Kolberg kontra disco polo

Bitwa o literaturę

Fot. Dorota Awiorko / Teatr Stary w Lublinie: Marian Pilot

„Kolberg kontra disco polo” – tak nazwano jedną z „Bitew o literaturę” w Teatrze Starym w Lublinie, która odbyła się 20 listopada 2018 roku. Gościem spotkania, prowadzonego przez Łukasza Drewniaka, był laureat m.in. Nagrody im. Władysława Stanisława Reymonta i Nagrody Literackiej „Nike” Marian Pilot.

Fragmenty książek Pilota czytał i aktorsko interpretował Tomasz Bielawiec. Obecny na spotkaniu profesor Jerzy Bartmiński upomniał się o etos chłopski, powołał się na „Nowego Kolberga”, kilka tysięcy zebranych pieśni, współczesną twórczość chłopską, muzykę folkową. Marian Pilot chwalił z kolei dokonania naszego lubelskiego autora Bernarda Nowaka, określając jego osiągnięcia jako wybitne.

Siedlikowska gwara
Nie da się ukryć, że współcześnie na wsi słucha się disco polo, urządza grille, a niekoniecznie kultywuje tradycyjną kulturę ludową. Marian Pilot postanowił jednak gwarę rodzinnego Siedlikowa1 ocalić. Wprawdzie na studiach odrzucał kulturę wiejską – co warte podkreślenia, nie wyzbywając się przy tym rodzimego języka, „bo mu się po siedlikowsku lepiej gadało”. W siedlikowskim języku pisze zresztą do dziś, ocalając go od zapomnienia. „Co i mnie, i polskiej literaturze nie wyszło na złe” – twierdzi, o czym świadczy również jego publikacja Ssapy. Szkudły. Świętojanki. Słownik dawnej gwary Siedlikowa (Warszawa 2011). Z tym słownikiem w ręku należy czytać choćby powieść Pióropusz (Kraków 2010), za którą autor otrzymał Nagrodę Literacką „Nike”. Słownik pisarz ułożył na żądanie czytelników, którzy nie byli w stanie zrozumieć wielu słów siedlikowskiego języka. Marian Pilot ze swadą opowiada, że krowy doprowadziły go do literatury. Kiedyś, gdy czytał przy ich pasieniu, stwierdził, że napisałby ładniej od autora. Angielski uważa za język tak agresywny, że może doprowadzić do anihilacji naszej ojczystej mowy. Bywały w dziejach polskiego języka nawały francuskie, łacińskie, ale – zdaniem Mariana Pilota – nie aż tak ekspansywne.

Moda
To tyle o języku. A co z kulturą i modą? Ta ostatnia się zmienia. Po Wielkiej Rewolucji Francuskiej, która pociągnęła za sobą nowości w modzie, stylu ubioru, zachowania i wielu innych dziedzinach życia, modelem kobiety w żurnalach nie była już „paryska elegantka” tylko „francuska obywatelka”. Ta zaś powinna wywodzić się ze „stanu trzeciego” lub przynajmniej ideowo z nim identyfikować (tradycyjnie społeczeństwo francuskie dzieliło się na trzy stany i były to: szlachta, kler oraz lud, w skład którego wchodziło mieszczaństwo). Krytyce zastanej rzeczywistości towarzyszył sentymentalny kult natury. Propagował go m.in. filozof i pisarz Jan Jakub Rousseau, niezwykle modny w tym czasie. W książkach opisywał niedościgły ideał prostego człowieka żyjącego na łonie natury, prawdziwie moralnego, gdyż nie zepsutego jeszcze przez cywilizację. Zwrot ku idyllicznie rozumianej przyrodzie sprawił, że bardzo modne stały się np. pasterskie, słomkowe kapelusze. W latach 17821786 na rozkaz Marii Antoniny zbudowano wioskę w ogrodach Petit Trianon. Królowa mogła tam cieszyć się prostymi, wiejskimi przyjemnościami: karmić zwierzątka, zbierać śmietankę i paść owieczki. Oczywiście, służba starannie kąpała (a podobno nawet perfumowała) zwierzęta gospodarskie, jej pasterskie suknie były zaś odpowiednio wytworne w swojej prostocie. Królowa uprawiała kult natury, doiła czyste krowy i słuchała sielanek czytanych jej przez damy dworu przebrane za pasterki. Czy to paradoks? Przesada ani w jedną, ani w drugą stronę nie jest dobra.

Czary
Po zdobyciu Bastylii w 1789 r. moda miała być w pełni demokratyczna, wszyscy obywatele powinni mieć absolutnie równe prawa i swobody, również w ubieraniu się według własnego „widzimisię”. Rzeczywistość okazała się mniej doskonała niż prawo i ideały. W latach rewolucyjnego terroru za nieodpowiedni strój, wskazujący na arystokratyczne koneksje bądź burbońskie sympatie, tęsknoty za monarchią, słowem – za ślad pudru we włosach – można było trafić na zreformowany szafot, czyli gilotynę. Co dopiero czekało ludzi oskarżonych o czary? Marian Pilot pilotuje również ruch na rzecz rehabilitacji osób w I Rzeczypospolitej skazanych na śmierć na stosie pod zarzutem praktyk czarowniczych. Ziarno zostało zasiane. Magdalena Anna Kowalska-Cichy, doktorantka w Instytucie Historii UMCS w Lublinie, podejmuje tematykę procesów o czary w Lublinie w XV-XVIII wieku, a również badania nad rolą kata w społeczeństwie. Niegdyś zarówno reprezentujący prawo kat, jak i ścigani przez nie przestępcy byli w równym stopniu piętnowani. Czy kultura chłopska jest obecnie podobnie traktowana? Myślę, że nie – chociaż czary, zaklinania, medycyna ludowa, która niekiedy więcej ludziom wyrządziła krzywdy niż pożytku, z pewnością tak. Z podobną pogardą traktuje się gusty muzyczne disco polo o prostych i rubasznych tekstach charakterystycznych dla tzw. folkloru miejskiego. Każdy medal ma zatem dwie strony.

1 Rodzinna wieś pisarza położona między Wielkopolską a Śląskiem. Gwara charakterystyczna dla tego terenu nie jest jednak podobna ani do żadnej z wielkopolskich, ani śląskich gwar.

Skrót artykułu: 

„Kolberg kontra disco polo” – tak nazwano jedną z „Bitew o literaturę” w Teatrze Starym w Lublinie, która odbyła się 20 listopada 2018 roku. Gościem spotkania, prowadzonego przez Łukasza Drewniaka, był laureat m.in. Nagrody im. Władysława Stanisława Reymonta i Nagrody Literackiej „Nike” Marian Pilot.

Fot. Dorota Awiorko / Teatr Stary w Lublinie: Marian Pilot

Dział: 

Dodaj komentarz!