Plon, niesiem plon...

Mody i kody

fot. tyt. A. Polakowski

„Mody i kody” to już trzynasty album w karierze Orkiestry św. Mikołaja. Od czasu „Muzyki gór”, wydanej w roku 1992, minęło niemal ćwierć wieku. Wydaje się, że zespół przeszedł długą drogę – zmieniał się skład osobowy, a wraz z nim instrumentarium oraz styl. Nowa płyta Orkiestry ukazuje, że od ponad 20 lat grupa cały czas poszukuje nowych rozwiązań dźwiękowych. I wydaje się, że póki co nie zabrnęła w ślepą uliczkę, a otwiera coraz to nowe drzwi.
Utwory Orkiestry dzięki wprowadzeniu perkusji i wykorzystaniu gitary akustycznej nabierają zabarwienia popowego. W kontekście zespołu folkowego takie stwierdzenie może zostać potraktowane jako zarzut o brak autentyczności. Nic bardziej mylnego. Taki zarzut jedynie pozornie miałby rację bytu. Zżymanie się na popularność byłoby zaprzeczeniem idei folkowej, która właśnie z myślenia o szerokim gronie odbiorców się wywodzi. Orkiestra św. Mikołaja zawiera sens tego zestawienia w tytule albumu – wyrastając z kodów kultury polskiej, jej źródeł, zestawia ją z muzyką popularną poprzez przetwarzanie materiału na język współczesności.
Popowy charakter albumu uwidacznia się w aspektach formalnych i brzmieniowych. Chwytliwość refrenu „Kumłykowej śpiewanki” („jak się żenisz przyjacielu / to pamiętaj synu...”) oparta jest na zestawieniu harmonii właściwej dla muzyki popularnej (T-S) z typowym dla muzyki ludowej wykorzystaniem lidyzmów.
Plon, niesiem plon...Podobnie ustrukturyzowany jest „Oberek”, którego tytuł nakierowuje odbiorcę na kompozycję ludową. Jednakże charakterystyczne dla tańca tempo i rytm są tylko punktem wyjścia kompozycji włączającej w siebie elementy quasi-rockowe (solo skrzypiec od 2:24, pentatoniczne solo na cymbałach od 3:17) oraz nawet nie folkowe, a tradycyjne, gdyż pierwsze 40 sekund utworu brzmi jak rekonstrukcja ludowego oberka.
Pod względem aranżacyjnym najciekawszy, ale jednocześnie najdalej odchodzący od dawnego stylu Orkiestry, wydaje się „Maciek”, w którym wykorzystany zostaje bluesowy riff grany na gitarze (w strukturze harmonicznej przypominający „Fire” Hendrixa czy początek „Smoke on the Water” Deep Purple). „Maciek” brzmi zdecydowanie bardziej amerykańsko, jakby wywiedziony z tradycji bluegrassu, bluesa i innych odmian folku Ameryki Północnej. Kotwicę polskiego charakteru stanowi tu kontrapunkt wokalny chórków.
Jednocześnie należy zwrócić uwagę, że Orkiestra nie wyzbywa się swojego stylu. Melorecytacje charakterystyczne dla śpiewu Bogdana Brachy, żywe tempo (choć może nie tak bardzo jak na wcześniejszych płytach), ruchliwe partie skrzypiec – to wszystko tworzy rdzeń brzmienia zespołu. Niemniej wydaje się, że wprowadzenie nowych elementów aranżacyjnych spowodowało, iż przesunęły się akcenty w strukturze.
Ciekawe, że materiał źródłowy ma dość prosty, żeby nie napisać – naiwny charakter. „Hej z góry, z góry”, „Powiedz mi, powiedz” czy „Czerwone jabłuszko” są to utwory często zaliczane do repertuaru dziecięcego i biesiadnego. A jednak Orkiestra potrafiła wyłuskać z tego materiału najciekawsze elementy i zreinterpretować je w taki sposób, że z słuchamy go z ciekawością, a nie uczuciem zmieszania. Poprzez wkomponowanie dawnych tekstów w nowy kontekst literacki nabierają one odmiennego, głębszego znaczenia.
Album „Mody i kody” Orkiestry św. Mikołaja wpisuje się w nurt coraz bardziej popularny na polskim rynku wydawnictw folkowych. Połączenia gatunkowe (na przykład u POLMUZ-u – tradycji z elektroniką, u Marii Pomianowskiej – tradycji z klasyką) pozwalają bowiem na nadanie muzyce ludowej świeżości oraz na ponowne jej odczytanie. Kody (czyli to, co źródłowe), które wprowadza Orkiestra św. Mikołaja, kontekstualizowane są przez mody zrozumiałe dla szerszego grona odbiorców.

Wojciech Bernatowicz

 

Sugerowane cytowanie: W. Bernatowicz, Plon, niesiem plon..., "Pismo Folkowe" 2020, nr 149 (4), s. 43.

Skrót artykułu: 

„Mody i kody” to już trzynasty album w karierze Orkiestry św. Mikołaja. Od czasu „Muzyki gór”, wydanej w roku 1992, minęło niemal ćwierć wieku. Wydaje się, że zespół przeszedł długą drogę – zmieniał się skład osobowy, a wraz z nim instrumentarium oraz styl. Nowa płyta Orkiestry ukazuje, że od ponad 20 lat grupa cały czas poszukuje nowych rozwiązań dźwiękowych. I wydaje się, że póki co nie zabrnęła w ślepą uliczkę, a otwiera coraz to nowe drzwi.

fot. A. Polakowski

Dział: 

Dodaj komentarz!