Rodem z Zagrzebia, duszą z kosmosu

Mikołajki Folkowe

 

12 grudnia 2021 roku ocknąłem się z kilkudniowego stanu zawahania, wyruszyłem na południe tego miasta. Mikołajki Folkowe są dziś już ostatni dzień! 31. edycja, chyba najdłużej wciąż działający festiwal muzyczny w Lublinie. Taki organicznie, oddolnie żywy.

Poszedłem więc w ciemno dnia ostatniego. Kupiłem na korytarzu produkty Słomy od jakichś miłych dziewcząt, obejrzałem ciekawe wydawnictwa, w tym nieotwarte pisma z płytami sprzed 15 lat, stroje, bębny, ucieszyłem się, że stragan festiwalowy jest, jak był. Wszedłem na chwilę z biletem na inny event, a tam był występ grupy Dunjaluk. Zagrali w tej fajnej, kameralnej, nowej sali. Nie wiem, czy to walory tego obiektu, czy zdolności akustyków. czy forma wykonawców z Zagrzebia, pewnie wszytko się na to złożyło, ale brzmieniowo to była absolutnie krystaliczna, doskonała wręcz sytuacja.
Przyznam, że w życiu nie słyszałem tak dobrze brzmiącego telecastera. Fender telecaster to nie taki oczywisty wybór, gitara ta jest bardzo szlachetna, ale wymaga starannego nagłośnienia. Jej brzmienie jest jak kunsztowna konstrukcja z niewidzialnych, ale przenikających wszędzie promieni nie tyle światła, co jakiegoś szklistego, wielobarwnego, niesłychanie zorganizowanego tonowo eteru. W jednej chwili zrozumiałem miłość do tego elektrycznego wiosła ze strony choćby takiego zawodnika psychodelicznych improwizacji jak Syd Barrett. Zresztą Luka Čapeta na scenie przypominał go nawet wizualnie. Rodem z Zagrzebia, ale duszą z kosmosu. Masz wrażenie, że taki muzyk gra w każdym momencie to, co mu akurat przychodzi do głowy, że wymyśla to na bieżąco albo że ma pierwszy raz gitarę w rękach (tak może pomyśleć absolutny dyletant, który nie wie, ile kosztuje wysiłku samo ustawienie takiego brzmienia). Tymczasem Luka, odkąd zaczął grać, zgłębiał różne aspekty tworzenia muzyki, od kompozycji, produkcji, wykonania aż po edukację. Zapewne to wszechstronne podejście oraz wyobraźnia pozwalają mu grać totalnie po swojemu, w swoim języku. Muzyk tworzy poświatę, krzaki, jaskinie, pomruki, wije z tego melodie, nakreśla szkice całych krajobrazów, sygnalizuje rytmy według własnego uznania i wszystko, co robi, jest właśnie takie, jakie być powinno. A kiedy zagra zbyt ładny czy oczywisty wielodźwięk, to potem potrząśnie gitarą tak, żeby dźwięki nieco zaniepokojone, z przekrzywionymi ustami odpłynęły sobie w dal, uderzy delikatnie dłonią w korpus instrumentu i ten sam z siebie odzywa się nowym rozdziałem, początkiem nowego wątku.

Możemy przeczytać w info organizatora, że „Dunjaluk poszukuje w tradycji tego, co uniwersalne, i przekłada to na współczesną ekspresję muzyczną”. Dodałbym. że nie tylko „współczesną”, ale też bardzo osobistą, autorską.
Przejdźmy do drugiej połowy duetu. Dunja Bahtijarević jest piosenkarką z Chorwacji, do której przeniosła się, uciekając z Bośni. Wnosi to do ich muzyki niezwykłej wiarygodności melancholię, tęsknotę, ale też skłonność do mówienia o skomplikowanych sprawach bardzo wprost. Luka gra, malując rozedrgane pejzaże, całe bogactwo dolin i wyżyn, dynamikę pędu i nagłych zatrzymań ducha rozgorączkowanego, choć uwolnionego do piękna, a Dunja rysuje na tym tle przejrzysty psychologiczny portret bez dwuznaczności, ambiwalencji, niezrozumienia, skomplikowania. Pokazuje powrót do spraw fundamentalnych, nieuniknionych, czasami bolesnych – bez żalu, bez pozy, pewnie i w pełni. Takim też głosem. Czy ona ma coś wspólnego z operą, z filharmonią? Prowadziła na festiwalu warsztaty wokalne, wiemy też, że ma gruntowne wykształcenie, nie tylko muzyczne. Czytamy o historii sztuki, o literaturze, nie zaszkodziło jej to wcale. Natomiast poniosło ją, jak te melodie, do żywej istoty muzyki, a konkretnie do tego, w czym specjalizuje się zespół: „[…] reinterpretacji pieśni z bośniackiej tradycji sevdah, znanej również jako sevdalinka. Sevdalinka powstała na skutek zetknięcia się dwóch typów wrażliwości: osmańskiej i południowosłowiańskiej. Pieśni z tej tradycji opowiadają o miłości i tęsknocie, o domu i o byciu daleko, o relacji jednostki ze społecznością i o ograniczeniach społecznych. Członkowie zespołu Dunjaluk zostali urzeczeni tekstami i melodiami tych utworów. Sevdalinka w ciągu wieków wielokrotnie ulegała przekształceniom, a muzycy starają się jak najlepiej wykorzystać tę otwartą na zmiany przestrzeń” (cytat z materiałów organizatora). Melodie w warstwie wokalnej tworzone są w tak pewny sposób, że podejrzenia o filharmonię rosną. Czy jest to jeszcze słowiańska dusza żeglująca czółnem po poświacie księżyca, czy już Bliski Wschód medytujący derwiszowym aromatem spalonego słońca? Jedyne być może takie miejsce w Europie, taki styczny punkt. Punkt buzujący.
Głos Dunji przypomina mi nieco wokalistkę Annie Haslam z sepołu Renaissance. Wedle moich porównań mogę więc pochwalić się, że stałem się świadkiem wspólnego z nią występu Syda Barretta, szalonego mistrza telecastera z Pink Floyd. Ale to tylko poboczność, zabawa w skojarzenia, bo kwestią decydującą jest wyjątkowe podejście do własnej tradycji oraz wypracowane brzmienie, które narodziło się nie tylko z kunsztu warsztatowego, ale i z życiowego doświadczenia. My doświadczamy jedynie czubka góry, obcując z ich programem, ale ten czubek jest totalnie odjechanym, wspaniałym miejscem!
A wkrótce płyta, wieści głoszą, że już na wiosnę.

Łukasz Downar

Członek zespołów Czuła Obserwacja i Tatvamasi.

Sugerowane cytowanie: Ł. Downar, Rodem z Zagrzebia, duszą z kosmosu, "Pismo Folkowe" 2021, nr 157 (6), s. 13.

Skrót artykułu: 

12 grudnia 2021 roku ocknąłem się z kilkudniowego stanu zawahania, wyruszyłem na południe tego miasta. Mikołajki Folkowe są dziś już ostatni dzień! 31. edycja, chyba najdłużej wciąż działający festiwal muzyczny w Lublinie. Taki organicznie, oddolnie żywy.

fot. D. Głębowicz: Koncert grupy Dunjaluk, Mikołajki Folkowe 2021

Dział: 

Dodaj komentarz!