Dzień ten jaki, cały rok taki

Wigilia

Wieczerza z duchami przodków, dzielenie się jedzeniem ze zwierzętami, również tymi dzikimi oraz wróżby, słowem – noc cudów. O Wigilii Bożego Narodzenia opowiadała Ninie Orczyk Ewa Tomaszewska, etnolog, kustosz w Pracowni Etnograficznej Muzeum Okręgowego w Lesznie.

Nina Orczyk: Wzmianki o Bożym Narodzeniu pojawiały się już od IV w. n.e. Tymczasem wspólna wieczerza, ubieranie drzewka i obdarowywanie się prezentami to zwyczaje pogańskie.
Ewa Tomaszewska:
Datę obchodzenia świąt Bożego Narodzenia ustalono w IV w. Nałożyło się ono na wcześniejsze rzymskie obchody narodzin Mitry, wywodzące się z perskiego kultu boga słońca narodzonego w ubogiej grocie, w zbliżonym okresie świętowano również Saturnalia. U schyłku Cesarstwa Rzymskiego wprowadzono państwowe święto Niezwyciężonego Słońca. Również dla Słowian, jak dla wszystkich ludów rolniczych strefy klimatycznej zmieniających się pór roku, czas przesilenia zimowego, kiedy słońce rodziło się, zaczynało go przybywać i witalne siły przyrody stopniowo się odradzały, musiał być niezwykle istotny. Jak każdy przełom, okres graniczny obwarowany był obrzędami pozwalającymi bezpiecznie przejść przez niepewny czas, dopomóc naturze, a także zapewnić sobie pomyślność i dostatek w nadchodzącym roku. Wszelkie działania przesycone były magią dobrego początku, zabiegami na urodzaj, wróżbami, pojawiały się wątki zaduszne. Jednym z kluczowych, najbardziej magicznych momentów budowania swego przyszłego szczęścia była obrzędowa uczta, uroczysta wieczerza, zwana wigilią czy postnikiem. Oczywiście wymagała ona specjalnej oprawy, niezwykłego wystroju, którego ważnymi elementami były zielone iglaste gałęzie, podłaźniki, rozesłana słoma, sianko, snopki, przybierające różne formy w zależności od regionu. Cały dzień, a szczególnie wieczór, przesycony był niepowtarzalnymi zwyczajami.

Wigilia dla naszych przodków była czasem, w którym wróżono i wierzono w obecność zmarłych lub np. że zwierzęta mówią ludzkim głosem...
Wigilia to czas cudów, wieczór, kiedy wszystko jest możliwe. Porządek codziennego życia zostaje zawieszony, wkracza czas inny, świąteczny, wyjątkowy. Drzewa zakwitają, woda zamienia się w wino, a zwierzęta mówią ludzkim głosem. Również zmarli powracają do swych bliskich. Należało zostawić dla nich miejsce przy stole, aby mogli wygodnie spocząć, zachowywano spokój, aby ich nie wystraszyć. To z zaświatów płynęła wiedza o przyszłości – odczytując znaki, odkrywano tajemnice, jakie niesie nadchodzący rok. Wróżby dotyczyły zarówno przyszłego urodzaju, pogody w kolejnych miesiącach, gospodarstwa z inwentarzem, domostwa i jego mieszkańców, ich życia, zdrowia, jak i choćby małżeństwa w przypadku panien.

Dawne wieczerze wigilijne były przygotowywane jak stypa. Na ławy, na których siadano, najpierw dmuchano, żeby nie usiąść na miejscu zajętym przez zmarłego przodka. Resztki potraw zostawiano na całą noc, aby dusze mogły się pożywić. Skąd tak silna wigilijna wiara w obecność istot pozaziemskich ?
Wigilia to czuwanie, to oczekiwanie na wielkie święto. Jest to moment graniczny, bardzo silnie nacechowany obrzędowo, jakościowo odmienny od dnia codziennego. W czasie sacrum wszyscy stają się równi – ludzie i zwierzęta, panowie i służba, żywi i zmarli. Światy przenikają się. Z tego pomieszania ma wyłonić się nowy porządek. To czas nieograniczonego potencjału i możliwości, czas kreacji nowego ładu. W kulturach tradycyjnych w tego rodzaju momentach zawsze biorą udział dusze zmarłych przodków, które wspierają żyjących w przeprowadzeniu zachodzącej w świecie zmiany. Oczywiście należy ich odpowiednio ugościć, np. zostawiając wolne miejsce przy stole, pozostawiąjąc zastawiony stół na noc, przestrzegając określonych reguł postępowania, zachowując ostrożność.

W czasie wigilijnej wieczerzy najczęściej spożywano dwanaście potraw, tyle, ilu było apostołów lub miesięcy w roku. W niektórych regionach jednak ich liczba była nieparzysta. Skąd te rozbieżności?
Na tradycyjnej polskiej wsi, na chłopskich stołach, a dawniej ławach, pojawiało się zwykle pięć, siedem lub dziewięć potraw. Czasem było ich mniej. Liczba musiała być nieparzysta. Inaczej było w dworach i domach bogatych mieszczan. Każdy według stanu posiadania starał się, aby na wigilijnym stole niczego nie brakowało, aby znalazły się na nim płody ziemi, potrawy mączne, to, co dawały pola, sady, ogrody, stawy, a nawet to, co można było znależć w lesie. Tradycyjna Wigilia powinna być postna. Wszystkich potraw należało przynajmniej spróbować. Każdej po trochu odkładano, aby podzielić się z hodowanymi zwierzętami.

Niektóre potrawy miały bardzo symboliczne znaczenie. Mak to łączność z zaświatami, ze względu na właściwości halucynogenne, jabłka to symbol zdrowia i sił życiowych, a inne dania?
Zdrowie to również orzechy, które odzwierciedlają pełnię, są znakiem dostatku, energii życiowej i siły. Jako symbole erotyczne, podobnie jak jabłka, zajmują ważne miejsce w magii płodności. Groch jako roślina strączkowa cechuje się plennością – z jednego ziarna wyrasta pnącze z wieloma strąkami pełnymi nasion. Jako pokarm zmarłych był on uznawany za potrawę ofiarną. Grzyby pochodzące z lasu, czyli przestrzeni postrzeganej w kulturze tradycyjnej jako obca człowiekowi, dzika i niebezpieczna, to również znak „tamtego świata. Wiele z potraw wigilijnych charakterystyczne było dla uczt zadusznych i taką właśnie mają symbolikę.

Niektóre zwyczaje przetrwały do dnia dzisiejszego. Są to np. kładzenie siana pod obrus, oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę czy dzielenie się opłatkiem. Były też inne, zupełnie już dziś zapomniane, jak np. wprowadzanie konia do domu. Po co to robiono?
Szereg zwyczajów wigilijnych znajduje wytłumaczenie w historii biblijnej o narodzeniu Jezusa, która oczywiście w tradycyjnych chłopskich wyobrażeniach jest osadzona w bliskich im realiach np. wśród polskich pasterzy. Sianko pojawia się pod obrusem na pamiątkę tego, że mały Jezus ułożony został w żłobie. Mędrców ze Wschodu, przybywających złożyć mu dary, prowadziła gwiazda betlejemska i stąd oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę. Oczywiście, symbolikę tę można rozszerzyć o bardziej uniwersalne znaczenia – siano, podobnie jak wszechobecna w chłopskich izbach słoma, to uśpione życie i potencjał przyszłego urodzaju, a gwiazda to światło, które tej nocy ma się narodzić. W kulturze tradycyjnej obrzędowa uczta nie mogła odbyć się bez specjalnego pieczywa, którym się dzielono – dzisiejszego opłatka, który wraz z towarzyszącymi przełamywaniu słowami życzeń, nabierającymi w tym wyjątkowym dniu specjalnej mocy sprawczej, miał być zapowiedzią przyszłego dostatku i pomyślności. Kreacja nowego, dobrego porządku była głównym sensem wielu wigilijnych zwyczajów. Z nowiną o Bożym Narodzeniu odwiedzano w oborach zwierzęta, dzieląc się z nimi wigilijnymi potrawami. Budzono w ulach pszczoły, aby dawały dużo miodu. Ze słomianymi powrósłami udawano się do sadu i obwiązywano drzewka owocowe, aby miały więcej owoców niż liści. Do zapomnianych zwyczajów należą również archaiczne obchody kolędnicze, rozpoczynające się po świętach, z turoniem, z kozą, z maszkarami, a dawniej żywymi zwierzętami, również mające pobudzić płodność i siły witalne ludzi i przyrody.

W tradycji ludowej z kolorowego opłatka wykonywało się ozdoby, tzw. gwiazdy i światy. Czy mogłaby Pani opowiedzieć o nich coś więcej?
Światy, kuliste przestrzenne konstrukcje z opłatka, to dawna forma świątecznych dekoracji zawieszanych zwykle na zielonych gałązkach podłaźnika. To jedna z form ludowej plastyki obrzędowej, obrazująca świat, który właśnie w czasie godnich świąt odradza się.

Z Bożym Narodzeniem nierozerwalnie wiąże się tradycja ubierania choinki. Proszę opowiedzieć o historii bożonarodzeniowego drzewka.
Dzisiejsza choinka, bez której w wielu domach nie wyobrażamy sobie świąt, to zwyczaj stosunkowo nowy, który rozpowszechniał się w Polsce od XIX w. za sprawą mieszczan – osadników niemieckich. W chłopskich izbach choinki zaczęły się pojawiać dopiero w XX w., a w niektórych regionach dopiero w jego drugiej połowie. Zastąpiły dawne podłaźniki, które wieszane były u powały, ozdabiane jabłkami, orzechami, ciastkami i światami z opłatka. Niegdyś iglastymi gałązkami dekorowano ściany domów, wkładano je za obrazy, a na podłodze czy polepie rozesłana była słoma. Snopki zbóż stawiano w czterech kątach izby.
Współcześnie można zauważyć, że zwyczaj stawiania w domu i dekorowania choinki cały czas przechodzi transformacje – bywają one sztuczne, drewniane, schematyczne, czasem świąteczne dekoracje jedynie stożkowatym kształtem nawiązują do drzewka iglastego. Jednak nawet jeśli nie ma specyficznego zapachu i żywej zieleni, pozostaje symbolika światła, a i w zwykłym stożku można odnaleźć uniwersalne znaczenia związane z drzewem życia, osią świata. Mimo zmieniających się mód i sposobów świętowania ludzie w tym magicznym czasie, zgodnie z cyklicznym rytmem przyrody, ustanawiają swoje małe centra i próbują rozjaśnić panujący o tej porze roku mrok.

W obrzędowości chrześcijańskiej, zwłaszcza polskiej, dużą rolę odgrywają kolędy i pastorałki. Skąd się wziął zwyczaj ich śpiewania oraz tworzenia grup kolędniczych?
Kolęda to w polskiej kulturze słowo o wielu znaczeniach. Rozumiemy je głównie jako pieśni religijne o Bożym Narodzeniu, niekiedy uroczyste i podniosłe, czasem wesołe i humorystyczne. Najstarsze to tłumaczenia średniowiecznych hymnów łacińskich, rozpowszechnianych w Europie przez franciszkanów, inne to rodzima twórczość polskich poetów, pisarzy, duchownych różnych epok do melodii dawnych pieśni kościelnych lub marszów, polonezów, mazurów czy kołysanek. Pastorałki to pieśni swobodniejsze, w których pojawiają się wątki świeckie, szczególnie pasterskie. W pozaliturgicznych pieśniach bożonarodzeniowych przewijają się motywy apokryficzne, które często opisują losy Świętej Rodziny przeniesionej w lokalny krajobraz kulturowy. Dawniej jednak kolędowanie miało dużo głębsze znaczenie, odnosiło się ono do obrzędu i towarzyszących mu pieśni noworocznych, które składały się z życzeń szczęścia i urodzaju, prośby o datek i podziękowań za niego. Zwyczaj obchodzenia domów przez grupy kolędnicze był na polskich wsiach niezwykle żywy jeszcze w pierwszej połowie XX w. Kolędnicy byli wyczekiwanymi gośćmi, którzy nieśli dar słowa obdarzonego mocą sprawczą, prorokującego urodzaj, dobre plony, pomyślność w hodowli, zdrowie i wszystko, co najlepsze. Kolędowanie miało również charakter zalotny – miało zapewnić odwiedzanym pannom i kawalerom szybkie zawarcie związku małżeńskiego. Za dar życzeń połączonych z barwnym obrzędowym spektaklem odwdzięczano się podziękowaniem, poczęstunkiem lub zapłatą.

Większość dzieci dostaje prezenty od św. Mikołaja. W innych regionach od Gwiazdora czy od Dzieciątka. Proszę wyjaśnić dokładniej, jak to jest z tym obdarowywaniem się?
Świętowanie to wspaniała okazja do wymiany darów, poprzez którą ustanawiamy i umacniamy więzi rodzinne i społeczne. Nowy porządek, tworzony poprzez sytuacje obrzędowe, takiego obdarowywania wymaga. Składamy sobie życzenia, dajemy prezenty, dzielimy się opłatkiem, spożywamy wspólny posiłek – to wszystko są podarunki, tu dokonuje się wymiana. Oczywiście dzieci na podarunki czekają najbardziej, nowi członkowie społeczności wymagają specjalnego traktowania. Rzeczywiście w różnych regionach przynoszą je różne postaci, tajemniczy wysłannicy z innego świata. W Wielkopolsce do dzieci niegdyś przychodził Gwiazdor ubrany w kożuch odwrócony do góry włosiem, maskę i wysoką czapkę, czasem towarzyszyła mu Gwiazdka. Dzisiaj bardziej przypomina reklamowego Mikołaja, jednak zwyczajowo pyta, czy dzieci były grzeczne, każe skakać przez kij i można dostać od niego zgniłą pyrkę lub rózgę. Dawniej najmłodsi czekali głównie na łakocie, jabłka, orzechy i ciastka. Dziś mogą liczyć na wymarzone zabawki, gry czy sprzęty. Radość pewnie jednak jest ta sama.

Bardzo dziękuję za kolejną miłą i niezwykle interesującą rozmowę. Życzę Pani Wesołych Świąt Bożego Narodzenia oraz do siego roku.
Dziękuję i życzę Szczodrych Godów.

Skrót artykułu: 

Wieczerza z duchami przodków, dzielenie się jedzeniem ze zwierzętami, również tymi dzikimi oraz wróżby, słowem – noc cudów. O Wigilii Bożego Narodzenia opowiadała Ninie Orczyk Ewa Tomaszewska, etnolog, kustosz w Pracowni Etnograficznej Muzeum Okręgowego w Lesznie.

fot. M. Skrzypek

Dział: 

Dodaj komentarz!