Dialog pokoleń

[folk a sprawa polska]

Powroty wielkich mistrzów splatają się z rosnącym uznaniem dla artystów młodszych pokoleń, mających wielkie aspiracje i często już wielkie uznanie – zarówno publiczności, jak i recenzentów. Takie wnioski wysnuć można, przyglądając się comiesięcznym zestawieniom płyt z muzyką świata (ot, choćby takim, jak World Music Charts Europe czy Transglobal World Music Chart). Podobnie rzecz wygląda na licznych – zwłaszcza wiosną i latem – folkowych festiwalach: w kraju i za granicą.

Skoro jednak od fonografii zacząłem i od cenionych list najlepszych krążków, zostańmy jeszcze na chwilę przy tym temacie. Jedną z fonograficznych sensacji (wiosny, lata, całego roku?) jest, na przykład, sygnowana nazwiskiem Ali Farka Toure, płyta „Voyageur”, wydana siedemnaście lat po śmierci wspomnianego wybitnego artysty. Nie jest przypadkiem fakt, że trafia na czołówki list bestsellerów world music. Dzieje się tak nie tylko z jakichś, powiedzmy, sentymentalnych powodów, ale z uwagi na to, że muzyka artysty, która pozostała w archiwach, jest po prostu wspaniała (a liderowi towarzyszą w tych nagraniach m.in. Oumou Sangare czy Bassekou Kouyate). Wśród opublikowanych niedawno płyt nie brakuje i innych ważnych dzieł stworzonych przez mistrzów, wykonawców doświadczonych i od lat cenionych w świecie. Znajdziemy tu i wspaniały krążek nagrany przez jakże niezwykły duet Kayhan Kalhor & Toumani Diabate. Nowe, bardzo ciekawe albumy przedstawili też m.in. Driss El Maloumi, Mostar Sevdah Reunion, Baaba Maal czy kolejny magiczny duet Ballake Sissoko / Vincent Segal, tym razem wspólnie z kolejnymi dwoma francuskimi instrumentalistami: Emile Parisienem i Vincentem Peirani.

Wspomniane listy bestsellerów szturmują również artyści innego pokolenia, często znani już na muzycznych scenach, jak turecko-holenderski Altin Gün, estoński Trad.Attack!, somalijsko-brytyjski Dur-Dur Band Int., słoweński Sirom czy jeszcze jedna Turczynka – Gaye Su Akyol.

Podobne zjawiska dostrzec można, śledząc zestawienia wykonawców, którzy mają wystąpić na tegorocznych krajowych festiwalach. W Gdyni na Globaltice mają zaprezentować się wspaniali klasycy: Susana Baca, Ivo Papasov czy pamiętana na przykład z ubiegłorocznego występu w Krakowie świetna Mokoomba z Zimbabwe, która potrafi dać rewelacyjny show. W Poznaniu na Ethno Porcie wystąpią znani z poprzednich edycji (a również z Nowej Tradycji) Stelios Petrakis czy Maria Mazzotta. Na Pannonice zagra Dubioza Kolektiv i tak dalej i dalej – to tylko przykłady. Niemniej długa jest w line-upie każdego z tych festiwali: lista wykonawców mniej znanych, mniej uznanych, pretendujących do sławy, z którymi spotka się tej wiosny i tego lata polska folkowa publiczność. Nurt folkowy, etniczny, world music – czy jak go jeszcze zwać – kipi pomysłami, atrakcyjnymi ofertami muzycznymi. Przepełniony jest świeżymi, bezpretensjonalnymi, nowatorskimi odczytaniami, a zarazem osadzony w tradycji czy raczej tradycjach. Podobnie jest wśród polskich wykonawców. Dialog międzypokoleniowy toczy się na naszych oczach (i uszach), starzy mistrzowie prezentują swe klasyczne odczytania tradycji, młodzi dodają swoje interpretacje – i tak ta scena rozkwita, otrzymuje kolejny impuls do życia, dzięki temu nie staje się nudną, nieciekawą skamieliną.

Wspomnieć trzeba, że wśród ważnych tegorocznych polskich festiwali muzyki folkowej, etnicznej, world music nie ma, póki co – i jest to szokująca konstatacja – Nowej Tradycji, organizowanej przez Polskie Radio, a dokładnie przez Radiowe Centrum Kultury Ludowej rokrocznie od 1998 roku (poza pierwszym pandemicznym rokiem 2020). Kiedy piszę te słowa, nie wiadomo nic w sprawie ewentualnych planów przeniesienia imprezy na drugą połowę roku, o czym wspominano w internetowych dywagacjach w mediach społecznościowych. Oczywiście, w razie odwołania tegorocznej edycji świat trwał będzie nadal. Ale wszyscy coś stracimy, bo przecież – nie ujmując nic pozostałym imprezom – to Nowa Tradycja i lubelskie Mikołajki Folkowe są festiwalami ikonicznymi, bez których trudno wyobrazić sobie historię polskiego folku…

Z istotnych kontekstów „nowotradycyjnych” mamy, póki co, rozstrzygnięte dwa konkursy fonograficzne: na Folkowy Fonogram Roku i Fonogram Źródeł. Tego drugiego nie komentuję, bo nie piszę tu o muzyce ludowej. Z kolei ten pierwszy potwierdza powyższe obserwacje. I tu odnajdziemy klasyków, wielkich mistrzów, jak choćby Zbigniew Wałach, Józef Broda czy Józef Skrzek, którzy połączyli siły w projekcie Symfonia Beskidzka, a drugiej strony jest np. młody siłą i duchem Naphta. Gdzieś pomiędzy nimi mieszczą się zaś: zwycięzcy z grupy Odpoczno, a także Bastarda, Sutari, Wernyhora, Karolina Cicha, Bracia Olesiowie z Dominikiem Strycharskim, Polski Piach, Irek Wojtczak – od lat inspirujący się muzyką okolic Łęczycy, dalej również ci, których w finałowym gronie (albo w ogóle w konkursowej stawce) nie było: wspaniałe Tuleje, Bester Quartet, Kroke, Orkiestra św. Mikołaja, Kosy… Trwa, wciąż trwa dialog pokoleń, sprowadzający się nie do pretensjonalnych debat czy oświadczeń, ale wyrażający się w tym, co najpiękniejsze – swobodnej, nieskrępowanej muzycznej ekspresji, w autorskiej opowieści. Fonograficzny rok 2023 na polskiej scenie także to potwierdza, ale o tym już innym razem.

Tomasz Janas

Sugerowane cytowanie: T. Janas, Dialog pokoleń, "Pismo Folkowe" 2023, nr 166 (3), s. 22.

Skrót artykułu: 

Powroty wielkich mistrzów splatają się z rosnącym uznaniem dla artystów młodszych pokoleń, mających wielkie aspiracje i często już wielkie uznanie – zarówno publiczności, jak i recenzentów. Takie wnioski wysnuć można, przyglądając się comiesięcznym zestawieniom płyt z muzyką świata (ot, choćby takim, jak World Music Charts Europe czy Transglobal World Music Chart). Podobnie rzecz wygląda na licznych – zwłaszcza wiosną i latem – folkowych festiwalach: w kraju i za granicą.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!