Skarby na Zamku

Muzeum Lubelskie w Lublinie

380 m2 powierzchni, 65 m długości, 9 pomieszczeń, 6 małych okienek i ok. 17 tys. eksponatów – to część południowego skrzydła Zamku Lubelskiego. Tuż pod jego dachem znajduje się magazyn zbiorów etnograficznych z zakresu tradycyjnej kultury i sztuki właściwej dla społeczności wsi i mniejszych miejscowości Lubelszczyzny leżących pomiędzy Wisłą a Bugiem. Oprócz muzealiów przechowywana jest również dokumentacja tekstowa, nagraniowa, rysunkowa i fotograficzna. Z Agnieszką Ławicką, kustoszem zbiorów etnograficznych w muzeum rozmawiała Agnieszka Matecka-Skrzypek.

Jak powstały zbiory sztuki ludowej na Zamku Lubelskim? I dlaczego właśnie tu?

Pierwsze zabytki z dziedziny etnografii były gromadzone już na początku XX w., jeszcze przed powstaniem muzeum, które powołano w 1906 r. W 1901 r. odbyły się w Lublinie dwie wielkie wystawy: Wystawa Przemysłowo-Rolnicza i Wystawa Sztuki Starożytności. Na pierwszej kolekcjonerzy – głównie właściciele ziemscy z okolic Lublina pokazywali swoje zbiory. Często były to makiety chat, pająki, wycinanki, elementy strojów ludowych, które zbierali jako ciekawostki, ale też pojawiały się osoby, które przedstawiano jako „dziwy natury”. Był karzeł Omietek, który miał ok. 1,3 m, ale był i olbrzym Walenty Szczepanek, który mierzył ponad 2 m. Obaj byli włościanami ze wsi Gorajec, więc na wystawie wystąpili ubrani w stroje ludowe charakterystyczne dla terenu powiatu zamojskiego. Pomysłodawcą obu wystaw był Hieronim Łopaciński (1860-1906), profesor filologii klasycznej i bibliofil, a także regionalista i ludoznawca lubelski. To on namówił kolekcjonerów i wystawców do podarowania części z wystawianych okazów i zabytków, nie tylko etnograficznych, na poczet mającego powstać muzeum; część zakupił od nich Komitet Organizacyjny. Opiekę nad tymi zbiorami sprawowały trzy organizacje społeczne: Towarzystwo Higieniczne, Towarzystwo Krajoznawcze i Lubelskie Towarzystwo Rolnicze. Oczywiście, zawierucha II wojny światowej uszczupliła znacznie kolekcję, bo mamy w księgach zapisy o znacznie większych darowiznach niż te, które można obecnie zobaczyć.

Kto odegrał najważniejszą rolę w początkach tworzenia kolekcji?

Wśród wielu ofiarodawców znaczącą postacią był właściciel ziemski Jan Brandt ze Smorynia. Podarował on Muzeum Lubelskiemu wiele cennych rzeczy z powiatów lubelskiego, lubartowskiego, janowskiego, krasnostawskiego, zamojskiego, biłgorajskiego i hrubieszowskiego. Druga część jego kolekcji, obejmująca m.in. stroje, na mocy testamentu trafiła do Muzeum Etnograficznego w Krakowie. Poza zbiorem gorsetów tarnogrodzkich z XVII i XVIII w. pozyskaliśmy modele wiejskich zabudowań, eksponaty z zakresu plastyki obrzędowej, m.in. pisanki, modne wtedy fotografie typów ludowych i bogaty materiał opisowy dotyczący obrzędów rodzinnych, strojów, pieśni i podań ludowych. Oczywiście, wiele z tych rzeczy nie przetrwało do dziś. Oprócz strojów zachował się podarowany na początku XX w. zbiór pisanek. Z ok. tysiąca zostało czterysta pięćdziesiąt. Niestety, są rzadko prezentowane. Nie chodzi o to, że ktoś może je uszkodzić – same z siebie po prostu kruszeją i pękają.

Ile z eksponatów straciliśmy w wyniku wojny?

Trudno powiedzieć. Na pewno do 1939 r., czyli przez ponad trzydzieści lat istnienia muzeum, 70% zbiorów etnograficznych nie posiadało metryczek. Z tego powodu nie można wiele powiedzieć o większości eksponatów. Często domyślamy się, skąd jakaś rzecz pochodzi i do czego mogła służyć. Tak wyglądało przedwojenne zbieractwo. Po prostu zbierano to, co się komu podobało. Nie chodziło wówczas o historię przedmiotu, jego pochodzenie i funkcję. Wiadomo, że kolekcjoner pamiętał, skąd pozyskał eksponat. Niestety, nie miał w zwyczaju zapisywania tych informacji. Od lat powojennych prowadzona jest systematyczna dokumentacja dla każdego eksponatu. Wszystkie przedmioty mają kartę opisową. Są odnotowane w kilku różnych miejscach (m.in. księgach, elektronicznym inwentarzu), żeby nic nie umknęło, a wiedza na ich temat została dla potomnych.

Jaka część zbiorów jest prezentowana na wystawie?

Na wystawie stałej prezentujemy 5% zbiorów, czyli ok. 800 eksponatów. Podstawową misją muzeów jest gromadzenie zabytków i ich przechowywanie w warunkach zapewniających im zachowanie i bezpieczeństwo oraz udostępnianie ich do badań naukowych. Cel wystawienniczy jest na piątym miejscu. Wybrańcy, którzy doświadczają przejścia przez drzwi magazynowe, robią wielkie „Wow!”, bo dopiero wtedy widać ogrom tych wszystkich zbiorów. W licznych szafach i skrzyniach poukładane są stroje, na regałach stoją setki rzeźb i ceramiki, u sufitu zabezpieczone przed kurzem wiszą pająki i rózgi weselne. W komodach schowane są pisanki i biżuteria. Jest tu 1230 rzeźb drewnianych i glinianych, 130 makatek, 295 obrazów, 2300 elementów strojów, 1030 tkanin, 1760 papierowych, misternych wycinanek, 2570 naczyń garncarskich, 100 krzyży żelaznych kowalskiej roboty, 155 przedmiotów plecionych, 750 narzędzi rzemieślniczych, 435 zabawek z różnych materiałów i wiele innych eksponatów. Wiadomo, że na wystawie przedmioty są odpowiednio wyeksponowane – tak, żeby każdy można było dokładnie obejrzeć z różnych stron. W magazynie jest wszystko inaczej pogrupowane. Przestrzeni niestety się nie da powiększyć. Na dodatek niektóre eksponaty mają swoje własne wymogi. Muszą być przechowywane w odpowiednich temperaturach, opakowaniach, żeby jak najdłużej przetrwały. Oczywiście, wszystkie przedmioty są sfotografowane i dokładnie opisane, ale nic nie zastąpi oryginału.

Czy jest szansa, żeby je kiedyś zaprezentować?

Tak, staramy się eksponować ciekawe obiekty ze zbiorów na wystawach czasowych, nie tylko w Muzeum Lubelskim, ale także w Polsce i za granicą. Wiele przedmiotów wymaga skomplikowanych zabiegów konserwatorskich, więc z tego względu nie są prezentowane. Przed powstaniem lubelskiego skansenu wszystkie rzeczy z tzw. etnografii trafiały na zamek. Od lat 60. XX w. kolekcja etnograficzna Muzeum skupiła się głównie na zbieraniu sztuki ludowej. Nie były już zbierane pługi, radła, kowadła itp. Tę rolę przejęło Muzeum Wsi Lubelskiej. Mamy w magazynach dużo rzeczy wielkogabarytowych, a bardzo rzadko „wychodzą” z niego ze względu na brak przestrzeni do ich prezentacji. Nie chcemy też robić „konkurencji” skansenowi, który posiada już swą bogatą tego typu kolekcję. Ponieważ brakuje im przestrzeni do prezentowania sztuki, odpowiednich warunków, więc u nas jest prezentowana ta kategoria obiektów. Wzajemnie się uzupełniamy.

A Pani ulubiony eksponat?

Od pierwszych dni mej pracy w Muzeum, kiedy uczestniczyłam w montażu wystawy-galerii ludowej rzeźby i malarstwa z XIX i XX w., ulubionym obiektem stał się obraz Matka Boska Kazańska. Po kilku latach, także przy montażu wystawy, tym razem o zabawce ludowej, sympatię mą wzbudziły dwie figurki grzechotek. Choć wśród wszystkich obiektów, począwszy od drewnianych guzików o wielkości 2 cm, które były przyszywane np. do męskich spodni po dwumetrowe czółno, na pewno znalazłoby się coś jeszcze.

Czy jest w planach rozbudowa?

Niestety, zamek, jako budynek zabytkowy, nie może być rozbudowany, więc staramy się odpowiednio zagospodarować przestrzeń, powiększając ją o nowy sprzęt do magazynowania, dzięki któremu nasze eksponaty będą przechowywane zgodnie z nowoczesnymi standardami. W planach jest kolejny remont Muzeum. Zyskamy wówczas powierzchnię wystawienniczą, której nam brakuje. Pozwoli to zaprezentować wszystkie ciekawe obiekty, a w magazynach zrobić miejsce na kolejne nabytki.

Jaki jest najcenniejszy eksponat w kolekcji lubelskiej? Coś, czego nie mają inne muzea albo coś wyjątkowo wiekowego?

Na pewno będzie to część kolekcji gorsetów tarnogrodzkich Jana Brandta. Jest też XV-wieczna forma do robienia opłatków oraz laska sołtysia z 1780 r. Ciekawe są niektóre przykłady rzeźby drewnianej, bo mają już ryty doskonalszego rzemiosła niż zwykłe rzeźbienie świątków. Mimo że to są XIX-wieczne okazy, ich twórcy są znani z imienia i nazwiska. Tak, jak byli obwoźni handlarze obrazów, tak i świątkarze się przemieszczali, wykonując na zlecenie ludności danej miejscowości świątki do kapliczek czy do domowych ołtarzyków. Niezwykłe jest to, że część z nich jest podpisana, więc możemy zorientować się, gdzie dany twórca tworzył, w których latach gdzie przebywał. Większość niestety jest anonimowa, przynajmniej z XIX w.

Czy kolekcja sztuki ludowej się powiększa? Czy zbierają Państwo nowe eksponaty, czy to już jest domena skansenu?

Jak wszyscy borykamy się z finansami. Ostatnio bazujemy na darowiznach i faktycznie były przypadki, że ktoś zmarł i zostawił małą kolekcję rzeźby ludowej. W ostatnich latach dwie dość dobrze opisane, znaczące kolekcje wzbogaciły zbiory etnograficzne.

Czy na podstawie tych zbiorów można powiedzieć, czym różni się Lubelszczyzna od innych regionów? Co możemy znaleźć u nas, czego nie ma gdzie indziej?

Na pewno jest inny sposób zdobienia i malowania. Wycinanka łowicka jest kolorowa, innego typu są przedstawienia. Wycinanka lubelska miała inną formę i inny zasób ornamentów. Stroje się różniły. Wiadomo, że pasiaki łowickie będą zupełnie inne niż podlaskie. Ktoś, kto się tym nie zajmuje, widzi po prostu strój ludowy. Tak samo będzie z rzeźbą, ceramiką. Formy garncarskie, ornamentyka, sposób polewania czy nawet kolory będą się różniły nawet na terenie Lubelszczyzny, gdzie przed II wojną światową było ok. 100 ośrodków garncarstwa. Zostało już niewiele czynnych, ale nadal się one jeszcze różnią. Inny rodzaj gliny na danym terenie będzie powodował to, że wypalony garnek będzie miał inną strukturę – bardziej ziarnistą lub bardziej gładką. Inny sposób malowania, inne związki zawarte w tej glinie będą wpływały na kolor całego wyrobu. To też rodzaj odróżnienia.

Na koniec zapytam o instrumenty i muzykę.

Instrumenty są prezentowane na wystawie. Niestety, jest ich bardzo niewiele w zbiorach muzeum. Można powiedzieć, że wszystkie są udostępnione zainteresowanym. Jest ich nie więcej niż 15 sztuk. Większość pochodzi z ostatnich 50 lat. Były wykonane w okolicach Rzeszowa na Podkarpaciu. Zbiór stanowi 6 egzemplarzy skrzypiec. Jedne są ciekawe, ponieważ zakończenie główki przedstawia głowę człowieka. Przechowywane były bez strun i nie zdecydowaliśmy się przy eksponowaniu na wystawie ich montować, ponieważ baliśmy się, że drewno jest tak kruche, iż po prostu się połamie. Pozostałe są w całkiem dobrym stanie. Mamy dwa przykłady liry dziadowskiej. Są ciekawe; kilku badaczy było u nas i z zainteresowaniem mierzyło je, rysowało do dalszych, wnikliwszych badań. Jest kilka przykładów ligawek, fletów i cymbałów. I katarynka, ale ona nie jest takim do końca ludowym instrumentem, tylko z pogranicza miejsko-wiejskiego. Ostatni nabytek to prawdopodobnie „składak” – harmonia pedałowa złożona z kilku innych egzemplarzy.

Skrót artykułu: 

380 m2 powierzchni, 65 m długości, 9 pomieszczeń, 6 małych okienek i ok. 17 tys. eksponatów – to część południowego skrzydła Zamku Lubelskiego. Tuż pod jego dachem znajduje się magazyn zbiorów etnograficznych z zakresu tradycyjnej kultury i sztuki właściwej dla społeczności wsi i mniejszych miejscowości Lubelszczyzny leżących pomiędzy Wisłą a Bugiem. Oprócz muzealiów przechowywana jest również dokumentacja tekstowa, nagraniowa, rysunkowa i fotograficzna. Z Agnieszką Ławicką, kustoszem zbiorów etnograficznych w muzeum rozmawiała Agnieszka Matecka-Skrzypek.

Fot. z archiwum Muzeum Lubelskiego w Lublinie: Zbiory etnograficzne w magazynie muzealnym

Dział: 

Dodaj komentarz!