Od polifonii do improwizacji

Urmuli

Pochodzę z Gruzji, więc jej kultura jest mi bardzo bliska. Gdy dowiedziałam się, że podczas Mikołajek Folkowych wystąpi Quintet Urmuli z Tbilisi, nie mogłam się doczekać. Podobnie moi liczni znajomi z Polski. Umówiliśmy się na rozmowę, która trwała długo, a wywiad przerodził się w biesiadę w klasycznym gruzińskim stylu.

 

Uwertura
Około 2 tys. km od Polski znajduje się kraj, którego ze wszystkich stron pilnują szczyty Wielkiego i Małego Kaukazu. Skaliste góry niczym rycerze „chronią” liczne wąwozy. Po wzgórzach z wesołym śpiewem, któremu wtórują źródła wód mineralnych, szybko zbiegają rzeki. Wodospady łapią promyki słońca, żeby ubrać się w tęczowe suknie. Niebo odbija się w spokojnych i czystych taflach jezior. Całą tę wodną feerię zbiera Morze Czarne. Kiedy przychodzi wieczór, a młody księżyc zastępuje słońce, morskie fale cichym szeptem opowiadają o wszystkim, co wydarzyło się w kraju w ciągu dnia.
Gruzińska muzyka ludowa odzwierciedla piękno przyrody Kaukazu. Niesamowite połączenie tradycji i różnorodności mieszkańców zaowocowało niepowtarzalnym wielogłosowym śpiewem polifonicznym, którym Gruzini fascynują cały świat.

Rozmowa
Tytułem wprowadzenia muszę zauważyć, że przy niemal świętym przywiązaniu zespołu do tradycji gruzińskich, muzyka grana przez Quintet Urmuli nader często brzmi nowocześnie i niezwykle aktualnie. Co więcej muzyczny dialog artystów z publicznością jest dobrze rozumiany we wszystkich krajach, w których koncertują. Nic dziwnego, że wirtuozi z Gruzji są znani i lubiani na całym świecie. Głową grupy muzycznej jest Nugzar Kavtaradze – pieśniarz, kompozytor, instrumentalista i pedagog z prawie trzydziestoletnim doświadczeniem. Moje pierwsze pytanie kieruję właśnie do niego.

Batono [gruziński zwrot grzecznościowy o znaczeniu zbliżonym do polskiego słowa Pan – przyp. red.] Nugzar, w licznych publikacjach pojawiają się różne daty powstania Waszej grupy muzycznej. Która z nich jest prawdziwa? Jaka jest historia Waszego zespołu?
Nugzar Kavtaradze: Grupa Urmuli powstała w roku 1991 i od razu fani określili nas mianem „Wirtuozów Tbilisi”. To był bardzo trudny okres dla Gruzinów, pierwsze próby budowania niepodległego państwa po rozpadzie Związku Radzieckiego. Wtedy ludzie walczyli o zaspokojenie podstawowych potrzeb. Nie było miejsca ani czasu na edukację i sztukę. Myśli o chlebie powszednim zastąpiły potrzebę pokarmu duchowego. Ale byliśmy przekonani, że musimy chronić nasze tradycje – zarówno te muzyczne, jak i narodowe. Bo to jest jedyny skarb, duma i nadzieja naszego narodu, symbol naszej wiary i samoidentyfikacji.
Tamaz Mamaladze: W 1992 roku w Baden-Baden było otwarcie Rose Garden. Gruzję miała reprezentować mała, pięcioosobowa grupa muzyków razem z kilkoma tancerzami. Prowadziłem wówczas zespół pod nazwą Urmuli, ale tworzyło go znacznie więcej artystów. Razem z moimi przyjaciółmi zdecydowaliśmy się stworzyć mniejszą formację. I tak powstał Quintet Urmuli, który oficjalnie pod tą nazwą działa od 1993 roku. Z tego pierwszego zespołu zostało nas trzech – Nugzar Kavtaradze, David Ratiani i ja.

Jak się udał Wasz „kulturowy atak” na Baden-Baden?
David Ratiani: W tym czasie Quintet Urmuli był bardziej znany w Niemczech niż w Gruzji. Po naszym debiucie mieliśmy niemieckiego producenta, który przez 13 lat był organizatorem naszych występów na całym świecie. W sumie Quintet Urmuli zagrał ponad 500 koncertów, m.in. w Niemczech, Austrii, Francji, Hiszpanii, Szwajcarii, Kanadzie czy na Ukrainie. Po śmierci naszego niemieckiego producenta wróciliśmy do Gruzji i w rodzinnym kraju kontynuowaliśmy naszą działalność. Nasza praca została po raz kolejny zauważona przez Europejczyków. Obecnie współpracuje z nami polski menedżer Karol Czajkowski.

W Gruzji kultura narodowa jest „zapisana w kodzie genetycznym”. Żartobliwie można powiedzieć, że mali Gruzini zaczynają życie od śpiewu, a ich pierwsze kroki to kroki taneczne. Szkoła muzyczna i opanowanie co najmniej jednego języka obcego to dla dziecka w Gruzji jest program obowiązkowy. Jakie osobiste ścieżki doprowadziły Was do zespołu? Czy wszyscy jesteście muzykami z wyksztalcenia?
Tamaz: Wszyscy jesteśmy związani z muzyką ludową zawodowo. Jesteśmy też tzw. „grającymi wychowawcami” zespołów młodzieżowych. Często żartujemy sobie, że generalnie trudno jest wytrzymać z jedną kobietą, a mam siedem dziewczyn w zespole TSU Gordela, którym kieruję.
David: W szkole muzycznej uczyłem się gry na fortepianie. Jestem absolwentem politechniki, śpiewałem w zespole Shvidkaca [gruz.შვიდკაცა ‘siedmiu chłopaków’ – przyp. red.]. Tamaz ma znieść siedem dziewczyn, a u mnie ich czternaście i jakoś daję sobie z nimi radę (śmiech). Oprócz dziewczęcego zespołu Deka mam grupę ludową chłopaków Georgian Folk.
Shalva Abramashvili: Jestem absolwentem szkoły muzycznej i konserwatorium ze specjalizacją gry na kontrabasie. Do Quintetu dołączyłem się w 2001 roku. W zespole gram na czuniri [gruz. ჭუნირი – przyp. red.] i śpiewam pierwszy głos. Poza Urmuli pracuję w orkiestrze symfonicznej Opery Państwowej w Tbilisi. Funkcjonuje tam zespół pieśni narodowej Suliko, w którym też śpiewam.
Gela Tabashidze: Jestem rówieśnikiem Urmuli, mam 26 lat. Od dzieciństwa śpiewam i gram na flecie i salamuri [gruziński instrument dęty drewniany – przyp. red.]. Dla mnie stanąć na scenie w gronie takich mistrzów to zaszczyt i wielka odpowiedzialność.
David: Dodam tylko, że Gela w międzyczasie prowadzi naszą stronę internetową na Facebooku [zob. https://www.facebook.com/quintet.urmuli – przyp. red.], do odwiedzenia której serdecznie zapraszam.
Dzisiaj Quintet Urmuli, dzięki oryginalnej wizji kultury muzycznej i niesamowitej maestrii wykonania, jest legendą. Gruzini stworzyli wiele instrumentów ludowych. Twórczość wokalna ludów Kaukazu jest zdumiewająco bogata – pieśni wojenne, obrzędowe, biesiadne, miłośne, pieśni pracy… Jak grupa tworzy swój repertuar?
Nugzar: Repertuar składa się zarówno z autorskich, jak i tradycyjnych utworów muzyki instrumentalnej oraz charakterystycznych dla gruzińskiego folkloru pieśni polifonicznych, z których najstarsze sięgają średniowiecza. Ale przyciągają nas też eksperymenty muzyczne, podczas których gramy kompozycje jazzowe, tango. Staramy się wykorzystać możliwości naszych instrumentów do tworzenia muzyki współczesnej. Podczas koncertów korzystamy z tradycyjnych gruzińskich instrumentów, m.in. panduri, czonguri, duduki, czuniri, salamuri oraz cziboni. W swej twórczości staramy się przedstawić duchową i muzyczną kulturę wszystkich regionów Gruzji.

„Mruczące” brzmienie nazwy zespołu pochodzi od gruzińskich przeciągłych piosenek jednogłosowych zwanych urmuli (ურმული), wykonywanych przez podróżującego na arbie [dwukołowy drewniany wózek – przyp. red.] poganiacza mułów…
Tamaz: Tak. Długą i samotną drogę oni zwykle łagodzili bardzo wymyślnymi melodiami. Dla urmuli charakterystyczne jest przeplatanie recytacji bogato zdobioną melodią. Każdy wers niezmiennie zaczyna się od wysokiej nuty, a potem płynie w dół do toniki. Mówią, że te piosenki nigdy nie powtarzały się i były całkowitą improwizacją. Oparta na charakterystycznym basowym głosie burdonowym linia melodyczna prowadzona jest przez dwa lub więcej głosów z zastosowaniem bogatej figuracji z efektami osciato, falsetu, echa, dysonansów, nawet zmiennej intonacji z silnie zaznaczoną rytmiką i pulsującą dynamiką.

Dziś muzyka polifoniczna jest najbardziej rozpoznawalnym na świecie elementem kultury Gruzji. Quintet Urmuli prezentuje całą gamę muzyki gruzińskiej. Członkowie zespołu są muzykami uniwersalnymi, multiinstrumentalistami. Każdy z Was śpiewa i gra na różnych instrumentach, demonstrując techniki mistrzowskie. Przykładem może być występ Geli, który potrafi wykonywać na dwóch salamuri jednocześnie niezwykle skomplikowane i niezależne od siebie melodie. To brzmi jak ich dialog. Opowiedzcie o swoich instrumentach.
David: Gramy na około trzydziestu unikatowych, ludowych instrumentach muzycznych ręcznej roboty, pochodzących z różnych regionów Gruzji. Salamuri, panduri, duduki są instrumentami, które reprezentują kulturę muzyczną wschodniej Gruzji, natomiast czonguri, czuniri, cziboni – zachodniej części kraju.
Tamaz: Drewniany flet salamuri to jeden z najstarszych instrumentów gruzińskich. Są też podobne flety – stviri i gudastviri. Panduri jest najbardziej popularnym w Gruzji instrumentem lutniowym. Ma trzy nylonowe struny, drewniane progi i charakterystyczny, miękki dźwięk. Na panduri gra się zazwyczaj taneczne melodie, wesołe i radosne pieśni. Strunowe czonguri ma kształt gruszki z długą szyją. Nie ma progów i dlatego można na nim uzyskać efekt płynnego przejścia od jednego dźwięku do drugiego. Czonguri-bas to instrument podobny do kontrabasu. Czuniri służy przeważnie do akompaniamentu lub grania smutnych melodii.
Nugzar: Najbardziej niezwykłe są utwory wykonywane przy użyciu duduki [podwójnostroikowy instrument dęty drewniany – przyp. red.]. Samo urządzenie jest unikalne, a jego konstrukcja charakterystyczna tylko dla gruzińskiej kultury muzycznej. Duduki to instrument z ponad 1500-letnią tradycją. Niewielka fujarka wykonana z drewna morelowego, z ustnikiem z trzciny. Dźwięk duduki jest ciepły, miękki i ma nieco nosowy tembr. Jego delikatny i smutny dźwięk jest odbierany przez Gruzinów w sposób bardzo intymny. Co więcej, w jednym momencie jest w stanie przypomnieć tkliwość fletu, a w drugim – ochrypły głos i zmysłowość saksofonu. Na duduki gra się przeważnie w duecie, gdzie jeden z muzyków wygrywa melodię, zaś drugi gra spokojne i monotonne tło. Technika gry wymaga od muzyka specjalnego sposobu oddychania. Co najmniej rok muszę specjalnie ćwiczyć, by po prostu przygotować płuca do nietypowej i niezwykłej pracy [gruziński duduki w wykonaniu Quintetu Urmuli: https://www.youtube.com/watch?v=yUeYn_ – przyp. red.].

Słyszałam legendy o tym, że uwielbiacie eksperymentować z dźwiękiem, jesteście nawet w tym pionierami…
Nugzar: Można tak powiedzieć (śmiech). Moim ostatnim, wymarzonym eksperymentem stało się przygotowanie specjalnego programu do międzynarodowego festiwalu gry na dudach. Ten instrument w Gruzji nazywa się cziboni, jest szeroko rozpowszechniony, ale posiada niewielkie różnice regionalne. Moim pomysłem było, by wszystkie te nasze regionalne dudy zagrały razem, dlatego jeździłem i zbierałem je po całej Gruzji. Nigdy wcześniej wszystkie odmiany cziboni nie grały naraz w jednym zespole. Ale udało się! Nawet sami nie spodziewaliśmy się końcowego efektu. Wywołaliśmy prawdziwą furorę!

Nagraliście kilka płyt…
David: Tak. W 2001 roku wydaliśmy w Gruzji płytę nagraną na żywo. Reszta naszej dyskografii została nagrana w Niemczech. Na wszystkich okładkach albumów jako symbol naszego zespolu znajduje się stylizowana głowa barana ze złota. Jej oryginał znajduje się w Złotym Funduszu Muzeum Historii Gruzji i nawiązuje do mitu o złotym runie. Albumy były nagrane w takiej kolejności: „Georgishe musik der Jahrhunderte” (1994), „Weltmusik Aus Georgien” (1995), „Quintet Urmuli vol. II” (2000), „Quintet Urmuli vol. III” (2001), „Quintet Urmuli vol. IV” (2002).
Nugzar: W 2016 roku, nagraliśmy wspólną płytę z rodziną Trebuniów-Tutków, zatytułowaną „Duch Gór”, która znalazła się wśród dwudziestu najlepszych tegorocznych nagrań Europy. Połączenie muzyki Tatr i Kaukazu pozwolilo nam stworzyć niesamowitą harmonię, która łączy tradycję muzyki ludowej obu naszych narodów. W sumie Quintet Urmuli wydał siedem albumów. Pracujemy nad ósmym, który planujemy zaprezentować publiczności za rok.

 

Koda
Obecnie sztuka improwizacji, która wcześniej była niezbędnym elementem kultury ludowej, prawie zniknęła. Członkowie Quintetu Urmuli na swoich koncertach przywracają tę tradycję i zawsze znajdziemy tam element spontaniczności. Muzycy mogą nagle zamienić się instrumentami – panduri np. zostanie zastąpiony salamuri, a duduki – czonguri. W środku gruzińskich melodii nagle zabrzmi „Gucułka Xenia”. Oczywiście, że muzycy robią to nie tylko po to, by rozbawić słuchaczy. Głównym sensem gry jest chęć wirtuozów, by pomóc publiczności zrozumieć muzykę dawną jako część kultury żywej i ponadczasowej. Śpiewy liturgiczne, których wiek jest liczony w tysiącach lat, członkowie zespołu łączą z własnymi kompozycjami utrzymanymi w duchu tradycji, ale w tak skomplikowany sposób, że styki i szwy między nimi nie są widoczne.

 

Finał
W Sali Koncertowej Chatki Żaka nie można znaleźć wolnego miejsca. Chętnych do wysłuchania słynnej gruzińskiej polifonii okazało się być tyle, że ludzi stoją i siedzą na podłodze. Widzowie liczą ostatnie minuty… Na scenę niespiesznie, po kolei wychodzi pięciu mężczyzn w ciemnych ubraniach. Ich koszule są bogato ozdobione gruzińskim kolorowym ornamentem, który przypomina piktogramy z czasów sumeryjskiej cywilizacji. Sala zamilkła w oczekiwaniu… Pauza… I nagle mocno zdetonowal a capella pięciogłosowy akord słynnej „Mrawalżamier!” (pol „Wielu lat!”). I już nie dzieliliśmy się na widzów i śpiewaków, na Polaków i Gruzinów, Niemców, Portugalczyków, Ukraińców, Kazachów, Francuzów, Włochów – byliśmy jednym pięknym, wibrującym brzmieniem, dumnym, wolnym, nieograniczonym, nieskończonym …I w tym jest sztuka, magia i przeznaczenie muzyki – jednoczyć ludzi, ożywiać i budzić dusze w imię miłości i porozumienia …. Mrawalżamier!

Marina Belokoneva-Shiukashvili

opracowanie Damian Gocół

Skrót artykułu: 

fot. D. Głębowicz

Pochodzę z Gruzji, więc jej kultura jest mi bardzo bliska. Gdy dowiedziałam się, że podczas Mikołajek Folkowych wystąpi Quintet Urmuli z Tbilisi, nie mogłam się doczekać. Podobnie moi liczni znajomi z Polski. Umówiliśmy się na rozmowę, która trwała długo, a wywiad przerodził się w biesiadę w klasycznym gruzińskim stylu.

Dział: 

Dodaj komentarz!