W sytuacji nie-normalnej

[folk a sprawa polska]

Piszę ten tekst, gdy powoli kończy się tradycyjny okres letnich festiwali, również folkowych. Problem w tym, że w bieżącym roku spora część owych festiwali się nie odbyła – została odwołana lub przesunięta w czasie. A te, które w końcu się odbyły, uległy znaczącym programowym zmianom w stosunku do planów wcześniejszych – i do tego, do czego przyzwyczaiła się publiczność w poprzednich latach. Dlaczego tak się działo? Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć.
I choć tu, z centrum wydarzeń, trudno opiniować, trudno wyciągać „zdystansowane” wnioski, a najtrudniej przewidywać, co przyniesie (choćby najbliższa) przyszłość, warto jednak mimo wszystko zapytać, jak w świecie – trwającej w naszej części Europy od pół roku – pandemii radzi sobie bądź nie radzi scena folkowa. Nawet jeśli to tylko zapis szkicowy, nie żaden pełen katalog zdarzeń, a jedynie parę obserwacji na kilku wybranych przykładach…
Wiadomo, że szczególnym walorem tej muzyki – folkowej, etnicznej czy jak ją jeszcze nazwiemy – jest niezapośredniczony przez jakiekolwiek media, bezpośredni kontakt artysty z publicznością, wykonawcy z odbiorcą, muzyka z tancerzem, mistrza z uczniem, w rozmaitych formułach tego typu spotkań: podczas koncertów, imprez tanecznych, warsztatów, taborów, wreszcie – ogólnie rzecz biorąc – festiwali. Wiadomo też, że czas letnio-wakacyjny szczególnie sprzyja tego typu wydarzeniom. W tym roku było to znacznie utrudnione. Dość rzucić okiem na programy i listy gości folkowych imprez w poprzednich latach i porównać je z tegorocznymi – o ile te ostatnie w ogóle się odbyły.
Jedne – jak wcześniej Nowa Tradycja czy później Globaltica – odwołano, inne jak choćby Folkowisko, Z Wiejskiego Podwórza, EtnoKraków Rozstaje, Ethno Port Poznań są organizowane w okrojonej formule, jak to się dziś pięknie mówi, „hybrydowej”, czyli zarówno na żywo na scenie, jak i z transmisjami w internecie.
Sytuacja powoduje innowacje programowe. Na Rozstajach ciekawym pomysłem było przedstawienie artystów wywodzących się z różnych krajów i respektujących twórcze nawiązania do własnych kultur z wielu zakątków świata, acz przebywających czasowo czy działających od dłuższego czasu w Krakowie lub jego okolicach.
W Poznaniu również zrezygnowano z zapraszania zagranicznych artystów. Choćby i z tego względu, że nie dało się z odpowiednim wyprzedzeniem (tak naprawdę chyba z żadnym wyprzedzeniem) przewidzieć, co dalej będzie się działo, a co za tym idzie – nie dało się zabookować wizyt gości ze świata, załatwić im przelotów etc. Dlatego na gwiazdy tego festiwalu wybrano wyłącznie polskich artystów – i znów ważny był udział twórców lokalnych, tych, których obecność w kręgu muzyki inspirowanej tradycją w wyraźny sposób od lat wyznacza ważne dokonania, a związanych z Poznaniem: Macieja Rychłego, Jacka Hałasa, Michała Fetlera, ich zespołów i przyjaciół. Pojawił się też ważny, aktualny wątek białoruski: zaproszono artystów z tego kraju działających i przebywających aktualnie w Polsce.
Krajowi wykonawcy gościli też w Czeremsze, a ich występom, jak niemal wszędzie, towarzyszyły transmisje internetowe – i ścisłe ograniczenia liczby publiczności pod sceną. Podobnie było na Folkowisku w Gorajcu, gdzie wydarzenia na żywo były dopełniane przez te pokazywane jedynie w internecie. Powoli, bardzo powoli powraca tradycyjne życie koncertowe w klubach i w plenerze.
Czas pandemii, jak dotąd między marcem a wrześniem, był też czasem ważnych prac „domowych” i „studyjnych”. Wielu artystów komunikowało się ze swymi słuchaczami dzięki zdobyczom technologii. Specjalne koncerty online dali m.in. Wowakin czy Krzikopa. Inni relacjonowali postęp swoich aktualnych prac. W tym czasie nagrali, wydali albo przygotowali do wydania swe najnowsze płyty, m.in. wspomniane trio Wowakin, Sutari, Tęgie Chłopy, Lumpeks, Fanfara Awantura, Hańba! – by wymienić tylko niektórych. Rodziła się nie tylko muzyka, była i nauka tańca online…
Oczywiste wydaje się jednak, że facebookowy, internetowy, online’owy kontakt może być tylko namiastką prawdziwego spotkania. Jak mówił Jan Słowiński, szef festiwalu Rozstaje, członek kapeli Muzykanci w wypowiedzi dla Radiowego Centrum Kultury Ludowej: „domeną naszych działań na wielu frontach jest przede wszystkim kontakt międzyludzki, bezpośredni. Rzecz jasna: od akcji streamingowych nie będziemy uciekać, będziemy się jednak starali, by były one narzędziem pomocniczym w czasach zawirusowanych, a jak sytuacja się poprawi: wsparciem rozmaitych przedsięwzięć, na pewno NIE próbą budowania zastępczej rzeczywistości równoległej”.
Kiedy jednak sytuacja wróci do normy? Czy coś dobrego z tego minionego czasu wyniknie dla nas? Chciałbym udzielić jakiejś krzepiącej odpowiedzi, ale póki co pozostaje tylko niepewność…

Tomasz Janas

 

Sugerowane cytowanie: T, Janas, W sytuacji nie-normalnej, "Pismo Folkowe" 2020, nr 149 (4), s. 21.

Skrót artykułu: 

Piszę ten tekst, gdy powoli kończy się tradycyjny okres letnich festiwali, również folkowych. Problem w tym, że w bieżącym roku spora część owych festiwali się nie odbyła – została odwołana lub przesunięta w czasie. A te, które w końcu się odbyły, uległy znaczącym programowym zmianom w stosunku do planów wcześniejszych – i do tego, do czego przyzwyczaiła się publiczność w poprzednich latach. Dlaczego tak się działo? Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!