Kolędowanie z Domem Tańca

Polacy lubią śpiewać kolędy. Jednak, jak powszechnie wiadomo, na ogół umieją śpiewać po dwie zwrotki tych najpopularniejszych. Rzecz jasna są chlubne wyjątki. Przed świętami Bożego Narodzenia w Warszawie, w podziemiach kościoła na Wierzbnie, można było nauczyć się kolęd ludowych. We wszystkie adwentowe wtorki uczył ich Adam Rzemieniuk, posiłkując się nagraniami wykonań śpiewaków wiejskich. W większości były to wielozwrotkowe kolędy apokryficzne, wypełnione historiami fabularnymi o życiu Maryi i Jezusa, przeplatanymi symboliką ludową. Tydzień przed Bożym Narodzeniem na warszawskiej Pradze odbyło się spotkanie wigilijne Domu Tańca i jego sympatyków.

Dom Tańca w ramach projektu "Praskie Korzenie" zadomowił się w sali "Scena Lubelska" (nad Strażą Miejską na ul. Lubelskiej). Idąc tam pierwszy raz, miałam lekkie obawy, bo to dzielnica ciesząca się nieszczególną sławą, jednak okazało się, że wbrew pozorom, lokalizacja jest całkiem niezła. Kierując się z rzadka rozstawionymi świeczkami wyznaczającymi drogę, minęłam ciemne schody, korytarze i trafiłam do przestronnej jasnej sali. Wszyscy zajęci byli produkcją srebrnych gwiazdek i przystrajaniem nimi pomieszczenia. Powoli na stole zaczęły pojawiać się przyniesione przez wszystkich wigilijne specjały - śledzie, sałatka, makowce, pierniczki, kutia. Przybyło co najmniej czterdzieści osób.

Po składaniu życzeń, gdy umilkł gwar, zaczęło się granie. Sylwester Kozyra z Kapeli Czerniakowskiej zagrał kolędy powszechne oraz kolędy miejskie - praskie, po czym wystąpiły dziewczyny z kapeli Czarne Motyle i inni muzycy związani z Domem Tańca. W ruch poszły harmonia, skrzypce, bębenki. Grano kolędy skoczne i poważne. Czasem trudno było się domyślić, że to kolęda (jak o gospodarzu, co to w pole wyjechał, napotkał świnie, które mu wyryły bryłę złota, z której wykuje się złoty kielich dla Pana Jezuska).

Najbardziej zapadła mi w pamięć melodia przepięknej kolędy z Przemyskiego o tekście podobnym do łemkowskiej "W hłubokij dołyni", jak to Jezus chciał Maryi pierzynę z raju przynosić. Śpiewali wszyscy zebrani, a znajomość tekstów nie stanowiła problemu. Częściowo było to zasługą różnych warsztatów - prowadzonych przez Agatę Harz, Adama Rzemieniuka, czy Katarzynę Andrzejowską de Latour, która co roku prowadzi zajęcia ze "Śpiewnika Domowego". Część stałych bywalców "domotańcowych" imprez znała kolędy z poprzednich lat, a poza tym stosowne śpiewniki można było za grosze nabyć na miejscu. Cudowny klimat, serdeczność i radosny nastrój, sprawiły, że wieczór minął niepostrzeżenie.

Skrót artykułu: 

p>Polacy lubią śpiewać kolędy. Jednak, jak powszechnie wiadomo, na ogół umieją śpiewać po dwie zwrotki tych najpopularniejszych. Rzecz jasna są chlubne wyjątki. Przed świętami Bożego Narodzenia w Warszawie, w podziemiach kościoła na Wierzbnie, można było nauczyć się kolęd ludowych.

Dział: 

Dodaj komentarz!