Twarze etno

W Finlandii rocznie odbywa się zaledwie kilka znaczących festiwali muzyki folk. Podobna sytuacja dotyczy nurtu etno, mimo jego wzrastającej od lat popularności na północy Europy. Jeden z festiwali etno posiada szczególny charakter. Lipcowy "Faces", organizowany w Billnäs (na terenie miejscowości Pohja), to wydarzenie, które nie gromadzi setek tysięcy publiczności, ale potrafiło zaintrygować nawet panią prezydent Finlandii! Tarja Halonen trzy lata temu odwiedziła to kolorowe, roześmiane i pokojowo nastawione centrum muzyki świata.

Na "Faces" bywam każdego roku i wiele zjawisk przykuwa tam moją uwagę. Z jednej strony zaskakują mnie gwiazdy pojawiające się na scenie, artyści afrykańscy, muzycy z Ameryki Południowej, ale także twórcy rodzimi, z innych krajów skandynawskich czy przyjeżdżający z sąsiedniej Rosji. Z drugiej strony - w wiosce festiwalowej nic się nie zmienia od lat, a nawet od stuleci, gdyż "Faces" odbywa się na terenie dawnej fabryki żelaza, w sielankowym otoczeniu północnej przyrody, nad rzeką Mustio (po szwedzku Svart?).


Billnäs - na styku kultur

Jeśli mówimy, że "Faces" to festiwal fiński, należy natychmiast dopowiedzieć, że owszem, ale z jedną uwagą. Może zdarzyć się bowiem, że będąc na nim przez kilka godzin, nie usłyszy się ani jednego słowa w języku fińskim. Billnäs, w gdzie organizowany jest "Faces", należy do szwedzkojęzycznej części Finlandii. Dokładniej, Billnäs to nazwa samego tylko miejsca w miasteczku Pojo. Ta mała i niezwykle malownicza miejscowość na południu kraju jest oddalona od Helsinek zaledwie o godzinę drogi. Sama nazwa miejsca pochodzi z języka szwedzkiego i jak wiele innych miejscowości w Finlandii, ma swój fiński odpowiednik - Pohja.

To, że impreza odbywa się na terenie fabryki, w miejscu niezwykle urokliwym, ale specyficznym pod względem architektonicznym, ma swoje wady i zalety. Z pewnością jest to miejsce charakterystyczne i, co tu dużo mówić, ładne, jednak zbyt ciasne i nienajlepsze na organizację festiwalu, który wciąż się rozrasta. Trzy sceny, na których rozgrywa się część muzyczna, znajdują się zbyt blisko siebie. Aby dotrzeć z jednego miejsca na drugie, należy przebijać się przez wąski labirynt budynków zagospodarowanych jako centrum festiwalowego kramarstwa - kuchnie polowe, pchle targi, stragany z orientalną odzieżą, stoiska organizacji ekologicznych, czyli marketing w postaci czystej. To wszystko dodaje kolorytu festiwalowi, ale nie jestem pewna, czy w istocie nie kłóci się z główną ideą oderwania się od konsumpcyjnej codzienności.

Zalesiona i spokojna, a wręcz nieco uśpiona wioska odżywa w lipcu, kiedy na "Faces" przybywają nie tylko fani etno, ale i mieszkańcy okolicznych miasteczek zwabieni karnawałowym nastrojem. Warto wspomnieć także, że sporą częścią publiczności są uchodźcy i emigranci z krajów Azji i Afryki, którzy osiedli w Finlandii na stałe i ustanawiają nowy wizerunek kraju traktowanego nieco prowincjonalnie w stosunku do reszty Europy. Szwedzkojęzyczną część południowej Finlandii cechuje zarówno odmienna roślinność, jak i nieco inny sposób bycia oraz kultura, która silniej podlega wpływom szwedzkim. "Faces" organizowane jest na pograniczu kultury szwedzkiej i fińskiej, ale format festiwalu znacznie wykracza poza granice Skandynawii. Nie tylko za sprawą artystów, którzy przyjeżdżają na koncerty z różnych stron świata, ale i z powodu tendencji i idei, które gromadzą różnorodną publiczność.


Rodzina, pokój i -izmy

"Faces" jest z założenia festiwalem stawiającym na pokojowe i radosne przeżywanie muzyki pochodzącej z różnych kręgów kulturowych. Jednak "Faces" to święto nie tylko muzyki, ale i przyjaźni, rodziny i relaksu. Tym samym, organizatorzy starają się zadbać o to, aby widownia miała okazję obcować z przejawami kultury społeczności spoza Europy również w inny sposób niż samo tylko słuchanie muzyki. Ilość warsztatów, spotkań, prelekcji i performansów towarzyszących festiwalowi jest zdumiewająca i nieco przerasta potrzeby całego przedsięwzięcia. Dla każdego coś ciekawego, taką zasadą wydają się rządzić szefowie imprezy. Pośród szerokiego asortymentu rozrywek można znaleźć, na przykład: szybki kurs tańca brzucha, flamenco, capoeiry, kącik wushu, jogi, mantry, jest okazja obejrzenia wystawy fotografii, czy uczestniczenia w spektaklu teatru lalkowego. Ten ostatni kierowany jest głównie do najmłodszej publiczności. Jej zresztą poświęcony jest cały blok programowy, a mianowicie Small "Faces", do którego należą lekcje tańca, rysunku i inne ciekawostki przygotowane specjalnie dla dzieci.

Na dorosłych natomiast, oprócz wyżej wymienionych fakultatywnych zajęć, czekają wszystkie przejawy elementów oscylujące wokół nurtu etno, czyli pozytywnych -izmów, takich jak ekologizm, wegetarianizm, pacyfizm czy feminizm. Festiwal odwiedza szereg organizacji związanych z powyższymi nurtami, które starają się pozyskać sympatyków. Specjalny koncert przygotowuje Amnesty International, na którym występują lokalni artyści popierający ideę organizacji (Rauhankonsertti). Nie brakuje sprzedawców odzieży i biżuterii w stylu etno oraz stoisk z wegetariańską żywnością. Wszystko w konwencji kolorowego święta, które stara się zaskarbić rzesze wielbicieli na wszelkie sposoby.


Dźwięki i rytmy

Jednak, pomimo całej jarmarcznej oprawy, najważniejsze miejsce na festiwalu zajmuje muzyka i artyści pojawiający się na scenie w Billnäs. Chociaż, zgodnie z duchem całego przedsięwzięcia, organizatorzy stawiają na różnorodność. W tym roku publiczność miała okazję obejrzeć i usłyszeć wręcz cały przekrój "młodej fińskiej muzyki", w całym asortymencie gatunków muzycznych. Od delikatnie jazzowego i chilloutowego Delicate Balance, poprzez Esę Santonena alias Sami Kukka, który na festiwalu wystąpił z gitarą akustyczną, aż po mocną jak co roku reprezentację fińskiego reggae (Nature Vibrations). Niestety, zabrakło dorocznego mistrza tej dziedziny, któremu zawsze udaje się rozgrzać i rozbujać "twarzową" widownię, czyli Jukki Poiki, najjaśniejszej gwiazdy fińskiego reggae, który często gości na "Faces" z nowymi projektami. Nie zabrakło natomiast gwiazdy północnego elektro-popu, znanego także w naszym kraju zespołu Giant Robot, który udowodnił, że ten rodzaj muzyki wcale nie kłóci się z ideą imprezy etno. Zresztą gwiazdy uprawiające ten właśnie gatunek, zgodnie z nazwą festiwalu, stanowiły najbardziej pokaźne grono wśród artystów występujących na "Faces". Oprócz gości z Chin, z Kuby i z USA, jak zwykle żywioł afrykański zasiał entuzjazm na południu Finlandii. Hiphopowa formacja Zub rodem z Johannesburga zagrała podwójny koncert, który zachwycił publiczność. Także rytmy południowe nie pozostawiły słuchaczy biernymi. Erwin Alexandro z Meksyku oraz Alberto Condori z Boliwii, którzy zaserwowali tradycyjne rytmy rodem z obu Ameryk. Rozdźwięk pomiędzy tym, co można usłyszeć na festiwalu, nie dotyczy więc tylko gatunków muzycznych. "Faces" stawia na koincydencję dźwięków z różnych stron świata, z przewagą rodzimych artystów, których zdecydowanie najłatwiej zaprosić na tak kameralną imprezę. W gronie tych z kolei, silną grupę stanowią muzycy działający na terenie wokół Billnäs, czyli z południowej części kraju, ale także z Karelii, z terenu rdzennie fińskiego, który został przyłączony po II wojnie światowej do Związku Radzieckiego.

Dziś Karelia jest podzielona pomiędzy Rosję i Finlandię, choć jedynie niewielka część należy do tego drugiego kraju. Antagonizmy pomiędzy państwami zostały osłabione w ostatnich latach, choć niechęć do Rosjan wśród Finów czasami przybiera na sile. "Faces" próbuje wznieść się ponad ów podział i ogromną wagę przywiązuje do współpracy pomiędzy narodami, Karelia jest z kolei ogniwem łączącym, a nie rozgraniczającym. W tym roku takim spoiwem "ponad podziałami" był zespół Folkswagen, który zagrał koncert drugiego dnia imprezy. Warto dodać, że "Faces" ma również swój karelski odpowiednik, a raczej swoją karelską filię. "Carelian Faces" odbywa się corocznie w połowie września na terenie miasta Petrovskoi w Rosji i stanowi bliźniaczo podobną imprezę. Tak samo zresztą jak późnojesienna "siostra" festiwalu w Rovaniemi w dalekiej Laponii (Kaamoksen kasvot). To chyba najlepszy dowód na to, iż organizatorzy dosłownie interpretują hasło o muzycznym przekraczaniu granic kulturowych i terytorialnych. "Faces" zatem to nie tylko wydarzenie weekendowe, ale wręcz osobna instytucja, która swoim zasięgiem ogarnia nie tylko Finlandię i kraje sąsiednie, ale i południową Europę. Projekt "Balcan - who cares?", w którym uczestniczą organizatorzy imprezy w Billnäs jest międzynarodową ideą wymiany myśli i twórczości artystycznej pomiędzy krajami dotkniętymi konfliktem bałkańskim (więcej na ten temat na stronie internetowejhttp://www.faces.fi ).

Twarze, czyli "Faces" festiwalu to cała gama kolorów i dźwięków. Podczas tej imprezy można odnieść wrażenie, że znajdujemy się w Afryce, w Azji i Ameryce Południowej zarazem. Mimo jednoznacznego krajobrazu spowijającego Billnäs, trudno uwierzyć, że takie święto muzyki i przyjaźni odbywa się w najchłodniejszej części Europy. Może jedynie lodowaty prysznic spadnie na nas przy kasie biletowej, kiedy usłyszymy ceny wejściówek, zbyt wygórowane zarówno w stosunku do imprezy takiego typu, jak nawet do ogólnego cennika w krajach skandynawskich. Jednak to tylko moment trzeźwości, po którym nastąpi hipnotyzujący weekend w miejscu o wielu twarzach.

Skrót artykułu: 

W Finlandii rocznie odbywa się zaledwie kilka znaczących festiwali muzyki folk. Podobna sytuacja dotyczy nurtu etno, mimo jego wzrastającej od lat popularności na północy Europy. Jeden z festiwali etno posiada szczególny charakter. Lipcowy "Faces", organizowany w Billnäs (na terenie miejscowości Pohja), to wydarzenie, które nie gromadzi setek tysięcy publiczności, ale potrafiło zaintrygować nawet panią prezydent Finlandii! Tarja Halonen trzy lata temu odwiedziła to kolorowe, roześmiane i pokojowo nastawione centrum muzyki świata.

Dział: 

Dodaj komentarz!