Piosenka uliczna w przedwojennym Lwowie

Lwów do wybuchu II wojny światowej był miastem wielokulturowym, ale także miastem o wyraźnych różnicach społecznych, które przejawiały się między innymi w tkance miejskiej. Centralne dzielnice zamieszkiwała ludność zamożniejsza, inteligencja, przedstawiciele wolnych zawodów. Biedniejsza część mieszkańców lokowała się w dzielnicach przedmiejskich, takich jak Zamarstynów czy Kleparów. Mieszkańcy uboższych dzielnic (proletariat miejski) utrzymywali się z najprostszych prac. Tu mieszkali też czasowo lub stale bezrobotni, a także przedstawiciele lokalnego półświatka. W tym środowisku rozwijał się muzyczny folklor miejski.

 

Z przekazów literackich, wspomnień, zwłaszcza powstałych już na powojennej emigracji, wyłania się obraz miasta rozbawionego i rozśpiewanego, zamieszkałego przez ludzi życzliwych, wesołych, takich, którym trudno sobie wyobrazić życie w innym miejscu. Na ten szczególny obraz składało się również życie przedmieść wraz z lokalnymi zwyczajami i folklorem, w tym również z piosenką uliczną i muzykowaniem w przestrzeni publicznej. Jednak mimo wielkiej liczby opracowań dotyczących różnych aspektów lwowskiego życia, mimo sporej liczby pozycji wspomnieniowych, także dotyczących końca XIX wieku, informacji muzycznych znaleźć tam można bardzo niewiele i są one ogólne.

W związku z tym, że we Lwowie stacjonował duży kontyngent austriackiego wojska, w mieście było kilka orkiestr wojskowych, które uświetniały liczne parady, grały do tańca w parkach miejskich czy nawet w restauracjach. Zespoły te towarzyszyły również miłośnikom łyżew podczas niezwykle popularnych ślizgawek. Liczne knajpy w dzielnicach zamieszkałych przez uboższą ludność zapewniały niewyszukaną, ale atrakcyjną zabawę taneczną, do której przygrywała zwykle harmonia, tańczono lwowskie sztajerki i tramble, czyli polki. Często słyszało się katarynki – grywały zimą na ślizgawkach i na podwórkach. Najczęściej grano popularne szlagiery, w tym operetkowe. Mowa tu o czasach z końca XIX i początków XX wieku.

Przedwojenny Lwów był miastem z wyraźnie wyodrębniającym się muzycznie folklorem miejskim, po którym, gdyby wierzyć piosence, wędrowały rzesze beztroskich batiarów, w którym mieszkańcy, padając do nóżek i całując rączki, adorowali szykowne, sprytne i skore do flirtów lwowianki. Te zaś, znowu gdyby wierzyć piosence, posiadały szereg cennych atrybutów:

 

A panny to ma słodziutkie ten gród, jak sok, czekulada i miód.

 

Z tekstów wielu lwowskich piosenek wyłania się obraz miasta przyjaznego, zamieszkałego przez życzliwych mieszkańców, którym do szczęścia potrzebne jest tylko to, by mogli tu dalej żyć.

 

Wszędzie jest dobrze, we Lwowie najlepiej,

Tam nawet słonko świeci prosto w twarz,

Lwowskie powietrze jak sok, cukier krzepi,

W każdym człowieku przyjaciela masz[1].

 

Treść lwowskich piosenek ulicznych odnosi się do różnych aspektów życia miasta, a jednym z nich są batiarzy i ich przygody. Byli to młodzi, zadziorni mieszkańcy przedmieść (Zamarstynów, Kleparów, Łyczaków), często niepracujący, nierzadko żyjący na bakier z prawem, spryciarze i chojracy, radzący sobie w każdej sytuacji. O ich wyczynach śpiewała lwowska ulica, idealizująca i podziwiająca batiarów, przypisując im odwagę, fantazję, a także swoisty kodeks honorowy, którym miała kierować się batiarska społeczność. Znaleźć można w tekstach uznanie dla demonstracyjnego lekceważenia prawa i władzy, czego nie było w stanie złamać nawet więzienie. Wszystkie te cechy były przeciwieństwem szacownych mieszkańców Lwowa.

Jednym z batiarów, budzącym oprócz uznania również grozę, był Jóźko Marynowski, którego bali się zarówno inni batiarzy, jak i ludzie spoza tego kręgu. W piosenkach występuje często w towarzystwie kamratów:

 

Siedzu kuzaki: Kajku z Nuwakim

I Marynoski co ma ikry huk.

Żeby diabył sam pluskwy szukał tam,

Sprawiliby majchrym mu syrdeczny puk[2].

 

Bohaterowie ulicznych ballad chętnie się bawili. W tancbudzie, gdzie spotykali się batiarzy z różnych przedmieść: Łyczakowa, Kleparowa, Zamarstynowa, towarzyszyły im binie, czyli dziewczęta:

 

Tam za drongiem u Kiżyka

Klawu ciuchra ra muzyka.

Jak tam każda hadra fika,

Jest szpanować co.

[…]

Tam przychodzi Antyk stali,

Ten, ży z Manku si migdali,

Tam batiarów chodzi moc

I si bawiu cału noc.

[…]

Jóźku świsnuł, lampa zgasła,

A w latarni szyba trzasła.

Bal rozpoczuł si. Za chwili

Koguś w mordy zaświcili[3].

 

Klimat związany z tym środowiskiem podtrzymywały liczne na przełomie XIX i XX wieku we Lwowie czasopisma humorystyczne, kreujące postaci bohaterów ulicznych dowcipnymi tekstami, dodając żeńskie bohaterki – pannę Manię, Franię czy Karolcię.

Z czasem folklor uliczny przybladł, stracił na atrakcyjności, którą przywróciła mu dopiero audycja radiowa „Na Wesołej Lwowskiej Fali”, nadawana w latach 1932–1937. Ten niezwykle popularny program radiowy wykreował postaci dwóch batiarów – Szczepka i Tońka, które utrwalone zostały dodatkowo w trzech filmach. Dowcipne dialogi, które prowadzili, tworzone były przez wytrawnych literatów, a piosenki pisane na potrzeby audycji zgrabnie oddawały klimat uliczny i weszły do repertuaru miejskiego. Często są utożsamiane z lwowskim folklorem ulicznym, a ubrani w kaszkiet i apaszkę Szczepko i Tońko mają swój udział w tworzeniu w okresie międzywojennym mitu lwowskiego batiara, żywego do dziś w piosenkach kapel miejskich śpiewających folklor lwowski:

 

Za rugatkami chodzu batiary

Ni maju na miszkani, na wikt,

Ali śpiwaju, ni narzykaju,

Bu maju serca jak nikt[4].

 

Ale nie tylko o batiarach śpiewała lwowska ulica. Lwów przed I wojną światową, a więc jeszcze w ramach monarchii austro-węgierskiej, miał duży kontyngent wojskowy, koszary i magazyny wojskowe. Wiele lwowskich piosenek opisuje życie żołnierzy służących w armii austriackiej, zwyczaje panujące w koszarach, wyjścia na przepustkę. Są to piosenki niepozbawione elementów żartobliwych i humorystycznych. Ta perspektywa zmieniła się jednak, gdy pojawiło się zagrożenie wojenne.

Wydarzeniem zapowiadającym rychły wybuch Wielkiej Wojny była austriacka aneksja Bośni i Hercegowiny, z czym wiązało się wysłanie w te rejony wojsk cesarskich, w tym również żołnierzy pochodzących ze Lwowa – „lwowskich dzieci”. Tworzyli oni trzeci batalion 30 Pułku Piechoty, a ich wyjazd znalazł odzwierciedlenie w anonimowej piosence, zwanej „Marszem lwowskich dzieci”[5]:

 

Czemu, ach czemu na Cytadeli

ruch tak ugromny i gości wieli?

O, bu tam dzisiaj wielka parada,

du Bośni jedzi Żelazna Brygada.

 

W głuchym milczeniu, w kumpletny zbroi,

trzeci batalion w szyregu stoi.

[…]

Na dworzyc przyszyd batalion trzeci.

Jadu, ach jadu w świat lwowski dzieci.

 

Pułk ten nazwany jest w piosence Żelazną Brygadą, zaś Cytadela to góra znajdująca się na południe od starego Lwowa. Austriacy zbudowali tam wielkie koszary. „Lwowskie dzieci” to chłopcy z wymienionych w piosence Łyczakowa, Gródka i Zamarstynowa – dzielnic Lwowa, zamieszkałych głównie przez ludność robotniczą i rzemieślniczą. Innych informacji historycznych tekst piosenki nie zawiera, natomiast wiele tu emocjonalnych pożegnań i rozstań. Piosenka była na tyle rozpowszechniona, nawet w polskich formacjach wojskowych podczas I wojny światowej, że śpiewano ją z innymi, zmienianymi częściowo tekstami, aktualizując jej przekaz. Te późniejsze wersje odnoszą się już do wydarzeń wojny, uwzględniają też aktualną sytuację polityczną.

W innej lwowskiej piosence wymieniona została miejscowość Oslawija. To jedno z miejsc, w którym toczyły się w 1915 roku walki pomiędzy Włochami i armią austro-węgierską, w tym lwowskim 30 pułkiem piechoty. Cały tekst poświęcony jest temu wydarzeniu. Jest to opis walki lwowskich żołnierzy z włoskim przeciwnikiem[6]:

 

Każdy serce ledwu biji,

Rozkaz jest: na Oslawiji!

[…]

Włochy walu granatami,

Pan porucznik biegni z nami.

Tyraliery rozwijamy,

I granaty dobywamy.

 

Osobną grupę wśród piosnek lwowskich stanowią te, które nawiązują do wojennej sytuacji miasta, kilkakrotnie zajmowanego przez obce wojska, a także do wydarzeń wojny polsko-ukraińskiej 1918-19. Z okresu tych zmagań pochodzi anonimowa piosenka śpiewana na melodię znanej już w XIX wieku wojskowej piosenki Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani[7]:

 

Wujenku, wujenku, cóż ty za królowa,

|:ży za tobu idzi, ży za tobu idzi

wiara z Łyczakowa:|.

[…]

Nasza ufynzywa zaczni si ud Lwowa.

|:A kto jo ruzpoczni, a kto jo ruzpoczni?

Wiara z Łyczakowa.:|

 

Do tych samych wydarzeń nawiązuje kolejna lwowska piosenka, w której wymienione zostały konkretne miejsca we Lwowie, a nawet konkretne osoby[8]:

 

A kiedy zły Rusin na nasz Lwów napadał,

to mu lwoski batiar zara udpuwiadał.

[…]

Ruszyli do szturmu z Sinkiwicza szkoły.

[…]

I du Abrahama na Góry Stracenia

Poszła lwowska wiara na pirszy skinieni.

 

Szkoła im. Sienkiewicza była punktem zbornym obrońców Lwowa, zaś Roman Abraham był dowódcą jednego z punktów obrony – Góry Stracenia. Miejsca w piosence doczekał się także jeden z najmłodszych obrońców miasta – czternastoletni Jerzy Bitschan, który zginął w trakcie działań wojennych[9]:

 

Bije się Jurek w szeregu,

Cmentarnych broni wzgórz

 

            Powyższe uwagi dotyczą warstwy słownej miejskiej piosenki lwowskiej. Co jednak można powiedzieć o warstwie melodycznej? W pierwszym okresie, trwającym w przybliżeniu do I wojny światowej, melodie piosenek ulicznych wykazują związek z piosenką warszawską, ludową, wiejską, a nawet z melodiami popularnych piosenek z szaf grających. Do takich szeroko znanych melodii dokładany był na lwowskim przedmieściu tekst, dopasowujący melodię do budowy sylabicznej zwrotki. Początkowo wiele z powstałych w ten sposób piosenek nie miało charakteru tanecznego, z czasem to się jednak zmieniło poprzez wykorzystywanie rytmiki polki, walczyka, mazurka i marsza. Poszerzaniu repertuaru melodii piosenek lwowskich służyły kontakty z żołnierzami z różnych stron Polski, a nawet z innych krajów, którzy stacjonowali w lwowskich koszarach.

W okresie międzywojennym autentyczna piosenka przedmieść już nie potrafiła się odnaleźć w nowej rzeczywistości, kreowanej przez radio i płyty promujące obce tańce (tango, fokstrot, inne). Ratunkiem okazała się twórczość kabaretowa, a także wspomniana wyżej audycja radiowa „Na Wesołej Lwowskiej Fali”, gdzie autorzy tworzyli na wzór dawnych utworów z przedmieść, podtrzymując w ten sposób tradycję. Wiele z tych piosenek jest dziś w repertuarze kapel folkloru miejskiego wywodzących się z Przemyśla, ale świadomie nawiązujących do lwowskich tradycji. Znam dwie takie kapele, wielokrotnie występujące podczas Festiwalu Kapel Folkloru Miejskiego, który od lat odbywa się w tym mieście. Kapela „Fidelis” już nie istnieje, ale Lwowska Kapela Podwórkowa „Ta joj” z Przemyśla gra do dziś. Jej założycielem i „szefem muzycznym” był Kazimierz „Kiju” Galikowski, wszechstronnie wykształcony muzyk, który w przedwojennym Lwowie grał w kapeli występującej na ulicach i podwórkach. Grupę tworzyło czterech muzyków grających na skrzypcach, banjo (tenorowym i mandolinowym) oraz na gitarze. Po wojnie, w latach 70. XX wieku już w Przemyślu utworzył kapelę podwórkową, która gra do dziś, choć z naturalnych przyczyn inne osoby tworzą jej skład. Niezmienne pozostaje zauroczenie repertuarem lwowskim oraz troska o jego stylowe wykonanie.

Jednym z elementów decydujących o tym, że wykonanie lwowskiego repertuaru zachowuje dawny styl, jest bałak – lwowska gwara miejska i jej odtworzenie. Jest to bardzo trudne, o ile nie wyniosło się jej z domu, a jedynie próbowało nauczyć, czego dowodzą wykonania piosenek będących w repertuarze wielu aktywnych dziś zespołów nazywających się kapelami podwórkowymi lub kapelami folkloru miejskiego. Wydaje się, że także słuchacze ciągle jeszcze niezmiennym sentymentem darzą piosenki, które przypominają nieistniejący już klimat miasta, o którym napisał przed wielu laty Marian Hemar: „Chcesz szczęśliwym być – wróć do Lwowa”.

Bożena Lewandowska

 

Literatura

B. Braiter, Dawny Lwów, Lwów 1937.

J. Habela, Z. Kurzowa, Lwowskie piosenki uliczne, kabaretowe i okolicznościowe do 1939 roku, Kraków 1997.

J. Janicki, Ni ma jak Lwów, Warszawa 1990.

W. Szolginia, Tamten Lwów, t. 4, Wrocław 1993.

 

[1] Transkrypcja zwrotki piosenki „Wszendzi jest dobrze” śpiewanej przez Lwowską Kapelę Podwórkową Ta joj z Przemyśla, zamieszczonej na płycie pod tym samym tytułem.

[2] J. Habela, Z. Kurzowa, Lwowskie piosenki uliczne, kabaretowe i okolicznościowe do 1939 roku, Kraków 1997, s. 88.

[3] Tamże, s. 131. Wszystkie cytowane teksty piosenek utrzymane są w bałaku – miejskiej gwarze lwowskiej.

[4] Tamże, s. 122

[5] Tamże, s. 236.

[6] Tamże, s. 243.

[7] Tamże, s. 251.

[8] Tamże, s. 255.

[9] Tamże, s. 258.

 

Sugerowane cytowanie: B. Lewandowska, Piosenka uliczna w przedwojennym Lwowie, "Pismo Folkowe" 2020, nr 148 (3), s. 13-15.

Skrót artykułu: 

Lwów do wybuchu II wojny światowej był miastem wielokulturowym, ale także miastem o wyraźnych różnicach społecznych, które przejawiały się między innymi w tkance miejskiej. Centralne dzielnice zamieszkiwała ludność zamożniejsza, inteligencja, przedstawiciele wolnych zawodów. Biedniejsza część mieszkańców lokowała się w dzielnicach przedmiejskich, takich jak Zamarstynów czy Kleparów. Mieszkańcy uboższych dzielnic (proletariat miejski) utrzymywali się z najprostszych prac. Tu mieszkali też czasowo lub stale bezrobotni, a także przedstawiciele lokalnego półświatka. W tym środowisku rozwijał się muzyczny folklor miejski.

fot. W. Lewandowski: Kapele na rynku Przemyśla podczas Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel Folkloru Miejskiego 2016

Dział: 

Dodaj komentarz!