Szybki Lopez

Agata Witkowska: Dlaczego gracie właśnie tę muzykę?

Michał Czachowski: Gramy dlatego, że odpowiada naszym wewnętrznym przekonaniom, stanom ducha - tak to można określić. Ja gram dlatego, że byłem na tej muzyce wychowywany od dziecka. Mój ojciec podczas studiów przebywał w Hiszpanii, gdzie zakochał się w muzyce flamenco. Przywiózł oczywiście ze sobą mnóstwo płyt. Moja mama słuchała ich, gdy była w ciąży - słuchałem zatem i ja. Kiedy byłem dzieckiem, muzyka weszła do mojej podświadomości, tak, jak gdybym był wychowywany w Andaluzji, wśród muzyków flamenco. Ona tak się we mnie zakorzeniła, że kiedy miałem kilkanaście lat, to stwierdziłem, że muszę ją grać.


Sam się uczyłeś grać, czy ktoś Ci pomagał? Flamenco przecież jest bardzo trudne.


Niewątpliwie flamenco jest najtrudniejszą muzyką, którą można grać na gitarze - jednym z najpiękniejszych instrumentów. Właściwie można powiedzieć, że nauczyłem się sam - z płyt i z nut. Głównie jednak z płyt, gdyż nuty nie są w stanie odtworzyć prawdziwego charakteru muzyki. Mój pierwszy kontakt z tą muzyką na żywo to koncert Paco Penji w Katowicach. Potem były warsztaty flamenco na festiwalach tej muzyki w Kościelnie, które prowadzili Hiszpanie. Wszystkie możliwe techniki, jakie znam, podpatrzyłem właśnie na tych warsztatach, gdzie znajdowałem się metr od gitarzysty i mogłem zobaczyć, jak on to wszystko wykonuje. Potem był blisko rok pracy w domu, z kasetami.


Kiedy zacząłeś myśleć o własnym zespole, grającym flamenco? Czy trudno było Ci skompletować skład?


Zespół powstał, zanim zacząłem grać flamenco. Zaczęło się od przypadku - pojechałem na festiwal poezji śpiewanej do Kędzierzyna, żeby zobaczyć występ koleżanki. Podszedł do mnie mój kolega i powiedział - Widziałem cię, jak grasz na gitarze, czy nie moglibyśmy wyjść razem na scenę, trochę się powygłupiać i zagrać? Czemu nie - odpowiedziałem. Przed wejściem na scenę trzeba było wymyślić sobie jakąś nazwę. Kolega wymyślił "Szybkiego Lopeza". Zagraliśmy dwa utwory Paco de Lucii, w tym jeden improwizowany. To był jedyny utwór flamenco, jaki wtedy umiałem grać, ponieważ nie wymagał znajomości tylu technik, co inne. To był pierwszy mój koncert, a zarazem pierwszy zespołu "Szybki Lopez". Starałem się znaleźć jak najwięcej ludzi lubiących tę muzykę, ale niestety, jest ich mało. Są też tacy, którzy bardzo ją lubią, ale nie umieją jej grać. Nadal szukam fanatyków tej muzyki, którzy są w stanie poświęcić się dla niej i zrobić to dobrze. Udało mi się znaleźć we Wrocławiu tancerkę oraz muzyka, który gra na instrumentach perkusyjnych. To również jest trudne, ponieważ rytmy flamenco są skomplikowane i wymagają znajomości wielu różnych technik. Mamy jeszcze teraz kontrabasistę i wokalistkę. Dziewczyna była osiem lat w Granadzie i tam nauczyła się śpiewać. Mieszka w Bratysławie, co nie stanowi przeszkody w porównaniu z ogólną liczbą ludzi zajmujących się flamenco. Tak to teraz wygląda - zbieranka z całej Polski. Jeszcze się to na pewno nieraz zmieni.


Na jakich instrumentach gracie?


Gitara - mamy taką specjalną do flamenco, zrobioną przez hiszpańskiego lutnika, jak również cajon - taką skrzynkę z otworem rezonansowym pośrodku oraz marakasy. Klaskanie traktujemy również jako instrument. Oprócz tego wykorzystujemy kontrabas i flet poprzeczny.


Czym różni się gitara flamenco od klasycznej?


Zrobiona jest z innego drzewa - z cedru i z cyprysu, który daje bardzo jasne brzmienie. Ma też inne wewnętrzne belkowanie. Struny są strojone niżej, menzura jest niższa. Ogólnie gitara jest większa i ma ostrzejsze brzmienie. Posiada również umieszczony przy strunniku golpeador - płytkę do wystukiwania rytmu. Oczywiście - są inne techniki prawej ręki, które nadają charakter całej muzyce.


Jacy są Twoi ulubieni kompozytorzy spośród tych, inspirujących się flamenco?


Wiem, że inspirował się flamenco Manuel de Falla, również Maurice Ravel. Wielu muzyków jazzowych pożycza z flamenco - Miles Davis, czy Chick Corea, John McLaughin, Al DiMeola - byli oni pod wpływem tej muzyki.


Powiedz coś o wykonawcach.


Oczywiscie Paco de Lucia, to nie ulega wątpliwości - król gitary! Ale ma on już poważnych konkurentów - np. Vincente Amigo. Ten ostatni jest w tej chwili moim ulubionym gitarzystą, może nawet jest lepszy niż Paco. Teraz tylko jego słucham i uczę się grać. Młody człowiek, ale o niezwykłych umiejętnościach. Ogromny potencjał jeśli chodzi o talent, możliwości brzmieniowe. Będzie w tym roku w Polsce na warsztatach flamenco.


Flamenco jest trudną muzyką, również w odbiorze. Jak jesteście przyjmowani?


Czasami się zdarza, że na naszych koncertach ludzie po raz pierwszy spotykają się z muzyką flamenco. Zupełnie nowe brzmienie, nowe rytmy, toteż nie wszyscy są w stanie od razu pojąć, o co tu chodzi, ale zawsze nas dobrze przyjmują - ze względu właśnie na tą nowość, początkowe wrażenie "dziwności", jak również efektowny taniec i jako takie opanowanie gitary i rytmu. Zwykle jest sympatycznie. Gramy zaś, paradoksalnie - najrzadziej na Śląsku, gdzie mieszkamy. Śląsk jest kulturalną pustynią, gdzie nie ma szans coś, co nie byłoby komercyjne. Częściej gramy na obrzeżach naszego regionu jak również w Warszawie. Zdarzyło nam się grać trzy razy w Wiedniu, w Bratysławie. Braliśmy też udział we wszystkich krajowych festiwalach folkowych. Jak do tej pory dobrze nam idzie - oby tak dalej.



Rozmawiała Agata Witkowska &nbsp&nbsp&nbsp&nbsp&nbsp

Skrót artykułu: 

Agata Witkowska: Dlaczego gracie właśnie tę muzykę?

Michał Czachowski: Gramy dlatego, że odpowiada naszym wewnętrznym przekonaniom, stanom ducha - tak to można określić. Ja gram dlatego, że byłem na tej muzyce wychowywany od dziecka. Mój ojciec podczas studiów przebywał w Hiszpanii, gdzie zakochał się w muzyce flamenco. Przywiózł oczywiście ze sobą mnóstwo płyt. Moja mama słuchała ich, gdy była w ciąży - słuchałem zatem i ja. Kiedy byłem dzieckiem, muzyka weszła do mojej podświadomości, tak, jak gdybym był wychowywany w Andaluzji, wśród muzyków flamenco. Ona tak się we mnie zakorzeniła, że kiedy miałem kilkanaście lat, to stwierdziłem, że muszę ją grać.


Dział: 

Dodaj komentarz!