Sztuka jest moją ulubioną formą komunikacji

Małgorzata Mirga-Tas

Fot. Romane Graja, 2020, tkanina (patchwork), z cyklu Side Amare Thawenca, 230x180 cm

Małgorzata Mirga-Tas jest artystką zajmującą się sztukami wizualnymi, Polką i Romką, zaangażowaną społecznie aktywistką, laureatką Paszportów „Polityki” za 2020 rok. Rozmawiała z nią Agnieszka Caban.

Agnieszka Caban: Nie opadły jeszcze emocje związane z tegorocznym przyznaniem Paszportu „Polityki” w kategorii sztuki wizualne, a Ty już zainstalowałaś nową wystawę „Wyjście z Egiptu” w Galerii Arsenał w Białymstoku. Jak się czujesz w nowej rzeczywistości, zdążyłaś się nacieszyć wszystkimi sukcesami? Przypomnę, że w ostatnim czasie było ich bardzo dużo…
Małgorzata Mirga-Tas:
Sukcesy są budujące, ale też powodują większą presję. Kiedy zaczynasz być rozpoznawalny, sporo ludzi zaczyna baczniej przyglądać się temu, co robisz, mówisz itd. W świecie sztuki na szczęście nie jest tak jak w show-biznesie, gdzie bycie znanym oznacza, że przestajesz być anonimowy. Środowisko artystyczne jest bardziej hermetyczne. Twoje poczynania śledzą kuratorzy, krytycy, kolekcjonerzy, inni artyści oraz osoby zainteresowane sztuką, ale to ciągle bardzo nieliczna grupa. Na polskiej scenie artystycznej jestem bardziej widoczna od zaledwie kilku miesięcy za sprawą Berlin Biennale 2020, w którym wzięłam udział, oraz Paszportów „Polityki”, które są dość medialne i faktycznie sporo ludzi, nawet nieinteresujących się kulturą, oglądało transmisję. Oczywiście bardzo się cieszę z tego wyróżnienia, ale pamiętam, że w tym samym czasie bardzo intensywnie pracowałam nad wystawą pt. „Wyjście z Egiptu” w Galerii Arsenał, więc nie miałam czasu na świętowanie. I chyba dobrze, że doszło do takiej nakładki, bo krótko po Paszportach została otwarta ekspozycja, z której jestem zadowolona. Dobrze, że nie miałam czasu, aby zachodzić w głowę, co dalej, jaką wystawę przygotować, nad czym teraz pracować. Na rok 2021 są już zaplanowane kolejne projekty, więc jedyne, co muszę zrobić, to pracować i nie zwalniać.

O czym jest wystawa „Wyjście z Egiptu”?
Składa się z trzech części. W pierwszej pokazałam odlewy woskowe, które wcześniej zaprezentowałam w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku na wystawie pt. „29. Ćwiczenia ceroplastyczne”. Te odlewy są jakby reanimacją okaleczonych szczątków pomnika Romów pomordowanych przez nazistów w 1942 roku. Pomnik został postawiony na uboczu, w lesie w Borzęcinie w 2011 roku i stał tam aż do dnia, kiedy sprawcy – którzy nie zostali złapani – postanowili go wyrwać z betonowej podstawy i porąbać ostrymi narzędziami. Podejrzewam, że powodem ich zachowania był antycyganizm. Na podstawie tych okaleczonych szczątków wykonałam woskowe odlewy w cielistym kolorze, dzięki czemu zyskały bardziej ludzki charakter.
Druga część to instalacja przeniesiona z projektu artystycznego pt. „Pany chłopy, chłopy pany”. Był to projekt, w którym wzięło udział kilkunastu artystów. Wszystkie prace zostały umieszczone na terenie skansenu w Nowym Sączu w 2016 roku. W tym skansenie było kilka skromnych chat romskich i maleńka kuźnia należąca niegdyś do mojego wujka. Razem z moimi ciociami i kuzynkami uszyłyśmy patchworkowe liny i płachty, którymi okryłam te domki. Moja praca miała tytuł „Wesiune Thana / W lesie”. W Białymstoku odtworzyłam koncept tej instalacji na pomniejszonych, symbolicznych kopiach tych chat. Niestety patchworki musiałam zrobić nowe, bo tamte z powodu warunków pogodowych zostały mocno sfatygowane.
Trzecia część to wielkoformatowe patchworki – dokładnie jest ich pięć – będące motywami przeniesionymi z szesnastowiecznych rycin Jacques’a Callota pt. „Życie Egipcjan”, na których przedstawiał sceny z udziałem Romów. Myślano wówczas, że pochodzą z Egiptu, więc nazywano ich Gypsies. Ryciny miały charakter trochę prześmiewczy, a trochę ostrzegający przed niebezpiecznymi i podejrzanymi nieznajomymi wędrowcami, czyli Romami. W swoich patchworkach odtworzyłam te sceny. Odwróciłam kontekst i pokazałam Romów w pozytywnym świetle, jako ludzi z takimi samymi prawami i potrzebami do życia jak inni.

Czy przyznanie Paszportu „Polityki” uważasz za przełom w twoim życiu i szansę na rozwój?
Raczej nie. Jest to największe jak dotąd wyróżnienie/nagroda w moim życiu, ale nie traktuję tego jak krechy, od której zaczyna się nowy etap. Cieszę się, że moja praca została doceniona. Ostatni rok rzeczywiście był dla mnie dobry i przełomowy. Jest to efekt wielu lat pracy, a także kilku wydarzeń artystycznych oraz zawartych znajomości i kontaktów z kuratorami, którzy chcą ze mną współpracować. Każdy człowiek powinien się rozwijać dla siebie samego, nie dla poklasku. Kiedy widzisz, że robisz progres, to już jest nagrodą. Jeśli ktoś poza tobą dostrzega i docenia, że robisz coś wyjątkowego, to wspaniale, ale medale i puchary nie usprawiedliwią sytuacji, gdy osiądziesz na laurach. Mam zamiar dalej robić to, co do tej pory, i współpracować z ludźmi, przy których czuję, że się rozwijam i zdobywam nowe doświadczenie.

Podczas odbierania nagrody powiedziałaś o swoich trzech tożsamościach, z którymi się identyfikujesz – tożsamości romskiej, polskiej i tożsamości artystki. Czy możesz rozwinąć tę wypowiedź? Szczególnie interesuje mnie ich wpływ na twoje życie i oczywiście na pracę zawodową, która jest silnie z nim związana.
No tak, jestem Romką i Polką, mam polskie obywatelstwo i romskie pochodzenie. Posługuję się na co dzień oboma językami: romskim i polskim. Moja rodzina mieszka od pokoleń na tych terenach – Podhale/Spisz. Moja romska tożsamość i doświadczenie są tematem mojej sztuki. W swoich pracach sięgam do wydarzeń historycznych i bieżących, związanych z Romami. Pod koniec studiów stałam się bardziej świadoma swojego pochodzenia i balastu doświadczenia, jakie siłą rzeczy niosę w sobie, będąc Romką. To, że jestem romską kobietą, stwarza dodatkowe bodźce, ponieważ pozycja kobiety, również w świecie romskim, staje się coraz bardziej progresywna. Dlatego w moich pracach dominującym motywem są kobiety, ale także zwierzęta, które od zawsze towarzyszyły Romom.

Kiedy po raz pierwszy poczułaś się artystką?
Nie pamiętam, żebym w ten sposób o sobie myślała. To, że zajmuję się sztuką, jest naturalne i robię to – powiedzmy – od dziecka. Ukończyłam stosowne szkoły, potem studia itd. Zajmuję się sztuką, bo mam taką naturalną potrzebę, sprawia mi to przyjemność. Mam dyplom Akademii Sztuk Pięknych i teraz jeszcze Paszport „Polityki”, ale żadne z tych wydarzeń nie sprawiło, że pomyślałam: „no dobra, od teraz jestem artystką”. Można jednocześnie pracować w sklepie albo jeździć taksówką, a w wolnej chwili zajmować się sztuką i taka osoba też jest artystą. Z powodu łatwego dostępu do mediów, do warsztatu, dziś każdy może być artystą. Chyba już nie ma osoby, która nie robi zdjęć. Kiedy masz zamiar pstryknąć fotę, to trochę zaczynasz być artystą, nawet jeśli jest to twórczość „do szuflady”. Więc ja z tego powodu, że tworzę, nie czuję się inna od reszty. Różnica jest taka, że robię to na pełnym etacie.

Od wielu lat organizujesz plenery artystyczne w Czarnej Górze, czyli oprócz tego, że jesteś artystką, to również animujesz i promujesz sztukę romską oraz środowisko z nią związane. Zależy ci, aby „sztuka romska” zyskiwała na popularności? Czy widzisz dla niej ważne miejsce w sztuce współczesnej?
Potocznie uważa się Romów za utalentowanych tanecznie i muzycznie. Niewielu zajmuje się sztuką wizualną, a ci, którzy ją tworzą, są praktycznie niewidoczni. Zaczęłam organizować plenery/spotkania, bo byłam ciekawa i liczyłam na poszerzenie kontaktów oraz wymianę doświadczeń. Dzięki temu udało mi się nawiązać wspaniałe przyjaźnie z wieloma artystami romskimi, m.in. z śp. Damianem Le Bas i jego żoną Delaine Le Bas, z którą utrzymuję regularny kontakt. Oczywiście, że zależy mi na popularyzacji sztuki romskiej, bo sztuka jest też formą komunikacji ze światem zewnętrznym, może pełnić funkcję edukacyjną, a nie tylko dekoracyjną. Pamiętam, że wiele razy byłam rozczarowana, kiedy chcąc zorganizować wystawę artystów romskich, byłam odsyłana do muzeów etnicznych. To tak, jakby pochodzenie artystów było kluczowe, a nie ich twórczość. Historia i doświadczenie Romów jest absolutnie bezprecedensowe, towarzyszy im konflikt i prześladowania, ponieważ „obcy” nigdy nie byli mile widziani. Jesteśmy też bardzo zróżnicowani wewnętrznie i podzieleni na grupy. Uważam, że jest wielka biała plama w kulturze europejskiej dotycząca istnienia Romów w Europie, którą powinna wypełnić twórczość artystów romskich. Temat Romów najczęściej był podejmowany przez artystów nieromskich, co nosi znamiona kolonializmu i zawłaszczenia. Tym bardziej cieszę się, że ta sytuacja zaczyna się powoli zmieniać, o czym może świadczyć mój oraz Delaine Le Bas udział w Biennale w Berlinie.

Jaka jest twoja definicja „sztuki romskiej”?
Chyba taka sama jak definicja sztuki polskiej, japońskiej, amerykańskiej itd. Z tą różnicą, że Romowie nie mają swojego państwa, a więc trudniej jest o pielęgnację ich kultury. W tej definicji najważniejsze jest przede wszystkim to, kto tworzy „sztukę romską”. Tu raczej ważne jest pochodzenie i nasza tożsamość. Od kilku lat działa European Roma Institute for Arts and Culture z siedzibą w Berlinie, który wspiera kulturę romską. Efekty jego pracy zaczynają być widoczne. Niedawno w Kolonii odbyła się wystawa pt. „RESIST! Die Kunst des Widerstands” z udziałem wielu artystów, w tym kilku romskich. Budujące jest, że zaczynają oni brać udział w dyskursie międzynarodowym w obszarze sztuki.

„Contemporary Roma Art” – nurt nazwany tak przez Timeę Junghause, obecnie rozwija się, szczególnie w Europie Zachodniej, dość dynamicznie. Tematami głównymi są romska rzeczywistość, a także historia. Również twoje prace nawiązują do tych tematów, m.in. trudna historia, Holocaust Romów, dyskryminacja. Oprócz sielankowych, wydawać by się mogło, obrazów z twojej osady w Czarnej Górze są też wątki trudne, ale również warte podjęcia, bo nieznane ogółowi. Czy twoja sztuka jest nośnikiem ważnych tematów dla społeczności romskiej?
Nie upieram się przy ważnych tematach, choć takie również podejmuję. To nie jest tak, że każdy artysta romski musi tę swoją „romskość” eksponować w swojej twórczości. Taki wymóg byłby ciężarem dla artysty. Dzieło sztuki z biegiem lat może nabrać dodatkowych znaczeń i kontekstów – i w tym sensie nawet niepozorna praca może kiedyś stać się ważnym artefaktem w kulturze.

Co chciałabyś przekazać nie-Romom, mając taką okazję?
Wszystko, co chcę przekazać, jest lub będzie w moich pracach. Zajmuję się sztukami wizualnymi, bo przemawianie czy pisanie nie wychodzi mi najlepiej. Sztuka jest moją ulubioną formą komunikacji. Romowie są takimi samymi ludźmi jak wszyscy, różnimy się od siebie, ale tak właśnie jest i być powinno. Powinniśmy szanować się nawzajem i akceptować różnice.

Co chciałabyś przekazać Romom? Czy w ogóle dzielisz swoich odbiorców na Romów i nie-Romów?
Siłą rzeczy czuję większą bliskość z Romami niż nie-Romami, ale dla obu grup kluczowa jest edukacja, zdolność do refleksji, budowanie wzajemnych relacji i umiejętność rozwiązywania problemów za pomocą dialogu. Użycie siły i agresji na dłuższą metę niczego nie rozwiązuje, wręcz przeciwnie, tworzy kolejne konflikty, czasem uśpione, które uaktywniają się, gdy nadchodzą trudne czasy.

Dziękuję za rozmowę!

Małgorzata Mirga-Tas
Absolwentka Wydziału Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, dyplom w pracowni prof. Józefa Sękowskiego w 2004 roku. Ukończyła zakopiańskie liceum plastyczne im. Antoniego Kenara. Uczestniczka Międzynarodowego Sympozjum Rzeźbiarskiego w Brnie (Czechy 2012). Współtwórczyni wystawy „Zalikierdo Drom” w Warszawie (2014). Stypendystka programu rządu amerykańskiego International Visitor Leadership Program w USA na temat „Promoting Social Good Through the Arts” (2015). Od 2011 roku organizuje Międzynarodowy Plener Jaw Dikh! dla artystów romskich i nieromskich w Czarnej Górze. Laureatka wyróżniona na 42. i 44. Biennale Malarstwa „Bielska Jesień”, uczestniczka 43. Biennale Malarstwa „Bielska Jesień 2017”. Uczestniczka międzynarodowego Sympozjum Artystycznego w Morawskiej Galerii w Brnie (2017). Stypendystka Ministra Kultury 2018. Uczestniczka III Biennale Sztuki w Timisoara w Rumunii 2019 i 11th Berlin Biennale 2020. Laureatka Paszportu „Polityki” 2020 w kategorii sztuki wizualne. Angażuje się w różne projekty społeczne i artystyczne przeciwdziałające wykluczeniu i dyskryminacji rasowej oraz ksenofobii.

Sugerowane cytowanie: M. Mirga-Tas, Sztuka jest moją ulubioną formą komunikacji, rozm. A. Caban, "Pismo Folkowe" 2021, nr 152-153 (1-2), s. 35-37.

Skrót artykułu: 

Małgorzata Mirga-Tas jest artystką zajmującą się sztukami wizualnymi, Polką i Romką, zaangażowaną społecznie aktywistką, laureatką Paszportów „Polityki” za 2020 rok. Rozmawiała z nią Agnieszka Caban.

Fot. Romane Graja, 2020, tkanina (patchwork), z cyklu Side Amare Thawenca, 230x180 cm

Dodaj komentarz!