Za co kochamy Lubelszczyznę

Lublin jest mi szczególnie bliski, ponieważ moja rodzina od pokoleń związana jest z tym miastem. Dzieciństwo spędziłam w okolicach Starego Miasta, gdzie mieszkałam. Utożsamiam się z tym miejscem, chociaż moja praca sprawia, że wciąż jestem w podróży, ale gdy wracam na dłużej, to zawsze do Lublina.
Od wielu lat zajmuję się zagadnieniami związanymi z wielokulturowością. W Lublinie widzę otwartość na tego typu działania. Miasto od dawna próbuje zbudować markę na swoim wielokulturowym dziedzictwie, chociaż miejsc o podobnej przeszłości w Polsce można znaleźć o wiele więcej. Jednak to właśnie lublinian, spośród ludzi pracujących w placówkach kultury, wyróżnia energia i świeże spojrzenie na wiele spraw, czego wynikiem jest ciekawa oferta kulturalna, która przyciąga do miasta turystów. Miasto można uwielbiać chociażby ze względu na liczne festiwale muzyczne, filmowe i teatralne. Doceniam je za Mikołajki Folkowe oraz Wielokulturowy Lublin. Oczywiście, jestem ciekawa oferty kulturalnej nowych instytucji, np. Centrum Spotkań Kultur. Natomiast lublinianie spędzają czas różnie, ja lubię aktywny wypoczynek, np. jazdę na rowerze.

Agnieszka Caban
Urodzona w Lublinie, kulturoznawca, doktorantka filologii polskiej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, wiceprezes Radomskiego Stowarzyszenia Romów „Romano Waśt”, redaktor naczelna „Kwartalnika Romskiego”, związana z czasopismem „kulturaenter.pl”. Animatorka kultury, autorka licznych publikacji o społeczności romskiej, pomysłodawczyni i inicjatorka wydarzeń społecznych i kulturalnych popularyzujących tematykę mniejszości narodowych i etnicznych, wykładowca i szkoleniowiec z zakresu historii, kultury Cyganów/Romów, komunikacji międzykulturowej, programów społecznych na rzecz mniejszości narodowych i etnicznych. Laureatka nagrody im. Heleny Radlińskiej dla animatorów społecznych (wyróżnienie specjalne) w 2014 roku.

 

W Lublinie się urodziłem, na Lubelszczyźnie wychowałem. Od dziecka miałem dwa światy. Ten miejski w Lublinie – dzięki rodzinie mojego ojca, która z tym miejscem jest bardzo mocno związana, a ten wiejski we wsi Borówek na Zamojszczyźnie, gdzie urodziła się moja mama.
Od dziecięcych lat towarzyszyła mi muzyka, która była ważnym elementem podczas spotkań i uroczystości rodzinnych. W wieku 7 lat zacząłem uczęszczać do szkoły muzycznej. Edukację rozpocząłem w klasie skrzypiec, a skończyłem na trąbce. Oprócz muzyki klasycznej od mniej więcej 14 roku życia grałem w różnych zespołach folklorystycznych Lublina. Zaczęło się od Kaniorowej, później Politechnika , UMCS i inne.
Studiowałem w Łodzi, ale miałem cały czas intensywny kontakt z lubelskim środowiskiem artystycznym. Zetknąłem się wtedy z tutejszym nurtem folkowym, związanym z Orkiestrą św. Mikołaja, Lubelską Federacją Bardów, Teatrem NN, Fundacją Muzyka Kresów i wieloma innymi instytucjami.
Te doświadczenia w jakimś stopniu ukształtowały moją osobowość artystyczną. Dla mnie Lublin to oczywiście wyjątkowa przyroda, zabytki architektoniczne, ale przede wszystkim piękni i wrażliwi ludzie tworzący atmosferę tego miasta. Jeżeli chodzi o wydarzenia kulturalne, to widzę cały czas pojawiające się nowe inicjatywy, w których mam przyjemność uczestniczyć, np. Festiwal Singerowski czy Jarmark Jagielloński. Świetne wydarzenia kulturalne, profesjonalnie przygotowane i zrealizowane. Można by jeszcze wymienić moc innych – nie mniej zacnych, które przyciągają do Lublina wielu wybitnych artystów, a co za tym idzie i turystów.
Z moich doświadczeń wynikających z rozmów z ludźmi, które odbywałem, podróżując po kraju i poza jego granicami, wynika, że Lublin jest miejscem, gdzie bardzo żywa, wręcz namacalna jest historia i tradycja miasta. To jest bardzo istotne, gdy się weźmie pod uwagę to, że nie każde miasto może się w takim stopniu do nich odwołać.
Nie można również pominąć środowiska akademickiego, dzięki któremu Lublin cały czas jest młodym i atrakcyjnym miastem.

Przemysław Łozowski
Muzyk, aranżer, nauczyciel gry na tradycyjnych instrumentach dętych. Współpracował z wieloma zespołami folkowymi, m.in. z Orkiestrą św. Mikołaja. Twórca i lider Supertonic Orchestra; w Twoim Radiu Dublin prowadzi audycję „Znasz-Li Ten Kraj”.

 

Lubelskie da się lubić. Da się za nim tęsknić, pisać smutne wiersze i śpiewać sentymentalne piosenki. Można tu mieć dom, sadzić drzewa, hodować pszczoły i prawdziwie żyć w oddali od gwarnego „centrum”. Może brzmi to banalnie, ale to pierwsza myśl, jaka pojawiła się w mojej głowie w odpowiedzi na wszystkie pytania. Ktoś powiedziałby, że wszędzie można… ale z pewnością będzie to oznaczało, że nigdy dłużej w tym regionie nie zabawił. Do samego Lublina ciągnie wielu ludzi – czy to w poszukiwaniu pracy i lepszego życia, czy też w poszukiwaniu wrażeń. Jednakowoż sama Lubelszczyzna to dla mnie niezmiennie rozległość pól i lasów, dawne cmentarze i skrzypiąca w starych drzewach historia. Tutaj to, co „było” regularnie spotyka się z tym, co „jest”, dogaduje się i współistnieje.
Lublin nie jest dla mnie tylko domem ważnych w moim życiu ludzi i idei. Kojarzę to miasto z ekologią, dialogiem kulturowym i entuzjazmem działania. Oczywiście, także najfajniejszym czasem studiów. Tam poznałam Orkiestrę św. Mikołaja i właściwie wrosłam w folk. Samo Lubelskie natomiast kojarzę z różnorodnością! Kulturową oczywiście. Na poziomie etnicznym, ale też ideowym.
Wybiórczo – ważne miejsca dla mnie to Myców z piękną cerkwią św. Mikołaja, Kryłów – również dedykowany św. Mikołajowi, Klemensów – pałac i bajkowy park, rodzinny Zamość, w końcu tajemnicze i szczególnie we mgle piękne uliczki Starego Miasta w Lublinie.
Zaletą regionu (niektórzy jednak uważają, że ogromną wadą) jest jego kompletnie pozamainstreamowy charakter. Jeśli nawet pojawi się „bohater”, który będzie chciał ową sytuację zmienić, nie wygra z tłumem ideowców i marzycieli, ba! Iluż Lubelszczyzna mieści społeczników. Z jednej strony, pozornie blokuje to rozwój, a z drugiej – pozwala na rozkwit znakomitych pomysłów. Od kilku lat z zaciekawieniem obserwuję tych, którzy swoją ciężką pracą zmieniają rzeczywistość tego miasta w wielu aspektach. Czasami też myślę, że Kopenhaga, w której teraz stacjonuję, jest takim odbiciem Lublina właśnie – w każdym razie mają ze sobą sporo wspólnego w wymiarze komfortu życia, kontaktu z przyrodą i kulturalnej nonszalancji. Z
pewnością mogłabym wymienić wiele imprez, z którymi kojarzy się Lubelskie. Kłaniam się tym, które towarzyszyły mi w dorastaniu. Zamojskie Lato Teatralne – esencja moich rodzinnych stron, następnie Letnia Akademia Filmowa w Zwierzyńcu (w tym roku 16!), całkiem młody i z impetem prowadzony festiwal Folkowisko w Gorajcu (niezmiennie podziwiam), a stąd już prosto do grudniowych Mikołajek Folkowych, które w tym roku organizowane są po raz 25!
I jeszcze dodam…
Lubelszczyzna „coś robi mi w duszy” tą swoją familiarnością, gościnnością, a nade wszystko mocą tradycji, która trwa w naszych głowach. Prawda? Nie bez powodu sięgamy teraz po „Pismo Folkowe”, aktualizujemy wiedzę, źródła i domowe archiwa opowieści. Nigdzie tak, jak tam nie odczułam, co może oznaczać to utrwalanie pamięci…

Monika Sulima
Kulturoznawca, dziennikarz, bloger, freelancer z powołania. Redaktor naczelna Pisma Folkowego „Gadki z Chatki” w latach: 2009-2013. Prosto pisze i opowiada na: www.simplicitytales.com

 

Moim zdaniem Lublin jest niedowartościowany w stosunku do innych miast Polski. Dość często słyszę, że wschodnia część kraju jest beznadziejna i nieatrakcyjna. Nic bardziej mylnego! W ubiegłych latach miasto zrobiło się piękniejsze i bardziej wygodne – po prostu chce się tam wracać. Kiedy słyszę „Lublin”, natychmiast wyobrażam sobie ten odcinek Alei Tysiąclecia, gdzie po jednej stronie widoczny jest Zamek Lubelski, a po drugiej – głośny dworzec PKS i targ. I takie właśnie jest to miasto: z jednej strony – wielka historia, pełna znaczących wydarzeń i wybitnych postaci, zabytkowa architektura, a z drugiej – targi i centra handlowe, hałaśliwi studenci na ulicach. Osobnym tematem jest kultura lubelska. Dla mnie Lublin jest dobrym przykładem tego, jak powinno funkcjonować w mieście zarządzanie sferą kulturalną, jak z mało atrakcyjnych rzeczy robić atrakcyjne, jak powinna samoorganizować się społeczność miasta, żeby nadać nowe, potężne i świeże oblicze temu miejscu, w którym mieszka. Spośród innych miast wyróżniają Lublin wydarzenia kulturalne: Noc Kultury, Carnaval Sztukmistrzów, festiwal Inne Brzmienia i co najważniejsze – ludzie, którzy tworzą to wszystko i wkładają w każde przedsięwzięcie całą swoją duszę. Lublinianie to ludzie serdeczni. Prowadzą życie w tempie swego miasta, bez pośpiechu robią zakupy na improwizowanych bazarkach osiedlowych, chadzają na koncerty i do kościołów, reagują na nowe i niezwykłe dla nich inicjatywy, uprawiają sport i wymyślają coś nowego w kulturze i biznesie. Jest to miasto studenckie i domowe, łączące w sobie rzeczy niepołączalne. Moim zdaniem, ludzie z małych miast powinni przyjeżdżać do Lublina, żeby rozszerzać granice własnej świadomości i przyzwyczajeń. Natomiast dla mieszkańców wielkich metropolii taka wycieczka jest możliwością oderwania się od zgiełku, hałasu i zamieszania megalopolis oraz okazją do delektowania się spokojem z odrobiną lenistwa i pyszną kawą, obserwując artystyczne i jednocześnie zwykłe życie lubelskiej Starówki.

Oksana Tsymbaliuk
Fotodziennikarz z Łucka (Ukraina), pomysłodawczyni i autor projektu Twarze Lublina, mieszka w Lublinie od dwóch lat.

 

Kocham przede wszystkim Lublin muzyczny. Zarówno województwo lubelskie, jak i podkarpackie jest dla nas, sąsiadów ze Wschodu, swego rodzaju bramą do Polski. Te terytoria są związane z Ukrainą w aspekcie geograficznym, historycznym, etnograficznym itd. Właśnie dzięki Lublinowi odkryłem polską kulturę, tradycję i język. Myślę, że dla wielu stał się on pierwszym mostem na drodze do poznania Polski.
Po raz pierwszy wylądowałem w Lublinie około 2000 roku. Miałem szczęście trafić na Mikołajki Folkowe jako członek akustycznej lwowskiej grupy Prawo na Bajkę. W 2004 roku byłem na festiwalu z innym, bardziej znanym na Ukrainie zespołem Burdon. Najpierw byłem uczestnikiem konkursu Scena Otwarta, później miałem koncert solowy. Wśród wspólnych projektów muzycznych, które miały istotne znaczenie dla Burdonu, była znajomość z warszawskimi, orientalnymi muzykami folkowymi z Yerba Mater, a także nasze intensywne rozmowy i wspólne muzykowanie z Rafałem Mamińskim i Bartem Pałygą. Dla mnie Mikołajki Folkowe to nie tylko mnóstwo wrażeń, ciekawych znajomości i spotkań. Zarówno ten festiwal, jak i sam Lublin są szczególnymi i bardzo specyficznymi ośrodkami kultury. Jest to również miejsce, gdzie muzyka tradycyjna jest doceniana – tu przyjeżdżają jej wielbiciele z Polski i ze świata.
Wspominając o lubelskiej scenie muzycznej, nie mogę pominąć koryfeuszów folku w Polsce – Orkiestry św. Mikołaja. To właśnie na ich muzyce wyrastały nowe pokolenia wielbicieli tradycyjnej oraz współczesnej muzyki akustycznej – nie tylko polskie, ale też ukraińskie. Jako mieszkaniec regionu karpackiego nie przestaję cieszyć się ze wspólnego projektu Orkiestry z kapelą huculskiego skrzypka, Romana Kumłyka. Płyta, którą wspólnie nagrali, jest dla mnie jednym z najbardziej znaczących osiągnięć w dziedzinie muzyki huculskiej. Absolutnie oddzielnym i wspaniałym zjawiskiem na lubelskiej scenie muzycznej jest projekt naszych dawnych przyjaciół z zespołu Čači Vorba . O ich podejściu do muzyki, brzmieniu, różnorodności instrumentów, wnikliwym opracowaniu i mistrzowskim wykonaniu mógłbym opowiadać godzinami. Dla mnie jest to bardzo ważna część Lublina muzycznego. Myślę, że właśnie takie projekty są odzwierciedleniem wielokulturowości Lubelszczyzny, a nawet jej kulturową i artystyczną misją.

Rostysław Tatomyr
Muzykant, multiinstrumentalista z Lwowa, znany nie tylko na ukraińskiej scenie folkowej. Założyciel zespołów Burdon i Lemko Bluegrass Band.

Skrót artykułu: 

Lublin jest mi szczególnie bliski, ponieważ moja rodzina od pokoleń związana jest z tym miastem. Dzieciństwo spędziłam w okolicach Starego Miasta, gdzie mieszkałam. Utożsamiam się z tym miejscem, chociaż moja praca sprawia, że wciąż jestem w podróży, ale gdy wracam na dłużej, to zawsze do Lublina.

Od wielu lat zajmuję się zagadnieniami związanymi z wielokulturowością. W Lublinie widzę otwartość na tego typu działania. Miasto od dawna próbuje zbudować markę na swoim wielokulturowym dziedzictwie, chociaż miejsc o podobnej przeszłości w Polsce można znaleźć o wiele więcej. Jednak to właśnie lublinian, spośród ludzi pracujących w placówkach kultury, wyróżnia energia i świeże spojrzenie na wiele spraw, czego wynikiem jest ciekawa oferta kulturalna, która przyciąga do miasta turystów. Miasto można uwielbiać chociażby ze względu na liczne festiwale muzyczne, filmowe i teatralne. Doceniam je za Mikołajki Folkowe oraz Wielokulturowy Lublin. Oczywiście, jestem ciekawa oferty kulturalnej nowych instytucji, np. Centrum Spotkań Kultur. Natomiast lublinianie spędzają czas różnie, ja lubię aktywny wypoczynek, np. jazdę na rowerze.

Dział: 

Dodaj komentarz!