Wtedy tchnął mnie Duch

      Czy muzyka ludowa jest polityczna? Przepraszam etnomuzykologów za takie nierozsądne i toporne pytanie, lecz czy nie jest ono uzasadnione, skoro postmodernistyczne filozofie badawcze kultury takie jak chociażby dekonstrukcjonizm, neopragmatyzm czy postkolonializm potrafią przenicować każdy „tekst kultury”, podważyć ustalone i uwewnętrznione intelektualnie encyklopedie. Nie chcę wywoływać żadnej dyskusji, po prostu takie uogólniające pytanie przychodzi mi ostatnio do głowy co jakiś czas po pobytach na Ukrainie – ale ta lokacja (destynacja) jest tu tylko pretekstem.
      Zdarza się mi bywać tam na różnych koncertach, słuchać muzyki w wielu miejscach. Moi wyrobieni muzycznie znajomi komentują niekiedy – rzadko, ale jednak – to, co słyszę: że to akurat folk rosyjski, stara melodia rosyjska, piosenka rosyjska. Nie ma w nich niechęci, po prostu słyszą i konstatują, że źródło tej melodii jest rosyjskie, a nie ukraińskie. Przyznają, że w jakimś stopniu, w jakichś miejscach, z jakichś powodów tradycje się zmieszały albo że gdzieś za ludową, korzenną uważa się muzykę z różnych względów nietamtejszą, lecz rozeznanie w tym jest zadaniem dla etnomuzykologów. A ja niezbyt dociekam, co z tymi regionami kraju, gdzie ludzie uważają się za Ukraińców, a mówią i śpiewają po rosyjsku. Rozumiem, że to, co już rozdzieliło się polityczne i państwowo, rozdziela się też w sensie narodowym i kulturowym, a wojna w Donbasie sprzyja radykalizacji w dzieleniu tego, co nie zawsze oddzielić się szybko da. Nie komentuję uwag, że ludowa muzyka ukraińska jest bardziej subtelna niż rosyjska, bo nawet jeżeli tak jest, to taką dystynkcję odczuwam teraz jako narodową, wprost nacjonalistyczną i polityczną hierarchizację.
      I nie wspominam, jak to kiedyś słuchałem, podobnie jak niektórzy moi ukraińscy przyjaciele, Bułata Okudżawy, Włodzimierza Wysockiego czy Żanny Biczewskiej. Za to ironicznie dziwię się, słysząc banalne rosyjskie piosenki sentymentalne, prymitywny rosyjski pop i rap w marszrutkach ukraińskich i na placach, gdzie „podlotki” jeżdżą na deskach, piją piwo i ściskają się na ławkach bez skrępowania. Z uwagą patrzę na kłótnie z kierowcami takich marszrutek, duchowo wspieram „awanturników”. Zarazem odkrywam, że odczuwam jako coś niestosownego swój zachwyt nad rosyjskim Chórem Kozaków Kubańskich z Krasnodaru, jaki powstał w 1811 roku, a przecież śpiewa też po ukraińsku.
      Tym bardziej nic nie mówię o tym, że śledzę karierę piosenki „Koń” kultowego rosyjskiego rock- folkowego zespołu Lube. Trafiła do repertuaru największych chórów rosyjskich! Historia nieprawdopodobna, świadczy o muzycznych oczekiwaniach najszerszych kręgów odbiorców i o tym, jak sformatowano ich gusta w Nowym Imperium: piosenkę napisaną w 1994 roku większość słuchaczy uważa za starą rosyjską pieśń narodową (czytaj: ludową)! Autorzy trafili melodią i tekstem w rosyjską duszę; obraz wielkiego stepu, który mężczyzna przemierza samotnie z koniem, połączyli z odurzeniem pięknością kraju, urokiem nocnego nieba i z wiernością wobec racji narodowej („Jestem w tobie, Rosjo, zakochany...”), a słowiańską (czytaj: rosyjską) nostalgię z wielkością misji.
      Przeskoczyłem z tradycji na muzykę popularną? I tak, i nie. Opowiadam o sytuacji, w jakiej tradycja istnieje, o ile pracuje w służbie współczesności. Jej kulturowe świadectwo i przekaz, muzyczny urok nasycone zostają współczesną aurą nacjonalną i polityczną. Zaś rdzenni muzycy trafiają do swoistego zoo. Istnieje tylko taka tradycja, czytelna i upowszechniana, jaka pracuje „dla nacji”. W takich warunkach znakomicie jest podszywać się pod tradycję, co w konsekwencji prowadzi do wymuszenia jej zmiany, a to jest już jakiś kulturowy absurd, niemniej absurd realny.
      Opisuję stan spraw, jakich sam do końca nie rozumiem. Albowiem na przykład nie potrafię skomentować tego, jak jest w języku ukraińskim z pojęciami tutaj najważniejszymi. Nieco upraszczając, można napisać, że całość ludowej tradycji muzycznej Ukrainy została nazwana ukraińskim folklorem muzycznym. Natomiast oczywistej u nas odrębności między pojęciami „ludowa” i „narodowa” w tym dyskursie nie ma. Ludowość „przesuwa się” w stronę narodowości, aż... ludowe to narodowe. Skutki zaskakują. W Wikipedii ukraińskiej można znaleźć „Spis ukraińskich pieśni narodowych”, wymienia on: 23 pieśni patriotyczne, według tekstów Tarasa Szewczenki pieśni 50, różne inne w liczbie 474, dla dzieci – 35.
      Długo wahałem się, czy jest sens zaprzątać Państwa uwagę i pisać o tym, co jest takie mgliste – co nas to obchodzi, jak inni budują swoją tożsamość i jak odnoszą się do swojej rdzennej tradycji muzycznej. Wtedy tchnął mnie Duch: w polskiej Wikipedii kazał poszukać hasła „Ukraińskie pieśni ludowe” (https://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria:Ukraińskie_pieśni_ludowe).
      I Duch zwalił mnie z nóg. Zobaczcie sami, co w polskiej Wikipedii, podstawowym źródle wiedzy uczniów i studentów oraz obywateli czytających napisano o ukraińskiej pieśni ludowej.

Skrót artykułu: 

Czy muzyka ludowa jest polityczna? Przepraszam etnomuzykologów za takie nierozsądne i toporne pytanie, lecz czy nie jest ono uzasadnione, skoro postmodernistyczne filozofie badawcze kultury takie jak chociażby dekonstrukcjonizm, neopragmatyzm czy postkolonializm potrafią przenicować każdy „tekst kultury”, podważyć ustalone i uwewnętrznione intelektualnie encyklopedie. Nie chcę wywoływać żadnej dyskusji, po prostu takie uogólniające pytanie przychodzi mi ostatnio do głowy co jakiś czas po pobytach na Ukrainie – ale ta lokacja (destynacja) jest tu tylko pretekstem.

Dział: 

Dodaj komentarz!