24 maja w ramach Juwenaliów, warszawskiego święta studenckiego, wystąpiła formacja De Press. Koncert odbył się w Stodole i był gratisowy (choć tylko dla studentów).
Gdy dotarłem na salę, Dzióbek z zespołem zaczynali właśnie "Potarganą Chałupę" utrzymaną w klimacie old school hardcore (coś pomiędzy SNFU a Nomeansno) z bardzo dynamicznym basem oraz prawdziwą piłą tarczową, która rozsiewała mnóstwo iskier. Później przeszli w nieco spokojniejsze "Moje serce płace..." i balladowe "Cy bacycie...". To było tylko chwilowe zwolnienie i już "Biały Ptaszek" ponownie brzmiał core'owo z ponownym użyciem piły (Dzióbek z uporem maniaka rytmicznie piłował jakieś żelastwo). Chwilka ciszy i zabrzmiało "Nie zabijaj koguta". Z przymrużeniem oka zapodali "Cyrwone Korole" (macarena hardcore) i sztandarowe mocno gothic-doomowo-core'owe "Trzy Potocki" (klimacik jakby żywcem wzięty z Fields Of The Nephilim). Następnie rozległy się rytmy, które określić można jako gothic-ska ("Idzie Siklawica"). Dzióbek melorecytował z dyskretną, yassującą gitarą w tle. Chwilkę pogaworzył i pojechali dalej szybkim punkiem "Nie bede, nie bede...", który przeszedł w nieco skoczniejsze, ale wciąż riffowe "Tańcuj, tańcuj..." (ponownie piła Dzióbka w akcji). Nie zabrakło klimatów a la stare Ramones ("Pod zielonym stropem..."), stara Brygada Kryzys ("Give Me Russia"), Joy Division z czasów płyty "Closer" ("Blood To Blood"), lżejszych brzmień gatheringowych i nieśmiertelnego "Bo jo cie kochom", do którego tradycyjnie już Dzióbek poprosił kogoś z publiki a potem puścił mikrofon w obieg a sam zapodawał tekst przez policyjny megafon. De Press zebrali całkiem niezły aplauz i na bis zagrali krótkie "Idzie se Janicek...". Piła i megafony to jeszcze nic. Dawno temu, w nieistniejącym już prawie 10 lat klubie "Fugazi" De Press grało klimaty nowofalowe w stylu Joy Division oczywiście zachowując góralskie brzmienie, a Dzióbek na scenę został wniesiony w trumnie i po koncercie w niej zniesiony. To były czasy!
Sam koncert nie był powalający ani specjalnie długi, ale całkiem niezły. De Press na żywo brzmi zupełnie inaczej, tym razem grali w klimatach core'owych, a przy tym zachowali brzmienie góralskie. Poza tym trzeba przyznać, że Dzióbek nadal zachowuje niezłą kondycję - podczas koncertu szalał w stylowym kapelusiku i czerwonej koszulce.