Mistyka pieśni i poezji

Warszawa, 22. lutego. W mieście zima - śnieg i mróz, a w auli politechniki coroczne misterium głosów Werchowyny. To już piętnaście lat wspólnej wędrówki po mistycznej, górskiej krainie. I jak zawsze w przypadku Werchowyny - pięknie zgrane głosy, uczucia i emocje wyśpiewywane w ukraińskich wesniankach i koladkach, lirycznych pieśniach białoruskich i weselnej "Zoriuszce" od syberyjskich Kozaków. Rodzi się niezwykły klimat miejsca i dźwięków.

Na ten jeden wieczór w roku aula zamienia się w spowitą mrokiem, głęboką, górską dolinę. Gdzieś na samym dnie doliny, palą się ognie tworząc wielki, jarzący się krąg. Wokół krzątają się ludzie, przystają w ognistym kole, pochylają się, śpiewają. Ich głosy unoszą się wzdłuż pionowych ścian marmurowego wąwozu. Z każdej skalnej półki, każdego kamiennego balkonu, wychylają się głowy zasłuchanych gapiów - wędrowców z całego miasta, przybyłych tu specjalnie na tę okazję. Jest przestrzeń, jest siła głosów, jest prawdziwa mistyka gór. I tylko szkoda, że trwa to tak krótką chwilę. Ale przecież Werchowyna jest ciągle w nas.

Korzystając z niezwykłego nastroju, jeszcze tego samego wieczora, zawędrowałem do praskiego Składu Butelek, gdzie rozpoczynał się wieczór poezji rodzimowierczej, przygotowany przez warszawską grupę WiD. Niektórym grupa znana jest zapewne z autorskich audycji internetowego Radia WiD.

"Słońcem pisane" to debiutancki tomik poetycki grupy osób, które postanowiły pokazać światu, że są jeszcze w poezji obszary nieznane i niezagospodarowane, a z całą pewnością warte odkrycia. Znalazły się tu wiersze niezwykłe - poezja, która nie tylko zaciekawia, ale także pozwala zupełnie inaczej spojrzeć na świat, zarówno w sferze sacrum jak i profanum.

W kameralnej salce Składu zagościły głosy (poezja), obrazy (zdjęcia przyrody) i dźwięki (ambientowy podkład muzyczny). Czytane wiersze budziły ciszę, cisza przeplatała śpiewny rym, słowa przechodziły w melodię, melodia w melorecytację. Na białej ścianie rozkwitły łąki, trawy, las, zielone dęby, błękitne niebo, chmury, morze, rzeki, pola... Na malutkiej scenie niewielki stół, wokół cztery krzesła, na stole posążek Światowida, świece a w ich blasku Ginia, Wilczyn, Rodmir i inni. Słowa "słońcem pisane" piszą starą ikonę - drzewa, ludzie, przyroda, natura, bogowie... I kto by pomyślał, że to wszystko w mroźny zimowy wieczór, w malutkiej, praskiej piwnicy.

Skrót artykułu: 

Warszawa, 22. lutego. W mieście zima - śnieg i mróz, a w auli politechniki coroczne misterium głosów Werchowyny. To już piętnaście lat wspólnej wędrówki po mistycznej, górskiej krainie. I jak zawsze w przypadku Werchowyny - pięknie zgrane głosy, uczucia i emocje wyśpiewywane w ukraińskich wesniankach i koladkach, lirycznych pieśniach białoruskich i weselnej "Zoriuszce" od syberyjskich Kozaków. Rodzi się niezwykły klimat miejsca i dźwięków.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!