Po "Nowej Tradycji" refleksji parę

Festiwal "Nowa Tradycja" jest szczególnym momentem w dorocznym folkowym kalendarzu. Momentem, który wydaje się wyjątkowo adekwatny, by szukać przynajmniej podpowiedzi do pytania: Jaka jest aktualna kondycja sceny inspirowanej tradycyjną muzyką ludową.

Tegoroczny konkurs był specyficzny. To prawda. Już choćby przez fakt, że zgłosiło się do niego tylu wykonawców uznanych i doświadczonych. Może to źle? Na pewno nie zdarzyło się po raz pierwszy, by przypomnieć udział w konkursie Varsovii Manty, Odpustu Zupełnego czy Apolonii Nowak z Ars Novą lub Jacka Urbaniaka. Skoro konkurs jest otwarty, trudno dziwić się nawet doświadczonym zespołom, że się zgłaszają. Skoro zaś to czynią, a poziom ich nagrań jest wysoki, trudno dziwić się organizatorom, że kwalifikują je do udziału w konkursie. Skoro wreszcie startują w konkursie, a ich prezentacje należą do najciekawszych to... problem odżywa. No bo niby "wygrywają starzy", a konkurs miał być "promocją młodych". Czy tak? Chyba jednak nie do końca.

Jeśli bowiem przyjrzeć się - z kilkutygodniowej perspektywy - ostatniej "Nowej Tradycji", to trzeba przyznać, że jego konkursowa część (o niej tu mówimy) stała na bardzo dobrym poziomie, pewnie lepszym niż rok wcześniej. Bo choć zdarzały się ewidentne nieporozumienia (przemilczmy nazwy), to zabrzmiało sporo różnorodnej, dobrej i mądrej muzyki. Znów przekonaliśmy się, że folk po polsku "na elektrycznie" to coś, co się zazwyczaj nie udaje (dlaczego?). Ale z drugiej strony usłyszeliśmy też krzepiący pomysł grania "dzikiego", witalnego, undergroundowego, jaki zaprezentował zespół Ich Trole. On pozwala na odrobinę nadziei.

Wielkim sukcesem (jeśli wolno się tak wyrazić) był zapewne festiwal dla twórców, którym bliski jest tradycyjny sposób muzykowania. A przy tym jakże różne, w sensie estetycznym, były ich propozycje. Koncert, który w trakcie przesłuchań konkursowych przedstawił zespół Wędrowiec był przeżyciem szczególnym i niezwykłym. Ktoś mówił o nim jako o pięknym spektaklu, ktoś jako o misterium, ktoś inny wreszcie zwracał uwagę, że to muzyka w istocie awangardowa. Nisko kłaniająca się przeszłości, czerpiąca z niej garściami, a zarazem jakże współczesna i poruszająca. Świetnie zagrały też Kapela z Milanówka i Dla Róży. Ich muzyka to nie tylko hołd dla "czasów dawnych". To również ważne dziś opowieści. To piękny przykład, że nie trzeba elektrycznych instrumentów by brzmieć "energetycznie", że nie trzeba upopowionych aranżacji, żeby być komunikatywnym i grać pełną emocji, aktualną muzykę.

To, co pokazała Joanna Słowińska z zespołem, to również już gotowa całość. Co oczywiście nie znaczy, że skończona i idealna, ale za to spójna, przemyślana i zrealizowana wizja. Z ryzykownym, lecz przekonującym pomysłem na wykorzystanie perkusji.

Myślę jednak przede wszystkim, że nagrody dla wspomnianych twórców to krzepiący sygnał. To nie "sezonowi folkowcy". To ludzie, którzy przeszli długą drogę. Ich konsekwencja, głębokie i pełne pokory poszukiwania owocują piękną, poruszającą muzyką, dla której nagroda jest oczywiście tylko małym dodatkiem. I raczej trudno w tym kontekście przecenić fakt, że twórcy "tradycyjni", którzy swego czasu dystansowali się od hasła "folk" zdecydowali się zagrać na tym festiwalu. Zbyt dużo ważnych nut mają do zagrania, by ich zabrakło.

I nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że nagrody nie są za "staż", czy za "zasługi", tylko za "efekt muzyczny". Zresztą, niektóre konkursowe występy znanych i "zasłużonych" artystów z wcześniejszych lat dowodzą przecież, że samo doświadczenie to jeszcze za mało.

Jeśli ktoś powie, że nagrody dla "starych" osłabiają "młodym" chęć do muzykowania, to uważam, że to śmieszny argument. Co determinuje do grania? Konkursy? Nagrody? Nie zgodzę się też z twierdzeniem, że nagrody dla "tradycjonalistów" są sugestią, w którą stronę ma iść muzyka folkowa. To raczej tylko "zapis" pewnego momentu jej historii. Zresztą nagrody dla Joanny Słowińskiej i Ich Troli, wcześniejsze dla Yerby Mater, Stilo czy Swoją Drogą przekonują, że jest zupełnie inaczej. Że mamy wielobarwny i wielowątkowy nurt folkowy, w którym sporo jest oryginalnych, nie-typowych zjawisk.

Skrót artykułu: 

Festiwal "Nowa Tradycja" jest szczególnym momentem w dorocznym folkowym kalendarzu. Momentem, który wydaje się wyjątkowo adekwatny, by szukać przynajmniej podpowiedzi do pytania: Jaka jest aktualna kondycja sceny inspirowanej tradycyjną muzyką ludową.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!