentarz, na którym pochowane są znane osobistości przedwojennego Lublina i okolic.
Już przy wjeździe do Markuszowa wita nas poszpitalny kościół Św. Ducha, leżący na szlaku renesansu lubelskiego, ze stojącym obok pomnikiem Józefa Piłsudskiego. Ciekawostką jest znajdujący się tutaj cmentarz mariawitów i leżący za nim (ok. 300-400 m) kościół mariawicki, obecnie filia parafii lubelskiej. Leży na terenie przyległej wsi Łany. Można do niego dotrzeć drogą za kościołem parafialnym. Jest to jeden z nielicznych w Polsce przykładów świątyni mariawickiej – tym cenniejszy, że jest konstrukcji drewnianej.
Kurów to dawne miasto sądów ziemskich, gdzie proboszczem był Grzegorz Piramowicz – kaznodzieja, pedagog, działacz oświatowy, pisarz i poeta oświeceniowy, teoretyk wymowy i poezji, filozof pochodzenia ormiańskiego. Uczestniczył w pracach Edukacji Narodowej, jednocześnie pełnił obowiązki sekretarza Towarzystwa do Ksiąg Elementarnych. Do naszych czasów zachowała się dawna szkoła księdza. Bardzo ciekawym obiektem jest kościół z interesującym i zagadkowym wnętrzem. Dzięki prowadzonym pracom remontowym odkryto zapomniane krypty, dawne fundamenty i najważniejsze – doczesne szczątki księdza Piramowicza pochowanego tu w tajemnicy przed władzami zaborczymi. Ciekawym miejscem jest także leżący opodal zespół parkowo-pałacowy w Olesinie.
Tuż przed Puławami po obu stronach szosy rozsiadła się znana z trylogii Końskowola (,,Bardzo też liche piwsko w tej Końskowoli! – zauważył pan Zagłoba.”). Między szosą a rynkiem wznosi się kościół parafialny z unikatowym w skali kraju pomnikiem grobowym Vanitas (Marność Życia) – prawdopodobnie nagrobkiem Łukasza z Bnina i Izabeli z Tęczyńskich Opalińskiej, oraz z dziełami z Gameren: nagrobkiem Zofii z Opalińskich Lubomirskiej i portalami. Około 300 m dalej znajduje się piękny, renesansowy kościół pw. św. Anny z tajemniczym pomieszczeniem na piętrze zaopatrzonym w kominek i ciekawe freski. Dawniej pełnił rolę przyszpitalnej kaplicy. Obok stoi kapliczka słupowa i budynek starego szpitala. Po drugiej stronie ulicy, na skarpie jest dawna plebania stojąca na fundamentach dworu obronnego Tęczyńskich. Jednocześnie Końskowola to stolica okolicznego zagłębia różanego.
Mijając Puławy (w pałacu Czartoryskich wraz ze sztabem stacjonował naczelnik Piłsudski), znane z pierwszego muzeum w Polsce (Świątynia Sybilli) założonego przez Izabelę Czartoryską, jedziemy do Gołębia. Nad miejscowością góruje manierystyczny kościół parafialny. Jest on ciekawym przykładem budowli o charakterze obronnym. W jego podwójnych ścianach znajdują się korytarze zaopatrzone w strzelnice. W czasie zwiedzania kościoła za zgodą proboszcza miejscowy przewodnik może oprowadzić po bocznych galeryjkach, pokazać organy, wygląd stropu świątyni, głowę diabła (z przodu nawy po prawej u góry), a także podziemia. Obok wznosi się kopia kaplicy loretańskiej, tzw. domek loretański. Niedaleko od świątyni znajduje się muzeum nietypowych rowerów (można niektóre wypróbować), a właściciel prowadzi jeszcze jedną placówkę – Muzeum Pijaństwa z ciekawymi eksponatami.
Podróżując dalej z biegiem Wisły, mijamy Dęblin (Muzeum Lotnictwa przy szkole lotniczej) i docieramy do Stężycy. Tutaj, nad brzegiem Wisły wznosi się piękny kościół w stylu gotyku nadwiślańskiego. Oprócz ciekawostek architektonicznych (np. gmerk budowniczego, odciśnięte palce ) we wnętrzu są rzeźby z wrocławskiej katedry. Warto też odwiedzić miejscową Izbę Tradycji i drugi, tym razem barokowy, kościół filialny.
Kolejny nadwiślański kościół gotycki znajduje się w Piotrawinie. Wiąże się z nim legenda o wskrzeszeniu ,,Piotrawina”, czyli rycerza Piotra Strzemieńczyka. W pobliżu kościoła, na stromej skarpie wiślanej znajduje się ciekawy, już nieczynny kamieniołom – no i wspaniałe widoki na dolinę Wisły (również ze skarpy przy świątyni).
Kraśnik – miejscowość leżąca 45 km od Lublina jest warta tego, żeby poświęcić jej sporo czasu na zwiedzanie. Jest tu wiele zabytków: dwa kościoły, dwie synagogi, pozostałość obwałowań miejskich i wzgórze zamkowe. Szczególnie polecam Muzeum Regionalne z ciekawą kolekcją pamiątek po 24. Pułku Ułanów, muzeum przy parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny oraz mieszczące się przy remizie strażackiej Muzeum Pożarnictwa, a przy nim kolekcje poświęcone Janowi Pawłowi II i przedmiotom gospodarczym.
Poniatowa to kolejna ciekawostka na naszej trasie. W lasku niedaleko dworca PKS znajdują się mury niedokończonej, rozpoczętej przed wojną oczyszczalni ścieków. W innej części miasta położone są rozległe tereny dawnych zakładów COP (tele- i radiotechniczne). W czasie II wojny światowej Niemcy stworzyli obóz dla jeńców radzieckich, a po jego likwidacji obóz pracy dla Żydów. Do naszych czasów pozostały resztki ogrodzenia z oryginalnymi latarniami. Oczywiście, są również prawie wszystkie budynki dawnych zakładów COP wraz z bunkrami rozsianymi po lesie.
Pozostając w tym ponurym nurcie, przeniesiemy się do Trawnik. Tutaj również Niemcy utworzyli dla ludności żydowskiej obóz pracy. Obecnie na jego terenie stoją budynki byłych zakładów odzieżowych. Ale najciekawsze jest to, że był tu obóz szkoleniowy SS (Ausbildungslager Trawniki der SS). Gdy trafiliśmy tam z jednym z rajdów ,,W nieznane’’ organizowanym przez Klub Turystyki Pieszej ,,Niezależni’’ przy OM PTTK w Lublinie, to podeszło do mnie dwóch miejscowych, wokół roztaczając ,,aromat’’ popularnego trunku i spytali się, co robimy? Odpowiedziałem, że chodzimy i zwiedzamy. Wtedy spytali się, czy wiemy, że w dwóch piętrowych barakach stojących przy krzyżówkach były kwatery dla szkolących się esesmanów? Nie wiedzieliśmy. A czy wiemy, że w piwnicach trzymali więźniów, którzy na ścianach wydrapali napisy? Nie wiemy. No to jak chcemy, to oni nam je pokażą. Oczywiście, skorzystaliśmy z tak niespodziewanego zaproszenia i obejrzeliśmy to, co jeszcze pozostało z napisów w piwnicach. Opisałem ten przypadek po to, aby zwrócić uwagę, że warto rozmawiać z ,,tubylcami’’, bo od nich często dowiaduję się o rzeczach, miejscach i ciekawostkach, które znajdują się w okolicy.
Wracając do obozu SS, wiąże się z nim sprawa naszych górali. Niemcy chcieli z nich stworzyć odrębny niemiecki naród Goralenvolk i tu w Trawnikach sformować góralską jednostkę – Goralische Freiwilligen Waffen SS Legion liczący 10 tys. górali. Z planów tych nic nie wyszło. Na pobór zgłosiło się ok. 300, wybrano ok. 200, a na szkolenie dotarło 12.
Oprócz rozmów z tubylcami istotne jest uważne rozglądanie się. Dobrym przykładem jest podróż do miejscowości Zakrzówek. Zwiedzając tamtejszy kościół, zauważyłem przy jego wejściu na ścianie proporczyk kawaleryjski z września 1939 r. Zaintrygowało mnie to, bo sprawy wrześniowe szczególnie mnie interesują. Okazało się, że na terenie kościoła aż do 1958 r. był przechowywany sztandar 1. Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego.
Wracając do Lublina, możemy udać się do Jakubowic Murowanych, gdzie znajduje się zniszczony, a obecnie odbudowywany, renesansowy dwór wzniesiony przez Tęczyńskich w 2 poł. XVI w. Parę lat temu w ramach rajdu ,,Szlakiem dworków”, na dworskiej łące poznaliśmy starszego pana, który po rozmowie zaprosił nas do nieczynnej już kuźni. Według jego relacji obiekt w tym miejscu znajduje się od 300 lat. Wśród wielu już teraz eksponatów, czyli dawnych narzędzi, najbardziej zaciekawił nas metalowy orzeł w koronie, którego przywieźli kolejarze z dworca we Lwowie, a także dwie kosy wykute tutaj dla powstańców styczniowych 1863 r.
W niedalekim Pliszczynie znajduje się dwór Kołaczkowskich. Obecnie urzędują tu księża sercanie. Budynek stoi w miejscu dawnego folwarku rycerskiego. Synem Róży z Boduszyńskich i Jana Kołaczkowskiego był Wojciech, jeden z dowódców słynnego 303. Dywizjonu Myśliwskiego, następnie zastępca Dowódcy Polskiego Lotnictwa Myśliwskiego w Anglii, dowódca kolejno 2. i 1. Polskiego Skrzydła Myśliwskiego. ,,Ani się obejrzał, kiedy wyliczono mu, że odbył łącznie pięć tur bojowych (każda po 50 lotów!) i to... wystarczy. Znowu został odkomenderowany do sztabu, tym razem 11. Grupy Myśliwskiej, a więc jako oficer operacyjny dowodził nie tylko Polakami, ale także... Anglikami! To jeden z rzadkich przypadków w historii II wojny światowej, gdyż Anglicy byli raczej nieufni w powierzaniu dowodzenia swoimi lotnikami obcokrajowcom. Chyba że byli pilotami tej klasy, co Wojciech Kołaczkowski! Zdobył on wiele odznaczeń bojowych, m.in. krzyż Virtuti Militari”. Cytat pochodzi ze strony internetowej szkoły w Pliszczynie. Okazuje się, że niewielkie, zdawałoby się, iż niezbyt interesujące miejscowości mają swoją ważną historię dzięki ludziom, którzy je zamieszkują.
Udając się dalej wraz z biegiem Bystrzycy, mamy na trasie miejscowość o tej samej nazwie. Znajduje się tutaj kościół, który kryje w swoich murach bardzo ciekawy XVI-wieczny obraz Silencium i XVII-wieczny krucyfiks, wiszący w kruchcie, a przekazany w darze przez lubelskich dominikanów. Bystrzyca jako pierwsza parafia w późniejszej gminie Wólka była miejscem modlitwy okolicznych ziemian, więc na przykościelnym cmentarzu mamy ciekawe nagrobki byłych właścicieli okolicznych majątków. W samej też miejscowości znajduje się dawny pałac rodziny Rojowskich, który wg Wikipedii jest kopią 1:2 pałacu w Lubartowie. Położony za rzeką Bystrzycą mały kościółek z XVIII w. pw. św. Barbary w miejscowości Łuszczów w ołtarzu głównym ma prawdopodobnie najstarszy wizerunek swojej patronki w Polsce.
Na zakończenie naszej wędrówki przeniesiemy się do leżącej niedaleko Chełma wsi Zawadówka. Leżąca w lesie przy linii kolejowej Rejowiec-Chełm, słynęła kiedyś z upadłych już zakładów przemysłu drzewnego. Wędrując po okolicy, trafiliśmy na pomnik (obecnie jest też duża tablica informacyjna ) stojący przy drodze. Napis na monumencie informuje, że było tu miejsce, gdzie skończyła się formować 4. Drezdeńska Brygada Pancerna, jej żołnierze złożyli tu przysięgę i zostali wyposażeni w sprzęt przed wyruszeniem w szlak bojowy. W ten sposób nawet zagubiona w lesie, mała wioska ma swoje miejsce na kartach polskiej historii. Wśród drzew znajdują się też tajemnicze rury i ogrodzone budowle, ale zachęcam do ich osobistego zbadania. Ja i moi towarzysze wędrówek poznaliśmy tajemnicę tego miejsca, ale to… tajemnica.
Kończąc ten opis, zapraszam wszystkich do zwiedzania naszej pięknej ziemi lubelskiej. Jest ona pełna tajemnic, ciekawych miejsc i wspaniałych krajobrazów. Warto czasami, idąc piechotą, jadąc rowerem lub samochodem, zatrzymać się w tych małych, często nieznanych miejscowościach i porozmawiać z miejscowymi. Wierzcie, warto. Jeżeli ktoś jednak sam nie lubi wędrować, to zapraszam na wspólne podróże z Klubem Turystyki Pieszej ,,Niezależni’’, który wędruje już tak od 1974 r., a którego mam przyjemność być prezesem. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę KTP „Niezależni” i będziecie mieli dostęp do kalendarza naszych spacerów i galerii zdjęć. ZAPRASZAM.

W tekście korzystano z zasobów Internetu i własnych materiałów.

Jerzy Frąk
turysta i fotograf amator od 15 roku życia związany z OM PTTK (Klub Turystyki Pieszej ,,NIEZALEŻNI''). Współautor wystaw fotograficznych o tematyce krajoznawczej i prelekcji z pokazem slajdów. Nadal wędruje i utrwala mijany krajobraz, przyrodę i zabytki swoim aparatem.

Skrót artykułu: 

,,Cudze chwalicie swego nie znacie’’ – często można usłyszeć lub przeczytać, że tylko jeżdżąc po świecie, można coś ciekawego przeżyć lub zobaczyć, bo u nas nie ma nic interesującego. Nic bardziej mylnego. Nie tylko Polska, ale i nasza Lubelszczyzna jest bardzo ciekawym terenem do wędrówek i odkrywania wielu zaskakujących historii.

Fot.tyt. J. Frąk: Bystrzyca, XVI wiek. Obraz "Silencium" w miejscowym kościele

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!