...pastuch i pies gratis

Stanisław Koguciuk

Maluje, bo bez tego żyć by nie potrafił. Jest samoukiem. Obywa się bez szkiców i studiów. Także bez prądu, bieżącej wody oraz artystycznego wykształcenia. A jednak od 1988 r. jest posiadaczem bezterminowej legitymacji artysty plastyka.
Po zmroku maluje przy świetle czterech świec w prowizorycznej pracowni – domu, który sam zbudował.
Pierwsze podobrazia sporządził z rozciętych rękawów od płóciennych koszul. Obrazki niepewnie porozstawiał pośród przywiezionych na targ w Chełmie buraków, ziemniaków i marchwi. Przed wyjazdem przyrzekł sobie, że jeśli sprzeda obrazy, będzie malował dalej – w przeciwnym razie weźmie rozbrat z malowaniem. Warzywa sprzedał... I kto wie, jaki sprawy przybrałyby obrót, gdyby nie jedna mała dziewczynka, której spodobały się te obrazki. „Uratowany“ jej dziecięcą szczerością uwierzył w siebie, dostał skrzydeł i... podarował tej pierwszej odbiorczyni swojej twórczości całe przywiezione na targ oeuvre.
W podzbiorach sztuki odnajdziemy Koguciuka w dość „gościnnej“ kategorii artystów nieprofesjonalnych, zwanych też „innymi“ bądź „naiwnymi“ – w etymologicznie pierwszym tego słowa znaczeniu. Odpowiadają oni na niedające im spokoju, wewnętrzne przynaglenie szczerą, intuicyjnie nawigowaną, autentyczną twórczością. Naiwność tej sztuki to nic innego jak udany transfer prostoduszności jej twórcy.Obdarowuje on nas oglądem świata dostępnym jedynie za sprawą osobliwej
...pastuch i pies gratisoptyki, którą zaryzykowałabym nazwać „optyką czystego serca“. Inaczej patrzeć na rzeczywistość artysta naiwny zwyczajnie nie potrafi. Odporny na zmienne kaprysy mód pozostaje po prostu sobą.
Dziecięce urzeczenie światem nie ma u takich ludzi szans przeminąć. Nie ma tu miejsca na pozę, niczym fałszywy ton zabrzmi wszelka kalkulacja. Koguciuk zresztą stawia sprawę jasno: „U mnie najtańsze krowy po 20 złotych, bo obraz za 100, a jest pięć krów, to pastuch i pies gratis“1. Uczciwa transakcja. Przynajmniej człowiek wie, za co płaci.
Malować Koguciuk zaczął w latach 60. (na tych rozciętych, koszulowych rękawach) sceny rodzajowe z życia wsi, obrzędy. Mnie zachwyciło zaskakujące, czerwone niebo w tle zimowych pejzaży, niemal graficzny haft wysokich choin strzegących harmonijnego, kolorystycznego przejścia do rozciągającej się poniżej krainy bieli („Zima“ 2009, „Kolędnicy“ 2009).
Tematyka religijna, wybrana na wiodącą tej wystawy, ujawniła się właściwie niedawno. Choć twórca dzieli znamienną dla ludowych artystów słabość czy skłonność do kompozycji symetrycznych, do utrwalonej (a przez to stanowiącej zrozumiały punkt odniesienia) ikonografii scen z Nowego Testamentu, to jednak udaje mu się przekroczyć ten schematyzm głębią skupienia z pogranicza malarstwa ikon.W takich scenach jak Ostatnia Wieczerza czy umycie nóg apostołom wyraża je za pomocą rytmu (postaci uczniów), zredukowanej palety barw (do bieli, czerwieni i czerni) oraz sklepienia, które sakralizuje przestrzeń skromnego domostwa. Sklepienie, jak przekonują nas o tym już przedstawienia prehistoryczne, obrazowało odwieczny związek nieba z ziemią. Z tej mistycznej wrażliwości malarz składa swój własny język formy. Powściągliwy, oszczędny: kompletna nieobecność sztafażu, niezbędne minimum motywu, jednolite, powracające jak refren czerwone tła...Akcja każdej ze scen zastyga w hieratycznych gestach. Akcja? Czy już kontemplacja?

Beata Sokołowska-Smyl

1 Humorem malowany świat Stanisława Koguciuka, red. M. Lica-Kaczan, G. Piaskowski, Płock 2013, s. 154.

Skrót artykułu: 

Maluje, bo bez tego żyć by nie potrafił. Jest samoukiem. Obywa się bez szkiców i studiów. Także bez prądu, bieżącej wody oraz artystycznego wykształcenia. A jednak od 1988 r. jest posiadaczem bezterminowej legitymacji artysty plastyka. Po zmroku maluje przy świetle czterech świec w prowizorycznej pracowni – domu, który sam zbudował.

Fot. tyt.: P. Onochin

Dodaj komentarz!