Franka de Mille

„Bridge The Roads”

Franka De Mille w 2009 roku nagrała płytę, która bez wsparcia wielkich koncernów pojawiła się na antenach radiowych, również w Polsce. Z pomocą grupy otwartych i doskonale radzących sobie z instrumentami muzyków, młoda artystka zarejestrowała album, który mógłby zmieścić się na półce z opisem "alternative folk". Ten termin ukuto swego czasu by zobrazować brzmienie niezależnych artystów nawiązujących z jednej strony do bardów ze sceny folkowej, z drugiej zaś lubiących czasem zabrzmieć nieco ostrzej, bardziej energicznie. Jako że patronami tego ruchu są Billy Bragg i Ani DiFranco, słuchacze znający dokonania tych artystów powinni być w stanie przewidzieć czego mniej więcej można spodziewać się po tej płycie, choć jest to zazwyczaj muzyka różnorodna i pełna ekspresji.

W przypadku piosenek z albumu "Bridge The Roads" mamy do czynienia z akustycznym graniem z elementami amerykańskiego pop folku ("Come On", "Oh My"), wzbogaconej nutką country ballady ("Fallen", "Birds") czy przesyconego płaczliwym, niemal klezmerskim brzmieniem skrzypiec miłosnego lamentu ("Solo"). Niekiedy zespół Franki wkracza nieco odważniej na poletko uprawiane zazwyczaj przez muzyków inspirujących się celtycką czy nawet brytyjską tradycją ludową. W utworze "Gare du Nord" (w obu wersjach) słychać, że mimo iż mamy do czynienia ze współczesnymi kompozycjami, to muzyków zdecydowanie ciągnie do grania w starym stylu. Inna sprawa, że same piosenki są napisane z dużym wyczuciem i dobrze się sprawdzają w takich aranżacjach.

Jedną z perełek albumu jest niepokojący, zapadający mocno w pamięć utwór "So Long", w którym na tle świdrująco brzmiących skrzypiec i nieco monotonnego podkładu Franka śpiewa mroczną balladę, mogącą się kojarzyć z gotycko-folkowymi piosenkami amerykańskiej wokalistki Mary Gauthier. Z drugiej strony, dzięki nietypowej warstwie instrumentalnej można w tym usłyszeć również coś z klimatu zbliżonego do brzmień zespołów inspirujących się muzyką Bliskiego Wschodu.

Tytułowa kompozycja - "Bridge The Roads" - to jeden z utworów wnoszących trochę światła do zaprezentowanych tu nagrań. Na płycie otrzymujemy wersję zarejestrowaną na koncercie (podobnie jest z piosenką "Fallen"), nie odbiega ona jednak brzmieniowo od tego co zespół towarzyszący France De Mille zagrał w studio. Zarówno w wersjach koncertowych, jak i studyjnych piosenki te brzmią świetnie.

Warto wspomnieć o niemałej roli wiolonczelistki, Doroty Gralewskiej, która gra na tej płycie wszystkie partie tego instrumentu, dodając albumowi specyficznego, nieco melancholijnego klimatu. Również skrzypek, Chris Stone, wykształcony klasycznie muzyk, kojarzony głównie ze sceną muzyki celtyckiej i jazzu, daje się na tej płycie poznać z jak najlepszej strony. Jego popisowe granie jest m.in. ozdobą kompozycji "Solo".

Franka De Mille typowana jest przez wielu recenzentów na następczynię wielkich gwiazd alternatywnej sceny folkowej. To duże słowa, zwłaszcza że mamy do czynienia z debiutancką płytą młodej wokalistki i autorki. Nie sądzę, by Suzanne Vega czy Tracy Chapman, mimo że nie wydały ostatnio nowych płyt, miały się czuć zagrożone albumem ich młodszej koleżanki. Jednak jedno jest pewne: Franka De Mille jest osobą, na którą warto zwrócić uwagę. Jej kolejna płyta pokaże zapewne jaki tkwi w niej potencjał. Na "Bridge The Roads" znalazły się bowiem najlepsze piosenki z tych jakie napisała do tej pory. Zobaczmy więc w przyszłości jak poradzi sobie z wyzwaniem jakie stanowić będzie drugi album. Wierzę, że to zdolna artystka i nie sprawi nam zawodu.


Franka de Mille, Bridge the Roads, 2009
01. Come On
02. Fallen (live)
03. Solo
04. Gare du Nord
05. Birds
06. You'll Never Know
07. So Long
08. On My
09. Bridge The Roads (live)
10.Gare du Nord (Unplugged)

www.myspace.com/frankademille www.frankademille.com
Skrót artykułu: 

Franka De Mille w 2009 roku nagrała płytę, która bez wsparcia wielkich koncernów pojawiła się na antenach radiowych, również w Polsce. Z pomocą grupy otwartych i doskonale radzących sobie z instrumentami muzyków, młoda artystka zarejestrowała album, który mógłby zmieścić się na półce z opisem "alternative folk". Ten termin ukuto swego czasu by zobrazować brzmienie niezależnych artystów nawiązujących z jednej strony do bardów ze sceny folkowej, z drugiej zaś lubiących czasem zabrzmieć nieco ostrzej, bardziej energicznie.

Dodaj komentarz!