Powroty...

Odezwał się po latach Grzegorz Lesiak, gitarzysta i kompozytor, który gdzieś około 2000 roku intensywnie mieszał na scenie folkowej w Lublinie i w Polsce. Z Do Świtu Grali grasował na terenie folkowo-jazzowo-absurdalnych eksperymentów z brzmieniem i ciszą, potem dłuższy rozdział w Orkiestrze Świętego Mikołaja (czy to nie za jego sprawą "Mikołaje" mieli wówczas mocno "dziwniejące" aranże?), wreszcie powstała Ania z Zielonego Wzgórza. Zespół prowadzony ramię w ramię z nieodżałowaną Anią Kiełbusiewicz, łączył żywioły - melancholię śląskich pieśni z energią folk-jazzowej improwizacji. Po pierwszej płycie nabierali rozpędu, kiedy stało się to co najgorsze. Wypadek po powrocie z trasy, śmierć Ani, częściowa utrata słuchu przez Grzegorza... Trop się urwał.

Aż do końcówki poprzedniego roku, kiedy Lesiak obudził się z długiego, ponad dziesięcioletniego snu i stworzył Tatvamasi. Nowy kwartet ze starymi i nowymi znajomymi (saksofonista Tomasz Piątek, basista Łukasz Downar, perkusista Krzysztof Redas) ma na swoim koncie trochę koncertów, EP-kę "Peleton zachwianych rowerzystów", ale i apetyt na znacznie więcej. Pierwszy album Tatvamasi pt. "Parts of the entirety", nagrany na "setkę" w lutym 2013 roku przez Wojtka Przybylskiego w warszawskim studio Andrzeja Rewaka, ukazuje się 8 października nakładem amerykańskiej wytwórni Cuneiform Records, firmy wydającej od wielu lat najbardziej odważne i wizjonerskie zjawiska z kręgu awangardy, rocka progresywnego, folku i jazzu.

Długo trzymana w ukryciu wyobraźnia Grzegorza po wydobyciu na światło dzienne okazała się eklektyczna i niepohamowana w chęci poszukiwania własnego stylu. Bo chociaż saksofon tenorowy i perkusja pokolorowały Tatvamasi klasycznym modern-jazzowym brzmieniem, riffy gitary elektrycznej podlewają całość rockowym sosem, a stare folkowe przyzwyczajenia pobrzmiewają tu i ówdzie w nieparzystych bitach i śpiewnych melodiach, to efektu nie da się zlokalizować w żadnej tradycji, ani geograficznie ani gatunkowo. Bliższa jest im raczej muzyka "jakiej świat nie widział"(by odwołać się do dewizy bliskiej im chyba duchem wytwórni OBUH), tudzież "muzyki ucha trzeciego" - zbiorów muzyki awangardowej Henryka Palczewskiego.

To składanie nowych konstrukcji z odziedziczonych kawałków: słowiańskiej melodyczności, orientalnej (arabskiej?) transowości i rytmiki oraz nowoczesnych elektrycznych wynalazków XX wieku. Do tego ukryta gdzieś pod sanskrycką nazwą, odsyłającą do filozofii wieczystej, Wed, świętych ksiąg hinduizmu, inspiracja mistycznym i mitycznym Orientem...

I tak powracają pomysły awangardy na crossover, skrzyżowanie śladów muzycznych tradycji z jazzem, czy może raczej z improwizacją w jazzowym duchu. Rzecz jasna, nie całkiem trudna to sztuka skombinować "coś" z własnych fascynacji, ale trudniej już złożyć z puzzli rozsypanych w world music obrazek niepowtarzalny, tak pomyślany i zagrany, jakby był taki od zawsze.

Skrót artykułu: 

Odezwał się po latach Grzegorz Lesiak, gitarzysta i kompozytor, który gdzieś około 2000 roku intensywnie mieszał na scenie folkowej w Lublinie i w Polsce. Z Do Świtu Grali grasował na terenie folkowo-jazzowo-absurdalnych eksperymentów z brzmieniem i ciszą, potem dłuższy rozdział w Orkiestrze Świętego Mikołaja (czy to nie za jego sprawą "Mikołaje" mieli wówczas mocno "dziwniejące" aranże?), wreszcie powstała Ania z Zielonego Wzgórza. Zespół prowadzony ramię w ramię z nieodżałowaną Anią Kiełbusiewicz, łączył żywioły - melancholię śląskich pieśni z energią folk-jazzowej improwizacji. Po pierwszej płycie nabierali rozpędu, kiedy stało się to co najgorsze. Wypadek po powrocie z trasy, śmierć Ani, częściowa utrata słuchu przez Grzegorza... Trop się urwał.
Aż do końcówki poprzedniego roku, kiedy Lesiak obudził się z długiego, ponad dziesięcioletniego snu i stworzył Tatvamasi.

Dział: 

Dodaj komentarz!