Jubileusz

Lublin

No i stało się. Czekaliśmy, czekaliśmy, no i się doczekaliśmy. Lublin obchodzi 700-lecie. A właściwie nadanie 15 sierpnia 1317 r. praw miejskich przez miłościwie nam panującego księcia Władysława, późniejszego króla zwanego przez potomnych Łokietkiem –  choć nikczemnego wzrostu (jak mówił o sobie Wołodyjowski), to wielkiego duchem. Prowadząc dość burzliwe rozgrywki wojenno-polityczne, władca znalazł jeszcze czas, żeby z grodu kasztelańskiego zrobić Lublin miastem (co podniosło jego prestiż). Łokietek dał nam korzystne prawo magdeburskie, które było wtedy najlepsze, ale najstarszy herb nie był udany i w niczym nie przypominał dzisiejszego koziołka. Najpierw była głowa kudłatego, czarnego capa, będącego też na oficjalnej pieczęci, której odcisk (z kopii) można uzyskać w muzeum Piwnica pod Fortuną. Dzięki takiemu herbowi nasi nie mieli lekko. Mówili, że jadą kozi kupcy z koziego grodu, a za nimi beczano, meczano itp.

Historia osadnictwa na terenie obecnego miasta sięga ok. 10 tys. lat p.n.e. Już wtedy wędrowali sobie po dzisiejszym Lublinie ówcześni ludzie, a w dzielnicy Sławinek zostawili nawet po sobie grobowce. Ich pomniejszoną rekonstrukcję możemy zobaczyć w muzeum na zamku. Plątali się i plątali, aż w VI w. na wzgórzu wybudowali półziemianki i założyli osadę targową, nadając jej nazwę Czwartek – chyba od targu, który odbywał się w czwarty dzień tygodnia. A wiek później pojawiła się druga wioska, Grodzisko. Dalej już było z górki.

W VIII w. powstał pierwszy gród na Wzgórzu Zamkowym, a na Staromiejskim osada pracująca na jego rzecz, z której rozwinęło się miasto. Pierwsza miejscowość powoli się rozwijała. Zabudowa była z najłatwiejszego w obróbce i najbardziej dostępnego budulca, jakim jest drewno.

Niestety rozwój niesie z sobą zagrożenia i już w 1205 r. książę halicki Roman obległ Lublin, ale go nie zdobył. Tego samego próbowali w 1241 r. Tatarzy. Im się niestety udało, spalili i splądrowali miasto. Ale to nie koniec burzliwych dziejów Koziego Grodu. Po trzech latach kolejny książę halicki (późniejszy i jedyny król halicki – koronował się w Drohiczynie) napadł na Lublin, ale tym razem zrobił to skutecznie i do 1253 r. zajmował miasto. Dopiero na mocy układów miejscowość wróciła do Polski. Ta seria wojen wkurzyła księcia krakowsko-sandomierskiego, Bolesława Wstydliwego (ze względu na śluby czystości, które złożył niby Longinus Podbipięta i chyba się tego wstydził, bo nie spłodził potomka), który wzniósł murowaną, okrągłą wieżę obronną (poł. XIII w.) zwaną donżonem, do dziś dumnie wznoszącą się na zamkowym dziedzińcu i będącą jedynym zabytkiem sztuki romańskiej na Lubelszczyźnie. Umocnienia nie pomogły, bo w 1255 r. najechali nas Litwini, zdobyli i spalili lubelską osadę. Cztery lata później drugi raz przywiało tatarów, bo jak tylko poczuli wiosnę, to tak ich swędziało pod kożuchami, że szukali zaczepki, a że kraj u nas bogaty, to zawsze tutaj szukali szczęścia. Jeszce dobrze nie odetchnęliśmy po Tatarach, a już w 1282 r. złe wiatry przywiały Jadźwingów. Nie wyszło im to na dobre, bo mniej więcej od tego okresu zaczął się ich powolny upadek, a w 1422 r. ich ziemie zostały podzielone i zniknęli na zawsze z map świata. Pięć lat później trzeci raz najechali nas Tatarzy, a w 1288 r. miasto oblegli Rusini pod wodzą księcia Jura, syna Lwa Halickiego (ich też spotkała kara za te najazdy, bo wkrótce państwo halickie przestało istnieć) i w ich rękach pozostał Lublin do 1302 r. W opisanym okresie były też i optymistyczne wydarzenia, jak np. przybycie ok. połowy XIII w. do Lublina dominikanów , a w 1282 r. rozpoczęcie budowy kolegiaty, nieistniejącego już kościoła pw. św. Michała na obecnym Placu Po Farze, dawnym placu targowym.

W ten sposób przez te burzliwe czasy dotarliśmy do 15 sierpnia 1317 r., do otrzymania praw miejskich. Jak widać, nie było nam łatwo i trzeba było również na placu boju pokazać, że na nie zasłużyliśmy. Jednak obcym nacjom to nie przeszkodziło i w 1341 r. kolejny raz Tatarzy spalili i splądrowali miasto. Trzeba przyznać, że pod tym względem byli uparci i konsekwentni, bo chyba każdy nowy chan miał za punkt honoru, aby nas najechać. Tym razem wnerwili naszego króla Kazimierza III zwanego Wielkim i spuścił im niezły łomot. Tradycja mówi, że było to na terenie dzisiejszej dzielnicy Tatary (stąd jej nazwa). Po tym wydarzeniu znalazł jeszcze czas (miał cztery żony, kilka kochanek, prowadził aktywną politykę i wiele wojen), poszedł za ciosem i jeszcze w tym samym roku miała miejsce tzw. druga lokacja miasta. Kazimierz powiększył jego powierzchnię i nakazał je otoczyć murami obronnymi, basztami i bramami, co zwiększyło bezpieczeństwo i obronność Lublina.

Mając już takie zabezpieczenie nasi kupcy i mieszczanie zaczęli mnożyć swój majątek. Postawili na litewskiego księcia Jogaiłę, którego lobbowali na króla Polski, co się udało i dostaliśmy nowego władcę Władysława Jagiełłę. Za te starania w 1383 r. lubelscy kupcy otrzymali przywilej wolnego wjazdu i handlu na terenie Litwy, czyli monopol na ten teren.

Trzy lata później, 2 lutego 1386 r. na lubelskim zamku spisano umowę ślubną między królową Jadwigą a Wielkim Księciem Litewskim Jagiełłą. Tutaj też miało miejsce ciekawe zdarzenie. Otóż wysłannik Jadwigi miał za zadanie przyjrzeć się Jagielle i zdać relację. Miał też obejrzeć przyszłego władcę w kąpieli, co też uczynił, opisując, że budowy był proporcjonalnej i wszystko, co potrzebne, miał na miejscu.

W końcu doczekaliśmy się siedziby władz miejskich, w 1392 r. na rynku wzniesiono ratusz i byliśmy już miastem ,,pełną gębą’’. Dobrodziejstwa Jagiełły i jego potomków trwały nadal. Kupcy zwolnieni zostali z wszelkich ceł nakładanych na towary na terenie całego kraju. Jagiełło zbudował kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny Zwycięskiej, koło którego w 1910 r. postawiono skromny (dziś wstydliwie schowany) pomniczek, upamiętniający pięćsetlecie grunwaldzkiej wiktorii zakamuflowanym napisem „500 lat istnienia kościoła Panny Marii w Lublinie 1410-1910” (no cóż – zabory). Kaplica zamkowa otrzymała rusko-bizantyjskie freski, które dziś są naszym najcenniejszym zabytkiem.

Ok. 1420 r. biskup kijowski Andrzej sprowadził do Lublina ze wschodu relikwie Drzewa Krzyża Świętego i umieścił je w kościele dominikanów. Niestety zostały skradzione w nocy z 9 na 10 lutego 1991 r. i do dziś ich nie odzyskano. Pozostała mała cząstka umieszczona w nowym relikwiarzu. Jagiełło wraz z Witoldem na lubelskim zamku przyjmowali posłów husyckich, a w 1448 r. odbył się w mieście pierwszy zjazd Korony i Litwy. W tym samym roku król Kazimierz Jagiellończyk nadał nam przywileje na trzy kolejne jarmarki, w tym na ten odbywający się 15 sierpnia, obecnie reaktywowany Jarmark Jagielloński. W latach 1466–1477 w kościele pw. Matki Boskiej Zwycięskiej wykonano do dziś częściowo zachowane polichromie. Jagiellończyk musiał chyba mieć już dość swoich synów, bo przez trzy lata (1473-75) ich wychowaniem na lubelskim zamku zajął się sam Jan Długosz.

W 1474 r. powstało nowe województwo lubelskie, a Lublin stał się jego stolicą (pod Grunwaldem stawaliśmy jako ziemia sandomierska – jak to historia się zmienia). Z Trydentu  do Lublina w 1475 r. przybył rabin Jakub i od tego czasu rozpoczyna się osadnictwo żydowskie. Dzięki korzystnym przywilejom handlowym zrobiło się nam bogato i zachciało luksusów. Już 21 czerwca 1471 r.  Kazimierz Jagiellończyk dał miastu pozwolenie na budowę kanałów do sprowadzenia wody z rzeki Bystrzycy. Zanim doszło do finalizacji projektu w 1506 r., minęło 35 lat, ale za to fundnęliśmy sobie fontannę i ta tradycja przetrwała do dziś. Wodociągi przetrwały do wojen kozackich i szwedzkich, kiedy to zniszczone miasto nie miało już środków na utrzymanie tak kosztownej inwestycji i rozebrano urządzenia. Pozostała nam wieża wodna, jedna z najstarszych w kraju (może najstarsza) widoczna i dostępna od strony ul. Dolnej Panny Marii.

No i dalej historia miasta toczyła się różnie, a to przebudowano zamek w stylu renesansowym (taka moda), a to przeniesiono do Lublina sejmik szlachecki. Ukoronowaniem dobrej passy było uchwalenie aktu unii lubelskiej 27 czerwca 1569 r. (prawdopodobnie u dominikanów), a 1 i 4 lipca podpisanie aktów potwierdzających zjednoczenie obu krajów. Był to pierwszy przypadek dobrowolnej unii dwóch państw w ówczesnej Europie i na świecie: „(…) już Korona i Wielkie Księstwo Litewskie jest jedno nierozdzielone i nieróżne ciało, a także nieróżna, ale jedna spolna Rzeczpospolita która się z dwu państw i narodów w jeden lud zniosła i spoiła”. Litwinów zjechało na to ,,wiekopomne’’ wydarzenie, że nie pomieścili się w mieście i zajęli podmiejski plac, dzisiaj zwany Litewskim (w skrócie Litwą), na którym rozstawili namioty.

Nie tylko same dobre rzeczy nam się przytrafiały. W 1572 r. wybuchła zaraza morowa, a w nocy z 7 na 8 maja pożar, który zniszczył prawie całe miasto. Miało to też dobre strony, bo spalone zabudowania z gotyckich stały się renesansowe i powstał styl renesansu lubelskiego, a od pewnego czasu mamy także poświęcony mu turystyczny szlak.

W 1578 r. utworzono najwyższy sąd odwoławczy, czyli Trybunał Koronny działający do 1764 r. Nawet Żydzi, naród bardzo zmyślny i praktyczny, uznali, że Lublin ma swoją rangę i w 1580 r. powołali żydowski parlament – Sejm Czterech Ziem, Wa’ad Arba’ Aracot. 22 sierpnia 1584 r. zmarł w Lublinie Jan Kochanowski. Sądził się on w imieniu swojego szwagra, ale sprawy w trybunale nie szły po jego myśli i po wyjściu dostał na rynku chyba zawału, a stamtąd przeniesiono go do stojącej przy rynku kamienicy Sebastiana Klonowica, jego przyjaciela, gdzie dokonał żywota.

Dalsze dzieje to różne przebudowy, budowy itd. W 1593 r. Paweł Konrad założył najstarszą polską drukarnię, gdzie w 1630 r. została wydrukowana pierwsza, zachowana do dzisiaj, książka polska Słonecznik albo porównanie woli ludzkiej z wolą Bożą... Jeremiasza Drexeliusa. Powstało kolegium jezuickie, zasypano wały i fosy przed Bramą Krakowską (miasto znacznie się rozbudowało w stronę zachodnią). W 1644 r. rozpoczęła działalność pierwsza wyższa uczelnia Lublina – Studium Generale przy klasztorze dominikanów, którego rektorem został o. Paweł Ruszel. Mieliśmy także swój cud relikwii Drzewa Krzyża Świętego w 1649 r. (ocalenie miasta przed najazdem Chmielnickiego). Mamy też i swój hejnał, którego początek został udokumentowany w1653 r. Dzięki temu w Lublinie odbywa się Ogólnopolski Przegląd Hejnałów Miejskich, zawsze 15 sierpnia.

Dalej to już zły okres w dziejach miasta. W 1655 r. najechała nas armia rusko-kozacka, a rok później szwedzka, co stało się przyczyną kryzysu (był już wtedy) i częściowego upadku miasta w XVII i XVIII w. Po latach zaniedbań w1780 r. powstała Komisja Dobrego Porządku pod przewodnictwem wojewody lubelskiego Kajetana Hryniewieckiego, której zadaniem było generalne porządkowanie miasta. W tym samym roku na mocy dekretu królewskiego nakazano wysiedlenie Żydów ze Starego Miasta i Krakowskiego Przedmieścia, co nie świadczyło dobrze o ówczesnej tolerancji. Po rozbiorach Polski, Lublin najpierw znalazł się pod zaborem austriackim, a następnie rosyjskim. W 1805 r. erygowano diecezję lubelską i wyburzono pozostałości klasztoru jezuitów (z gruzów usypano dzisiejszą ul. Wyszyńskiego), a kościół pw. śś. Jana Chrzciciela i Ewangelisty został katedrą. W1809 r. do Lublina wkroczyli ułani księcia Józefa Poniatowskiego, a miasto stało się na kilka miesięcy stolicą wyzwolonych ziem polskich.

Wiek XIX to okres rozwoju miasta (mimo zaboru). Powstało wiele inwestycji, towarzystw, stowarzyszeń, spółek działających społecznie i zarobkowo. Stworzono zakłady działające na rzecz miasta, jak np. wodociągi i gazownia. Rozwijała się kultura i sztuka. Otwarto Teatr Stary (jeden z najstarszych w Polsce) czy Towarzystwo Muzyczne. Dostaliśmy też połączenie kolejowe Warszawa-Kowel.

7 listopada 1918 r. Ignacy Daszyński, Jędrzej Moraczewski i Edward Śmigły-Rydz powołali w Lublinie Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej, a już 11 listopada Daszyński i Edward Rydz wyruszyli do Warszawy, by przekazać władzę Józefowi Piłsudskiemu. W tym samym roku powstał Katolicki Uniwersytet Lubelski (KUL), działający nawet w latach komuny, gdy był solą w oku władz. Po odzyskaniu niepodległości tendencja rozwojowa utrzymywała się nadal. 26 czerwca 1930 r. otworzyła swe podwoje Uczelnia Mędrców Lublina (Jeszywas Chachmej Lublin) przy ulicy Lubartowskiej, jedna z najbardziej cenionych szkół rabinackich na świecie.

Wybuchła II wojna światowa i 3 września 1939 r. Lublin został po raz kolejny tymczasową stolicą kraju, po raz drugi stało się to po wyzwoleniu. W 1944 r. powołany został Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej, stanowiący konkurencję dla katolickiej uczelni. W latach 1946-1948 urząd biskupa lubelskiego pełnił Stefan Wyszyński, późniejszy kardynał i prymas Polski, a lata 1956-1978 to czas, gdy przyszły papież Karol Wojtyła był profesorem na KUL-u. 1 maja 2004 r. Polska wraz z Lublinem wstąpiła do Unii Europejskiej, zamykając koło, rozpoczęte zawarciem w 1569 unii lubelskiej.

Na tym kończymy naszą jubileuszową wędrówkę po historii Koziego Grodu. Obecnie jesteśmy największym miastem leżącym po wschodniej stronie Wisły, rozpartym jak Rzym na siedmiu wzgórzach i ze swoimi ok. 360 tys. mieszkańców zajmujemy dziewiąte miejsce w kraju. W okresie roku akademickiego dochodzi nam jeszcze ok. 100 tys. mieszkańców niezaliczanych do stałej populacji miasta. Miasto cały czas się rozwija. Jest miejscem wielu imprez jak Carnaval Sztukmistrzów, Meeting of Styles (Festiwal Muralu), Jarmark Jagielloński, Wschód Kultury, Inne Brzmienia, Art’n’Music Fest czy Europejski  Festiwal Smaków i wiele innych,  na które zapraszam.

Lublin to miasto wielu zabytków, ciekawych wydarzeń i życzliwych ludzi żyjących trochę wolniej i spokojniej niż po zachodniej stronie królowej polskich rzek.

W swojej pisaninie prócz własnych informacji korzystałem z zasobów Internetu, a zwłaszcza  bogatych zbiorów Teatru NN, którego stronę polecam.

Jerzy Frąk

turysta i fotograf amator od 15 r. życia związany z OM PTTK (Klub Turystyki Pieszej ,,Niezależni''). Współautor wystaw fotograficznych o tematyce krajoznawczej i prelekcji z pokazem slajdów. Nadal wędruje i utrwala mijany krajobraz, przyrodę i zabytki swoim aparatem.

Skrót artykułu: 

No i stało się. Czekaliśmy, czekaliśmy, no i się doczekaliśmy. Lublin obchodzi 700-lecie. A właściwie nadanie 15 sierpnia 1317 r. praw miejskich przez miłościwie nam panującego księcia Władysława, późniejszego króla zwanego przez potomnych Łokietkiem – choć nikczemnego wzrostu (jak mówił o sobie Wołodyjowski), to wielkiego duchem. Prowadząc dość burzliwe rozgrywki wojenno-polityczne, władca znalazł jeszcze czas, żeby z grodu kasztelańskiego zrobić Lublin miastem (co podniosło jego prestiż). Łokietek dał nam korzystne prawo magdeburskie, które było wtedy najlepsze, ale najstarszy herb nie był udany i w niczym nie przypominał dzisiejszego koziołka. Najpierw była głowa kudłatego, czarnego capa, będącego też na oficjalnej pieczęci, której odcisk (z kopii) można uzyskać w muzeum Piwnica pod Fortuną. Dzięki takiemu herbowi nasi nie mieli lekko. Mówili, że jadą kozi kupcy z koziego grodu, a za nimi beczano, meczano itp.

fot. J. Frąk: Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny Zwycięskiej

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!