Wstępniak

Wydaje się, że po burzliwym roku 1996 Polski Folk podrzemuje trochę snem zimowym. Ktoś zapyta - dlaczego burzliwym? Może to rzeczywiście za mocne słowo. Może bardziej to określenie przyszło mi do głowy w wyniku marzeń o tym, by wreszcie coś wokół się zatrzęsło. Faktem jest jednak, że choć raczej kataklizmu nie było, to trochę ożywczego deszczu spadło. Wreszcie pojawiły się nowe festiwale! Wielkie i udane jak te w Ząbkowicach Śląskich, Krotoszynie i Olecku. Małe i udane jak ten w Radomiu. Była też wielka festiwalowa chała w Pińczowie (niestety). Pojawiły się ważne płyty: "Oj chmielu" - Zespołu Polskiego i Tutkowe "Sherwood". Sporo zamieszania, również w naszym folkowym światku, narobił Ciechowski swoim "Oj da dana". Kwartet Jorgi objawił się w nowym składzie, a warszawska Werchowyna "obeszła" pięciolecie i wydała podsumowującą płytkę. W telewizji tradycyjnie mieszał Pospieszalski. W radio coraz mocniej w swoim poparciu dla folku utwierdza się ekipa pani Baliszewskiej i Radiowe Centrum Kultury Ludowej. Nieskromnie trzeba powiedzieć, że w minionym roku wśród tych zawieruch pojawiła się także nasza mała chmurka gazetkowa i może na wielki deszcz się z niej jeszcze nie zanosi ale, ale...

Trochę działo się, a pocieszającym jest fakt, że było tego więcej niż drzewiej bywało. Wypada więc życzyć wszystkim, którzy folkowym podwórkiem jakoś tam się przejmują, by kolejny rok zachował tę tendencję.

My tymczasem podsumowujemy tym wydaniem ostatni akcent folkowego roku, czyli VI Festiwal Muzyki Ludowej "Mikołajki Folkowe'96". Będzie trochę o jego bohaterach i atmosferze, choć tej nie sposób opisać. Kaśka Maćkiewicz spróbuje podjąć się roli sprawozdawcy z bardzo ciekawych warsztatów liderki Zespołu Polskiego - Marii Pomianowskiej. Marcin Skrzypek zaistnieje w tym numerze w nieco mniejszej dawce niż ostatnio, ale jego wynurzenia jak zwykle - niezwykle teoretyczne - na temat jednego z możliwych powodów istnienia "Mikołajków Folkowych" - imprezy, którą współtworzy - są na pewno warte uwagi. Znajdzie się jeszcze w tym numerze niewielki artykuł, bardzo dla nas, twórców tego pisemka, ważny. Janusz Wawrzała napisał do nas o wojażach swojego zespołu Sierra Manta. Waga tego tekstu przejawia się tym, że w przeciwieństwie do większości, nie powstał on w Lublinie. Serdecznie dziękujemy za tę korespondencję i prosimy o jeszcze; nie tylko Janusza, ale wszystkich, którzy o Polskim Folku coś wiedzą i chcieli się tym podzielić z naszymi Czytelnikami. Tylko w ten sposób "Gadki" uczynicie pismem o większym zasięgu - Waszą Gazetą.

Skrót artykułu: 

Wydaje się, że po burzliwym roku 1996 Polski Folk podrzemuje trochę snem zimowym. Ktoś zapyta - dlaczego burzliwym? Może to rzeczywiście za mocne słowo. Może bardziej to określenie przyszło mi do głowy w wyniku marzeń o tym, by wreszcie coś wokół się zatrzęsło. Faktem jest jednak, że choć raczej kataklizmu nie było, to trochę ożywczego deszczu spadło.

Dodaj komentarz!