Sobótka w lubelskim skansenie

"Taka pogoda, jakie dziewice" - tak kiedyś ironizował w czasie padającego deszczu uczestnik nocy św. Jana w lubelskim skansenie. W tym roku jednak pogoda dopisała i nie było na co narzekać. Według wierzeń, gdyby tej nocy padał deszcz, gorsze byłyby wróżby i słabsze plony. Trudno byłoby rozpalić także ogień, który ma właściwości oczyszczające. W płomienie wrzucano zioła, by odegnać złe moce. Podczas tegorocznej, najkrótszej nocy w roku nie zabrakło jednakże obrzędowych ogni, zwanych sobótką lub kupałą. 23. czerwca dopisała i pogoda i frekwencja panien w samodzielnie uplecionych wiankach. Impreza odbyła się w Sektorze Powiśla. Na wstępie dyrektor Muzeum Wsi Lubelskiej, Mieczysław Kseniak, złożył życzenia wszystkim Wandom, Zenonom i Janom, żartując, że po północy może nie być już w stanie.

Tej nocy dziewczęta chętnie zbierały zioła, w tym rumianek, stosując się do zasady: "Zbieraj rumianek, bo św. Janek". Uczestnicy święta mogli dowiedzieć się wiele z pogadanki o magicznych właściwościach ziół, zapoznać się z ich cennymi właściwościami. Opowiadała o nich i prezentowała je, a nawet obdarowywała co bardziej zaciekawionych, Agata, oczekująca przy chałupie z Głodna. Nikt nie pozostał bez odpowiedzi na pytanie dlaczego wtykano liście łopianu lub brzozy w strzechę. A gdy uważnie słuchał, z pewnością zapamiętał, że dziurawiec to ziele świętojańskie, a łopian jest dobry na bóle głowy, gdyż wierzono, że ścięta głowa św. Jana wpadła w jego liście. Z piołunu robi się piołunówkę, absynt. Ruta zwyczajna ma niezwyczajne właściwości rozniecania miłosnych płomieni. Dla kobiet jest afrodyzjakiem nawet przez samą woń. Natomiast szkodzi brzemiennym białogłowom. Zioła wrzucone do ognia miały za zadanie chronić od złych mocy.

Tej nocy niejednej pannie marzyło się również, by wygrać konkurs na najpiękniejszy wianek. Najwięcej jednak emocji wzbudziło wrzucanie ich do wody. Panny bacznie obserwowały je na tafli. Jeśli wianek utonął, wróżyło to śmierć, jeśli nie będzie płynął, jego właścicielka musiała pogodzić się z tym, iż nie wyjdzie za mąż w najbliższym czasie. Panny wiedziały również o tym, że jeśli wianek zatrzyma się koło krzaka, wyjdą za mąż za rybaka, ale za to jak koło liliji - trafi się mąż szewc z wielkiej familiji. Zachęcano również dziewczęta do dmuchania na wianki, by płynęły. Zaopatrzeni w długie kije kawalerowie zaś, chętnie je wyławiali z brzegu, ryzykując, że się skąpią w topieli.

Z aplauzem przyjęto przedstawienie "Wilija św. Jana". Na kameralny spektakl zaprosiła grupa z Hańska, świetnie przedstawiając obrzędy charakterystyczne dla najkrótszej nocy w roku. Dziewczyny, biorące udział w tym widowisku obrzędowym, wiły wianki i śpiewały a cappella:"Świętujańskie ziele, drobniuteńkie listeńki,Może znajdę w tę sobótkę kuchanie truszeńki.Zieleń mnie się na weseleŚwiętujańskie ziele."

Od doświadczonych mężatek dostały zadanie pilnie patrzeć, by ani jednego ziela nie brakowało. Dziewczęta niechętnie odrywały się od tej pracy, nawet by skoczyć na miedzę po chabry. Mania zgodziła się dopiero za wstążkę do wianka. Starsze kobiety, zamiast pleść wieńce, poszły na jagody, wierząc, że "na św. Jan zbierzesz jagód cały dzban". Za młodym na zamążpójście dziewczętom studzono zapały miłosne, mówiąc, że na nie jeszcze nie pora. Mężatki dopingowały panny do wicia wianków, życząc, by każdej był piękny, by się na wodzie trzymały, bo nie daj Boże, żeby się potopiły. Dziewczęta stosowały się do tych rad, dbając o wszystkie potrzebne zioła i kwiaty. Znajdowały się tam bylica, ruta, piołun, werbena, różyczki, dziurawiec. W wiankach powinno być wszystkiego po trochu. Każda roślina pełni bowiem swoją funkcję: dziurawiec odpędza czarownice, demony, złe moce, różyczka jest oznaką panieństwa, bylicą należało się opasać, by cieszyć się powodzeniem u kawalerów. Można było zatem wiele dowiedzieć się z występu grupy z Hańska podczas ciekawego i zawierającego wiele humorystycznych akcentów widowiska, które oglądało się bardzo przyjemnie.

Dobrze bawili się zarówno dorośli, jak i dzieci. W związku z tym, że to najkrótsza noc w roku, nie było czasu do stracenia i należało ją jak najlepiej wykorzystać. Stowarzyszenie Przyjaciół Muzeum Wsi Lubelskiej zorganizowało dwa konkursy: dla dzieci, polegający na poszukiwaniu kwiatu paproci, i dla panien, na najpiękniejszy wianek. Dzieci dobrze wiedziały, że według podań ten kto znajdzie kwiat paproci, będzie bogaty. Bacznie bowiem słuchały opowieści w wykonaniu Romy Drozdówny z Teatru im. H. Ch. Andersena w Lublinie. To zmobilizowało je do skrzętnego szukania tego kwiatu. Niezwykle oblegane były również punkty gastronomiczne. Nie mogło zabraknąć korowodu na wyspę, a tam zabaw przy kapeli Śpiewający Sławin i ognisku. Wszystko trwało do białego rana.

Skrót artykułu: 

„Taka pogoda, jakie dziewice” - tak kiedyś ironizował w czasie padającego deszczu uczestnik nocy św. Jana w lubelskim skansenie. W tym roku jednak pogoda dopisała i nie było na co narzekać. Według wierzeń, gdyby tej nocy padał deszcz, gorsze byłyby wróżby i słabsze plony.

Dział: 

Dodaj komentarz!