Ciekawi nowych brzmień

Urmuli i Trebunie-Tutki

Nowa płyta o znamiennym tytule „Duch Gór” jest efektem współpracy zespołu Trebunie-Tutki z Zakopanego i kwintetu Urmuli z Tbilisi. Premiera tego albumu odbyła się na warszawskim festiwalu „Skrzyżowanie Kultur”. O projekcie uznanych wykonawców, pomysłach i ich realizacji oraz tym, co łączy i dzieli polską i gruzińską kulturę muzyczną z Krzysztofem Trebunią-Tutką rozmawiała Agnieszka Matecka-Skrzypek.

Kto pierwszy wymyślił Urmuli z Trebuniami?
Jak wiadomo, Trebunie-Tutki od wielu lat współpracują z artystami z różnych części Europy, a nawet świata. Zaczęło się od Twinkle Brothers, ale potem były projekty z Adrianem Sherwoodem, African Head Charge czy Andrew Cronshawem. Zazwyczaj nasi partnerzy to muzycy z Europy Zachodniej (może z wyjątkiem kirgiskiego zespołu Ordo Sakhna). Koncertowaliśmy w Japonii, Indiach, Chinach. Jesteśmy ciekawi nowych brzmień, nowych doświadczeń, dlatego bardzo nas ucieszyła propozycja naszej menadżer, Anity Rysiewskiej, która rozpoczęła współpracę z Instytutem Adama Mickiewicza, opisała swój pomysł w projekcie i zaproponowała podróż do Gruzji. Gruzińską muzykę znałem z wielu festiwali folklorystycznych. Anita zaprosiła do współpracy producenta i wydawcę Karola Czajkowskiego i to on wskazał nam świetny Quintet Urmuli – bardzo podobny do nas, pięcioosobowy zespół wokalno-instrumentalny, grający muzykę tradycyjną, ale jednocześnie rozwijający ją w nowe formy i aranżacje. Okazało się, że poznałem ich wiele lat wcześniej podczas Nowej Tradycji, ale czas zatarł tamto wrażenie. Po pierwszej podróży do Tbilisi z Karolem i Anitą wiedzieliśmy, że to jest dokładnie to i czeka nas wyjątkowa przygoda muzyczna.

Kiedy to było?
W lipcu 2015 r. udało nam się na żywo zetknąć się z prawdziwą kulturą tradycyjną Gruzinów. Nugzar Kavtaradze zaprosił nas na święto Vasha Pshavela, gruzińskiego poety i pisarza, opiewającego w poematach życie górali, ich legendy i mitologię. Wysokie góry, hala, która wygląda jak nasza rodowa hala Mała Łąka w Tatrach – tam mogliśmy dotknąć tej kultury bliżej. Nie tylko gruzińska kuchnia, świetne wino, ale też śpiewy, tańce, muzyka, rozmowa, wyścigi konne – łączą w sobie wiele elementów, które można jeszcze spotkać na Podhalu, ale trzeba ich wytrwale szukać i świadomie wybierać. Tam poczuliśmy się jak w domu, a właściwie cofnęliśmy się w czasie do tego okresu, kiedy nasi przodkowie paśli w Tatrach owce. Dlatego we wspólnym projekcie „Duch Gór” pojawiło się zdjęcie naszego przodka Stanisława Budza-Lepsioka „Mroza” (bacy z Doliny Małej Łąki) nazwanego przez prof. A. Chybińskiego „ostatnim dudziarzem podhalańskim”, który wraz z naszym tatą Władysławem Trebunią-Tutką patronuje spotkaniu z Urmuli. Gościliśmy też w domu rodzinnym Shalvy Abramashviliego. Poznawaliśmy rodzinę, sąsiadów i przyjaciół, wspaniale zaśpiewała dla nas jego mama. Najpierw skromnie wymawiała się, bo dawno już nie śpiewała „i już wiek nie pozwala”, ale kiedy rozśpiewaliśmy się na dobre, wzięła do ręki phanduri i wykonała kilka pieśni w sposób, który trudno opisać. Była w jej śpiewie cała hardość góralska, a starsza już pani nagle stała się młodą, pełną życia dziewczyną. Potem dołączył do niej wnuk, Shio. To było przejmujące!

Jakie podobieństwa i różnice dostrzegłeś w muzyce Waszej i Gruzinów?
Najpierw zobaczyłem podobieństwa. Muzycy z Urmuli to ludzie do nas bardzo podobni. Są otwarci, podobnie jak muzycy na całym świecie, których charakteryzuje chęć do wspólnego muzykowania, ale mają w sobie coś więcej. To właśnie ten „Duch Gór”, o którym tak trudno opowiedzieć, a którego po prostu czujemy w każdej nutce, w każdym zaśpiewie, w zachowaniu, w obyczajowości, to jest nam bardzo bliskie. Dla nas cała Gruzja to góry i kultura górska, choć Gruzini rozróżniają bogactwo swoich regionów – archaiczne dialekty, unikatowy alfabet, kulturę, którą mieliśmy okazję poznać i ciągle poznajemy. Myślę, że bogactwo naszych kultur jeszcze bardziej podkreśla ich oryginalność. Nasze instrumentarium różni się – Urmuli wykorzystują instrumenty szarpane, które wspaniale dopełniają nasze rytmy. Mamy też podobne – górale podhalańscy i górale spod Kazbeku grają na fujarkach, dudach, ale gramy po swojemu, z charakterem. Byłem zaskoczony od pierwszego wspólnego muzykowania, jak to wszystko może się naturalnie przenikać, przechodzić płynnie z motywów góralskich w motywy gruzińskie. Tę właściwość i energię wykorzystałem, komponując i dobierając utwory tradycyjne na płytę. Kierowałem się intuicją i tym, aby uwiecznić to, co uważamy za ważne w naszym bogactwie muzycznym.

Jak pracowaliście? Ty pisałeś opracowania czy spotykaliście się i graliście aż do wypracowania jakiejś formy? Wysyłaliście sobie nagrania?
Już od kilku lat pisałem utwory, które były szukaniem idiomu kultury góralskiej, tych archetypów, które gdzieś na co dzień nam uciekają. Lubimy zagrać „z rzozem”, do tańca, ale mamy w repertuarze utwory liryczne. To w nich dotykamy rzeczy najistotniejszych, poważnych, ale nie patetycznych. Wszystko zaczyna się od przywołania duchów naszych przodków, znakomitych rodów góralskich, które nie tylko tworzyły tę kulturę, ale potem przez pokolenia ją niosły, rozwijały. Dzisiaj możemy korzystać z całego tego bogactwa, nie zapominając o tym, że kiedyś było biednie, ale zawsze „ślebodnie”, z fantazją, specyficznym humorem, dystansem. Emocje, które towarzyszą chodzeniu po górach, pracy w górach, nawet temu patrzeniu nieco „z góry” na świat, dosłownie i w przenośni – to wszystko jest wciąż aktualne.
Gruzini mają typowo góralskie cechy – są bardzo hardzi, dumni, szlachetni, ale też otwarci i ciepli. Staropolskie przysłowie „Gość w dom, Bóg w dom” tam nabiera szczególnego znaczenia. Od tych pierwszych spotkań towarzyskich, od chęci pokazania nam swojego świata, od tych śpiewów, pierwszych melodii, motywów zaczęła się nasza współpraca muzyczna. Nie sądziłem, że już przy pierwszym spotkaniu zaczniemy wspólnie grać, ale na wszelki wypadek zabrałem skrzypce i fujarki. Kiedy je wyciągnąłem i zaintonowałem pierwsze motywy swoich kompozycji, okazało się, że Gruzini od razu je podjęli. Podobnie, kiedy słuchałem ich utworów tradycyjnych, bardzo różnorodnych (lirycznych, tanecznych, wesołych, smutnych i opowiadających o bohaterach wojennych), od razu wiedziałem, które wybrać. Śmieję się, że dzięki tym poszukiwaniom poznałem cały repertuar Urmuli jak ich najwierniejszy fan.
Potem wybraliśmy się już z całym zespołem do Gruzji, zaczęły się wspólne próby, typowo góralskie „posiady”. Właściwie nie wiadomo, kiedy kończyła się próba i rozpoczynało biesiadowanie, bo tak ciepło zostaliśmy przyjęci. Mogliśmy poznać i poczuć kulturę gruzińską na co dzień i od święta. Mam nadzieję, że kiedy Urmuli kolejny raz przyjadą do Polski, spotkamy się w Zakopanem, w naszych rodzinach i tam nasze dzieci też z bliska będą mogły posłuchać śpiewów, muzyki, włączać się do niej. Kiedy śpiewają Gruzini, to jakby wieki przemawiały, bo to są harmonie, które nie są zapisane w nutach, podobnie jak nasz śpiew i muzyka. Wszystko jest przekazywane z pokolenia na pokolenie.

Czy wspólny repertuar powstał w Gruzji?
Tak, wspólnie z liderem zespołu – Nugo, poszukiwałem w ich repertuarze tego, co mogłoby być dopełnieniem naszej muzyki, aby razem tworzyło nową jakość. Chcieliśmy, aby powstały zupełnie nowe utwory, z nową energią. Czasem rodziły się one w spontaniczny sposób, np. ktoś z Urmuli zaczynał tańczyć, a my próbowaliśmy w jego tempie znaleźć odpowiedni taniec góralski. Mieliśmy z tym wiele zabawy i przyjemności.
Dziś wiemy, że chyba na jednym albumie się nie skończy. Jest mnóstwo pięknego, nowego materiału, który jeszcze na nas czeka i pewnie przy kolejnym spotkaniu coś z tego wyniknie...

A gdzie nagrywaliście płytę? W Polsce?
Projektowi patronuje Instytut Adama Mickiewicza i Program II Polskiego Radia. Dzięki uprzejmości Dwójki mogliśmy nagrać płytę w najlepszych z możliwych warunkach, w Studiu S4, które jest nam bardzo bliskie, bo przecież tam powstawał nasz pierwszy projekt z Twinkle Brothers i album „Higher Heights”. Znakomity realizator dźwięku, Tadeusz Mieczkowski, razem z Klementyną Walczyną wydobyli maksimum prawdy z naszych wykonań, nic nie tracąc z surowego piękna śpiewów gruzińskich i ich wspaniałych głosów, naszych góralskich zaśpiewów, brzmienia instrumentów, które są bardzo oryginalne i które łatwo zagubić. Byliśmy naprawdę w dobrych rękach. Mam nadzieję, że koncerty zabrzmią równie pięknie, ale zyskają jeszcze więcej spontaniczności, swobody, radości i tej przyjemności, którą słychać w wykonaniach na żywo.

Czy to pierwszy koncert, premiera?
To premiera, chociaż wcześniej „spróbowaliśmy się” już na scenie. Dzięki temu zaczęliśmy pulsować wspólnym rytmem, wczuliśmy i wsłuchaliśmy w siebie. Bardzo się cieszymy, że zagraliśmy właśnie na Skrzyżowaniu Kultur w Warszawie. Sama nazwa festiwalu i jego prestiż są dla nas znaczące. To dla nas wielka przyjemność móc być tutaj wraz z innymi zespołami, być z ludźmi, którzy żyją muzyką, obserwują, w jakimś sensie ją współtworzą, również w sferze pozamuzycznej. Zaniosą tę muzykę do swoich domów, nie tylko na płytach, ale także w swoich sercach.

Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję bardzo. Gaumardżos!

opracowanie Emilia Kalisz

Skrót artykułu: 

Nowa płyta o znamiennym tytule „Duch Gór” jest efektem współpracy zespołu Trebunie-Tutki z Zakopanego i kwintetu Urmuli z Tbilisi. Premiera tego albumu odbyła się na warszawskim festiwalu „Skrzyżowanie Kultur”. O projekcie uznanych wykonawców, pomysłach i ich realizacji oraz tym, co łączy i dzieli polską i gruzińską kulturę muzyczną z Krzysztofem Trebunią-Tutką rozmawiała Agnieszka Matecka-Skrzypek.

Fot. tyt. K. Ćwik

Dział: 

Dodaj komentarz!