Festiwal w starym kołchozie

Tego lata byliśmy uczestnikami dziewiątej edycji festiwalu Art-Pole. W tym roku to święto muzyki etnicznej i land artu zagościło w malowniczo położonej wsi Uniż. W dniach od 12. do 16. lipca wystąpiły tu kapele z Czech, Węgier, Wielkiej Brytanii, Białorusi, Australii, a także z Polski i Ukrainy.

Wprowadzenie w klimat festiwalu stanowiła już sama podróż. W promieniu około 30 km od wsi Uniż kończą się drogi asfaltowe, na miejsce prowadzą jedynie gruntowne drogi wiejskie, położone wśród urokliwych pól i wzgórz. Niestety podróżujący samochodem turysta z zagranicy może przegapić te niewątpliwe walory przyrody na rzecz troski o zawieszenie swojego auta. W tym roku land-artowa koncepcja imprezy sprowadzała się do ukazania pojęcia ruchu i pojęcia widza w przestrzeni zależnej od perspektywy, czasu, sztucznych konstrukcji lub - jak w przypadku tutejszych dróg - ich braku. Ostatecznie tenże widz dotarł do niegdysiejszego kołchozu, odmienionego na potrzeby wydarzeń kulturalnych. Koncepcja ciekawa i robiąca duże wrażenie. W dawnych budynkach gospodarskich zorganizowane zostały bary będące zarazem miejscami warsztatów i kameralnych koncertów, kino i sanitariaty z bieżącą wodą, których zawsze brak na polskich festiwalach. Koncerty na scenie, dla której obniżający się w dolinę teren stworzył rodzaj naturalnego amfiteatru, rozpoczynały się codziennie około godziny dziewiętnastej. Poprzedzały je całodniowe warsztaty. W przypadku niektórych zajęć, takich jak prowadzony przez Jareme Stecyka (Perkałaba) - Jak Umijem Orkestra - godziny poranne okazały się zbyt wczesne. Jednak wybudzeni ze snu festiwalowicze, chętnie przyłączali się do wesołej grupy muzykującej na stworzonych przez siebie, zarówno prostych jak i dziwacznych instrumentach. Warsztaty te zainspirowały część uczestników do stworzenia nieco cichszego i bardziej skonkretyzowanego projektu - Paprykałaba. Głównym jego założeniem była gra na instrumentach wykonanych z owoców i warzyw. Spośród odbywających się wówczas zajęć warto jeszcze wspomnieć cieszące się dużą popularnością warsztaty kuglarstwa, tańców huculskich i lepienia koziołków z sera.

Pierwszego dnia zaprezentowały się grupy Bylina, Feloche oraz projekt Zira i Badjan SS.

Francuski zespół Feloche wykonujący muzykę rockową, inspirowaną motywami charakterystycznymi dla terenów dawnych francuskich kolonii w Ameryce Południowej, porwał publiczność żywiołowym scenicznym show. Zaś połączenie sił duetu Zira z Badjan Soud System nie było najciekawszym punktem imprezy. Mimo to większość uczestników z pewnością pozytywnie wspomina kameralne koncerty Ziry na niewielkiej scenie, wśród zabudowań. Orientalna, dalekowschodnia muzyka duetu, wykonywana w nieprzeciętnej scenerii o późnych godzinach nocnych, tworzyła atmosferę na długo pozostającą w pamięci.

Najbardziej wartym uwagi występem drugiego dnia był koncert czeskiego duetu pod wiele mówiącą nazwą Dva. Czesi zaprezentowali swój oryginalny styl muzyczny stanowiący elektroniczno-psychodeliczną kombinację dźwięków z dodatkiem jazzowej wirtuozerii i wyjątkowej energii. Podobno tworzą we własnym, wymyślonym języku, niestety nie byłam w stanie tego zweryfikować. Przypuszczam jednak, że wokal Barbory Kratochwilowej w każdym języku brzmiałby równie intrygująco, tworząc taką samą aurę niesamowitości. Jako kolejni wspólny projekt zaprezentowali muzycy z formacji Dacha Bracha i Port Mone, tworząc interesującą, aczkolwiek niezbyt żywiołową mieszankę. Za sprawą ambientowego brzmienia Port Mone muzyka Dachy Brachy straciła charakterystyczną dla niej siłę. Z pewnością koncert wyglądałby inaczej, gdyby wykonawcy nie ograniczyli się jedynie do spokojnych i stonowanych utworów. Po tym koncercie publiczność obudził raban obijający się o pogranicze progres i art rocka, tworzony przez Brytyjczyków z Trio VD, nowy projekt wcześniej jazzowej grupy - taka już natura eksperymentów, że nie zawsze są one udane.

Następnego dnia bardzo dobre koncerty Ulany Gorbaczewskiej i zespołu Propała Gramota całkowicie przyćmił występ węgierskiej grupy Besh'o'droM. Pełne energii połączenie muzyki cygańskiej z rytmami macedońskimi, afgańskimi i greckimi sprawiło, że gdyby nie ograniczenia czasowe i zmęczenie muzyków, zabawa pod sceną trwałaby do rana.

Czwartego dnia wystąpiła dobrze zapowiadająca się na przyszłość formacja Folkners, której głównym atutem są silne wokale. Po niej zaprezentowało się nasze polskie Village Kollektiv, dając koncert zaledwie dobry i nieco rozczarowujący ukraińską publiczność, która spodziewała się lepszego kontaktu ze słuchaczami. Za to na ostatni punkt tego wieczoru nikt nie mógł narzekać. Występ Hydamaków był występem o jakim marzy każda kapela - świetnym i rewelacyjnie przyjętym przez publiczność, której entuzjazm motywował muzyków, by dać z siebie wszystko.

Ostatni dzień festiwalu rozpoczęły koncerty kapel wykonujących muzykę ludową. Nie tylko rozkręciły one audytorium przed głównymi koncertami, ale i mocno je zmęczyły, porywając do zabawy. Kapela Baj, Dżazarjir i Peremitka miały okazję zaprezentować się już w poprzednich dniach festiwalu, grając na małej scenie. Jednak dopiero występy ostatniego dnia pokazały z jak dobrym przyjęciem spotyka się ich muzyka. Koncert Kapeli Baj pozwolił uczestnikom warsztatów tańców huculskich, wypróbować nowo zdobyte umiejętności. W dalszej części, zapowiadany jako gwiazda wieczoru, australijski Wild Marmalade przy użyciu didgeridoo i bębnów zaprezentował swoją koncepcję muzyki. Wydarzeniem, na które z niecierpliwością czekali wszyscy zgromadzeni pod sceną, był koncert zespołu Perkałaba. Przed nim zaprezentowały się jeszcze dwa projekty trenujące swoje umiejętności na warsztatach - Jak Umijem Orkestra i Paprykałaba. Oczekiwany koncert, będący zresztą stałym elementem Art-Pola, okazał się jednym z najbardziej żywiołowych i najlepiej przyjętych występów tegorocznego festiwalu. Na zakończenie zespół zaprezentował również kilka utworów wraz z Dachą Brachą - muzycznie nie najlepiej się zgrywali, ale był to występ stanowiący ciekawy akcent na zakończenie imprezy. Został entuzjastycznie przyjęty przez publiczność - a przecież właśnie to było najważniejsze.

Atmosferę tego festiwalu w dużym stopniu budowało jego odcięcie od cywilizacji, które sprawiło, że na miejsce dotarło jedynie 4 tys. najbardziej zainteresowanych, tworząc na kilka dni folkową enklawę Karpat.

Skrót artykułu: 

Tego lata byliśmy uczestnikami dziewiątej edycji festiwalu Art-Pole. W tym roku to święto muzyki etnicznej i land artu zagościło w malowniczo położonej wsi Uniż. W dniach od 12. do 16. lipca wystąpiły tu kapele z Czech, Węgier, Wielkiej Brytanii, Białorusi, Australii, a także z Polski i Ukrainy.

Dział: 

Dodaj komentarz!