20 lat pisania o folku!

Kaśka Paluch
Dziennikarka, krytyk muzyczny, muzykolog, skrzypaczka. Założycielka i redaktor naczelna Etnosystem.pl. Jeśli czegoś akurat nie pisze, to na pewno jest w górach.

Gadki z Chatki były jednym z moich podstawowych źródeł wiedzy na temat folkowych wydarzeń w Polsce podczas studiów muzykologicznych, kiedy specjalizowałam się w etnomuzykologii. Zresztą później, dzięki temu że w magazynie publikują tacy specjaliści jak np. Krzysztof Trebunia-Tutka, wykorzystywałam artykuły z „Gadek” w swojej bibliografii do pracy magisterskiej o nowej muzyce góralskiej. Słowem – kopalnia wiedzy. Nie jestem zbyt regularną czytelniczką czasopisma, ale staram się na bie- żąco śledzić zmiany i cieszy mnie to, że wysoki (przede wszystkim merytoryczny) poziom tekstów nadal jest domeną pisma. Pisanie o folku czy muzyce tradycyjnej jest dziś moim zdaniem bardzo potrzebne. Może nawet bardziej niż kiedykolwiek. W czasach, kiedy wykorzystywanie folkloru staje się coraz bardziej popularne, np. w muzyce rozrywkowej, trzeba jak najlepiej i jak najwięcej o nim mówić, tłumaczyć, może nawet edukować. Im więcej miejsc, w których mogą wypowiedzieć się naukowcy, dziennikarze i praktykujący muzycy, tym lepiej dla całej folkowej spo- łeczności. Pozwoli to na tworzenie i odbiór jak najwyższej jakości. Wiedza na temat tradycji nie jest oczywiście niezbędna do czerpania przyjemności ze słuchania folku, ale jestem przekonana, że lepsze zrozumienie tej muzyki pozwala czerpać z niej o wiele więcej. Muzyka tradycyjna jest no- śnikiem historii, wiedzy o międzykulturowych relacjach i tak naprawdę w niej najlepiej, najwyraźniej widać, że wszyscy jesteśmy połączeni. Śledzenie tych kodów zawartych w dźwiękach jest fascynujące.

Weronika Grozdew-Kołacińska
Etnomuzykolog, pieśniarka, adiunkt w Zakładzie Muzykologii Instytutu Sztuki PAN, kierownik Pracowni Muzyki Tradycyjnej Instytutu Muzyki i Tańca.

Do czasopisma „Gadki z Chatki” (dziś „Pismo Folkowe”) mam stosunek emocjonalny – przypomina mi bowiem jedne z najmilszych chwil mojego muzycznego życia. W 2000 roku zajęliśmy z zespołem Sarakina I miejsce w konkursie Scena Otwarta i w tej radości dowiedziałam się, co to jest folk (!) i że środowisko skupione wokół tej muzyki jest niezwykle barwne, otwarte, twórcze i przyjazne. „Gadki” – pomimo swojej nieco „dziecinnej” (chociaż uzasadnionej miejscem) nazwy – pisały o wszystkim, co na scenie folkowej – ale i w muzyce tradycyjnej, ludowej – ważne, gorące. Nie zamykały się nigdy i nadal nie zamykają na różnorodność – a dotyczy to zarówno samej problematyki muzycznej i szeroko pojętej kultury ludowej i tradycyjnej, jak też autorów tekstów, wśród których znajdują się przedstawiciele wielorakich dyscyplin, różnych środowisk oraz pokoleń! Myślę, że dla każdego, kto interesuje się tematem folku i muzyki tradycyjnej, „Pismo Folkowe” to „od zawsze” najważniejsze – i jak dotąd jedyne – źródło informacji, a jednocześnie przyjemnej i fachowej lektury. Lubię znajdować je na EMPiK-owych półkach, wertować i ostatecznie… zmierzać z nim do kasy. Lubię poczytać o znajomych, o dobrej muzyce na nowych płytach, o aktualnych, wartkich tematach w folku i „okolicach”, a także o tym, czym dziś powinni zajmować się etnomuzykolodzy. Doceniam je zatem, także jako inspirujący naukowo „papierek lakmusowy”. 20 lat to kawał drogi, dobrze opowiedzianej historii i ciekawego dokumentu folkowego życia!

Joanna Zarzecka
Absolwentka prawa UMCS w Lublinie, związana ze środowiskiem Orkiestry św. Mikołaja, stała korespondentka Pisma Folkowego, pasjonat tańców tradycyjnych, fotografii i podróżowania.

Piszę o folku do „Gadek z Chatki”, odkąd wyprowadziłam się z Lublina. Początkowo była to forma łączności z Orkiestrą św. Mikołaja na odległość, a z czasem chęć podzielenia się wrażeniami z koncertów i wydarzeń folkowych (bo takie tematy są mi najbliższe), która weszła mi w krew jako coś naturalnego. W sumie jestem związana z pismem już od prawie 14 lat. Po drodze zmieniał się profil moich osobistych zainteresowań – do folku dołączyła muzyka tradycyjna z kręgu kultury wschodnio- i środkowoeuropejskiej. Zmieniało się też pismo. Zmiany jakości, pozyskiwanie nowych autorów, rozszerzanie tematyki. Właściwie wszystko pod kierunkiem kolejnych redaktorów naczelnych mi się podobało – aż do momentu pozbycia się nazwy „Gadki z Chatki”, spowodowanej rzekomo „obciachowym brzmieniem” i problemami z zapisem nazwy przez niedouczonych cytujących („Gatki”). Nie rozumiem porzucania utrwalonej w świadomości marki-tytułu, na rzecz nic nie znaczącego opisu rodzaju periodyku – „Pismo Folkowe”, z jednoczesnym odebraniem tej wypracowanej tradycji kolejnych numerów i układu pisma. Nie ma sensu też sugerować się opinią osób, którym odmiana i gramatyka języka polskiego sprawia problemy, a przekręcanie „Gadek” na „Gatki” należy traktować w kategoriach humorystycznych. W mojej świadomości nadal pisze do „Gadek”, bo to „Gadki” były przez tyle lat jedynym pismem periodycznym traktującym o niszowej w Polsce muzyce, jaką jest folk i okolice. Spotykam się czasem z przypadkowo odkrytymi czytelnikami, którzy relacjonują, że coś u nas przeczytali interesują- cego albo wyrażają swoją opinię o zmianach. Mając poczucie, że grono tych czytelników jest szalenie wąskie, zwłaszcza w dobie królującego internetu, tym bardziej cieszę się, że to społeczne pisanie (redaktorzy nie otrzymują wynagrodzeń za teksty) ma sens.

Kamil Rogiński
Multiinstrumentalista, kompozytor, wynalazca i twórca instrumentów muzycznych, współzałożyciel, lider Orkiestry Rivendell, inicjator fuzji Dhoad-Rivendell, kapelmistrz i muzyk zespołu R.U.T.A, za- łożyciel i lider grupy ŜANĜO, współtwórca i muzyk zespołu Lelek, badacz rodowodu muzyki, alchemik dźwięku propagujący „jedyną, etniczną muzykę świata”; wszechstronny artysta współpracujący z profesjonalnie działającymi muzykami, kompozytorami, reżyserami, dyrygentami i plastykami.

W latach 80. i 90., gdy muzyka folk w Polsce jeszcze raczkowała, trudno było znaleźć jakiekolwiek informacje o muzyce ludowej świata. Płyty, kasety, czasopisma były rzadkimi rarytasami. By- ła muzyka ludowa, którą w Polsce grywano jeszcze gdzieniegdzie po wioskach w wersji korzennej. W roku 1980 we wsi mojego dziadka (Kurpiowszczyzna) nie wszyscy jeszcze mieli prąd, a rolnictwo w całości było oparte na sile konia i społecznościowej współpracy mieszkańców. Ludzie pamiętali zabawy z kapelami grającymi folklor akustycznie. Póź- niej, po roku 1990 instrumenty, jakie widzia- łem i słyszałem w mediach, odtworzyć mogłem tylko w warsztacie. W głównej mierze to brak dostępu do instrumentów etnicznych popchnął mnie w kierunku wykonywania ich samodzielnie. W muzyce, którą wówczas gra- łem, najważniejsze były emocje i wyobraźnia tego, co zespołowo tworzyliśmy. Jako Rivendell kreowaliśmy obraz baśniowego świata. W tych tematach do naszych instrumentów rockowych bardzo pasowały instrumenty folkowe. Tak to się zaczęło. „Gadki z Chatki” kojarzą mi się z Mikołajkami Folkowymi. Tam zapragnęliśmy zaprezentować naszą formułę, ponieważ zdaliśmy sobie sprawę z tego, że festiwale typu Jarocin czy May Day Rock Festiwal to scena zupełnie inna niż folkowa. Organizacja, nagłośnienie – w ogóle wszystko nowe. Na Mikołajkach jedyną możliwą dla nas formą występu był konkurs Scena Otwarta. Zgłosiliśmy się w 1994 roku. Jako zespół zapaleńców, fascynatów i bezkompromisowych thrashmetalowych renegatów, plany mieliśmy konkretne: „wygrać konkurs”. Postanowienie powzięliśmy z przymrużeniem oka, jednak skutecznie. Mimo że nie za bardzo tam pasowaliśmy, chyba wszystkich tak zaskoczyliśmy, że faktycznie konkurs wygraliśmy. Później już nigdy wię- cej nie zagraliśmy na tym festiwalu... Czasem napotykaliśmy wzmianki o nas w „Gadkach z Chatki” i to zawsze było dla nas cenne wyróżnienie. Wtedy, w czasach bez komórek, bez internetu, każda wzmianka w mediach skutkowała jakimiś zaproszeniami, ofertami… Szliśmy swoją drogą, ale „Gadki” były oknem na świat muzyki folk i areną prezentacji zjawisk folkowej sceny w Polsce. Pojawiały się relacje z Womex i innych wielkich festiwali world music. Były tam zawsze ciekawe eseje, opisy, debaty. To, co najbardziej mnie interesowało, to szeroki, globalny aspekt kultur tradycyjnych Ziemi. Czasopismo dawało odpowiedni impuls, więc działając w pewnym oddaleniu od środowiska „chatkowego”, można było czuć tamtą atmosferę, analizować gorące tematy. Wszystko zmienił internet. Aspekty, jakie obejmowało czasopismo „Gadki z Chatki”, przejęły komputery i nowoczesne media audiowizualne, tj. komórki czy tablety. Poczta przestała donosić nowe numery pisma. Kilka lat wystarczyło, aby sieć internetowa stała się głównym medium. Świat otworzył się na wszystko, czego dusza zapragnie. Instrumenty są dostępne w internecie w szerokiej stylistyce. Można kupić praktycznie wszystko, co powiązane jest z tradycjami etnicznymi Polski i świata – lekcje, warsztaty, prelekcje, prezentacje… dostępność do inspiracji niezmierzona! Nawet „Gadki” nie pomieściłyby tego wszystkiego. Czy warto wobec tego nadal sięgać po stare, zapomniane medium – papierowe czasopismo? Warto. Na pewno nie będzie to aż tak ważne, jak kiedyś, ale pozostanie przynajmniej luksusowym archiwum etapów rozwoju polskiej sceny folkowej. To jest misja. Tak trzymać! Wszystkiego najlepszego z okazji 20 lat! 100 lat!

dr hab. Katarzyna Smyk  
Adiunkt w Zakładzie Kultury Polskiej Instytutu Kulturoznawstwa UMCS, związana z kwartalnikiem „Twórczość Ludowa” i inicjatywami na rzecz Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego.

Pismo Folkowe – najstarsze i o nieprzerwanej ciągłości pismo dotyczą- ce ruchu folkowego w Polsce i Europie Wschodniej – stanowi ewenement na skalę kraju, zarówno dla polskiego środowiska muzycznego i etnomuzykologicznego, jak i dla krajowego rynku czasopism. Redaktorzy przez lata zbudowali dobry wizerunek wydawnictwa i utrzymują jego renomę. Wyjątkowość i bardzo wysoki poziom merytoryczny zawdzięcza poruszanym tematom, które z kolei warunkowane są kształtem grona redakcyjnego. Grono to stanowią znawcy współczesnego ruchu folkowego Polski, Europy i świata oraz szerzej – kultury tradycyjnej. Idzie za tym jedna z najważniejszych zalet pisma – ogólnokulturowy charakter, który zostaje pokazany w dobrych proporcjach, równoprawnie z folkiem. Nieodrywanie muzyki od kontekstu kulturowego, obecne w idei pisma od jego początków do dziś, uważam za niezwykle cenne. Wśród autorów oraz redaktorów „Pisma Folkowego” są także studenci UMCS, któ- rzy z czasem wchodzą na drogę nauki, stając się doktorantami, a wreszcie – badaczami kultury, jak np. Agnieszka Kościuk-Jarosz czy Tomasz Rokosz. Inni zaś zostają animatorami kultury – co najważniejsze – w swoich macierzystych środowiskach. Ich działalność i koncepcje edukacji kulturalnej wyróż- niają się często na skalę Polski, jak np. Marcina Skrzypka oraz Ewy Grochowskiej – uznanych w kraju ekspertów. Losy tych osób u zarania wiązały się z pismem „Gadki z Chatki”, które – co można uogólnić – kształtuje osobowo- ści, wyławia i wspiera talenty, wzmacnia odpowiedzialność za własne środowisko. „Pismo Folkowe” jawi się zatem jako wydawnictwo, które krok po kroku skupiało i utrzymało wokół siebie uznanych i młodych autorów, czytelników, fotografików, instytucje ogólnopolskie różnych typów. Nie ugięło się przez 20 lat istnienia pod presją kultury popularnej i masowej, sięgając po tematy waż- kie i celnie wyselekcjonowane, bliskie coraz większemu gronu muzyków i amatorów folku w Polsce i Europie Wschodniej. Pozostaje, w związku z jubileuszem pisma, życzyć Redaktorom, Autorom i Wydawcom dalszych lat pracy z równie dobrymi efektami.

Skrót artykułu: 

Sonda - 20 lat pisania o folku!

Dział: 

Dodaj komentarz!