Jedziemy, jedziemy łot samego rana

Wesele żywieckie

Fot. w tekście J. Michniuk: 1-2) Porwanie pana młodego z kapelą; 3) Odwiedziny i przebierańcy weselni; 4) Koszyki przebierańców

„Bo ten stàn małzejski jes bardzo ciynzki/ tysiąc raz ciynzejsy jako kamień młyjski/ bo kamień młyjski woda łobraca/ a stàn małzejski sàm Pàn Bòg òzłonca”[1].

Wesele góralskie to chyba jedno z najbardziej znanych przyjęć okolicznościowych, na temat którego istnieje w innych regionach Polski wiele mitów. Niektórzy twierdzą nawet, że dopóki nie byli gościem na góralskim weselisku, nie wiedzieli, czym jest prawdziwa zabawa. Jako osoba, która od wczesnego dzieciństwa uczestniczyła w licznych ślubach, po których następowały tradycyjne uczty i zabawy weselne, znam wiele obyczajów związanych z samą uroczystością ślubną oraz z poprzedzającymi ją typowymi dla naszego regionu rytuałami. Gwoli ścisłości pragnę zaznaczyć, że w skład powiatu żywieckiego wchodzi tylko jedna gmina miejska (Żywiec) oraz czternaście gmin wiejskich. Opisywane poniżej zwyczaje odnoszą się głównie do wsi Radziechowy, Wieprz oraz Lipowa.
Aby w sposób klarowny i szczegółowy przedstawić ceremoniał zaślubin, prowadzący do zawarcia związku małżeńskiego i następnie zabawy weselnej, podzieliłam zwyczaje związane z weselem na kilka etapów[2].

Namówiny
Tradycyjnie chłopak, starający się o rękę panny, przychodził w towarzystwie swojego ojca do jej rodziców. Jeśli zgodzili się oni na małżeństwo młodych, od razu przechodzono do rozmów na temat posagu i wiana. W społeczności wiejskiej, którą tutaj opisuję, zarówno posag, czyli majątek, jaki przyszła żona wnosiła do małżeństwa, jak i wiano, czyli zabezpieczenie wnoszone przez męża, stanowiły zazwyczaj pola uprawne (w gwarze tzw. niwki), zwierzęta gospodarskie, czasem nieruchomości, np. dom rodzinny jednego z młodych. Długo po wojnie przeważał na tych terenach model rodziny wielodzietnej, co prowadziło do parcelacji majątków, bowiem każde dziecko musiało otrzymać od rodziców jakiś wartościowy prezent ślubny. Ziemia uprawna była najlepszym zabezpieczeniem na przyszłość, ponieważ większość ludności była w okolicach Żywca zatrudniona głównie w rolnictwie. Często bywało tak, że rodzice pracowali zawodowo w przemyśle, m.in. w Żywcu i w Bielsku-Białej, zaś po pracy zajmowali się uprawą roli na własne potrzeby. Jeszcze w latach 90. XX w. wielu spośród moich kolegów i koleżanek z klasy musiało pomagać rodzicom w sezonie wiosenno-jesiennym przy sadzeniu ziemniaków, sianokosach, żniwach, wykopkach itd. Warto zaznaczyć, że młodzi nierzadko dziedziczyli pola uprawne, które leżały w dwóch różnych wsiach. Ciężko było więc do nich dojechać, a koszty uprawy były niejednokrotnie wyższe niż uzyskane plony. Bogatsze rodziny w regionie posiadały również działki położone w lesie, które były bardzo pożądane ze względu na drewno opałowe i budowlane, jakiego dostarczały.
Krótko po tym, jak rodzice porozumieli się odnośnie kwestii finansowych, myślano nad jak najszybszym znalezieniem terminu zamążpójścia oraz nad organizacją wesela. Ponieważ tradycyjny ślub w Beskidach to obowiązkowo sakrament kościelny w liturgii katolickiej, młodzi udawali się do lokalnego proboszcza i dawali na zapowiedzi (publiczne ogłoszenie zamiaru zawarcia związku małżeńskiego wobec miejscowej wspólnoty parafialnej). Od tego momentu mówiło się o nich, że wiszą na zapowiedziach, tzn. mają zamiar niedługo się pobrać.

Zaprosiny
To nic innego jak zapraszanie rodziny, sąsiadów i znajomych na wesele. Wcześniej był to obowiązek drużbów (młodych mężczyzn towarzyszących panu młodemu do ślubu, żeński odpowiednik to drużka lub druhna), którzy chodzili od domu do domu po wsi, recytując humorystyczne wierszyki. Przykład takiego tekstu znajdujemy w jedynej, według mojej wiedzy, książce opisującej tradycyjne wesele na wsi koło Żywca autorstwa Józefa Karola Nowaka[3]:

Wiedziáł to sam Pán Bog z nieba

ze Jadamowi przijaciołki potrzeba,

tak ji nas Pán Mody

sukáł pomièndzy wsyćki panny ji wdowy,

jaze nálaz do swoji ùpodoby…

Tak wás kazali zaprosić

na páre gołębi,

na páre jarzembi,

[…]

na sudek wòdecki,

na piwa trzi becki,

[…]

a jak sie dá, to moze na co wièncyl[4].

Choć czasy się zmieniły i wiele rodzin rozjechało się po kraju i świecie, goście weselni są wciąż w dużej mierze zapraszani osobiście przez narzeczonych. Jedynie krewni i przyjaciele, którzy nie mieszkają w regionie, otrzymują listowne i telefoniczne zaproszenia.

Wywodziny
To ceremonia składająca się z wielu elementów i prawdziwa uczta dla zmysłów miłośników folkloru. Wywodziny to moment, kiedy starostowie odbierają z domu rodzinnego pana młodego i wiodą go do domu panny młodej. Stamtąd oboje udadzą się bezpośrednio do kościoła. Wywodziny pokrywają się także z dniem ślubu. Ogrodzenie domu (wcześniej drewniany płot), w którym mieszka pan młody, oraz brama domu młodej muszą zostać przystrojone wstążkami, kwiatami żywymi lub z bibuły oraz tzw. mojkami, czyli ozdobionymi choinkami. Tradycyjnie tą dekoracją zajmują się świadkowie, drużki, drużbowie lub rodzeństwo państwa młodych. O umówionej godzinie przychodzą do domu młodego muzykanci w towarzystwie starostów oraz świadków. Chciałabym w tym miejscu dodać kilka słów o funkcji starostów weselnych. Niekoniecznie odgrywali oni również rolę świadków. Bardzo często były to dwie oddzielne funkcje. Starościna weselna była i wciąż jest jedną z najważniejszych osób zaangażowanych w proces przygotowania wesela i jego ostateczny przebieg. Powierzenie kobiecie tej funkcji było równoznaczne z przekazaniem wyrazów szacunku i uznania dla danej osoby, a także pokazywało, jak wysoką pozycję w społeczności wiejskiej zajmuje wybrana osoba. Starościna to najczęściej bliska krewna panny młodej. Starosta dyrygował drużyną weselną złożoną z męskich towarzyszy pana młodego, a także odpowiadał za pertraktacje przy tzw. szlogach (zwanych w innych regionach bramami – do tego tematu wrócę później) zastawiających drogę do domu panny młodej. To jego zadaniem było i jest do dziś wręczanie wódki właścicielom szlog i wykupywanie swobody przejazdu.
Po tym, jak muzykanci zagrają i zaśpiewają kilka tradycyjnych piosenek i przyśpiewek (np. bardzo znane słowa: „Jedziemy, jedziemy łot samego rana/ nie mozemy trafić do młodego pana/ łoj dana, łoj dana”) na zewnątrz, są zapraszani do środka. Często w domu pana młodego jest już w tym momencie kilku gości z najbliższej rodziny, jak chrzestni, rodzeństwo z małżonkami i dziećmi, kuzyni itd. Jeden z pokoi domostwa jest już przygotowany do błogosławieństwa. Na stole, przykrytym białym obrusem, stoi woda święcona, krzyż oraz gałązka z drzewa oliwnego. Przed stołem na podłodze jest rozłożona biała płachta, symbolizująca czystość i niewinność. Pan młody klęka na niej, zaś rodzice oraz dziadkowie błogosławią go na nową drogę życia, życząc zdrowia, szczęścia i wszelkiej pomyślności. Wierzono, że bez pobłogosławienia przez rodziców młodzi nie mogą się pobrać. Poprzez błogosławieństwo nie tylko otrzymywali od matki i ojca życzenia pomyślności, ale i symbolicznie żegnali się z domem rodzinnym i z dotychczasowym życiem: „Bo kȏmu ȏciec ji matka nie pobłogosławiom, tèmu Pán Bòg dźwierze do nieba zastawiom […]”[5].

Następnie muzykanci odgrywają jeszcze kilka radosnych przyśpiewek i wszyscy wychodzą z domu. W dawnych czasach państwo młodzi oraz goście byli zazwyczaj ubrani w stroje ludowe, czego dzisiaj już się nie praktykuje. Jedynie muzykanci, specjalnie zamówieni na tę okazję, noszą strój górali żywieckich. Zdarza się jednak, że państwo młodzi są członkami jednego z zespołów regionalnych lub wypożyczają miejscowy ubiór. Wtedy, nawet w dzisiejszych nowoczesnych czasach, można się spotkać ze ślubem w oryginalnych, odświętnych strojach ludowych.
W drodze do domu panny młodej, młody musi pokonać wiele przeszkód. Są to przede wszystkim wspomniane wyżej szlogi, czyli drewniane szlabany torujące drogę. Szlogi przygotowują sąsiedzi, mieszkańcy tej samej ulicy co pan młody. Są oni często fantazyjnie przebrani, nie ma żadnych określonych norm czy postaci, które należy udawać. Ważne jest jednak, że tylko osoby, które zadały sobie trud i przygotowały ciekawe kostiumy, otrzymają od starostów nagrodę. Dorośli dostają zazwyczaj wódkę weselną, dzieci tradycyjne ciastka.
Panna młoda czeka w rodzinnym domu na swojego kawalera. Kiedyś wierzono, że musi go ona wypatrywać przez okno w taki sposób, aby to ona zobaczyła go wcześniej, niż on ją zauważy. Miało to sprawić, że będzie jej posłuszny i to ona będzie miała ostatnie słowo w małżeństwie. Kiedy już pan młody dotrze do domu swojej wybranki serca, muzykanci odgrywają kilka piosenek na zewnątrz, po czym wchodzą do domu, gdzie już tłoczy się znaczna liczba gości. Drużki bronią dostępu do panny młodej. Pan młody sam musi je przekupić albo jakimś śmiesznym wierszem, albo piosenką, albo słodyczami.
Kiedy panna młoda już wyjdzie z ukrycia, błogosławią ją i żegnają rodzice: „Przezegnáj mnie, ȏjce prawom rènkom na krziz, bo już ȏstatni ráz na mòj wianek patrzis”[6]. Następnie ma miejsce udzielenie błogosławieństwa przez rodziców obojgu młodym. Te rytuały są identyczne z tym, który miał już miejsce w domu pana młodego. Po zakończonym błogosławieństwie młodzi oraz goście udają się do kościoła.

Ślub
Nie będę opisywała szczegółowo udzielenia ślubu kościelnego w tradycji katolickiej. Chciałabym jednak dodać kilka istotnych szczegółów, na które należy zwrócić uwagę przy tej ceremonii. Tradycyjnie  ślub musi się odbyć w parafii, do której należy panna młoda. Mimo głębokiej wiary, jaką cechują się górale, istnieje wciąż wiele regionalnych przesądów, które mają pokazać, jak będzie wyglądało wspólne życie małżeńskie młodych. Jednym z nich jest obserwacja palących się na ołtarzu świec. Jeśli palą się one równomiernie, a płomień jest czysty, nie przygasa i wznosi się ku górze, to państwa młodych czeka szczęśliwe życie, bez większych trosk i problemów. Świeca, która zgasła przed zakończeniem mszy, oznacza wczesną śmierć któregoś z małżonków. Dymiące świece informują zaś o chorobach i innych niepomyślnych zdarzeniach, jakie mają spaść na młodych małżonków. Istnieje też przesąd, zgodnie z którym, jeśli któreś z młodyc hzająknie się podczas przysięgi, wróży to problemy małżeńskie. Po zakończonej ceremonii małżonkowie są na zewnątrz tradycyjnie obsypywani drobnymi pieniędzmi, symbolem dostatku. Muszą je wyzbierać co do jednego (w czym najczęściej pomagają im obecne na weselu dzieci), aby nigdy nie zabrakło im środków do życia.

Wesele
Jest to najprzyjemniejszy etap świętowania, kiedy wszyscy wspólnie jedzą i piją za zdrowie młodej pary. Kiedyś wesela odbywały się w domu panny młodej lub jednego z jej krewnych, jeśli nie dysponowała ona wystarczająco dużymi pomieszczeniami. Placki weselne były pieczone przez żeńską część jej krewnych oraz przyjaciółki, często już tydzień wcześniej. Zabijano również świnię oraz/lub cielaka i przygotowywano szynki, wędzono kiełbasy itp. Wesela w okolicach Żywca to nierzadko imprezy, na które zapraszano sto lub więcej osób. Dlatego należało zgromadzić dużo jadła i trunków, aby żaden gość nie opuścił przyjęcia głodny.
W domu lub obecnie w lokalu, w którym odbywa się wesele, na państwa młodych czekają zgodnie ze zwyczajem rodzice, którzy witają ich chlebem i solą. Chleb symbolizuje pokarm dla ciała oraz dostatek, sól ma raczej znaczenie duchowe. Symbolicznie chroni bowiem małżonków od grzechu, zepsucia i upadku moralnego. Współcześnie praktykuje się także zwyczaj tłuczenia kieliszków po szampanie oraz wspólnego sprzątania. Tego typu praktyki nie były wcześniej znane ani pokoleniu moich dziadków, ani rodziców. Jak mówi tradycja, wesele góralskie trwa dwa dni. W małych wioskach do dziś zaprasza się na imprezę proboszcza parafii bądź księdza udzielającego ślubu. Państwo młodzi siedzą przy osobnym stole, często w otoczeniu rodziców i dziadków – to nie zmieniło się od dziesięcioleci. Ciekawym zwyczajem są przyśpiewki weselne i swoista rywalizacja między rodzinami pana młodego i panny młodej, kto zna więcej humorystycznych piosenek czy dowcipów. Wiele tekstów śpiewanych bez muzyki ma rubaszny charakter. Podobnie jest z żartami opowiadanymi na weselach. Wspaniałych przykładów tego typu tekstów dostarcza cytowana już książka Wesele od Żywca.

Gádałaś, synowo: umiem uprać, usyć,

a teraz nie umies palcami porusyć.

[…]

Ôj, sła teściowá bez las, uzarły jom zmije,

ȏj zmije pozdychały, a teściowá zyje![7]

Z wesel w całej Polsce jest znane zawołanie „gorzko”, które ma skłonić parę młodą do pocałunku. W okolicach Żywca wołało się w dawnych czasach „niesłono”, co pamiętają i praktykują współcześnie tylko starsi ludzie, pokolenie przed- i powojenne.
Kiedyś na weselach w tym regionie praktykowano także słowiański zwyczaj oczepin. O północy starościna lub starościny oraz drużki wprowadzały pannę młodą do osobnego pomieszczenia, gdzie zdejmowały symbolizujący dziewictwo wianek, jaki do tej pory miała na głowie. Zastępowały go tradycyjnym, ciasno wiązanym czepcem. Umieszczony na głowie, naznaczony znakiem krzyża, stawał się atrybutem małżeństwa. Czepiec był nierzadko bogato haftowany i stanowił prezent od matki chrzestnej. Pannę od mężatki dało się od razu odróżnić właśnie po tym nakryciu głowy, które zobowiązana była nosić po ślubie. Po zawarciu małżeństwa czepiec był noszony zarówno w wersji domowej, jak i wyjściowej. Nie jest mi wiadome, czy zwyczaj oczepin jest dalej praktykowany w powiecie żywieckim. Najprawdopodobniej zaginął on całkowicie tuż po II wojnie światowej. Warto zaznaczyć zmiany w doborze kolorów stroju, jakie zachodziły po zawarciu związku małżeńskiego przez kobietę. Panna bowiem nie tylko zawsze chodziła z odsłoniętą głową, ale i w jej ubiorze dominowały barwy pastelowe lub tylko biel. Do uszycia kolorowych części stroju mężatek używano najchętniej tkanin czerwonych, zielonych i niebieskich.

Odwiedziny
W drugi dzień wesela, czyli w niedzielę z samego rana, przebrana rodzina pana młodego powinna udać się do rodziny panny młodej, do starostów, drużbów oraz najbliższych, mieszkających w okolicy. Tradycyjne przebrania to np. Cygan, Żyd oraz Przekupka, czyli kobieta sprzedająca swoje produkty na targu. Kobiety często przywdziewają garnitury swoich mężów lub ojców, malują sobie brodę i przedrzeźniają mężczyzn. Przebierańcy mają koszyk, a w nim wódkę weselną oraz coś słodkiego. Śpiewem wypełniają całą okolicę i wciągają do zabawy kolejnych uczestników. Korowód przebierańców i ich wygłupy kończą się w południe, kiedy nadchodzi czas, aby przebrać się w odświętne stroje i wrócić na obiad weselny, którym rozpoczyna się zgodnie ze zwyczajem dzień drugi.

Poprawiny
Jak już wspomniano, wesele góralskie trwa tradycyjnie dwa dni. Natomiast jeszcze krótko po wojnie poprawiny trwały często cały tydzień, dopóki wszystko nie zostało zjedzone i cała wódka nie została wypita. Obecnie praktykuje się jeden dzień poprawin, który przypada na poniedziałek. Wszyscy chętni goście mogą odwiedzać parę młodą w domu i raz jeszcze życzyć im wszystkiego najlepszego, racząc się weselnym jedzeniem i napitkiem, których zazwyczaj zostaje w nadmiarze i są potem rozdawane gościom weselnym.
Po udanej zabawie nadchodzi czas, kiedy młodzi rozpoczynają wspólne życie małżeńskie, które zarówno kiedyś, jak i dziś związane jest z kolejnymi zwyczajami. Wszystkie nawiązują do świąt z kalendarza liturgicznego czy ważnych wydarzeń rodzinnych (urodziny, imieniny czy też narodziny dziecka). Jak śpiewano na zakończenie poprawin w dawnych czasach:

Hej, było już weseli, hej, dzisiák poprawiny,

hej, a za dzieièńć miesiency, hej, przijdemy na krzciny![8]

Ale to już zupełnie inna historia…

Chciałabym zadedykować ten artykuł mojemu bratu Szymonowi i jego żonie Barbarze, życząc im wielu pomyślnych lat małżeństwa. Brali oni ślub zgodnie ze starymi tradycjami, znają gwarę naszych przodków i pielęgnują naszą unikalną kulturę w swojej nowo założonej rodzinie.
Przy pisaniu tekstu korzystałam z opowieści moich dziadków, sąsiadów i znajomych, a także własnych obserwacji i wiedzy nabytej poprzez uczestnictwo w wielu góralskich weselach.

Justyna Michniuk

 

[1] J. K. Nowak, Wesele góralskie od Żywca. Widowisko ludowe, Warszawa-Żywiec 1993, s. 45.

[2] Podział ten wprowadziłam za powyżej wspomnianą książką, dodając do niego kilka brakujących moim zdaniem punktów.

[3] Karol Nowak urodził się 3 marca 1920 r. w Bystrej jako dziecko Michała i Katarzyny z Caputów. Był najstarszym synem spośród ośmiorga rodzeństwa. Już jako uczeń gimnazjalny skrzętnie spisywał opowiadania, pogodki i śpiewki swoich dziadków i rodziców. Zmarł w 2013 r. Zob. strona www [dostęp 11 grudnia 2017]: http://www.tmzz.org.pl/zmarl-jozef-nowak,3,144,akt.html.

[4] J. K. Nowak, dz. cyt., s. 33-34.

[5] Tamże, s. 44.

[6] Tamże, s.45.

[7] Tamże, s.100-101.

[8] Tamże, s.124.

*

Skrót artykułu: 

„Bo ten stàn małzejski jes bardzo ciynzki/ tysiąc raz ciynzejsy jako kamień młyjski/ bo kamień młyjski woda łobraca/ a stàn małzejski sàm Pàn Bòg òzłonca”.

Fot. J. Michniuk: porwanie pana młodego z kapelą

Dział: 

Dodaj komentarz!