fot. T. Kozłowski: Zamek w Janowcu
Janowiec nad Wisłą jest jednym z moich ulubionych zakątków Lubelszczyzny. To miejsce „na rozstajach”, a takie szczególnie przyciągają moją uwagę. Rozdroża kultur oraz styk różnych światów geograficznych i przyrodniczych. Wszystko okraszone ciekawym dziedzictwem historii i architektury.
Zacznijmy od początku. W końcu XV wieku dobra tutejszej wsi Serokomla (nazwa wciąż pamiętana) przechodzą w ręce Piotra i Mikołaja Firlejów, wywodzących się z podlubelskiej Dąbrowicy. Mikołaj Firlej, wojewoda lubelski i hetman wielki koronny, w początkach XVI wieku stawia tu okazały zamek, górujący nad całą okolicą z nadwiślańskiej skarpy. Tak zaczyna się świetność tego miejsca, potwierdzona nadaniem osadzie praw miejskich w 1527 roku. Nowe miasto nazwane zostaje Janowcem. Zamek jest na owe czasy budowlą prekursorską na ziemiach polskich, w rozwiązaniach architektonicznych oraz w zdobieniach wzorującą się na warowniach południowej Europy, zwłaszcza Italii. Lokalizacja tego budynku i miasta nie jest przypadkowa. Miejscowość, usytuowana na styku Wysoczyzny Radomskiej i Wyżyny Lubelskiej, jest ważną przeprawą rzeczną, pozostającą w komunikacji z pobliskim Kazimierzem Dolnym, jednym z najważniejszych po Sandomierzu
Janowiec nad Wisłą jest jednym z moich ulubionych zakątków Lubelszczyzny. To miejsce „na rozstajach”, a takie szczególnie przyciągają moją uwagę. Rozdroża kultur oraz styk różnych światów geograficznych i przyrodniczych. Wszystko okraszone ciekawym dziedzictwem historii i architektury.portów wiślanych, miejsc przeładunku i magazynowania towarów. Z biegiem wieków Janowiec zmienia właścicieli, przechodząc pod zarząd Tarłów oraz Lubomirskich. Szczyt świetności rezydencji przypada na okres Antoniego Benedykta Lubomirskiego, marszałka wielkiego koronnego, który włada Janowcem w latach 1727–1761. Schyłek Rzeczypospolitej Obojga Narodów przynosi stopniowy upadek miasta, którego dobra coraz częściej zmieniają właścicieli. Nowi włodarze nie są w stanie utrzymać zamku. Już w połowie XIX wieku popada w ruinę. Ostatnim zarządcą fortecy jest Leon Kozłowski, który po II wojnie światowej jest też ostatnim prywatnym właścicielem zamku w Polsce. W 1975 roku budowlę nabywa Muzeum Nadwiślańskie w Kazimierzu Dolnym, rozpoczynając żmudny proces renowacji i przywrócenia ruin do stanu umożliwiającego zwiedzanie. Od lat 90. XX wieku do Janowca stopniowo zagląda życie turystyczne.
Janowiec, znajdujący się na zachodnich rubieżach Lubelszczyzny (obecnie w powiecie puławskim), zachował do dziś wiele uroku oraz lokalnej tożsamości. Peryferyjność i położenie z dala od przemysłu czy uczęszczanych szlaków komunikacyjnych uchroniły go przed intensywną przebudową. Dzięki temu nadal zobaczymy tu niemało starszych domów, z których część zbudowana jest z wykorzystaniem wapienia, skały tworzącej tutejszą, widowiskową skarpę. Oprócz zamku-muzeum, który otwarty jest dla zwiedzających, Janowiec posiada kilka innych, ciekawych miejsc, w tym pomników historii i kultury. W samym sercu osady uwagę zwraca perełka renesansu lubelskiego, kościół pw. świętej Małgorzaty, z elementami wystroju z pracowni aktywnego w Małopolsce Santi Gucciego, florenckiego architekta i rzeźbiarza, nadwornego artysty królów polskich. Przepiękny park, przylegający do otoczonego suchą fosą zamku, cieszy oko sędziwymi okazami lip czy wiązów; jest też znakomitym miejscem widokowym. Z janowieckiej skarpy obserwujemy fragment Małopolskiego Przełomu Wisły, przeciwległe wzgórza okolic Kazimierza Dolnego, Skarpę Dobrską, Kotlinę Chodelską czy wreszcie nurt samej Wisły. Za parkiem czeka kolejna atrakcja, zespół dworski z Moniak pod Urzędowem, przeniesiony tu w latach 70. ubiegłego wieku, obecnie oddział muzeum. Dwór barokowy z XVIII wieku mieści ekspozycję wnętrz domu szlacheckiego, obok podziwiamy dziewiętnastowieczny spichlerz i stodołę.
Miejscowość (obecnie formalnie wieś) do dziś pozostaje dumna ze swojego dziedzictwa. Od lat działa tu prężnie Towarzystwo Przyjaciół Janowca nad Wisłą o bogatej aktywności, w tym wydawniczej (jest to m.in. periodyk „Notatnik Janowiecki”). Zachowały się tu również niektóre ciekawe i rzadko już spotykane na ziemiach polskich tradycje. To choćby zwyczaj „bębna wielkanocnego”, ogłaszającego początek świąt i integrującego lokalną społeczność w ten szczególny czas. Etnograf Janina Babinicz-Witucka tak opisuje przedwojenne bębnienie: „[…] na pamiątkę zmartwychwstania Chrystusa, tego dnia praktykowano zwyczaj głośnego bębnienia. Np. w Janowcu w tym widowisku brały udział dwie grupy chłopców z bębnami i pochodniami, którzy rozchodzili się od kościoła w dwóch kierunkach, jedna w stronę cmentarza, druga w stronę Wisły. Obie ponownie spotykały się pod kościołem, wcześniej odwiedzając każdy dom”. Obecnie w osadzie używa się jednego bębna, ale bębniści nadal obchodzą całą, rozległą już wieś. Początki tradycji giną w mrokach dziejów. Jeden z popularnych miejscowych przekazów wskazuje, jakoby bębny miały tu trafić za pośrednictwem Tatarów, jeńców wojennych Mikołaja Firleja. Po uwolnieniu część z nich miała osiedlić się tu na stałe, zasymilować i wprowadzić do społeczności niektóre ze swoich tradycji. Janowiec i jego okolice to jednak nie tylko relikty tradycji dawnych. To również nowe spojrzenia na spotkania kultur. W niedalekim Wojszynie, na tym samym brzegu nadwiślańskiej skarpy, odbywa się od kilku lat (w 2019 roku była to edycja piąta) Festiwal Didgeridoo – Dźwięki z Korzenia, organizowany przez Ośrodek Działań Twórczych „Fabryka Trocin” oraz stowarzyszenie Didjeridoo.pl (przy wsparciu Gminnego Ośrodka Kultury w Janowcu). Festiwal obejmuje koncerty, warsztaty czy stoiska z instrumentami. Z wydarzeń pozamuzycznych do odwiedzin w Janowcu zachęca też doroczne Święto Wina na zamku (zwykle odbywające się w maju/czerwcu), na którym swoje trunki wystawiają winnice skupione w Stowarzyszeniu Winiarzy Małopolskiego Przełomu Wisły; obecnie około piętnaście winnic, w tym z Janowca i okolic.
Janowiec to wreszcie przepiękna przyroda, która „współgra” harmonijnie z tutejszym mikroświatem kulturowym, rozstaje natury, wynikające ze wspomnianego styku różnych krain (bio)geograficznych. Hotspot bioróżnorodności. Aby go zaobserwować, warto podążyć dwiema ścieżkami. Jedna wiedzie z parku przyzamkowego, wzdłuż krawędzi skarpy, w stronę miejsca widokowego Manes. Widzimy tu mozaikę siedlisk: związane ze skarpą ciepłolubne zbiorowiska krzewów (z dereniem świdwą, szakłakiem czy dziką różą), napiaskowe murawy oraz zagajniki sosnowe. Druga trasa spacerowa prowadzi dołem: z Janowca wychodzimy poniżej kościoła ulicą Młynarską, kierując się w stronę Wisły, wzdłuż doliny niewielkiej rzeki Plewki. W łożysku tego cieku obserwujemy zbiorowiska roślin wodnych (wiosną kwitną tu pięknie choćby kosaćce żółte), po lewej stronie zaś wznosi się znana nam już skarpa z zakrzewieniami i okrajkami muraw kserotermicznych. Trasę tę polecam m.in. na wrzesień, gdy w widowiskowy sposób na zboczach przebarwia się mozaika krzewów, pośród których szczególnie malowniczy, bordowy ton nadaje dereń świdwa. Wędrując stale wzdłuż skarpy, finalnie docieramy ścieżką do aluwiów Wisły oraz bardzo malowniczego ujścia Plewki. Rozpościera się stąd jedna z mniej znanych, a wyjątkowo fotogenicznych panoram położonego na drugim brzegu rzeki Kazimierza Dolnego. W bliskiej okolicy Janowca na uwagę florystów zasługuje też nieczynny kamieniołom w Nasiłowie z murawami na wapieniu.
Zwróćmy uwagę na niektóre z rosnących po drodze roślin.
Śliwa tarnina (Prunus spinosa; w ludowym nazewnictwie „tarki” lub „ciarki”), bardzo pospolita na janowieckiej skarpie, to jeden z bardziej zapomnianych (niesłusznie) krzewów rodzimej flory. Gęste tarninowe czyżnie są schronieniem dla wielu zwierząt, w tym ptaków; są też od wieków pożytkiem dla człowieka. Miąższ cierpkich owoców jest jadalny po przemrożeniu (np. po jesiennych przymrozkach), należy jednak usuwać pestki, zawierające trujący cyjanowodór. Z tarninowego, owocowego miąższu, bogatego w witaminę C czy wapń, przyrządza się konfitury, soki czy nalewki. W ziołolecznictwie zastosowanie znajdują również kwiaty (właściwości antyseptyczne, antyutleniające czy przeciwzapalne). Soku z niedojrzałych owoców używano do barwienia tkanin. Cierniste krzewy tarniny w wielu regionach miały niegdyś znaczenie obrzędowe i magiczne. Lud wiejski wierzył, że z gałązek upleciona była korona Chrystusa, a także że w tarninowe czyżnie nie uderza piorun. Fragmentami krzewu odpędzano nawet złe duchy zagrażające domostwu.
Szałwia łąkowa (Salvia pratensis), rosnąca tu i ówdzie pośród krzewów, w ostałych jeszcze fragmentach ciepłolubnych muraw, kwitnie w maju. Łatwo ją wtedy dojrzeć ze względu na charakterystyczne, fioletowe kwiaty. Szałwia ta posiada słabsze właściwości lecznicze niż jej sławna krewniaczka, szałwia lekarska. U Kolberga znajdziemy jednak przepis na płukankę z jej dodatkiem, pomocną w leczeniu bólu gardła. Ten sam Kolberg wspomina również o paleniu szałwii podczas sobótek, dla odpędzenia czarownic i ich uroków.
Gdy powrócimy na wzgórze zamkowe w końcu maja, obok kapliczki słupowej św. Mikołaja czeka na nas zachwycający spektakl. Zakwitają tutejsze sędziwe grochodrzewy, botanicznie zwane robiniami akacjowymi (Robinia pseudoacacia), a potocznie akacjami (z którymi nie są spokrewnione). To jedne z najpiękniejszych egzemplarzy tych drzew, jakie znam. Całe otoczenie zatapia się w delikatnym bzyku pracujących pszczół oraz w słodkiej woni kwiatów tych drzew, nierodzimych, ale trwale wpisanych już w polski krajobraz. Już w XIX wieku na naszych ziemiach przygotowywano herbatki z „akacjowych” kwiatów; kwiaty te są jadalne i nadają się choćby do zapiekania/zasmażania w cieście naleśnikowym, podobnie jak kwiaty czarnego bzu.
Nasz spacer po Janowcu historycznym, kulturowym i przyrodniczym kończy się, ale to zaledwie początek opowieści z tego miejsca, historii szepczących pośród murów i zaułków. Zapada zmierzch. Sławna „czarna dama” z miejscowej legendy, nieszczęśliwa Helena Lubomirska, zapewne znów przechadzać będzie się po zamkowych krużgankach i komnatach. Ciepły, czerwcowy wieczór wypełnia piosenka świerszczy. Niedługo znów tu wrócę.
Tomasz Kozłowski
biolog, etnobotanik, etnomuzykolog, miłośnik Lubelszczyzny, Mazowsza i Śródziemnomorza; popularyzator kultury Grecji (blog „Greckimi Drogami” oraz działalność w Towarzystwie Przyjaciół Grecji). Puławianin,
obecnie zamieszkały w Warszawie. Kontakt: tomaszkozlowski1@gmail.com
Literatura
A. Fischer, Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych. Słownik Adama Fischera, red. M. Kujawska i in., Wrocław 2016.
M. Nasiadka, Małopolski Przełom Wisły. Przewodnik, Pruszków 2010.
J. Niedziółka, Tradycja związana z bębnem wielkanocnym w Janowcu nad Wisłą, „Notatnik Janowiecki” 2013, nr 19–20.
J. Żurawski, Zamek w Janowcu nad Wisłą. Budowa-rozbudowa-ruina-konserwacja-rewaloryzacja- zagospodarowanie, „Ochrona Zabytków” 2003, t. 1–2.
Sugerowane cytowanie: T, Kozłowski, Perełka na rozstajach, "Pismo Folkowe" 2020, nr 149 (4), s. 33-34.
Janowiec nad Wisłą jest jednym z moich ulubionych zakątków Lubelszczyzny. To miejsce „na rozstajach”, a takie szczególnie przyciągają moją uwagę. Rozdroża kultur oraz styk różnych światów geograficznych i przyrodniczych. Wszystko okraszone ciekawym dziedzictwem historii i architektury.
fot. T. Kozłowski: Zamek w Janowcu