Pustelnia dla tłumów

Czy to jest pustelnia także dla Ciebie? Jeśli czytasz "Gadki" - na pewno. Zajmowanie się tego typu kulturą to pewna banicja, wewnętrzna emigracja i dobrowolna deportacja z Kraju Komercji. Zapraszamy na Wyspę Kultury w Zentendorf.

Zauroczenie

Po raz pierwszy z Kulturinsel Einsiegel, czyli Wyspą Kultury Pustelnia zetknąłem się kilkanaście lat temu dzięki temu, że Orkiestra św. Mikołaja została tam zaproszona na koncert. Miałem potem spory problem z opowiadaniem znajomym, gdzie właściwie byliśmy. Mówiłem: To jest takie miejsce, taka wioska, a potem było dużo gestykulacji i chaotycznego opisu budowli z drewna, podziemnych przejść, okopów i pagórków wyłożonych oponami. To miejsce pozostało w mojej pamięci jako najbardziej odlotowa przestrzeń, jaką w życiu widziałem; jako coś, czego duch krążył nade mną w Jaworniku i co powinno być w każdym mieście, żeby dzieci wyrastały na ciekawych ludzi.

Po raz drugi odwiedziliśmy Kulturinsel przy okazji koncertu na odbywającym się w pierwszych dniach września festiwalu Folklorum. Dzięki tej wizycie dowiedziałem się dokładnie, jak to miejsce powstało i jak działa, a także zrobiłem zdjęcia, które zwolnią mnie z popisów literackich i gestykulacji.


Robinson

Twórcą Kulturinsel jest Jürgen Bergmann wywodzący się z rodziny o bogatych tradycjach ogrodniczych, który spędził dzieciństwo na przedmieściach Żytawy (Zittau), co jest o tyle istotne, że Kulturinsel to najdalej na wschód wysunięta część Niemiec, a sam Jürgen nie wyklucza, że w jego żyłach płynie również łużycka krew. Dzieciństwo to było bardzo szczęśliwe, co niewątpliwie było jedną z przyczyn powstania Wyspy. Jako dorosły człowiek Bergmann przez 10 lat pracował w gospodarce leśnej, ale ostatecznie wyuczył się na rzeźbiarza. Do momentu zjednoczenia Niemiec było to intratne zajęcie. Wraz z kapitalizmem pojawił się jednak lęk o egzystencję, który ciągle trwa, oraz epidemia postaw egoistycznych, czego nie chciał zaakceptować. Dlatego też wraz z grupką sobie podobnych nieprzystosowanych społecznie przyjaciół założył firmę mającą uprawiać sztukę połączoną z kulturą, naturą i zabawą. Pracowali nawet wówczas, gdy nie mieli zleceń, ustawiając swoje rzeźby-instalacje przy drodze. Tak powstał plac zabaw, z którego potem rozwinął się park przygody znany jako Wyspa Kultury.

Z początkiem boomu w budownictwie firma zaczęła dostawać pierwsze zlecenia, dzięki którym obok coraz częściej odwiedzanego placu zabaw, powstała galeria połączona z kawiarnią, z której funkcjonowania wywiodła się specyficzna kultura Pustelni.

Słowa, które opisują to miejsce - "wyspa", "pustelnia", galeria, którą Bergmann określa jako "blockhause", co oznacza budynek obronny - sugerują, że jest to przestrzeń mająca własny porządek, odcięta od reszty wrogiego, niebezpiecznego świata - Wyspa Robinsona, utopia. Tak właśnie czułem się w Kulturinsel po raz pierwszy. Ale utopie istnieją tylko na papierze. Twórca tej utopii zamienił ją w dobrze prosperujące przedsiębiorstwo, które udziela gościny dziesiątkom tysięcy innych Robinsonów.

Z czasem Bergmann stał się specjalistą od teorii i praktyki zabawy. Wraz z przyjaciółmi początkowo tworzył place zabaw dla szkół i przedszkoli, ale z tego rynku wyparły ich firmy oferujące ustandaryzowane obiekty. Jednak twórcy Wyspy rozwijali się konsekwentnie w kierunku sztuki zagospodarowywania wolnego czasu, wierząc, że potrzebuje ona rozwiązań szczegółowych i specjalnych. Dzięki temu wkrótce znaleźli nowych klientów, takich jak hotele i różnego rodzaju parki: zoologiczne, rozrywkowe czy narodowe, dla których tworzą unikalne, specyficzne dla nich rozwiązania. Swoją pracę traktują jako projektowanie "narzędzi" pod zadane funkcje, designem zajmują się w drugiej kolejności, co wydaje się bardzo rozsądnym podejściem, patrząc na nasze kolorowe, ale jakby sztuczne i trochę martwe place zabaw. Wśród ich klientów można znaleźć wielką francuską firmę tworzącą pola kempingowe, Zoo w Osnabrück i Gelsenkirchen, hotele Hilton, Klub Robinsona i parki rekreacyjne, takie jak: Europapark Rust, Vogelpark Marlow, Neusiedler See, Erlebnisbahn Ratzeburg i wiele innych.

Jednak Bergmann podkreśla, że Wyspa Kultury jest i będzie tylko jedna. Traktuje ją jako dzieło życia, które chce przekazać swoim współpracownikom i rodzinie. Obecnie rozwija współpracę z polskimi sąsiadami w celu stworzenia specjalnej oferty turystycznej, która również wymaga specjalnych rozwiązań, gdy w okolicy nie ma ani zachwycającej przyrody, ani zabytków.


Wyspa

Odludne i odrealnione miejsce, które pamiętałem do września tego roku jest dziś dziesięciohektarowym labiryntem pagórków, placów, dróżek, budynków, wiat, mostów, przejść podziemnych i urządzeń służących do zabawy. W opisie jego planu wyróżniono około 70 rożnych zakątków. Jeśli dodać do tego drugie tyle straganów z dobrym (choć drogim) rękodziełem i jedzeniem, które działały na Folklorum, nie dziwi liczba 100 tys. gości Kulturinsel w 2009 roku. Nad całością przedsięwzięcia czuwają trzy podmioty: Kulturinsel Einsiedel e.V. (organizacja nonprofit zajmująca się eventami), Galerie Café (owa galeria-fort zajmująca się parkiem i restauracją) oraz Künstlerische Holzgestaltung (owa pierwsza firma będąca odpowiedzią na kapitalistyczny egoizm). Dwie ostatnie Jürgen Bergmann firmuje własnym nazwiskiem.

W całym tym biznesie pracuje 120 osób plus 50 osób jako pracownicy sezonowi podczas eventów, plus kilku stałych wolontariuszy oraz studenci angażujący się na kilkutygodniowe okresy. Bilety mają dość atrakcyjne ceny: dorośli 8,00 €, dzieci około 5,50 €, studenci 6,50 €, rodziny 22,00 €.

Park jest otwarty od połowy marca do końca października. Odbywa się w nim 15 stałych imprez, wśród których trzeba wyróżnić cztery: dla piromanów (noc Walpurgii - przełom kwietnia i maja), dla wielbicieli klimatów Nocy Świętojańskiej ("zakazane zabawy" pod koniec czerwca), dla amatorów folku (Folklorum - początek września) i dla ludzi zabawowych w ogóle (zabawy w październiku). Oprócz tego można zamówić lub włączyć się w imprezy organizowane stale dla grup i grupek.


Folklorum

Tegoroczny festiwal odwiedziło ponad 15 tys. osób. Pierwszy raz tak wiele. Na dziewięciu scenach wystąpiło 350 artystów, a więc co najmniej kilkadziesiąt podmiotów artystycznych. Trudno orzec ile było ich naprawdę, ponieważ oprócz zespołów muzycznych byli tam również sztukmistrze wyspecjalizowani w pokazach ulicznych i aktorzy czy przebierańcy, którzy - jak na przykład starsze małżeństwo z XIX wieku - animowali scenki rodzajowe wszędzie tam, gdzie nie było scen i straganów. Co roku festiwal ma nieco inny temat wiodący, ale oczywiście zawsze są na nim obecne grupy z Polski i Niemiec. W tym roku, poza nimi występowali także artyści reprezentujący kulturę meksykańską i żydowską.

Nie będę się rozwodził nad muzycznymi atrakcjami tej imprezy, bo sama ilość zespołów świadczy o tym, że było ich w bród. Niech ten festiwal będzie po prostu okazją, do odwiedzenia tego miejsca.

Polska populacja folkowa doczekała się już drugiego pokolenia i jako środowisko dość pro-rodzinne mnoży się dalej, więc dajmy sobie coś poza muzyką. Ja zapamiętałem z Wyspy Kultury przede wszystkim pomysłowe urządzenia do zabawy: pagórek pokryty gumą z linami zamiast klasycznej wąskiej ślizgawki ze schodkami; drewniany słup do wspinaczki zamiast zbyt wyczynowej sztucznej skałki; batut, na którym może skakać dowolna liczba dzieci, bo jest wkopany w ziemię i nikt z niego nie spadnie; zwykłe kamienie, po których można łazić; wreszcie różne przejścia i korytarze, które zamieniają każde miejsce w bajkę. Na Wyspie Kultury zacząłem myśleć jak dziecko. I to chyba było głównym celem jej twórców.

Skrót artykułu: 

Czy to jest pustelnia także dla Ciebie? Jeśli czytasz "Gadki" - na pewno. Zajmowanie się tego typu kulturą to pewna banicja, wewnętrzna emigracja i dobrowolna deportacja z Kraju Komercji. Zapraszamy na Wyspę Kultury w Zentendorf.

Dział: 

Dodaj komentarz!